Niemcy mają problem. Związki zawodowe mogą zmusić rząd do sprzedaży Eurofightera Turcji

2023-12-02 0:56

Niemiecki rząd w ostatnim czasie nie tylko jest naciskany z zewnątrz, by wydać zgodę na sprzedaż Turcji i Arabii Saudyjskiej samolotów Eurofighter Typhoon, ale jest także naciskany wewnątrz przez związki zawodowe, które się obawiają, że brak produkcji i sprzedaży samolotów doprowadzi do zwolnień lub nawet zamknięcia zakładów, a w interesie Niemiec jest, by przemysł niemiecki funkcjonował.

Eurofighter Typhoon

i

Autor: Eurofighter Typhoon/Facebook Eurofighter Typhoon

Batalia o to, by zmusić niemiecki rząd do sprzedaży Turcji samolotów wciąż trwa. Na Portalu Obronnym w listopadzie informowaliśmy o tym, że są naciski na niemiecki rząd ze strony Wielkiej Brytanii, by pozwolić na sprzedaż Turcji i Arabii Saudyjskiej samolotów Eurofighter Typhoon. Z wizytą do Niemiec udał się nawet prezydent Turcji R. Erdogan, który miał poruszyć kwestię zgody sprzedaży przez Berlin samolotów dla Ankary. Kanclerz Scholz nieugięcie jednak odmówił, co bardzo prezydenta Turcji nie zadowoliło i pozwolił sobie na uwagę, że Turcja może się zdecydować na zakup gdzie indziej. Pod koniec listopada minister obrony Turcji Guler przeprowadził związku z tym rozmowy ze swoim brytyjskim odpowiednikiem Grantem Shappsem w Ankarze, mając nadzieję, że Wielka Brytania pomoże przekonać Niemcy do ponownego rozważenia ich prośby. Samoloty Eurofighter Typhoon buduje konsorcjum Niemiec, Wielkiej Brytanii, Włoch i Hiszpanii, reprezentowane przez Airbusa, BAE Systems i Leonardo.

Teraz Turcja zyskuje nowego sojusznika, i to wewnętrznego w Niemczech, który może wywrzeć nacisk na niemiecki rząd, a mianowicie - związki zawodowe firm odpowiedzialnych w kraju za produkcję komponentów do samolotu Eurofighter Typhoon. Narastają obawy, że potencjalne „odrzucenie” przez rząd niemiecki prośby Turcji o zakup 40 myśliwców Eurofighter Typhoon może doprowadzić do utraty tysięcy miejsc pracy w europejskim przemyśle obronnym.

Raport Złotorowicza - Dr Karol Wasilewski: Turcja nie chce stracić ani Ukrainy, ani Rosji

Według portalu The National News, który rozmawiał z rzecznikiem MTU Aero Engines, podpisanie kontraktów na budowę Eurofighterów jest kluczowe dla przyszłości produkcji obronnej w Niemczech. Bo jak argumentuje rzecznik: „jesteśmy za wzmocnieniem lotnictwa wojskowego w Niemczech. Teraz należy obrać kurs, aby nasze zakłady były gotowe na przyszłość (…) Konieczne jest uruchomienie kontraktu rozwojowego na dalszy rozwój Eurofightera”. MTU Aero Engines to jeden z największych producentów silników w Europie.

Rzecznik MTU Aero Engines obawia się, że „zakończenie programu Eurofighter doprowadziłoby do zauważalnych cięć w europejskim krajobrazie dostawców zaawansowanych technologii w ciągu zaledwie kilku lat. Ci wysoce wyspecjalizowani pracownicy i zdolności produkcyjne muszą zostać utrzymane z myślą o przyszłym europejskim systemie obrony powietrznej FCAS [Future Combat Air System]. (…) Potrzebujemy inżynierów, którzy pracują nad dalszym rozwojem Eurofightera. W przeciwnym razie wyemigrują do innych branż. Tworzymy podstawy dla silnej roli niemieckiego przemysłu lotniczego i dostawców w przyszłych europejskich projektach technologicznych (…) Europa musi wzmocnić swoją suwerenność w kwestiach obronnych. Dlatego też nie powinniśmy spoglądać głównie na USA w kwestii zamówień, jak to miało miejsce ostatnio” jak przytacza portal The National News, słowa rzecznika MTU Aero Engines.

