Jak napisał Reuters, rozmowy z przedstawicielami NATO wykazały, że obszary obejmują m.in. niedobory w zakresie obrony powietrznej i pocisków dalekiego zasięgu, liczby żołnierzy, amunicji, logistycznych problemów i braku bezpiecznej komunikacji cyfrowej na polu bitwy. Według agencji, by naprawić te „bolączki” jeden z rozmówców powiedział Reutersowi, że za kulisami urzędnicy analizują minimalne wymogi obronne, które zostały wysłane do rządów krajów Sojuszu w ostatnich tygodniach. Jak napisała agencja „minimalne wymogi wyszczególniają braki w armiach NATO w kluczowych obszarach, zapewniając przybliżone wskazanie, ile miliardów euro może kosztować ich naprawienie. NATO zamierza przekształcić te wymagania w wiążące cele dla poszczególnych rządów, aby zapewnić obronę Europy do jesieni 2025 roku, kiedy to odbędzie się regularne spotkanie ministrów obrony”.
Wojna na Ukrainie i zbliżające się wybory prezydenckie w USA zdominowały szczyt NATO w Waszyngtonie, "ale z dala od sceny publicznej, wojskowi planiści Sojuszu skupili się na ocenie ogromnych kosztów naprawy trzeszczącej obrony Europy" - napisała agencja Reuters.
Przywódcy NATO uzgodnili w zeszłym roku plany największego od trzech dekad przeglądu swoich zdolności obronnych, w obliczu rosnących obaw przed rosyjską agresją.
Agencja zwraca uwagę, że jedność Sojuszu może zostać poddana próbie z powodu ograniczeń budżetowych wśród starszych członków NATO oraz różnic co do tego, jaka powinna być polityka wobec Rosji. Obecnie widzimy, że poza Węgrami w zasadzie nie ma sprzeciwu członków NATO, by pomagać Ukrainie i powstrzymywać politykę imperialną Rosji. Pytaniem otwartym jest czy nowy sekretarz generalny NATO Mark Rutte będzie kontynuował politykę swojego poprzednika. Prognozy i wypowiedzi Rutte wskazują, że będzie on kontynuatorem wypracowanej polityki NATO wobec Rosji. Ostatni szczyt NATO w Waszyngtonie pokazał dalszą jedność członków, a także budowanie relacji z krajami Indo-Pacyfiku, które również obawiają się wzniecenia konfliktu przez Chiny w ich części świta. W zasadzie kraje NATO rozumieją, czym jest zagrożenie rosyjskie i póki wojska rosyjskie będą prowadzić działania wojenne na Ukrainie, to polityka NATO nie powinna się zmienić i kolejne szczyty NATO powinny przynosić raczej wzmacnianie Sojuszu.
Jednak istotnym problemem, który się pojawia, o którym cały czas się dyskutuje, są wydatki na obronność. Nadal nie wszyscy członkowie przeznaczają 2% PKB na obronność. Mimo optymistycznych prognoz pokazujących, że już większość krajów w tym roku osiągnie 2% PKB lub więcej, co jest czymś, z czego należy się cieszyć, ale pytanie brzmi czy kraje ten poziom będą w stanie utrzymać, zwłaszcza kraje zachodniej Europy, które nie mają obaw co do tego, że Rosja je zaatakuje. Te obawy wyrażają kraje Europy Środkowo-Wschodniej jak kraje bałtyckie, Polska czy Rumunia. 23 członków na 32 spełnia obecnie wymóg minimum 2% lub go przekracza.
