Niemcy nie będą umierać za Ukrainę? Francja wyrasta na „jastrzębia”, ale czy wiarygodnego?

2024-03-08 11:11

Kiedy w USA nadal trudno uzyskać konsensus ws. pakietu pomocowego dla Ukrainy w Europie mamy rywalizację dwóch liderów prezydenta Macrona i kanclerza Scholza. Ten pierwszy na spotkaniu z partiami opozycyjnymi 7 marca, powiedział, że we wsparciu dla Kijowa „nie ma ograniczeń ani czerwonych linii” i że Ukrainę należy wesprzeć „za wszelką cenę”. Kanclerz Scholz z kolei przyjmuje strategię nie eskalacji, jak określiło Politico kanclerza i jego politykę: „nie chce powiedzieć, że chce, aby Ukraina wygrała wojnę, stwierdzając jedynie, że „Rosja nie może wygrać, a Ukraina nie może przegrać”, dodają, że podejście Berlina do pomocy Ukrainie najlepiej oddaje niemieckie powiedzenie: "za dużo, by umrzeć, za mało, by żyć".

Macron i Scholz

i

Autor: Shutterstock; AP

Spis treści

  1. Francuski jastrząb, a może raczej kogut w pomocy dla Ukrainy
  2. Rosja reaguje na doniesienia z Francji
  3. Francuski kogut idzie na zwarcie z Rosją?
  4. Olaf Scholz – kanclerz pokoju i obawy przed Rosją
  5. Wojna o to kto dał więcej Ukrainie
  6. Jak to wszystko oceniać?

Francuski jastrząb, a może raczej kogut w pomocy dla Ukrainy

7 marca francuski prezydent spotkał się z przedstawicielami partii reprezentowanych w parlamencie. Według AFP Macron przedstawił politykom wyniki międzynarodowej konferencji na temat pomocy dla Ukrainy, która odbyła się w Paryżu 26 lutego. Macron rozmawiał wówczas z przywódcami krajów europejskich. Dzień przed rozmowami z liderami partii, w środę (6 marca) prezydent Francji spotkał się ze swymi poprzednikami: Francois Hollande'em i Nicolasem Sarkozym.

Francuski prezydent w czasie spotkania z przedstawicielami partii miał powiedzieć, że „nie ma żadnych ograniczeń”, „żadnych czerwonych linii” dla wsparcia Francji dla Ukrainy będącej w stanie wojny z Rosji. Macron miał także powiedzieć, że „nie możemy mieć do czynienia z kimś, kto nie stawia żadnych ograniczeń, żadnych czerwonych linii i sami spędzamy czas na ich wyznaczaniu”, dodając, że ograniczenia, które Zachód sobie narzuca, dają "przewagę Putinowi".

Francuski prezydent powiedział także, a w zasadzie - można to odpierać jako zapowiedz — że jeśli rosyjskie wojska wejdą w głąb Ukrainy np. Kijowa lub Odessy, to Francja i sojusznicy muszą zapobiec zwycięstwu Kremla włącznie z wysłaniem własnych wojsk.

Co ciekawe, minister obrony Francji powiedział 8 ,że nie ma mowy o wysłaniu francuskich wojsk lądowych do walki po stronie Ukrainy, która od dwóch lat odpiera rosyjską inwazję. Jednocześnie minister zapowiedział produkcję broni przez francuskie firmy na terytorium Ukrainy.

Według Lecornu słowa głowy państwa zostały „w dużej mierze wyrwane z kontekstu”. Zaznaczył jednocześnie, że „nie jesteśmy już w takiej samej sytuacji, jak dwa lata temu”, dopuszczając m.in. możliwość szkolenia żołnierzy na ukraińskiej ziemi.

Lecornu poinformował też, że Paryż planuje zlecić kilku francuskim firmom produkcję uzbrojenia bezpośrednio na ukraińskiej ziemi, aby pomóc Kijowowi w wojnie z Rosją. Chodzi o współpracę z ukraińskimi parterami w produkcji dronów i sprzętu dla wojsk lądowych. Pierwsze jednostki produkcyjne mają zostać uruchomione tego lata – przekazał minister.

Jak można było się spodziewać, „bojowe” nastawienie Macrona nie spotkało się z aprobatą partii opozycyjnych. Przedstawiciel skrajnie lewicowej Francji Nieujarzmionej (FI) Manuel Bompard oświadczył, że po spotkaniu z Macronem jest "jeszcze bardziej zaniepokojony". Szef skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego (RN) Jordan Bardella, zarzucając Macronowi radykalizm.

Wieczorny Express: Marek Budzisz

Lider socjalistów Olivier Faure oskarżył głowę państwa o "zjednoczenie całego" Zachodu "przeciwko Francji" i zaoferowanie "bezprecedensowej jasności" prezydentowi Rosji Władimirowi Putinowi w sprawie faktu, że "żaden z tych krajów nie chce zaangażować wojsk w terenie".

Jak mówiła po niemal trzygodzinnym spotkaniu liderka Zielonych Marine Tondelier, Macron przekonywał, że w obliczu jawnego braku ograniczeń po stronie Kremla przyjmowanie własnych, wewnętrznych ograniczeń byłoby "dawaniem przewagi" Władimirowi Putinowi. Tondelier wyraziła zaniepokojenie tym, że prezydent "tłumaczy - w konfrontacji z kimś, kto dysponuje bronią nuklearną, którą również posiadamy - że należy pokazać, iż nie mamy ograniczeń".

Parlamentarzysta Bertrand Pancher (z dawnej Partii Radykalnej) powiedział dziennikowi "Le Figaro", że Macron mówił o konieczności "szybkiego zmobilizowania dodatkowych środków w obliczu rosyjskiego zagrożenia na Ukrainie". Niepowodzenie kontrofensywy ukraińskiej sprawiło, że Rosja, nastawiona na zdobycze terytorialne, zaostrzyła stanowisko - relacjonował dla "Le Figaro" inny uczestnik spotkania w Pałacu Elizejskim.

Rosja reaguje na doniesienia z Francji

"Macron powiedział: „nie ma żadnych ograniczeń”, „żadnych czerwonych linii” w odniesieniu do wsparcia dla Ukrainy. Oznacza to, że Rosja nie ma już żadnych czerwonych linii dla Francji", napisał były prezydent Rosji, obecnie wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa, w poście na X .

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow w transmisji wideo powiedział, że „Pan Macron jest przekonany o swojej polityce zadawania strategicznej porażki naszemu krajowi i nadal zwiększa poziom bezpośredniego zaangażowania Francji w konflikt na Ukrainie”.

Francuski kogut idzie na zwarcie z Rosją?

Tego samego dnia prezydenci Francji i Mołdawii - Emmanuel Macron i Maia Sandu - podpisali w w Paryżu umowę o współpracy w sferze obronności. Europa musi pokazać jedność, bowiem "jeśli agresor nie zostanie zatrzymany, to pójdzie dalej" - apelowała Sandu. Przywódcy zaapelowali we wspólnym komunikacie o wycofanie wojsk rosyjskich z separatystycznego Naddniestrza, określając je jako "rozmieszczone nielegalnie na terytorium Mołdawii".

Podpisanie umowy i wizyta mołdawskiej prezydent, odbywają się w czasie, gdy państwa postsowieckie obawiają się destabilizujących działań ze strony Rosji, a Zachód stara się wzmocnić możliwości obronne tych państw - zauważa agencja Reutera.

"Jeśli agresor nie zostanie zatrzymany, to pójdzie dalej i linia frontu przesunie się bliżej - zarówno bliżej nas, jak i was" - powiedziała Sandu. Macron zapewnił, że podpisana w czwartek umowa jest dowodem determinacji Francji, by pomóc Mołdawii i chronić ten kraj.

Porozumienie przewiduje, że w Kiszyniowie do lata br. otworzone zostanie przedstawicielstwo francuskie, które oceni potrzeby Mołdawii w sferze obronności. Rozpoczęły się już rozmowy na temat możliwych kontraktów zbrojeniowych - poinformowało ministerstwo obrony w stolicy Francji. W Paryżu podpisano również w czwartek dwustronną "mapę drogową" dotyczącą projektów gospodarczych, w których Francja i Mołdawia mogłyby w przyszłości współpracować.

Olaf Scholz – kanclerz pokoju i obawy przed Rosją

Kiedy Francja pręży muskuły przed Rosją, dając jej do zrozumienia, że nie powinna przekraczać „czerwonych linii” i czas na negocjacje raczej minął i że Paryż będzie wspierał Ukrainę do końca. Niemcy po miesiącach ofensywy apeli o wsparcie dla Ukrainy zaczęli przyjmować pozycję pasywną. To Francja teraz jest tym, co najgłośniej w Europie krzyczy ws. pomocy. Oczywiście te pomysły o wysłaniu wojsk czy ostre wypowiedzi należy odbierać jako „pobudkę” dla Europy, by zaczęła mniej politykować, a więcej działać ws. wsparcia. To ma być wstrząs, jak wraca uwagę część komentatorów. Tak by przerażeni wizją zaangażowania się bezpośredniego w postaci wojsko Europejczycy wyjęli więcej ze swoich magazynów i przekazali Ukrainie. Bo lepiej by to Ukraina walczyła cudzym sprzętem, niż ten sprzęt miałby być używany przez Europę.