Podobnego zdania jest Michael Reisch, kierownik operacyjny w firmie Airbus na którego powołuje się portal, mówiący: „Niemcy muszą mieć kontrakty, aby zapewnić sobie „wojskową niezależność (…) W IG Metall domagamy się, aby pieniądze podatników były powiązane z warunkami, takimi jak dalszy rozwój Eurofightera (…) Bezpieczne miejsca pracy i łańcuchy dostaw są warunkami wstępnymi naszej niezależności w lotnictwie wojskowym”.

Jego apel poparł Thomas Pretzl, przewodniczący rady zakładowej Airbus Defence and Space, mówiąc: „obowiązuje u nas następująca zasada: Każdy, kto mówi, że potrzebujemy nowej ery, musi kupić Eurofightera (…) Niestety, politycy nie działają tak konsekwentnie. Ale faktem jest, że jeśli dalszy rozwój i późniejsza budowa dodatkowych Eurofighterów nie zostanie teraz zlecona, następny rząd nie będzie miał innego wyboru, jak tylko kupić amerykańskie myśliwce, co nie byłoby dobre dla Niemiec”.

Obawy niemieckiego przemysłu z ich punktu widzenia są jak najbardziej zasadne, w niemiecki przemysł lotniczy zaangażowanych jest ponad 25 000 osób i ponad 120 firm. Wstrzymywanie sprzedaży samolotów sprawia, że niemiecki przemysł nie może zarobić.

Nic więc dziwnego jak pisał w połowie listopada bieżącego roku, Berliner Zeitung, że niemieccy pracownicy firmy zbrojeniowej Airbus Defence and Space są wściekli na rząd, ponieważ duże firmy zbrojeniowe w Niemczech, zwłaszcza związane z przemysłem lotniczym, nie mogą skorzystać ze specjalnego funduszu Bundeswehry, który ma na celu modernizację armii. Jak pisze niemiecka gazeta: „duże kontrakty dla sił powietrznych, takie jak zakup nowego myśliwca F-35 czy ciężkiego śmigłowca transportowego Chinook, trafiły do firm zbrojeniowych z USA”. Dlatego w listopadzie doszło do protestów pracowników fabryki Airbusa w Manching niedaleko Ingolstadt, które zostało zorganizowane wspólnie przez związek zawodowy IG Metall i firmę Airbus. W proteście wzięło udział 3000 osób, które domagały się większej liczby zamówień dla niemieckiego przemysłu obronnego.

„Jeśli poważnie traktujecie naszą technologię, jeśli poważnie traktujecie nasze miejsca pracy, to zamówcie następną generację Eurofighterów - powiedział na wiecu protestacyjnym Thomas Pretz, szef Głównej Rady Zakładowej firmy.

Protesty i obawy związków nie dziwą, nie był to najlepszy rok dla Airbus Defence and Space, według danych, producent samolotów zarobił w pierwszych dziewięciu miesiącach tego roku o 464 miliony euro mniej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Skorygowany wynik operacyjny Airbus Defence and Space spadł do minus 1 mln euro. Jak podsumowuje niemiecka gazeta „podczas gdy budowa samolotów cywilnych w Airbusie kwitnie, biznes obronny radzi sobie słabo rok po wybuchu wojny na Ukrainie”. Firma liczy, że Niemcy i Hiszpania wkrótce zdecydują się zamówić nowe Eurofightery. Obecnie dostarczanych jest 38 samolotów z czwartej transzy.

