NATO 2.0 pod niemieckim przywództwem? Czyli o niemieckich marzeniach o wielkości

2024-07-13 9:30

Niemcy mają tendencje do marzeń, zwłaszcza o przewodzeniu Europie. Wojna na Ukrainie, niestabilny świat, potencjalne zmniejszenie zaangażowania Stanów Zjednoczonych w Europie czy to pod Trumpem lub innymi administracjami amerykańskim, sprawiają, że niektórzy zaczynają wysuwać pewne pomysły, które mają na celu zreformowanie bezpieczeństwa Europy. I tutaj pojawia się koncepcja stworzenia NATO 2.0. Nic złego w takiej koncepcji, problem polega jednak na tym, że w tej koncepcji to… Niemcy mają zapewniać bezpieczeństwo Europie. Tak, ci sami Niemcy, którzy mają problem z modernizacją swojej armii czy zwiększeniem wydatków na Bundeswehrę. Czy Niemcy są w stanie zapewnić Europie bezpieczeństwo? I czy w ogóle sami Niemcy chcą przewodzić Europie?

Niemiecki czołg Leopard 2

i

Autor: Bundeswehr / Carsten Vennemann Niemiecki czołg Leopard 2

Spis treści

  1. Rosja i Chiny zagrożenie dla europejskiego ładu
  2. NATO 2.0 czyli modernizacja Sojuszu
  3. Gdzie musi spojrzeć NATO?
  4. Niemcy mają uratować NATO?
  5. Niemiecka walka o budżet
  6. Niemiecka gospodarka wychodzi z kryzysu, ale potrzebuje zmian
  7. Kiedy Europa zmaga się z prawicowym populizmem, to Niemcy mają problem z... AfD
  8. Niemcy nie chcą pomagać Ukrainie
  9. Niemcy chcą być liderami w Europie ale...
  10. ...Drugi Niemiec powie, że nie chce
  11. Niemcy nie są wiarygodni

Niemiec Christoph B. Schlitz, korespondent „Die Welt” w Brukseli w tekście w niemieckiej gazecie pt: "Es braucht eine Nato 2.0 – unter Deutschlands Führung", sformułował koncepcję stworzenia NATO 2.0. Sama koncepcja, w której służenie zwraca uwagę tu cyt. że „Zachód zbyt długo pielęgnował naiwną iluzję pokojowego współistnienia globalnych systemów i partnerskiej współpracy z Putinem, Xi i spółką. Tak było miło i przytulnie”. Dobrze zauważa problem, który istniał przez lata. Europa, zamiast dobrze interpretować sygnały imperialne z Rosji jak i z Chin, wolała robić z tymi krajami interesy. Licząc, że to powstrzyma taką Rosję przed rozpętaniem wojny na Ukrainie. Niemcy niestety się pomyliły i to bardzo i są po części za ten stan odpowiedzialne.

Problem polega tylko na tym, że wnioski, do których dochodzi (zapewne ze względu na to, że jest Niemcem) są błędne, ponieważ Schlitz proponuje, by w stworzenie NATO 2.0 szczególną rolę odegrały Niemcy, które mają zapewnić modernizację Sojuszu.

Rosja i Chiny zagrożenie dla europejskiego ładu

Autor w swoim tekście słusznie zauważa, że „Chiny pod przywództwem Xi Jinpinga chcą potwierdzić nowo zdefiniowane interesy mocarstwowe, nie tylko w regionie Indo-Pacyfiku, ale także w regionie euroatlantyckim i afrykańskim. Władimir Putin zaś nie jest gotowy zaakceptować prawa do samostanowienia niepodległych państw. Chce przywrócić stary porządek sowieckiego imperium i utrwalić bezpodstawne roszczenia Kremla do władzy. Wrogowie wolności są w trakcie globalnej reorganizacji — politycznej, gospodarczej i militarnej. Podobnie jak na przykład Chiny budują nowe hybrydowe systemy rządów, które wytwarzają również silne finansowo gospodarki. Czyniąc to, ujawniają zadziwiającą zdolność adaptacji, która wcześniej charakteryzowała demokracje, a w szczególności kapitalizm”.

NATO 2.0 czyli modernizacja Sojuszu

W związku z tym, że świat zmaga się z niestabilnością, konieczne jest nowe zdefiniowanie roli NATO i dlatego potrzebne jest NATO 2.0 jak proponuje Schlitz. Według niego nowe NATO 2.0 wymaga większych nakładów na obronność, a także co tu ważne odnotowania: „nowych wymagań wobec obywateli”, bo jak napisał korespondent Die Welt: „obowiązkiem elit politycznych jest ciągłe wyjaśnianie ludziom nowych wyzwań i podejmowanie ważnych kroków mających im przeciwdziałać”.

I tutaj autor po raz kolejny słusznie zauważa, co także było widoczne w komunikatach NATO w ciągu ostatnich tygodni czy miesięcy, zwłaszcza ze strony odchodzącego sekretarza generalnego NATO J. Stoltenberga, że NATO musi spojrzeć na nowe obszary. A czym są te nowe obszary?

Gdzie musi spojrzeć NATO?

Według Schlitza, partnerstwo w zakresie bezpieczeństwa z państwami afrykańskimi powinno zostać całkowicie przeprojektowane i zintensyfikowane, bo jak napisał autor: „Moskwa i Pekin obecnie masowo rozszerzają swoje roszczenia do władzy w regionie. Tak zwane podejście 360 stopni musi wreszcie stać się rzeczywistością — bez zaniedbywania wschodniej flanki sojuszu”.

Kolejnym obszarem jest Arktyka, która według autora: „może stać się piętą achillesową sojuszu”. Bo jak napisał autor: „NATO musi skoncentrować się na niej jako na wysoce spornej strefie wpływów, ważnym szlaku transportowym i zbiorniku zasobów naturalnych. NATO nie może już postrzegać siebie wyłącznie jako euroatlantyckiej wspólnoty bezpieczeństwa”.

Kolejnym obszarem jest Indo-Pacyfik, o czym często piszemy w Portalu Obronnym. Podczas szczytu w Waszyngtonie w deklaracji końcowej wskazano na nawiązanie większej współpracy z krajami takimi jak Japonia, Republika Korei, Australia i Nowa Zelandia.

Jak słusznie zauważa Schlitz, NATO musi być w stanie rozszerzyć swój militarny promień działania na Indo-Pacyfik, ponieważ: „Nie jest to jeszcze możliwe w ramach Traktatu północnoatlantyckiego. To również temat tabu, ale taki krok znacznie zwiększyłby odstraszanie i gotowość obronną w obliczu roszczeń Chin do hegemonii w regionie Indo-Pacyfiku, który jest tak ważny dla Europy i Ameryki. Dotychczasowe partnerstwa z czterema krajami Indo-Pacyfiku nie są wystarczające”.

Niemcy mają uratować NATO?

No i teraz zaczynają się schody. Bo kiedy autor słusznie zauważa, że NATO musi przeprowadzić transformacje i skupić się także na wyżej wymienionych obszarach, to proponuje, by to Niemcy odgrywały kluczową w tej modernizacji rolę.

Według Schlitza, skoro: „USA w przyszłości wycofają się ze swojej roli mocarstwa nuklearnego chroniącego Europę lub zażądają większego zaangażowania Europy w obronę nuklearną. Celem NATO 2.0 musi być jednak to, aby Europejczycy byli w stanie w przyszłości samodzielnie bronić swojego kontynentu w sposób konwencjonalny”. Dlatego też będzie to: „wymagać gigantycznych, miliardowych inwestycji w zdolności wojskowe i logistykę” jak napisał autor. I właśnie dlatego „ze względu na swoją powierzchnię i wyniki gospodarcze Niemcy będą odgrywały szczególną rolę w zagwarantowaniu bezpieczeństwa Europie”. Tak, w tym miejscu można się zatrzymać i się uśmiechnąć.

Chodzi o te same Niemcy, którym kończy się specjalny fundusz 100 miliardów euro na modernizację Bundeswehry i trwa obecnie debata, co zrobić jak te pieniądze się skończą. Opisywaliśmy także na Portalu Obronnym, zgniły kompromis budżetowy, w którym minister obrony Niemiec Boris Pistorius dostanie, znacznie mniej niż oczekiwał. Ministerstwo dostanie zaledwie... 1,2 miliarda euro więcej na nadchodzący rok 2025. Pistorius chciał, aby budżet obronny w wysokości około 52 miliardów euro został zwiększony o ponad 6,5–7 miliardów euro odnosząc się do nadchodzących projektów zbrojeniowych i rosnących kosztów operacyjnych.

Co prawda kanclerz Olaf Scholz zapowiedział, że stały budżet obronny powinien wynieść 80 miliardów euro od 2028 roku, kiedy to w całości zostanie wyczerpany 100 miliardowy fundusz specjalny dla Bundeswehry. Minister Habeck przyznał, że „jeszcze nie znaleziono kontrfinansowania na ten cel”. Z informacji Business Insider wynika, że ​ministerstwo obrony zgłosił do Federalnego Ministerstwa Finansów zapotrzebowanie na około 90 miliardów euro na rok 2028. Oczekuje się, że rząd zatwierdzi projekt budżetu w połowie lipca. Pierwsza debata w Bundestagu planowana jest na połowę września, a budżet ma zostać przyjęty w listopadzie lub grudniu.

Niemiecka walka o budżet

Jak zwrócił uwagę w jednym z tekstów Handelsblatt: „koalicja sygnalizacji świetlnej (SPD, Zieloni i FDP) musi pójść na bolesne kompromisy, jeśli chodzi o bezpieczeństwo zewnętrzne i wewnętrzne (…) Jednak w negocjacjach, a także na konferencji prasowej, na której kanclerz Olaf Scholz (SPD), minister gospodarki Robert Habeck (Zieloni) i Ch. Lindner (FPD) ogłosili porozumienie, polityka zagraniczna i bezpieczeństwa odegrała jedynie podrzędną rolę”.

Niemiecki portal Handelsblatt, 11 lipca napisał, że pomimo porozumienia budżetowego w budżecie na 2025 rok nadal brakuje dużych kwot. Według niemieckiej gazety mimo trudnych negocjacji budżetowych powstała luka finansowa w wysokości 16 miliardów euro. Gabinet ma zatwierdzić projekt budżetu 17 lipca. Jak napisał portal: „jednak gdy Ministerstwo Finansów prześle projekt budżetu do Bundestagu w nadchodzących tygodniach, zapotrzebowanie powinno zostać zmniejszone o co najmniej połowę. Rząd musi zatem szybko znaleźć osiem miliardów euro. Minister finansów Lindner analizuje w szczególności dwa pomysły, jak powiedział na spotkaniu trójstronnym: Obejmuje to zastąpienie dotacji dla kolei szczególnie atrakcyjnymi pożyczkami jako transakcją finansową. Lub obejmuje to odzyskanie nadwyżki płynności KfW z hamulca cenowego gazu. W ramach pożyczki kwoty na rzecz kolei nie będą już wliczane na poczet hamulca zadłużenia”.

Problem niemieckiej armii? Juliusz Sabak | CNC#16

Niemiecka gospodarka wychodzi z kryzysu, ale potrzebuje zmian

Jak zwrócił w swojej analizie Sergiusz Popowski z Obserwatora Gospodarczego w tekście pt: „Niemcy powoli wychodzą ze stagnacji, ale potrzebne są zmiany”: „Od 2 miesięcy z gospodarki napływają informacje o powolnym ożywieniu, koniunktura w Niemczech się poprawia. Wzrost płac realnych o 3,8% w pierwszym kwartale 2024 roku, jest najwyższy od 2008 roku. W tym samym okresie Niemcy uzyskują najlepszy wynik bilansu handlowego od 2019 roku”.

„Obecnie do wyzwań, przed jakimi stają Niemcy dochodzi starzenie się społeczeństwa, powolny wzrost wydajności i transformacja w kierunku większej ochrony klimatu. MFW zalecił RFN wzrost inwestycji rządowych i ograniczenie biurokracji. Ponadto wskazał na potrzebę większej liczby miejsc opieki nad dziećmi, aby wprowadzić więcej kobiet na rynek pracy ze względu na niedobór wykwalifikowanych pracowników. Konieczna jest również zdaniem tej instytucji, ściślejsza współpraca gospodarcza w Europie, zwłaszcza poprzez unię rynków kapitałowych”.

Wracając do pieniędzy na bezpieczeństwo i wspominanych 80 milionów. Na razie jednak nikt nie wie, skąd wezmą się na to pieniądze. Bo jak napisał Handelsblatt: „króluje zasada nadziei. Na przykład nadzieja, że ​​wojna na Ukrainie się zakończy i że 16 miliardów euro, które w tym roku zostaną wydane na dostawy broni, pomoc gospodarczą i wsparcie dla uchodźców, będzie można przeznaczyć na inne cele”. Widzimy, więc że Niemcy podchodzą do problemu dość swobodnie i nie planują do przodu i nie myślą co się wydarzy. Czy takie podejście nie jest niebezpieczne? A co jeśli wojna będzie trwać jeszcze bardzo długo? Albo wydarzy się coś dużo gorszego na froncie i konieczna będzie dalsza pomoc lub co już przerabialiśmy, Stany Zjednoczone postanowią odpuścić pomoc Ukrainie, która spadnie wtedy wyłącznie na Europę? Czy Berlin przewiduje taki scenariusz? Co wtedy co zrobią Niemcy? Znowu będą improwizować?

Niemcy nie wiadomo dlaczego, zakładają optymistyczny scenariusz, co można powiedzieć, jest pewną naiwnością — jak mawiał klasyk „po nas choćby i potop”. Bo SPD już raczej nie będzie rządzić w najbliżej przyszłości. Bo sądząc po aktualnych sondażach, to nie sygnalizacja świetlna i tak będzie musiała martwić się o budżet obronny na 2028 rok i o inne problemy w przyszłości. Pojawia się więc pytanie, czy my chcemy takie Niemcy? I tak prowadzoną politykę przez nie.

Kiedy Europa zmaga się z prawicowym populizmem, to Niemcy mają problem z... AfD

Wracając jednak do tekstu Schlitza, to według niego: „Włochy, Hiszpania i Francja uginają się pod ciężarem miliardowych długów, rosnących w siłę prawicowych partii populistycznych i wyzwań gospodarczych. Nie będą odgrywać roli finansisty i prawdopodobnie wskażą na historyczną odpowiedzialność Niemiec. Nowy europejski podział obciążeń w ramach NATO już staje się widoczny — pomimo wszystkich desperackich apeli kanclerza Scholza do głównych krajów partnerskich o zapewnienie Ukrainie większego wsparcia wojskowego. Pomoc wojskowa dla Kijowa ze strony Włoch, Francji i Hiszpanii była jak dotąd marginalna”.

I tutaj znowu mamy problem, według informacji z marca bieżącego roku, Niemiecki dług publiczny wzrósł o 62 miliardy euro, czyli do poziomu 2,62 biliona euro w 2023 roku, a wskaźnik zadłużenia spadnie z 66,1 do 63,7 proc. W czerwcu informowano z kolei, że dług publiczny w pierwszym kwartale 2024 r. wzrośnie do 2,46 bln euro. Z kolei jak podała Agencja statystyczna INSEE, dług publiczny Francji na koniec czwartego kwartału 2023 r. wyniósł 110,6% PKB (wzrost wyniósł o 58,3 mld euro do 3159,7 mld) podczas gdy na koniec czwartego kwartału 2022 r. wynosił 111,9%., a deficyt budżetowy sięgnął w ubiegłym roku 5,5 proc.