Kolejnym problemem jest oczywiście ewentualny powrót Donalda Trumpa do Białego Domu. Wiele krajów obawia się napięcia między Europą a USA. Trump wielokrotnie oskarżał europejskich partnerów o wykorzystywanie amerykańskiego wsparcia wojskowego. Co oczywiście jest lekko wyolbrzymione w swojej narracji zwłaszcza na potrzeby kampanii. To jednak faktem jest, że Europa przez ostatnie lata nie inwestowała w swoje bezpieczeństwo, tylko myślała, że parasol amerykański będzie wieczny. Ameryka nie ma już zdolności, by zapewnić bezpieczeństwo wszystkim na całym świecie. Podczas szczytu w Waszyngtonie w dniach 9-11 lipca niektórzy europejscy decydenci publicznie przyznali, że niezależnie od tego, kto wygra listopadowe wybory, kontynent będzie musiał zwiększyć swoje wydatki wojskowe.
„Musimy zdać sobie sprawę, że dla Ameryki, niezależnie od wyniku wyborów prezydenckich, priorytet w coraz większym stopniu przesunie się na Indo-Pacyfik, więc europejskie narody w NATO muszą wykonać więcej ciężkiej pracy” - powiedział na marginesie szczytu brytyjski sekretarz obrony John Healey.
O tym, że USA widzi swoje interesy na Indo-Pacyfiku baczny obserwator mógł zobaczyć już dawno. Bardzo mocno to akcentują oczywiście Republikanie, Demokraci w sposób bardziej dyplomatyczny. Niemniej to Republikanie widzą zagrożenie przede wszystkim w Chinach. Demokraci zarówno w Rosji i Chinach. Co jest trochę optymistycznym akcentem.
Jak powiedział Reuteres urzędnik NATO: „Niezależnie od wyniku wyborów w USA, europejscy sojusznicy będą musieli nadal zwiększać swoje zdolności obronne, gotowość sił zbrojnych i zapasy amunicji”. Jest to o tyle istotne, że istnieje poważne ryzyko, że USA zostawią pomoc Ukrainie na barkach Europy, a wtedy zwycięstwo Ukrainy może się znacznie oddalić albo przynajmniej pokój na bardziej sprawiedliwych postanowieniach. Co prawda niedawno były sekretarz stanu USA Mike Pompeo powiedział, że gdyby Trump ponownie objął urząd głowy państwa, mógłby zaproponować realne działania w celu zakończenia wojny Rosji z Ukrainą - w odróżnieniu od półśrodków administracji Joe Bidena, które przedłużają konflikt. Według niego jak napisał w Wall Street Journal: „Eksperci twierdzą, że jeśli Trump zostanie wybrany ponownie, odetnie pomoc dla Ukrainy, odda jej terytoria Rosji i dogada się bezpośrednio z Władimirem Putinem, by wymusić na Ukrainie haniebny "pokój"". Były szef amerykańskiej dyplomacji uważa, że "nie ma dowodów na to, że taka kapitulacja będzie elementem polityki Trumpa". Przypomniał, że w 2017 roku Trump zniósł embargo na broń śmiercionośną dla Ukrainy i rozpoczął dostawy do tego kraju pocisków przeciwpancernych Javelin.
Polecany artykuł:
Jednym z argumentów Pompeo, opisującego "plan Trumpa", jest to, że wsparcie militarne dla Kijowa pomogłoby ożywić amerykański przemysł zbrojeniowy. Jednocześnie były sekretarz stanu zarzucił obecnej administracji słabość i brak zdecydowania, które przedłużają wojnę oraz zwiększają straty i cierpienia Ukrainy. Według Pompeo słabość Joe Bidena przyczyniła się do rosyjskiej inwazji na sąsiedni kraj, natomiast Trump mógłby doprowadzić do pokoju poprzez zademonstrowanie siły.
Tak czy siak, obecnie trzeba być przygotowanym na każdy możliwy scenariusz. Nie tylko odcięcia pomocy dla Ukrainy przez USA, ale także zaatakowania NATO przez Rosję. Niemiecki minister obrony Boris Pistorius, ostrzega, że atak Rosji może nastąpić w ciągu pięciu lat. Dlatego konieczne będą przygotowania na taki scenariusz, a to niestety będzie wymagać większych nakładów na obronność. Jak zwraca uwagę Reuters: „podczas gdy rosyjska gospodarka jest już na stopie wojennej, europejskie rządy mogą napotkać opór, jeśli zażądają więcej pieniędzy na wydatki obronne od podatników borykających się z obniżeniem kosztów utrzymania, aby przygotować się do wojny, która dla wielu wydaje się odległą perspektywą”.
Nie można wykluczyć scenariusza, że coraz więcej obywateli będzie się sprzeciwiać nadmiernym wydatkom na zbrojenia w postaci nowych czołgów, śmigłowców, samolotów czy innych systemów obronnych, gdy będą następować cięcia w innych obszarach. Takiego scenariusza nie można zwłaszcza w Polsce wykluczyć, coraz większa liczba zakupów może się odbić na nastrojach społecznych. Co prawda Polacy w kwestii wydatków obronnych są bardziej tolerancyjni niż inne kraje zachodniej Europy, bo graniczmy z Rosją, a na Ukrainie odbywa się prawdziwa wojna. To jednak niezadowolenie, że brakuje pieniędzy np. na służbę zdrowia czy inne sektory może wybrzmiewać z czasem.
Przygotowanie na wojnę
Agencja Reuters informowała wcześniej, że planiści NATO uważają, że Sojusz będzie potrzebować od 35 do 50 dodatkowych brygad, aby odeprzeć rosyjski atak. Brygada składa się z 3 000 do 7 000 żołnierzy, co oznaczałoby potrzebę od 105 000 do 350 000 żołnierzy.
Oznacza to na przykład, że Niemcy potrzebowałyby 3-5 dodatkowych brygad lub od 20 000 do 30 000 dodatkowych żołnierzy, co oznacza jedną dodatkową dywizję oprócz trzech dywizji, nad których wyposażeniem pracuje obecnie Berlin. Tylko jak to zrobić skoro Europa zmaga się z kryzysem demograficznym? Europa się starzeje i to jest fakt, migracja z innych części świta nie rozwiąże problemu jeśli ci ludzie nie będą się asymilować. Kolejnym problemem jest to, że służba w wojsku nadal jest uważana za mało atrakcyjna na tle rynku cywilnego, który oferuje znacznie większe pieniądze. Nie możemy także zapominać, że skoro istnieje ryzyko wojny, to wiele ludzi może być mniej zainteresowanych wstąpieniem do wojska z powodu obawy np. wysłania w rejon konfliktu.
Wiele krajów w Europie zmaga się obecnie z niewystarczającym zainteresowaniem wstąpienia do armii. Dlatego też wiele krajów w Europie na poważnie zastanawia się nad przywróceniem zasadniczej służby wojskowej. W tej kwestii w Niemczech odbywa się mała wojna między ministrem obrony B. Pistoriusem, a ministrem finansów Linderem, ale także ogólnie z całym rządem koalicyjnym. Dla ministra finansów Niemiec przywrócenie poboru to poważny koszt ekonomiczny uderzający w niemieckie PKB. Nie mówiąc o tym, że będzie trzeba zainwestować w nową infrastrukturę koszarową, przeznaczyć znaczne pieniądze na wyposażenie nowych rekrutów oraz stworzyć odpowiedni system gromadzenia danych o rekrutach. Będzie to wymagało znacznych sił i środków. A przecież Niemcy mają w Europie największą gospodarkę, a już widzą z pomysłem Pistoriusa problemy. Tak czy siak, nowe potencjalne brygady będą wymagały zarówno ludzi jak i pieniędzy na je wyposażenie. Tuuli Duneton, podsekretarz ds. polityki obronnej w Estonii zasugerowała podczas briefingu online 2 lipca przed spotkaniem w Waszyngtonie, że przyszłoroczny szczyt NATO powinien przedyskutować podniesienie celu wydatków do 2,5% lub 3%.