Tymczasem Niemcy nie chcą w planach Francji brać udziału. Ucięli kwestię przekazania pocisków Taurus Ukrainie, wyjawili informacje, że brytyjscy żołnierze, a również i może francuscy pomagają Ukrainie ws. przekazanych przez te kraje pocisków dalekiego zasięgu. Niemieccy oficerowie zostali podsłuchani kiedy rozmawiali o pociskach Taurus, co także pokazuje brak zabezpieczenia kontrwywiadowczego niemieckiej armii, a może i nawet brak ostrożności. Co ośmieszyło niemiecką armię i wywiad.

Jak zauważa Politico: „Kanclerz Olaf Scholz siał zamieszanie i konsternację w całej Europie w związku z przyjęciem sprzecznych stanowisk w sprawie Ukrainy, ale w jego szaleństwie jest metoda”. Jak zauważa dalej portal, u kanclerza widać, że nie potrafili przyjąć odpowiedniego stanowiska, bo z jednej strony odmawia zaopatrzenia Kijowa w pociski manewrujące Taurus, powołując się na ryzyko rosyjskiego odwetu, jednocześnie krytykując tych sojuszników za to, że nie dostarczyli większej pomocy wojskowej, aby pomóc Ukrainie odeprzeć Rosję.

Jak mówili w ostatnich dniach politycy z Europy: „Europa najwyraźniej stoi przed momentem, w którym trzeba będzie nie być tchórzami ” – powiedział prezydent Francji Emmanuel Macron w komentarzach, które wydawały się być skierowane pod adresem Scholza.

 „Zachowanie Scholza pokazało, że jeśli chodzi o bezpieczeństwo Europy, jest to niewłaściwy człowiek na niewłaściwym stanowisku w niewłaściwym czasie” – powiedział sekretarz obrony Wielkiej Brytanii Ben Wallace.

Widzimy wyraźnie, że postawa kanclerza, która jest niespójna, nie podobna się sojusznikom. A właśnie teraz Europa potrzebuje wspólnego frontu, gdy w USA Republikanie z Demokratami się kłócą ws. pomocy. Pamiętajmy o tym, że USA jest daleko, ich bezpośrednio to, co się dzieje w wojnie Rosji z Ukrainą, nie dosięgnie. To nie USA będą miały napływ uchodźców z Ukrainy (mają teraz z Meksyku migrantów), agresywnego sąsiada na wschodniej flancę, gotowego dalej podważać porządek światowy. Więc w interesie Europy jest, by Ukraina obroniła swoją suwerenność.

Jak zauważa dalej Politico: Scholz „nie chce powiedzieć, że chce, aby Ukraina wygrała wojnę, stwierdzając jedynie, że „Rosja nie może wygrać, a Ukraina nie może przegrać”. Może się to wydawać semantyką, ale dla wielu Ukraińców usłyszenie, jak przywódca europejskiej potęgi politycznej i gospodarczej przyłącza się do ich dążenia do zwycięstwa, stanowiłoby ważny impuls psychologiczny, a jednocześnie stanowiłoby jasny sygnał dla Moskwy o zaangażowaniu Berlina”. Pisząc dalej, że to dlaczego Niemcy nie zapewniają Ukrainie potrzebnego wsparcia to: „głęboko zakorzeniony strach przed Rosją”. Według portalu, obawa że Ukraińcy zniszczyliby most Kerczeński, a być może nawet by uderzyli na Moskwę, mogłoby doprowadzić do zemsty Putina na Niemczech.

Politico pisze dalej, że aby zrozumieć niemieckie obawy względem Rosji, warto zajrzeć w historię Niemiec w XX wieku. Niemcy stoczyły wtedy dwie wojny z Rosją, które zakończyły się katastrofalnymi skutkami. Według portalu: „Tak jak horrendalne straty poniesione przez Rosję z rąk nazistów podczas II wojny światowej są wyryte w zbiorowej psychice tego kraju, tak trudno byłoby znaleźć niemiecką rodzinę, która nie doznała traumy po inwazji na Rosję - czy to ojca lub dziadka straconego w Stalingradzie, czy też cywilów złapanych w paszczę zbliżającej się Armii Czerwonej. Stosunki Niemiec z Rosją nie mogą być jednak definiowane wyłącznie przez strach. Dla wielu Niemców, którzy dorastali w komunistycznych Niemczech Wschodnich, Rosja jest nadal postrzegana bardziej jako przyjaciel niż wróg. Niemcy Wschodnie nigdy nie zostały podporządkowane przez Sowietów w takim stopniu, jak Polska i inne kraje Układu Warszawskiego, a zatem postawy wobec Rosji na wschodzie Niemiec są - do dziś - znacznie bardziej pozytywne. Choć w byłych Niemczech Zachodnich, w których żyje ponad 80 procent ludności kraju, sympatia do Rosji jest mniejsza, nadal panuje tam powszechne przekonanie, że sekretem stosunków z Rosją jest nawiązanie z nią dialogu” – zauważa Politico.

Jest to ciekawe spostrzeżenie, zwłaszcza jak popatrzy się na doświadczenia Polski. W obydwu wojnach ponieśliśmy ze strony Rosji również ogromne straty, tak samo w czasach komunizmu. Co prawda Polska od niemal zawsze była dla Rosji wrogiem, tym narodem słowiańskim, który zdradził i poszedł na Zachód. A Niemcy mimo konfliktów zawsze byli w jakiś sposób partnerem dla Rosji. Pamiętajmy, że Niemcy i Rosja doprowadziły do rozbiorów Polski, zawsze ten interes wspólny gdzieś był czy za czasów I RP, czy II RP.

Wracając jednak do Niemiec współczesnych, według Politico: „niechęć Scholza do pójścia na całość za Ukrainą sugeruje, że jego ostatecznym celem jest to, aby Ukraina zgodziła się na rozmowy pokojowe raczej wcześniej niż później. W tym kontekście odmowa Republikanów w Kongresie USA przeforsowania kolejnego pakietu pomocowego dla Ukrainy gra na korzyść Niemców (…) Jednak strategiczna dwuznaczność jest ostatnią rzeczą, jakiej chce Scholz. Dlatego tak wyraźnie telegrafuje Putinowi – i reszcie świata – czego nie zrobi, aby wesprzeć Ukrainę i dlaczego tego nie zrobi”.

Wojna o to kto dał więcej Ukrainie

Niemcy i Francja prowadzą teraz „wojnę”, kto udzielił i udziela Ukrainie większego wsparcia. Niemcy cały czas podkreślają, że dali tej pomocy najwięcej i według różnych rankingów zajmują drugie lub trzecie miejsce. Według różnych szacunków, Niemcy przekazały pomoc wojskową, o wartości szacunkowej 17,7 miliarda euro. Daje to, drugą pozycję po Stanach Zjednoczonych pod względem całkowitego wkładu, ale dopiero 11. jako odsetek PKB. Według wielu ekspertów, Niemcy mogłyby znacznie więcej przeznaczyć tej pomocy jednak, sondaże opinii publicznej sprawiają, że rząd nie może przeholować w pomocy, ponieważ tylko około 20 procent Niemców uważa, że ​​ich kraj powinien robić więcej, aby wesprzeć Ukrainę militarnie. Choć 40 procent, uważa, że ​​Berlin wysłał wystarczającą ilość broni, kolejne 40 procent uważa, że ​​posunęło się to za daleko.

Niemcy do tej pory przekazały takie uzbrojenie jak: czołgi Leopard 2A6, Leopard 1, baterie obrony powietrznej Patriot, haubice PzH 2000, wieloprowadnicowe wyrzutnie pocisków rakietowych MARS II, bojowe wozy piechoty Marder 1A3, transportery opancerzone Bandvagen 206, systemy obrony powietrznej jak Geopard 1A2, IRIS-T SLM i IRIS-T SLS i oczywiście wiele więcej drobnych rzeczy i dużo zapowiedzi, które jeszcze nie zostały zrealizowane.

Francuskie wsparcie wynosi ponad 3,8 mld euro, w okresie od 24 lutego 2022 roku (czyli rozpoczęcia inwazji rosyjskiej na pełną skalę) do końca 2023 roku. Podane kwoty nie obejmują pierwszych miesięcy br. W połowie lutego br. Francja i Ukraina podpisały dwustronne porozumienie o bezpieczeństwie. Na liście przekazanego sprzętu są: armatohaubice Caesar, haubice ciągnione TRF1, wieloprowadnicowe wyrzutnie rakietowe LRU, moździerze kalibru 120 mm, systemy obrony powietrznej Crotale, system przeciwlotniczy Mistral i jeden francusko-włoski system obrony przeciwlotniczej SAMP/T; granatniki AT4; opancerzone samochody rozpoznawcze AMX10 RC, transportery opancerzone VAB (w wersji militarnej i sanitarnej), pojazdy VLTT P4. I oczywiście cała masa innych rzeczy.

Francuscy urzędnicy, w tym minister Lecornu, od dawna krytycznie odnoszą się do metodologii Instytutu Kilońskiego, który podaje najczęściej wsparcie Niemiec - argumentując, że niemiecka organizacja opiera się na zobowiązaniach, a nie rzeczywistych dostawach. Niedawno minister obrony powiedział urzędnikom, że zachęca francuskie zespoły doradców do sporządzania własnych rankingów. Dla przykładu wiele mediów francuski poskreśla, że pojedynczy pocisk SCALP o wartości szacunkowej 850 000 euro ma znacznie większy wpływ na pole bitwy niż niemiecki czołg Leopard 2 kosztujący ponad 10 milionów euro.

Jak to wszystko oceniać?

Niewątpliwie, brak mocnego zaangażowania USA w pomoc dla Ukrainy ma swoje negatywne konsekwencje w wewnętrznych walkach w Europie między Paryżem a Berlinem. Obecnie jak nigdy jest potrzebny Waszyngton, który będzie wspierał Ukrainę dużymi swoimi możliwościami. Te dwa lata wojny pokazały, jak Europa jest niespójna w swoich stanowiskach. Francja i Niemcy początkowo przecież dążyły przede wszystkim do dialogu z Putinem, licząc na to, że rosyjski dyktator pójdzie na ugodę. Okazało się to iluzją i gdyby nie wsparcie USA i krajów wschodniej flanki być może dziś sytuacja na Ukrainie byłaby dużo gorsza.

Zmiana narracji Francji należy odbierać pozytywnie, ale pamiętajmy, że obecnie rządzi Macron, on ma jakiś cel w takiej, a nie innej postawie obecnie. To jest jego ostatnia kadencja jako prezydenta, może sobie pozwolić, by pozostawić po sobie jakąś spuściznę, dlatego gra mocno i ostro względem Rosji, która przecież wypchnęła francuzów z Afryki. Ale co potem? Jak wygra Le Pen albo ktoś nawet z partii głównego nurtu we Francji, to taki polityk może znowu zmienić kurs Francji i z „bojowego koguta” zamienić się w „spokojnego gołębia”, byle nie dążyć do konfrontacji z Rosją. Tutaj wszystko odbywa się w ramach cyklów wyborczych i to jest najgorsze w Europie. Widzimy to dobitnie na przykładzie grupy Wyszehradzkiej obecnie Polska i Czechy nadal chcą mocno wspierać Ukrainę. Słowacja i Węgry opowiadają się za pokojem i ograniczaniem się co najwyżej do pomocy humanitarnej.

W Niemczech może być różnie, CDU/CSU obecnie bardzo mocno naciska na kanclerza razem z jego koalicjantami ws. wsparcia dla Ukrainy zwłaszcza pocisków Taurus. Ale nie można wykluczyć scenariusza, że Niemcy może nawet bardziej zaangażowane w pomoc dla Ukrainy nadal będą powściągliwe w swojej polityce względem konfliktu. Konieczne jest jednak nadal wspólne stanowisko Europy względem Rosji i wojny.

Trzeba mieć obecnie nadzieje, że w USA dojdzie do przegłosowania pakietu pomocowego dla Ukrainy, Francja utrzyma swój mocny kurs względem Rosji, a Niemcy przestaną być hamulcowym. Konieczne jest ogromne wsparcie dla Ukrainy, by przetrwała, ale nie osiągnie się tego gdy Europa będzie nadal bać się ostrzejszych ruchów, granice w tej wojnie i tak zostały przekroczone. Dlatego dobrze, że prezydent Macron używa mocnych słów, oby one obudziły Europę i zmotywowały do zbrojenia się i wsparcia dla Ukrainy.

PM/PAP

Sonda
Jak oceniasz zmianę postawy Francji względem wojny?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki