Spis treści
- Wspólne bezpieczeństwo Europy
- Czy społeczeństwo popiera działania władz Niemieckich jeśli chodzi o rozbudowę zdolności obronnych?
- Jak wygląda kondycja niemieckiego przemysłu zbrojeniowego?
- Niemcy są pacyfistami
Silna obrona potrzebuje również solidnej bazy przemysłowej, a powstanie ona, gdy Europejczycy połączą zamówienia, dając w ten sposób przemysłowi perspektywy na następne dziesięciolecia - podkreślił kanclerz.
Musimy "odejść od manufaktury" na rzecz produkcji uzbrojenia na dużą skalę - zaznaczył. Jest to "pilnie konieczne, ponieważ, jakkolwiek trudna jest ta rzeczywistość, nie żyjemy w czasach pokoju" - powiedział Scholz.
Rosyjska agresja na Ukrainę i otwarcie formułowane przez prezydenta Władimira Putina "imperialne ambicje" stanowią "wielkie zagrożenie dla europejskiego porządku pokojowego" - ostrzegł szef niemieckiego rządu.
Jak mówił kanclerz, silna obrona wymaga solidnej bazy przemysłowej. „Zamawianie sprzętu obronnego nie jest jak kupowanie samochodu. Musi być zaplanowane długoterminowo. Czołgi, haubice, śmigłowe i systemy obrony powietrznej nie stoją gdzieś na półce”. Jeśli przez lata nic nie zostanie zamówione, to nic nie zostanie wyprodukowane”. Kanclerz tym samym pochwaliła jak szybko Rheinmetall i inne firmy przemysłu obronnego wkroczyły do akcji.
Nowa fabryka koncernu zbrojeniowego Rheinmetall w Unterluess w Dolnej Saksonii powinna być gotowa w przyszłym roku. Wówczas nowy zakład opuści początkowo 50 000 pocisków artyleryjskich. W 2026 r. produkcja ma zostać zwiększona do 100 000, a docelowo do 200 000 rocznie - informuje telewizja ARD. Pociski mają być przeznaczone m.in. dla używanych przez wojska ukraińskie haubic samobieżnych. Według raportu „Spiegla” z zeszłego lata Bundeswehra ma w swoich magazynach zaledwie dziesięć procent planowanych zapasów pocisków kal. 155 mm, czyli około 20 000 zamiast ponad 200 000 sztuk. A i tak według szacunków wystarczyłoby to tylko 30 dni w przypadku obrony.
Kanclerz Scholz widzi w tej inwestycji podstawę do samodzielnego, a przede wszystkim stałego zaopatrzenia Bundeswehry i jej partnerów w Europie w amunicję artyleryjską. Jest to szczególnie ważne ze względu na Ukrainę i jej zapotrzebowanie na amunicję.
Kilka miesięcy temu Federalne Stowarzyszenie Niemieckiego Przemysłu Bezpieczeństwa i Obrony (BDSV) skrytykowało niezdecydowane podejście niemieckiego rządu do eksportu broni. Jak zwracało uwage stowarzyszenie "podczas gdy inne kraje robią wszystko, co w ich mocy, aby wzmocnić ten przemysł i wysunąć go na przód w międzynarodowej konkurencji", marka "made in Germany" została osłabiona przez restrykcyjną politykę eksportu broni". Miałoby to negatywny wpływ na sytuację w zakresie zamówień, a tym samym na gospodarkę – alarmowało stowarzyszenie.
Wspólne bezpieczeństwo Europy
W czasie swojego przemówienia, kanclerz Scholz powiedział również, że konieczne jest jednak, aby Europejczycy połączyli swoje zamówienia w sektorze obronnym, a tym samym zapewnili przemysłowi perspektywy na nadchodzące lata. Bo jak mówił kanclerz: „musimy odejść od produkcji na małą skalę i przejść do produkcji sprzętu obronnego na dużą skalę”.
Podczas gdy federalny minister gospodarki Robert Habeck wyraził podobne odczucia, wybiegając również w przyszłość do wyborów prezydenckich w USA w listopadzie przyszłego roku, mówiąc: „musimy walczyć o konkurencyjność Europy na świecie. Dotyczy to w szczególności przemysłu zbrojeniowego. To wyraźnie obejmuje kompleks wojskowy”. Habeck powiedział, że do wyborów w USA jest jeszcze daleko. Wiele może się jeszcze wydarzyć. Nie powinno być nacjonalizmu, zamiast tego potrzebna jest większa współpraca.