Stany Zjednoczone są największym płatnikiem na rzecz operacji NATO. Według szacunków NATO opublikowanych w czerwcu, Stany Zjednoczone wydadzą 967,7 mld USD na obronność w 2024 r., czyli około 10 razy więcej niż Niemcy, drugi kraj pod względem wielkości wydatków, z kwotą 97,7 mld USD. Całkowite wydatki wojskowe NATO w 2024 r. szacowane są na 1 474,4 mld USD.
Jak napisał Reuters powołując się na anonimowe źródło: „zgodnie z nowymi planami obronnymi, Niemcy będą musiały czterokrotnie zwiększyć swoją obronę powietrzną - nie tylko liczbę baterii Patriot, ale także systemów krótszego zasięgu - w celu ochrony baz, portów i ponad 100 000 żołnierzy, którzy mają przejechać przez kraj w drodze na wschodnią flankę w przypadku poważnych napięć lub wojny. Niemcy posiadały 36 jednostek obrony powietrznej Patriot, gdy były państwem frontowym NATO podczas zimnej wojny i nawet wtedy polegały na wsparciu ze strony sojuszników NATO. Obecnie niemieckie siły spadły do 9 jednostek Patriot, po przekazaniu trzech Ukrainie od czasu rosyjskiej inwazji w 2022 roku i muszą drastycznie zwiększyć skalę”. Niedawno Niemcy ogłosiły, że dokupią cztery dodatkowe baterie Patriot za cenę 1,35 mld euro.
Europa musi "obnażyć zęby"
Według agencji powołującej się na wysokiego rangą urzędnika NATO, obecnie planiści zajmujący się logistyką, opracowując sposoby transportu żywności, paliwa i wody do oddziałów wzdłuż linii zaopatrzenia, a drugi urzędnik wskazał, że trzeba będzie również zorganizować odwrotny przepływ rannych żołnierzy i jeńców wojennych na wypadek wojny.
„Wspólnie z sojusznikami opracowujemy mapy w najdrobniejszych szczegółach” - powiedział urzędnik, upewniając się na przykład, że mosty są wystarczająco wytrzymałe, by udźwignąć duże obciążenia.
Inne źródło zajmujące się planowaniem wojskowym nakreśliło scenariusz, w którym siły wroga mogłyby obrać za cel amerykańską bazę lotniczą w Ramstein w południowo-zachodnich Niemczech lub porty na Morzu Północnym, takie jak Bremerhaven, przez które siły NATO podróżowałyby w drodze do Polski.
„Jak chronić te masy, aby nie stały się cennymi celami?” - powiedziało źródło. „W przeciwnym razie będą pierwszymi i ostatnimi Amerykanami, którzy się tu rozmieszczą”.
To, na co zwracają także uwagę planiści to niewystarczająca przepustowość kolejowa, by przemieszczać czołgi, rozstaw szyn kolejowych różni się w Niemczech i byłych krajach bałtyckich, co oznacza, że broń i sprzęt musiałyby być ładowane do różnych pociągów.
Pierwszy urzędnik NATO ds. planowania powiedział agencji Reuters, że należy wzmocnić obronę cybernetyczną, aby chronić się przed atakami hakerskimi, które mogłyby wpłynąć na ewentualne rozmieszczenie wojsk, na przykład w Polsce, co mogłoby zablokować zwrotnice kolejowe i wstrzymać ruchy wojsk na wschód.
Jak zauważa Reuters na koniec: „Europa musiałaby być przygotowana na „obnażenie zębów” i przerzucenie gotowych do walki oddziałów bezpośrednio na potencjalną linię frontu w odpowiedzi na rosyjskie ruchy wojskowe, jeśli byłoby to konieczne jako środek odstraszający, ale także na natychmiastowe podjęcie walki, gdyby napięcia przerodziły się w wojnę, powiedziało źródło planowania”.
Listen on Spreaker.