Dodatkowo, niemieckie firmy obawiają się, że brak rozwoju w Eurofightery i brak dalszych zamówień doprowadzi do zapaści niemieckie firmy zbrojeniowe. Wiadomo jest, że niemieckie siły powietrzne planują używać Eurofightera do 2040 rok z kolei Brytyjczycy i Włosi chcą wcześniej wycofać swoje Eurofightery i skupić się z Japonią na budowie nowego samolotu, który mógłby wejść do służby w już w 2035 roku. To nie są dobre wieści na niemieckiego przemysłu.

Poza tym, wśród niemieckich polityków panuje podział co do sprzedaży samolotów do takich krajów jak Arabia Saudyjska (KAS) i Turcja, ze względu na łamanie praw człowieka przez te kraje, prowadzenie wojny w Jemenie – przez KAS, Tureckich działań wobec Syrii i Kurdów, a także wspieranie Hamasu. Nic więc dziwnego, że Niemcy nie chcą jak francuskie firmy być obciążani za zbrodnie za to, że ich broń, będzie mogła być użyta w „niesprawiedliwych wojnach”. Może się to wydawać głupie, jednak Niemcy po traumatycznych doświadczeniach II wojny światowej są krajem pacyfistycznym, i propagowane przez nic prawa człowieka i światowy ład stoją wyżej w ich przekonaniach niż potencjalne zyski. Jednak czasem są od tego odstępstwa jak sprzedaż broni do Egiptu… również oskarżanego za łapanie praw człowieka.

W zeszłym roku portal dw.com informował, że Niemcy są piątym na świecie eksporterem broni, a 2021 r. był rekordowy pod względem przychodów. Niemcy wyeksportowały wówczas broń o wartości 9,35 mld euro, o 61 proc. więcej niż w 2020 r., a prawie połowa tej kwoty pochodziła z Egiptu.

To czy niemiecki rząd się ugnie pod naciskami niemieckich firm, będzie nam zapewne jeszcze trochę poczekać. Obawy związków są oczywiście zrozumiałe, jednak trzeba mieć na uwadze że sprzedaż broni do takich krajów jak Turcja czy Arabia Saudyjska może się zemści. Współpraca tych krajów z Rosją i Chinami nie gwarantuje bezpieczeństwa. Działania Turcji względem Szwecji ws. akcesji do NATO pokazały, że nie jest wiarygodnym sojusznikiem. Istnieje spore zagrożenie, że kiedyś ten kraj zawróci ze ścieżki prawa i postanowi rozpętać konflikt z Grecją albo dalej prowadzić działania militarne w Syrii czy przeciw Kurdom.

Arabia Saudyjska, która w teorii jeszcze jest sojusznikiem USA, też nie gwarantuje, że nie zmieni frontu. Kraj ten mimo próśb USA nie zwiększył wydobycia ropy, by zmniejszyć szalejącą inflację na świecie, tylko uzgodnił wydobycie z Rosją, by Moskwa nadal czerpała spore zyski ze sprzedaży swojej ropy. Poza tym KAS nawiązuje coraz bardziej także bliskie relację z Chinami i jest bardzo mocno zainteresowaną większą współpraca w tym obronną. Nie mówiąc o tym, że kraj ten łamie prawa człowieka, i jest zaangażowany w wojnę w Jemenie, a także nie respektuje wartości zachodniego świata. Dlatego w interesie zachodnich firm jest, to by nie nawiązywać zbyt dużej współpracy zwłaszcza zbrojeniowej. Trzeba mieć nadzieje, że niemiecki rząd nie ugnie się pod naciskami związków zawodowych oraz Wielkiej Brytanii, a w zamian za to, zamówi na własne potrzeby samoloty lub będzie lobbować sprzedaż w innych krajach.

Sonda
Czy niemiecki rząd powinien się ugiąć pod naciskiem Wielkiej Brytanii i związków zawodowych, by sprzedać Turcji samoloty?