Czy społeczeństwo popiera działania władz Niemieckich jeśli chodzi o rozbudowę zdolności obronnych?
Jeśli chodzi o rozbudowę zdolności obronnych, społeczeństwo niemieckie popiera działania obecnej koalicji rządzącej. Według badania przeprowadzonego przez konsultantów ds. zarządzania PwC, 68% Niemców popiera ten plan, chociaż 63% uważa również, że "zwrot" (niem. Zeitenwende) ogłoszony przez kanclerza Olafa Scholza w marcu 2022 r. nie dotarł jeszcze do Bundeswehry. Większość uważa, że niezbędne inwestycje są konieczne: 57% popiera zamiar inwestowania dwóch lub więcej procent produktu krajowego brutto w obronność. 31 procent jest do tego krytycznie nastawionych.
Jeśli chodzi o rozszerzenie obecności wojsk niemieckich na wschodniej flance NATO, w szczególności o planowaną niemiecką brygadę bojową na Litwie, to jest ona postrzegana przez 58% respondentów jako raczej konieczna. Jednak zapytani o stosunek do Bundeswehry, tylko 45,5 procent respondentów było nadal pozytywnie nastawionych. W 2022 roku 54 procent nadal miało pozytywny stosunek do Bundeswehry.
Jak wygląda kondycja niemieckiego przemysłu zbrojeniowego?
Jak pisał w lutym Tagesschau, według Federalnego Stowarzyszenia Niemieckiego Przemysłu Bezpieczeństwa i Obrony (Bundesverbands der Deutschen Sicherheits- und Verteidigungsindustrie e.V. - BDSV), przemysł obronny zatrudnia około 135 000 osób w Niemczech i generuje bezpośrednio i pośrednio około 30 miliardów euro wartości dodanej każdego roku.
Na liście Sztokholmskiego Instytutu Badań nad Pokojem (SIPRI) są cztery największe firmy, Rheinmetall zajmuje 28. miejsce z realnym sześcioprocentowym wzrostem sprzedaży. Firma twierdziła w zeszłym roku, że od początku wojny zatrudnił 1200 nowych pracowników. W sumie, firma zatrudnia około 30 000 pracowników na całym świecie, z czego około połowa w Niemczech. Grupa z Düsseldorfu, która jest o trzy miejsca lepsza niż rok temu, również podwyższyła w ostatnim czasie swoją średnioterminową prognozę. Hensoldt pozostaje na 69. miejscu, Diehl nieznacznie poprawił się z 96. na 93.
Jednak te niby optymistyczne dane na pierwszy rzut oka takie nie są, bo jak pisała niemiecka gazeta Frankfurter Rundschau, stowarzyszenia branżowe ostrzegają, że w perspektywie długoterminowej istnieje wyraźne ryzyko załamania się niemieckiego przemysłu. W tym roku, wydatki na obronne Niemiec wyniosą 52 miliardy euro (bez funduszu specjalnego Bundeswehry, czyli 100 miliardów euro). Co ciekawe niektórzy politycy obecnej koalicji rządzącej w Niemczech jak Roderich Kiesewetter z CDU, wyrazili otwarcie na znaczne zwiększenie specjalnej puli 100 miliardów euro dla Bundeswehry. „Nie wykluczałbym zwiększenia funduszu specjalnego dla Bundeswehry” – powiedział „Süddeutsche Zeitung”. „Jest całkowicie jasne, że potrzebujemy 300 miliardów zamiast 100 miliardów, aby Bundeswehra stała się zdolna do wojny”. Spośród wydatków na obronne w 2024 roku, zostanie wydanych 19,2 miliarda euro, co oznacza wzrost o 11,0 mld euro w porównaniu z 2023 r. Ministerstwo Obrony wykorzysta między innymi środki na zakup sprzętu radiowego, lekkich śmigłowców bojowych, naziemnej obrony powietrznej i system uzbrojenia do F-35A. A kolejne trzy miliardy ostaną wydane na zakup amunicji.
Niemiecka gazeta Merkur.de pisała w styczniu, że produkty „Made in Germany” wydają się tracić na znaczeniu. Tak sugeruje raport w Die Welt, który porusza problemy lokalnego biznesu w obszarze produkcji broni. Według raportu, na arenie międzynarodowej uzbrojenie z Republiki Federalnej Niemiec jest postrzegane z coraz, większym sceptycyzmem. Dotyczy to, również urządzeń, w których produkcję zaangażowane są wyłącznie Niemcy, jak np. Eurofighter. Jak zwracał w rozmowie z Merkur.de Stefan Thomé z Airbusa, potencjalnych nabywców zainteresowanych produktem wojskowym jest coraz więcej, ale musi on być „wolny od Niemiec” – „niezależny od niemieckich procesów decyzyjnych”. Wątpliwości wynikają w mniejszym stopniu z niskiej jakości sprzętu obronnego z Niemiec, a bardziej z biurokratycznych uwarunkowań w Niemczech, na przykład długich procesów decyzyjnych. Według Thomé z Airbus Helicopters są pewne regiony świata, w których sprzęt wojskowy „wyprodukowany w Niemczech” jest postrzegany coraz bardziej krytycznie. Z informacji wynika, że są to Bliski Wschód, a także Afryka Północna oraz Ameryka Środkowa i Południowa. Jest to jak można sądzić spowodowane bardzo rygorystyczną polityką niemieckich władz jeśli chodzi o sprzedaż uzbrojenia np. samolotów Eurofighter do Arabii Saudyjskiej, gdzie Niemcy wstrzymały sprzedaż ze względu na łamanie praw człowieka i wojnę w Jemenie prowadzoną przez ten kraj.
Polecany artykuł:
W zeszłym roku w sierpniu, Susanne Wiegand, szefowa producenta przekładni czołgowych Renk, w czasie Business Press Club narzekała, że rząd kanclerza Olafa Scholza nie postrzega przemysłu zbrojeniowego jako strategicznego: „Niemcy nie mają, politycznego kompasu dla przemysłu obronnego. Francuzi są bardziej zorientowani”. Dyrektor zarządzający Renk ostrzegła, że specjalny fundusz utworzony po wojnie na Ukrainie powinien być wykorzystywany nie tylko do łatania krótkoterminowych dziur w Bundeswehrze, "ale także do myślenia o technologii pojutrze". Na to 100 miliardów nie wystarczyło. "Bezpieczeństwo nie przychodzi za darmo" - mówiła szefowa Renk. Szefowa Renk skarżył się w lutym ubiegłego roku, że niemiecki przemysł zbrojeniowy prawie nie otrzymywał zamówień ze specjalnego funduszu „Zeitenwende”. „Do chwili obecnej liczba zamówień otrzymanych przez niemiecki przemysł ze specjalnego funduszu jest znikoma”. Od wybuchu wojny, Niemcy złożyły zamówienie na 18 szt., - Leopardów 2A8 oraz 24 szt., na szkolne czołgi i 22 szt - armatohaubic PzH 2000, ok. setki pojazdów GTK Boxer (ale w Australii), 62 szt., - śmigłowców lekkich Airbus H145M.
Jakiś czas temu, Dr. Hans Christoph Atzpodien, dyrektor generalny Federalnego Stowarzyszenia Przemysłu Bezpieczeństwa i Obronny (BDSV) ostrzegał w Ippen Media, że brak środków i zamówień postrzega jako ryzyko. Jego zdaniem, istnieje rozbieżność między wielkimi oczekiwaniami dotyczącymi wyższej produkcji. „To, że nie osiągnęliśmy już większych wolumenów, nie jest absolutnie spowodowane brakiem woli ze strony branży”. Jak mówił dalej dyrektor, zaraz po rosyjskim ataku na Ukrainę niemiecki przemysł obronny otrzymał od Ministerstwa Obrony rozkaz „zrobienia wszystkiego”, aby Bundeswehra była gotowa do walki. „Wiele naszych firm podjęło wówczas wysiłki – czasami na własne ryzyko – aby jak najszybciej ulepszyć wyposażenie Bundeswehry. Niestety, ze względów budżetowych na początku prawie nic nie można było zamówić.” Sytuacja „zasadniczo się poprawiła” od czasu objęcia urzędu przez ministra Pistoriusa.
Według niego, spółki przemysłu obronnego są gotowe, ale brakuje wiążących umów ze strony Bundeswehry. Rozwiązanie problemu niedoboru wykwalifikowanych pracowników według dr hab. Atzpodien to wykorzystanie personelu z przemysłu motoryzacyjnego, który można przeszkolić i wykorzystać.
W listopadzie ubiegłego roku Frankfurter Rundschau informował, że braki kadrowe w niemieckim przemyśle są zauważalne coraz bardziej. Jak pisała gazeta, brak pracowników „widać szczególnie po zamieszczanych ogłoszeniach o pracę: w 2023 roku do końca września ukazało się około 7500 ogłoszeń o pracę – z prawie 60 firm – wynika z analizy przeprowadzonej przez firmę, zajmującą się badaniem rynku pracowniczego Index Research". Przemysł zbrojeniowy, podobnie jak inne sektory gospodarki, desperacko poszukuje kadr.
Niemcy są pacyfistami
Nie należy także w tym wszystkim zapominać o pacyfistycznym nastawieniu niemieckiego społeczeństwa. Ponieważ mimo tego, że niemieckie firmy bardzo dużo sprzedają i są znane ze swojego uzbrojenia na świecie, to jednak zdecydowana większość Niemców – 83 proc. według sondażu Emnid z 2016 roku – sprzeciwia się eksportowi broni. Inne badanie z 2021 roku, pokazuje, że większość respondentów opowiada się za bardziej rygorystycznymi przepisami dotyczącymi eksportu broni: 63 procent chce, aby broń i inny sprzęt wojskowy były sprzedawane wyłącznie państwom, które nie są zaangażowane w łamanie praw człowieka. Prawie połowa, chce zezwolić na eksport tylko do państw, które nie są w stanie wojny. Jednak tylko 38 procent, domaga się, aby zasadniczo zezwalać na eksport wyłącznie do krajów UE i NATO.
Chociaż umowa koalicyjna z marca 2018 roku, stanowiła: "W dalszym ciągu ograniczamy eksport broni do krajów trzecich, które nie są członkami NATO ani UE. (...) Ze skutkiem natychmiastowym nie będziemy zezwalać na eksport do krajów, które są bezpośrednio zaangażowane w wojnę w Jemenie", Niemcy mimo tego nadal dostarczały broń do krajów sojuszniczych w wojnie w Jemenie - na przykład do Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Niedawno Niemcy wyraziły gotowość do sprzedaży samolotów Eurofighter Typhoon.
Widzimy także obecnie, że niemieckie społeczeństwo jest obecnie bardzo mocno podzielone jeśli o przekazywanie broni na Ukrainę. W Portalu Obronnym pisaliśmy o najnowszym sondażu, z którego wynika, że aż 39% Niemców uważa, że poziom niemieckiej pomocy wojskowej jest zbyt wysoki. Z kolei 26% uważa, że obecny poziom jest w sam raz. A 18% twierdzi nawet, że należy dostarczyć jeszcze więcej broni. Potwierdza to także badanie „Monachium Security Index 2024”, że w Niemczech obecnie przeważają przeciwnicy zwiększonych dostaw broni na Ukrainę. Zmniejszyła się także chęć przyjęcia większej niż dotychczas liczby uchodźców wojennych. W maju 2022 roku, za przyjęciem większej niż dotychczas liczby uchodźców wojennych opowiadało się 46 proc., ale w najnowszym badaniu jest to zaledwie 25 proc. Przeciwnych jest 32 proc.
Pomimo malejącej chęci wsparcia, wśród ludności niemieckiej panuje wyraźna świadomość konsekwencji zwycięstwa Rosji. 56 proc. ankietowanych, widzi ryzyko dalszych ataków Rosji na inne kraje, jeśli Ukraina nie wygra wojny. 48 procent zgadza się, ze stwierdzeniem, że „Europa (…) będzie bezpieczna tylko wtedy, gdy Rosja przegra wojnę”. Z tym stwierdzeniem nie zgadza się 19 proc.
Co ciekawe według badania z listopada ubiegłego roku, o czym pisał Spiegel, większość społeczeństwa odrzuca niemieckie przywództwo na świecie. Zdaniem większości obywateli tego kraju rola Niemiec w tej kryzysowej sytuacji jak wojna na Ukrainie, w Izraelu etc. powinna być zminimalizowana według badania z "Berlin Pulse", przeprowadzonego przez Fundację Körbera. Nieznaczna większość (57 procent) uważa, że wpływ Niemiec na świecie zmniejszył się w ciągu ostatnich dwóch lat. Jednocześnie 54 procent ankietowanych uważa, że Niemcy powinny jednak zachować większą powściągliwość w kryzysach międzynarodowych. Tylko 38 procent chciałoby większego zaangażowania Niemiec w dyplomację. Jest to najniższy wynik od czasu rozpoczęcia badania Pulse w 2017 roku.
71 proc. ankietowanych odpowiedziało „nie” na pytanie, czy Niemcy powinny przyjąć rolę przywódcy wojskowego w Europie. Za jego przyjęciem, opowiedziało się jedynie 28 proc.
PM/PAP