W Niemczech także mamy do czynienia z „długim marszem prawicowego populizmu” w postaci AfD, która rośnie w siłę. W wyborach do Parlamentu Europejskiego AfD zajęła drugie miejsce, uzyskując 15,9%, z kolei CDU/CSU zdobyła 30,0% głosów, a SPD 13,9%. Jak zwrócono uwagę w analizie Ośrodka Studiów Wschodnich pt: „Wybory do PE w Niemczech: wotum nieufności dla rządu Scholza”, autorstwa Kamila Frymarka: „SPD utraciła ponad 1 mln głosów na rzecz CDU, 580 tys. na korzyść AfD i 520 tys. – BSW. Jak zwrócił uwagę autor analizy OSW: „Partia ta wygrała w większości wschodnioniemieckich powiatów. W głosowaniu europejskim poparło ją prawie 30% uprawnionych w byłym NRD. Wynik tylko nieznacznie osłabiły afery związane z głównymi kandydatami ugrupowania; do wzrostu poparcia przyczyniły się natomiast zabójstwo policjanta dokonane przez imigranta w Mannheim na kilka dni przed wyborami oraz głosy najmłodszych wyborców. W grupie wiekowej 16–24 lat AfD (obok CDU) jest najchętniej wybieraną partią. Swoim antyimigranckim przesłaniem przekonała ona m.in. 620 tys. wcześniejszych wyborców CDU i 580 tys. wyborców SPD. BSW również uzyskał bardzo wysokie poparcie, zwłaszcza w landach wschodnich, gdzie z AfD mogą współpracować. Dzięki charyzmatycznej liderce BSW odebrał głosy wszystkim partiom, z czego najwięcej SPD (520 tys.) i Die Linke (410 tys.)”.

Można więc sądzić, że Niemcy także nie mogą spać spokojnie jeśli chodzi o skrajną prawicę, czyli AfD, które także może zburzyć niemieckie plany w przyszłości.

Jeśli zaś chodzi o pomoc Niemiec dla Ukrainy… To jak wiadomo w czasie gdy w USA toczyła się debata nad uchwaleniem pakietu pomocowego dla Ukrainy, to kanclerz Scholz uwielbiał powtarzać, jak to Niemcy są państwem najbardziej pomagającym Ukrainie i najwięcej dla niej robią. Wszelkie wykresy dawały Niemcom pozycję nr 1 lub 2. Jednak wielokrotnie w Portalu Obronnym pisaliśmy o tym, że Niemcy lubią podkręcać swoją pomoc dla Ukrainy i do danych wliczają obietnice jeszcze nie zrealizowane, lub wliczają wszystko, co się da, by te sumy robiły wrażenie. Nie zapominajmy także o wielu pustych obietnicach Niemiec lub częściowo zrealizowanych.

Niemcy nie chcą pomagać Ukrainie

Nie możemy także zapominać o tym, że niemieckie społeczeństwo nie jest zainteresowane za bardzo pomocą Ukrainie. Według sondażu przeprowadzonego przez Insa dla "Focus", 43 procent ankietowanych Niemców uważa, że zgoda na użycie niemieckiej broni przeciwko celom w Rosji była błędna. Zdaniem 38% był to słuszny krok. Dla 8% ankietowanych jest to obojętne, a kolejne osiem procent nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie, a trzy procent nie chce na nie odpowiadać.

Ankietowani na pytanie, czy obawiają się, że Niemcy narażają się na ryzyko w ramach polityki bezpieczeństwa, wspierając Ukrainę, 58 procent respondentów odpowiedziało raczej tak. 28 procent respondentów odpowiedziało — raczej nie. 14 procent nie znało odpowiedzi lub nie sprecyzowało jej. 

Jeśli chodzi o pomoc w postaci dostarczania broni to, 41 procent opowiada się za raczej dostarczaniem mniejszej ilości broni na Ukrainę. 24 procent chce mniej więcej takiej samej ilości jak dotychczas, podczas gdy 20 procent uważa, że raczej więcej broni jest odpowiednie. Pozostałym 15% jest to obojętne.

Poza tym, że Niemcy nie chcą, by Ukraina używała niemieckiej broni przeciwko celom w Rosji, czy nie chcą pomagać zbyt dużą ilością broni, to niemieckie społeczeństwo nie wierzy w zwycięstwo Ukrainy nad Rosją. Według sondażu przeprowadzonego przez Instytut Insa na zlecenie magazynu Focus, ponad połowa ankietowanych - 51 procent — uważa, że Ukraina nie może wygrać wojny z Rosją, podczas gdy 20 procent uważa, że wygra. 26 procent respondentów nie znało odpowiedzi, a trzy procent nie chciało jej udzielić.

To tylko pokazuje, jak bardzo Niemcy są podzielone. Bo kiedy politycy niemieccy robią coś, by pomóc Ukrainie, bo są naciskani przez społeczność międzynarodową (gdyby nie to, zapewne pomoc byłaby mniejsza), to niemieckie społeczeństwo jest jednak innego zdania. Co jak można sądzić, będzie coraz bardziej odzywać się w niezadowoleniu i Niemcy będą kierować swoje głosy na partię, które będą chciały tę pomoc ograniczyć.

Niemcy chcą być liderami w Europie ale...

Jak się spyta Niemców, czy chcą być liderami w Europie jeśli chodzi o bezpieczeństwo, to jeden Niemiec powie tak, drugi powie nie.

Jak mówił kanclerz Niemiec Olaf Scholz podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa w lutym bieżącego roku - „My, Europejczycy, musimy znacznie bardziej zadbać o własne bezpieczeństwo, zarówno teraz, jak i w przyszłości” – oznajmił Scholz. „Musimy umacniać europejski filar NATO, aby pokazać, że jesteśmy w stanie obronić każdy cal terytorium Sojuszu” – wyjaśnił.

Potwierdził też, że Niemcy jako największa gospodarka Europy zwiększają swoje wydatki na obronę do 2 proc. PKB. W nadchodzących latach będą nadal realizować ten cel NATO.

Z kolei szef niemieckiego MON Boris Pistorius stwierdził w artykule opublikowanym 9 listopada ubiegłego roku dla Tagesspiegel, że kontynent stoi w obliczu nowego zagrożenia militarnego, które „zasadniczo zmieniło rolę Niemiec i Bundeswehry”. Jak podkreśla: „Musimy być kręgosłupem odstraszania i obrony zbiorowej w Europie. Nasza ludność, ale także nasi partnerzy w Europie, Ameryce Północnej i na świecie oczekują, że weźmiemy na siebie tę odpowiedzialność”.

...Drugi Niemiec powie, że nie chce

Co też ważne w tej dyskusji to, jak pisał Tagesspiegel w ubiegłym roku, to, że Niemcy nie chcą przyjąć zaproponowanej im roli przywódczej. Duża część społeczeństwa boi się odpowiedzialności, jaka się z tym wiąże. Podobnie duża część klasy politycznej. Mimo tego, że wielu by chciało, a czasem niemieccy politycy jak było już wspomniane, coś powiedzą o przewodniej roli Niemiec.

Jak przypomina Tagesspiegel w latach tuż po zjednoczeniu wiara w siebie i chęć wzięcia odpowiedzialności były nadal wysoka wśród Niemców. W 1994 roku 62 procent obywateli uważało, że Niemcy powinny bardziej angażować się na arenie międzynarodowej, a 37 procent było temu przeciwnych. W międzyczasie regularne ankiety Fundacji Koerbera pokazują coś wręcz przeciwnego. Według badania pt: The Berlin Pulse 2023/24. Of Paradigms and Power Shifts większość Niemców (57%) uważa, że wpływ Niemiec na arenie międzynarodowej zmniejszył się w ciągu ostatnich dwóch lat. A tylko 38 procent respondentów chciałoby również, aby Niemcy bardziej angażowały się w kryzysy międzynarodowe. Jest to najniższy wynik od początku badania w 2017 r. 76 procent Niemców uważa, że zaangażowanie to powinno mieć charakter dyplomatyczny, w porównaniu do 65 procent w poprzednim roku. 71 procent respondentów jest przeciwnych przejęciu przez Niemcy wiodącej roli wojskowej w Europie - to jest ważne odnotowania, Niemcy nie chcą być liderem wojskowym, jest to oczywiście spowodowane częściowo doświadczeniami II wojny i powszechnym pacyfizmem. Niemcy stawiają na soft power, nie hard power, który im się źle kojarzy.

Co też ważne, niemiecka wstrzemięźliwość czy zachowawczość jeśli chodzi wojnę na Ukrainie, pokazała dobitnie, że Niemcy boją się podejmować odważne decyzje. To Polska, Wielka Brytania, kraje bałtyckie czy Francja postanowiły jako pierwsze udzielić wsparcia w postaci ciężkiej broni Ukrainie. Symbolem pomocy ze strony Niemiec, były słynne hełmy. I nawet jeśli niemieckie media, czy niektórzy wschodni sąsiedzi Niemiec i partnerzy UE są gotowi powierzyć się niemieckiemu przywództwu, to jednak wiele krajów zwłaszcza jeśli chodzi o konflikt na Ukrainie, nie będzie tego chciała, chyba że w dużej kooperacji.

Jak zwróciła uwagę była analityk w NATO, Stefanie Babst w rozmowę z WirtschaftsWoche: „Wielu partnerów NATO chciałoby, aby Niemcy odegrały konceptualną rolę politycznego lidera i nadały nowy impuls, nie tylko wspólnie z Francją i Polską, ale także z innymi europejskimi sojusznikami. Jednak ze strony niemieckiego rządu niewiele słychać. Poza "nie" dla rakiet Taurus dla Ukrainy, "nie" dla szybkich rozmów akcesyjnych z Kijowem i "nie" dla ewentualnej misji szkoleniowej na Ukrainie. To dużo "nie"".

Niemcy nie są wiarygodni

Nie możemy także zapominać o tym, że Niemcy nadal nie chcą drażnić Rosji i stawiają "czerwone linie" jeśli chodzi o pomoc Ukrainie w postaci niedostarczenia dla Kijowa pocisków Taurus. Niemcy obawiają się eskalacji i co za tym idzie zemsty Putina jeśli mocniej się zaangażują. Więc powstaje tutaj pytanie, czy taki kraj może przewodzić bezpieczeństwu Europy? Przypomnijmy, że to Niemcy przez lata współpracowały z Rosją na wielu płaszczyznach zwłaszcza gospodarczej i surowcowej licząc, że to sprawi, że Putin nie wywoła wojny. Mimo tego, że kraje naszego regionu ostrzegały przed Władymirem Putinem i jego zapędami imperialnymi. Pierwsze jego zaczątki widzieliśmy w Czeczenii, a potem w Gruzji, a ostatecznie na Ukrainie w 2014 roku, a potem 2022 roku na pełną skalę. Nadal także w Niemczech dyskutuje się także o tym, że gdy wojna się skończy, to należy powrócić do współpracy z Rosją, może nie na taką skalę jak kiedyś, ale jednak.

Ale teraz ktoś mógłby powiedzieć, ale przecież Niemcy naprawiają teraz błędy, Niemcy przecież rzeczywiście odegrały pionierską rolę w dostawach systemów obrony powietrznej Patriot, są jednymi z pierwszych, które zawarły dwustronną umowę o bezpieczeństwie z Ukrainą. Niemcy zobowiązały się wysłaniu brygady na Litwę w liczbie 5000 żołnierzy w celu zapewnienia ochrony wschodniej flanki. W Rostocku powstanie także nowe dowództwo marynarki wojennej do obrony Morza Bałtyckiego, w którym na zmianę będą przewodzić dowódcy z Niemiec i Polski – to także dowód na większą odpowiedzialność, ktoś mógłby powiedzieć. Można tu także wymienić: 35 000 żołnierzy znajdujących się w dyspozycji NATO na najwyższym poziomie gotowości operacyjnej, rotacyjne rozmieszczenie sił niemieckich w Polsce i na Słowacji, udział Sił Powietrznych w ćwiczeniach „Arctic Defender” na Alasce, największe manewry, w jakim kiedykolwiek brali udział niemieccy żołnierze. Niemcy starają się także by ich marynarka wojenna była obecna na Indo-Pacyfiku. Fakt, że minister obrony Boris Pistorius za kulisami nawołuje do większej interoperacyjności, tj. wymienności systemów uzbrojenia w państwach NATO, do większej liczby wspólnych zamówień i większej współpracy w zakresie rozwoju broni, jest wyrazem nowej ambicji Niemiec. Podobnie jak zapowiedź Ministra Obrony Narodowej, że chce rozpocząć inicjatywę zakupu dronów, aby lepiej niż dotychczas zaopatrywać Ukrainę w tę coraz ważniejszą broń – produkcji niemieckiej.

Tylko jak się przyjrzeć temu wszystkiemu, to nagle okazuje się, że wszystko nie jest tak piękne. Minister Pistorius walczy, o każe euro dla swojego resortu, ale nie czuje zrozumienia ze strony zarówno ministra finansów jak i kanclerza Scholza. Niemiecka brygada na Litwie powstaje w ogromnych bólach, nie wiadomo czy ostatecznie uda się znaleźć na nią pieniądze, chętnych żołnierzy i wyposażyć ją w sprzęt. 30 tysięcy żołnierzy w ramach NATO to też ma być ogromny wyczyn, który także nie wiadomo czy uda się zrealizować, skoro jest problem z 5000 żołnierzy. Niemcy także ciągle, nie chcą przekazać pocisków Taurus Ukrainie, cały czas obawiając się eskalacji. Nie mówiąc o sytuacji, jak zareagował kanclerz na propozycję Macrona dot. wysłania żołnierzy z NATO na Ukrainę, co tak naprawdę było wypowiedzią mającą na celu stworzenie niepewności po stronie Putina.

Niemcy przez lata zaniedbywały armię i cięły na nią wydatki. Za czasów Trumpa, Niemy było atakowane za brak 2% PKB na obronność, teraz to się zmieniło, ale tylko dzięki kreatywnej księgowości. Niemcy ani teraz, ani w przyszłości nie są gotowe odgrywać wiodącej roli przywódczej w celu zapewnienia bezpieczeństwa w Europie.

Należy robić wszystko, by USA w Europie zostało, ale należy także sprawić, by Europa była bardziej zdolna do obrony do takiego czasu, póki nie nadejdzie pomoc ze Stanów Zjednoczony. Dlatego konieczne są inwestycję w wojsko. Nie należy budować NATO wyłącznie europejskiego, NATO jako sojusz z USA sprawdza się dobrze i to należy pielęgnować. Ale Europa także musi wziąć odpowiedzialność za swoje bezpieczeństwo, ale tylko w kooperacji z USA. Bo Niemcy pustego krzesła po USA na pewno nie zajmą przez lata, nie tylko ze względu na małą ilość wydawanych pieniędzy na armię, ale także za brak doświadczenia w wojnach. Niemcy to naród pacyfistów, dyplomatów, niewojskowych jak USA.

Niemcy jako przywódca wojskowy w czasach trudnych nie nadają się. Niemcy nie zmodernizują czy nie zreformują NATO, nie są do tego zdolne. Póki sami nie zaczną wydawać np. 3% czy 4% PKB albo i więcej na obronność, to nie będą wiarygodne i nie będą mogły rozsiąść się w fotelu lidera po USA. Także należy zapomnieć o tak złudnych marzeniach przedstawionych przez autora w tekście. NATO 2.0 jest konieczne, ale nie gdzie Niemcy odgrywają przewodnią rolę.

Sonda
Czy Niemcy powinny odgrywać wiodącą rolę w NATO 2.0?
Listen on Spreaker.