- Sztab Generalny Wojska Polskiego rekomenduje zakup 250 używanych transporterów Stryker z USA, co może wpłynąć na przyszłość polskiego programu Rosomak.
- Decyzja budzi kontrowersje dotyczące stanu technicznego pojazdów i ich wpływu na polski przemysł obronny, jednocześnie oferując głębszą integrację z armią USA.
- Polski Rosomak, choć sprawdzony i pływający, ma ograniczone możliwości produkcyjne, co stawia armię przed dylematem między szybkim uzupełnieniem braków a wspieraniem krajowego przemysłu.
Rosomak – sprawdzony, ale bez przyszłości?
Na wyposażeniu Wojska Polskiego znajdują się już pojazdy tej klasy, czyli słynne KTO Rosomak, kóre w ostatnim czasie dostarczane były z wieżami bezzałogowymi ZSSW-30. Co najmniej 100 pojazdów tego typu przekazanych zostało na Ukrainę, gdzie zdobyły uznanie użytkowników. KTO Rosomak, który służył też z polskimi żołnierzami w Afganistanie, jest produkowany przez zakłady Rosomak S.A. na licencji fińskiej firmy Patria. Od oryginału, czyli pojazdu AMV, różni się jednak ponad setką modyfikacji, które uczyniły z niego zupełnie inny pojazd, dostosowany do potrzeb Wojska Polskiego.
Obecnie zamówione pojazdy, aby dostosować do wieży bezzałogowej ZSSW-30 uzbrojonej w armatę automatyczną 30 mm i pociski kierowane Spike, przedłużono do wersji Rosmak-L. Jednak możliwości produkcyjne spółki Romsomak są ograniczone, a Wojsko Polskie cierpi na deficyt transporterów opancerzonych i bojowych wozów piechoty, gdyż na Ukrainie trafiła znaczna liczna polskich BWP-1, a produkcja BWP Borsuk dopiero ruszyła. Problemem jest też kwestia licencji, brak pewnych komponentów, których produkcja wygasła lub wygasa. Niestety w toku rozwoju polskiego Rosomaka nie zadbano o wiele kwestii prawnych i logistycznych, co odbija się dziś na możliwościach pozyskiwania tego sprzętu i jego eksploatacji.
Z tych powodów prowadzone są prace nad nowocześniejszym pojazdem o kryptonimie NKTO (Nowy Kołowy Transporter Opancerzony), który ma przewyższać Rosomaki pod względem opancerzenie, siły ognia i możliwości operacyjnych. Jest jednak jeden problem… a w zasadzie dwa. Pierwszy, kluczowy, to fakt, że ten pojazd jeszcze nie istnieje. Jest kilka propozycji i koncepcji, ale realnie trudno wskazać, jak będzie wyglądał. Efektem jest to, że ma on wejść od służby za około dekadę.
Amerykański gatunek inwazyjny?
Pojawienie się rekomendacji MON w sprawie przyjęcia do służby amerykańskich KTO Stryker budzi wiele kontrowersji. Z jednej strony związanych ze stanem tego sprzętu, z drugiej zagrożeniem dla przyszłości polskich konstrukcji. Pojawiły się argumenty, że będzie to „zajeżdżony” sprzęt z jednostek, który będzie kosztowny w remontach. Mamy niestety pewne doświadczenia w tym obszarze, na przykład jeśli chodzi o darowane przez USA w cenie remontów samoloty C-130H Hercules, które od dawna są w remontach i końca nie widać. Dotąd nie udało się doprowadzić wszystkich do stanu lotnego.
Co do pojazdów Stryker oferta donacji (darowizny) została złożona w ramach programu Excess Defense Articles (EDA). To amerykański mechanizm, dzięki któremu przekazywany jest sojusznikom sprzęt wojskowy, który stał się zbędny w siłach zbrojnych USA. Nie oznacza to jednak, że mówimy o złomie. To mogą być wciąż w pełni sprawne pojazdy, wycofywane z powodu zmian strukturalnych w jednostkach.
W tym przypadku chodzi z jednej strony o redukcje sił USA w Europie, z drugiej o redukcję liczby transporterów Stryker w ogóle. Dwie brygady US National Guard używające obecnie Strykerów, mają zostać przekształcone w bardziej mobilne jednostki korzystające z lżejszych pojazdów Infantry Squad Vehicle (ISV). To otworzyło możliwość przekazania Strykerów innym sojusznikom. I tu na scenę wchodzi Polska.
Decyzja o możliwości pozyskania z EDA 250 wozów Stryker różnych wersji, w tym wariantów specjalistycznych, otrzymała pozytywną rekomendację Sztabu Generalnego WP. Jak jednak podkreśla Szef Sztabu, gen. Wiesław Kukuła, jest to dopiero początek:
„Otrzymaliśmy od strony amerykańskiej propozycje donacji, dokonaliśmy jej analizy, przygotowaliśmy rekomendacje dla AU (Agencji Uzbrojenia – przyp.red). (...) kolejny krok to bezpośrednia inspekcja stanu technicznego.”
Generał na platformie X pytany przez jednego z użytkowników, kiedy można spodziewać się informacji na temat donacji KTO Stryker? W tym roku czy bardziej w przyszłym? Napisał:
"Jeśli Pan pyta o ostateczną decyzję to powinna zapaść w drugiej połowie przyszłego roku. Chyba, że sytuacja bezpieczeństwa gwałtownie się pogorszy..."
Generał zwraca uwagę, że chodzi o pojazdy różnych wersji, co może sugerować, że pozyskany zostanie cały „system”, czyli określone jednostki zostaną wyposażone w różne warianty pojazdów Stryker zgodnie z etatem i potrzebami. Dość prawdopodobne, że wozy te trafić mogą do jednostek korzystających dziś z czołgów Abrams. Dlaczego?
Amerykański sprzęt, to też amerykańskie standardy, narzędzia w systemie calowym, inne agregaty i oprzyrządowanie serwisowe. Dotyczy to zarówno czołgów Abrams jak i wozów Stryker i innych systemów dostarczanych przez USA.
Dyskusja nie uniknęła też szerszego kontekstu modernizacji. Użytkownik Przybysz86 wyraził obawy negocjacyjne: "Panie Generale, negocjowanie po fakcie nabycia (nawet darowizną) sprzętu stawia nas z automatu na gorszej pozycji. Czy jeśli okaże się, że utrzymanie zostanie wycenione zbyt wysoko dla faktycznej wartości sprzętu (który jest co najwyżej gap fillerem) to zrezygnujemy?" Kukuła odparł:
"A gdzie napisałem, że po fakcie nabycia?", podkreślając, "To nie zakup a nieodpłatna donacja. Kwestie, które Pan wymienia będą negocjowanie po pozytywnym zakończeniu inspekcji technicznej".
Generał pytany także, czy używane Bradleye są też brane pod uwagę jako pomost do ciężkiego BWP z polskiego przemysłu? Generał odparł krótko:
"Nie nie są"
Porównanie kluczowych parametrów
Tyle kwestii organizacyjnych i systemowych jak to wygląda po stronie technicznej i eksploatacyjnej? Rosomak i Stryker, choć pełnią podobne role na polu walki, różnią się znacząco parametrami. Stryker jest podobnej wysokości, patrząc na samą bryłę kadłuba, czyli ok. 2,7-8 m, ale jest niemal o metr krótszy od mierzącego 7,8 m KTO Rosomak. Polski wóz jest też wyraźnie cięższy. Zależnie od wersji jest to od 22 do 26 ton. Dla Stryekera jest to maksymalnie 20 ton.
Polskie pojazdy wyposażone są w mocniejsze silniki Scania (490-610 KM), natomiast Strykery posiadają jednostki Caterpillar o mocy 350 KM. Przekłada się to na korzystniejszy dla KTO Rosomak stosunek mocy do masy całkowitej, co oznacza lepsze zdolności terenowe i nieco wyższą prędkość. Oba pojazdy osiągają na drodze około 100 km/h, z zasięgiem operacyjnym w granicach 500-700 km. Co ciekawe, Rosomak ma nieco większy zasięg oraz jeden niepodważalny atut – pływa z prędkością do 10 km/h. Amerykański pojazd nie posiada takiej zdolności.
Uzbrojenie jest zależne od wersji, ale obecnie dla Strykera to zdalnie sterowany karabin maszynowy 12,7 mm i opcjonalnie wyrzutnia lekkich ppk Javelin. Polski pojazd jest wyposażony w stabilizowaną armatę automatyczną 30 mm i karabin 7,62 mm w starszych wariantach. Nowe posiadają dodatkowo wyrzutnię pocisków Spike, a całość uzbrojenia umieszczona jest w wieży bezzałogowej ZSSW-30 polskiej konstrukcji.
Wady i zalety
Głównym i niepodważalnym atutem byłaby głębsza interoperacyjność i standaryzacja z Siłami Zbrojnymi USA. Używanie tej samej platformy logistycznej i części zamiennych ułatwiłoby wspólne operacje sojusznicze i „podpięłoby” nasze Strykery wraz z Abramsami pod system US Army. O ile oczywiście, zostanie to odpowiednio uzgodnione.
Ponadto, US Army dysponuje bogatym doświadczeniem operacyjnym i szeroką gamą specjalistycznych wersji tych pojazdów, w tym wozów inżynieryjnych i medycznych. Można dzięki temu uzyskać jednolite wyposażenie w ramach wybranych jednostek, co ułatwi logistykę na tym poziomie, choć ten kij ma dwa końce, o czym za chwilę. Amerykańska konstrukcja jest także łatwiejsza w transporcie strategicznym drogą powietrzną.
Największym minusem z perspektywy operacyjnej jest brak zdolności amfibijnych Strykera. W polskich warunkach geograficznych, z licznymi przeszkodami wodnymi, jest to istotne ograniczenie. Ponadto, standardowe uzbrojenie Strykera jest słabsze niż polskiego Rosomaka, co wymagałoby kosztownej modernizacji do wariantu Dragoon uzbrojonego w zagraniczną wieżę z armatą 30 mm. Osadzenie na nim wieży ZSSW-30 jest możliwe, ale droższe i zdecydowanie mniej realne, choć potencjalne ma swoje zalety. Na przykład na poziomie szkolenia, jeśli Stryker będzie sprzętem tymczasowym dla jednostek mających docelowo otrzymać bojowe wozy piechoty BWP Borsuk lub CBWP.
Najgłośniej wskazywana wada, to uzależnienie od amerykańskiego łańcucha dostaw i mniejsze zaangażowanie dla polskiego przemysłu zbrojeniowego. PGZ i należące do niej zakłady Rosomak S.A., które obecnie serwisuje i modernizuje Rosomaki, zyskałyby silną konkurencję. Wiązałoby się to również ze znacznymi kosztami wdrożenia nowej platformy, w tym szkoleniem załóg i budową nowej infrastruktury serwisowej.
Ostateczna decyzja polityczna Ministra Obrony Narodowej rozstrzygnie, czy priorytetem jest szybkie pozyskanie sprzętu dla Wojska Polskiego czy wzmocnienie krajowego przemysłu obronnego, czy też zacieśnienie więzi logistycznych z USA kosztem unikalnych zdolności Rosomaka. Jest to zależne od wielu kwestii, w tym realnej oceny stanu technicznego wozów oferowanych w ramach EDA, kosztów remontów i tworzenia systemu logistycznego w Polsce. Z drugiej strony, ważna jest analiza zagrożenia w perspektywie czasu oraz możliwości produkcyjnych polskiego przemysłu.
Polecany artykuł: