Trzy lat pełnoskalowej wojny na Ukrainie. Czy jesteśmy bliżej pokoju?

2025-02-24 6:12

24 lutego 2022 roku rozpoczęła się pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę. Dla świata jak i samej Ukrainy był to dzień, który zmienił wszystko. Ukraina miała zostać zajęta przez Rosję w trzy dni, a Władimir Putin miał być zwycięzcą. Jak ocenił doktor Bartosz Rydliński z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego: „Bez wsparcia Zachodu, a w szczególności pomocy Stanów Zjednoczonych, Ukraina by nie obroniła nawet resztki swojej niepodległości”. Z kolei jak zauważył doktor Michał Sadłowski z Uniwersytetu Warszawskiego: "Znajdujemy się jednak w takim momencie, że ani Zachód, ani Ukraina, ani Rosja i jej sojusznicy czy partnerzy, nie byli w stanie decydująco przechylić szali na swoją stronę". Obecnie toczące się negocjacje między USA a Rosją dają nadzieję, że może w tym roku Ukraina zobaczy po raz pierwszy od ponad 10 lat pokój. Pytaniem otwartym jest jednak: jakim kosztem?

Wojna w Ukrainie

i

Autor: SHUTTERSTOCK (4) Wojna w Ukrainie

Spis treści

  1. Trzy lata pełnoskalowej wojny w Ukrainie
  2. Ogromne straty w ludziach po obydwu stronach wojny 
  3. Rosja ponosi ogromne straty sprzętowe na wojnie
  4. Gospodarka Rosji i Ukrainy w czasie wojny
  5. Dla Rosji inwazja była nie tylko zbrodnią i błędem, ale przede wszystkim ryzykiem
  6. Zabrakło szybkich dostaw broni
  7. Wojna na Ukrainie w świecie Trumpa - reset z Rosją na choryzoncie?
  8. Kiedy nastąpi pokój na Ukrainie?

Trzy lata pełnoskalowej wojny w Ukrainie

Ukraina broni się przed pełnoskalową rosyjską inwazją już od trzech lat, chociaż realnie rosyjska wojna przeciwko Ukrainie trwa już ponad 10 lat, bo to wszystko zaczęło się 2014 roku, kiedy Rosja postanowiła zaanektować Krym i wesprzeć separatystyczne siły we wschodniej Ukrainie po tym jak ówczesny prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz z prorosyjskiej Partii Regionów odmówił po protestach Ukraińców podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską, co tym samym stało się początkiem rosyjskiej wojny hybrydowej prowadzonej przeciwko Ukrainie.

W czasie trwającej trzy lata wojny Ukraina wyzwoliła około 75 000 km kw. i rozpoczęła operację na terytorium Rosji w obwodzie kurskim (gdzie obecnie posiada około 800 km kw.). Dla porównania Rosja zyskała zaledwie 505 km kw. w 2023 r. i około 4000 km kw. w 2024 r. Według Instytut Studiów nad Wojną (ISW) rosyjskie zdobycze terytorialne w 2024 r. obejmują głównie pola i małe osady na Ukrainie, oprócz terytorium odzyskanego od Ukrainy w Kursku. Ponadto Rosja zyskała Awdijiwkę, Sełydowe, Wuhledar i Kurachowe. Według Euromaidan Press Rosja zajęła około 99% obwodu ługańskiego, 67% obwodu donieckiego i 73% obwodu zaporoskiego i chersońskiego. Dlatego przy obecnym tempie postępu Rosja będzie potrzebowała od 2 do 4 lat, aby zająć pozostałe 23 850 km2 czterech obwodów.

Ogromne straty w ludziach po obydwu stronach wojny 

Według słów prezydenta Wołodymyra Zełenskiego z dnia 16 lutego od początku pełnoskalowej inwazji Rosji w lutym 2022 r. na polu bitwy zginęło ponad 46 000 ukraińskich żołnierzy — chociaż zewnętrzne szacunki sugerują, że liczba ta może być znacznie wyższa, a 390 000 Ukraińców zostało rannych. Amerykański Wall Street Journal szacował w 2024 roku, że straty ukraińskich żołnierzy mogły wynieść 80 000 zabitych i 400 000 rannych. Z kolei według danych z 13 lutego publikowanych przez Kijów, statystyki ONZ i danych ze źródeł otwartych opublikowanych przez BBC Rosja, łączna liczba ofiar śmiertelnych wśród ukraińskich i rosyjskich żołnierzy, a także ukraińskich cywilów, wyniosła 148 359.

Garda: Dr Tomasz Smura z Fundacji Puławskiego o NATO

Według danych Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy, od 24 lutego 2022 r. Rosja straciła na Ukrainie ponad 850 tys. żołnierzy. Z kolei według Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych Rosja poniosła straty, które mogą wynosić ponad 800 000 rosyjskich żołnierzy, którzy zostali zabici lub ciężko ranni. Bardziej realistyczne szacunki pochodzą z projektu badawczego Mediazona, niezależnego rosyjskiego medium, współpracującego z BBC Rosja. Według nich udało się zidentyfikować dotychczas za pomocą danych open source nazwiska 90 019 rosyjskich żołnierzy, którzy zostali zabici podczas pełnoskalowej inwazji. Inne szacunki wahają się między 138 500 do 200 000 zabitych Rosjan. Prawdziwa liczba zabitych i rannych Ukraińców i Rosjan pozostanie zapewne przez wiele lat tajemnicą z powodu wielu czynników m.in. propagandowych.

Rosja ponosi ogromne straty sprzętowe na wojnie

Poza startami w ludziach zarówno Rosja jak i Ukraina straciła wiele czołgów, pojazdów bojowych, śmigłowców oraz samolotów. Ministerstwo obrony Ukrainy oszacowało, że w 2024 r. jej siły zniszczyły 3689 rosyjskich czołgów, 8956 opancerzonych pojazdów bojowych i ponad 13 000 dział artyleryjskich. Marynarka wojenna Ukrainy poinformowała również, że ​​zatopiła pięć okrętów i 458 mniejszych jednostek pływających.

Według danych publikowanych przez portal Oryx zajmujący się publikowaniem danych o stratach z obydwu stron na podstawie zdjęć, Rosja w ciągu trzech lat straciła 20447 różnych pojazdów, z czego zniszczono - 15450, uszkodzono - 858, opuszczono - 1126, zdobyto - 3013. Według portalu Rosja utraciła 3765 czołgów w tym zniszczono - 2694, uszkodzono - 157, porzucono - 380, zdobyto- 534. Wśród nich są czołgi 129 – T-62M; 352 – T-72B; 111 T-72B Obr. 1989; 377 T-72B3; 668 – T-80BV; 127 – T-90M.

Jeśli chodzi o samoloty, to według portalu Rosja straciła 136, w tym zniszczono - 120, uszkodzono – 16. Wśród nich jest 38 – Su-25; 10 Su-24M; 36 – Su-34; 12 Su-30SM; 7 Su-35S. Mimo tego, że Rosja przeszła na gospodarkę wojenną oraz posiada znaczne zapasy uzbrojenia z czasów Związku Radzieckiego, to zauważa się, że rosyjskie zapasy czołgów i bojowych wozów piechoty mogą zostać wyczerpane do 2027 r., a artyleria i wyrzutnie rakietowe wyczerpią się w latach 2025–2026. Międzynarodowy Instytut Studiów Strategicznych z siedzibą w Londynie oszacował rok temu, że Rosji pozostały zapasy broni pancernej na dwa, trzy lata.

Mimo tego jak zauważono w raporcie Kiel Institiute for the World Economy opublikowanego przez Breugel rosyjska obecność na Ukrainie pod koniec 2024 roku wynosiła około 700 000 żołnierzy, czyli znacznie więcej niż siły inwazyjne zaangażowane w 2022 roku. Poza tym rosyjska produkcja na potrzeby wojenne została zwiększona. Jak zauważa się w raporcie: "Tylko w 2024 r. Rosja wyprodukowała i wyremontowała około 1 550 czołgów, 5 700 pojazdów opancerzonych i 450 sztuk artylerii wszystkich typów. Wyprodukowała także 1800 sztuk bezzałogowych statków powietrzny Lancet 3. W porównaniu z 2022 r. oznacza to 220-procentowy wzrost produkcji czołgów, 150-procentowy wzrost produkcji pojazdów opancerzonych i artylerii oraz 435-procentowy wzrost produkcji amunicji dalekiego zasięgu". Zwraca się jednak uwagę, że większość z tego to zmodernizowany sprzęt radziecki, ale rosyjska produkcja będzie kontynuowana, choć jak uważająca autorzy raportu — w zmniejszonym tempie, gdy zapasy radzieckie zostaną wyczerpane.

Gospodarka Rosji i Ukrainy w czasie wojny

Do tego dochodzi jeszcze fakt nałożonych na Rosję sankcji, które utrudniają produkcję nowoczesnego uzbrojenia jak T-14 Armata czy Su-57. Sankcje i sytuacja po pandemii COVID-19 bardzo mocno wpłynęły na gospodarkę rosyjską. Jak powiedział w rozmowie z Portalem Obronnym Dawid Błaszkiewicz, dziennikarz i analityk z Obserwatora Gospodarczego:

"Gospodarka Rosji przeżywa obecnie przegrzanie. Stopy procentowe są na rekordowo wysokim poziomie w celu próby ograniczenia wysokiej inflacji. Najbardziej rosną ceny produktów podstawowych tj. żywność, co uderza w zdolności nabywcze Rosjan, które i przed wojną nie były szczególnie wysokie. Konsumpcja wewnętrzna jest napędzana przede wszystkim przez duże wydatki rządowe na zbrojenia. Również ten sektor odpowiada za wzrost PKB Rosji. Z drugiej strony sektor prywatny wykazuje oznaki stagnacji. Krótko mówiąc, w 2024 roku wzrost PKB Rosji jest wynikiem rządowych wydatków" - ocenił Dawid Błaszkiewicz, dziennikarz i analityk z Obserwatora Gospodarczego.

Dawid Błaszkiewicz w swoim tekście o gospodarce Ukrainy pt: "Ukraina lepsza od Polski. Nasz sąsiad osiągnął imponujący wzrost PKB" zauważył, że mimo trwającej wojny Ukraina w 2024 roku osiągnęła znacznie lepszy wynik wzrostu PKB od Polski, bo osiągnięto aż wzrost gospodarczy wynoszący 3,6% (Polska osiągnęła wzrost 2,9%). Jak napisano w publikacji: "w przypadku poprawy sytuacji bezpieczeństwa wzrost gospodarczy może przyspieszyć dzięki odbudowie i napływowi inwestycji". Mimo tego realne PKB Ukrainy wciąż jest niższe o około 27,74% od poziomu z 2019 roku.

Jak napisano w tekście:

"Narodowy Bank Ukrainy utrzymuje restrykcyjną politykę monetarną, w celu kontrolowania inflacji. Stopy bazowe Narodowego Banku Ukrainy wzrosła do 14,5%, co było odpowiedzią na rosnącą presję inflacyjną, która w lutym osiągnęła 12,9%. Bank centralny podniósł wymogi rezerwowe dla banków, aby zwiększyć stabilność sektora finansowego. Wzrosły zarówno depozyty, jak i pożyczki w hrywnach, co sugeruje, że sektor bankowy stopniowo dostosowuje się do trudnych warunków gospodarczych. Rząd planują zwiększyć dochody krajowe poprzez podwyżkę podatków, co ma pomóc w ograniczeniu deficytu budżetowego. Ten w 2025 roku ma osiągnąć poziom 20% PKB, z kolei dług publiczny wzrośnie do 110% PKB. Przy czym 75% nowego zadłużenia będzie pochodzić z zewnątrz, co jest szczególnie niebezpieczne w kontekście możliwości bankructwa. Dochody państwa pokrywają jedynie koszty wojny, przy czym wydatki na obronę i bezpieczeństwo stanowią ponad 65% wszystkich wydatków państwowych. W 2025 roku Ukraina ma otrzymać 50 mld USD z zamrożonych rosyjskich aktywów (...) OECD przewiduje, że ożywienie gospodarcze będzie kontynuowane, choć w wolniejszym tempie. Wzrost w 2025 roku będzie napędzany wydatkami na obronę i rosnącymi płacami, ale zakłócenia w dostawach energii i logistyce mogą wpłynąć na produkcję. Inflacja pozostanie powyżej celu banku centralnego, który wynosi 5%".

Dla Rosji inwazja była nie tylko zbrodnią i błędem, ale przede wszystkim ryzykiem

W rozmowie z Portalem Obronnym doktor Michał Sadłowski z Instytutu Historii Prawa WPiA Uniwersytetu Warszawskiego, specjalizujący się w historii ustroju imperium rosyjskiego oraz prawnych aspektach bezpieczeństwa na obszarze poradzieckim, oraz handlu na tym obszarze zwrócił w czasie rozmowy uwagę na perspektywę rosyjską 10 lat wojny między Rosją a Ukrainą.

"Z moich ówczesnych wyjazdów do Rosji pamiętam entuzjazm z powodu aneksji Krymu i ogólnie, wizji opanowania Donbasu. Ba, a być może i w niedalekiej przyszłości Kijowa. Czuło się wtedy w Rosji pewność siebie i wiarę, że to dopiero początek odbudowy mocarstwa. Co jednak ciekawe, niektórzy z moich wtedy rozradowanych rozmówców, uciekli z Rosji już w 2022 r. Niemniej, dla wielu grup, zwłaszcza środowisk silnie, czy radykalnie antyzachodnich, tzw. SWO (przyp. red. wojskowa operacja specjalna) to wielki sukces. Bo według nich w końcu stało się jasne, jak naprawdę wyglądają i do czego zmierzają relacje Rosja-Zachód. Dla tych środowisk sukcesem jest nie tylko opanowanie Krymu, korytarza do niego i większości Donbasu, ale też to, że od 2022 r. spacyfikowano prozachodnią i antyputinowską opozycję w kraju, a większość jej liderów wysłano na Zachód. Część sektora siłowego, czy też osób pracujących w przemyśle zbrojeniowym, inwazja na Ukrainę i tzw. wielki zwrot na wschód w sensie logistyki i rozwoju relacji handlowo-gospodarczych z Azją, i ogólnie Globalnym Południem, jest wygodny. Więc samo ogłoszenie planu izolacji od Zachodu w postaci konceptu "twierdzy Rosja" jest sukcesem. Oczywiście, pod warunkiem że Putin i jego otoczenie, jak mówią młodzi, "to dowiozą". Od 2022 r. przez Rosję przeszła też wielka fala nacjonalizmu i haseł o odbudowie prawdziwie rosyjskiego państwa rosyjskiego, bo nawet w ramach ZSRR Rosjanie mieli być według tych teorii pokrzywdzeni".

Doktor Sadłowski zwrócił także uwagę, że Rosja to nie jest monolitem, gdzie wszyscy popierają inwazję na Ukrainę, problemem jest tylko to, że osób, które nie popierają inwazji, jest mniejszość.

"Nie ma przecież jednej Rosji. Są bowiem grupy, zwłaszcza w administracji (biurokracji), które mimo asertywności wobec Zachodu uważały i uważają, że inwazja była błędem. Niemniej, nie mają one sprawczości w ustroju Rosji. Pamiętajmy też o tej mniejszości, która mimo pacyfikacji struktur opozycji wciąż jest przeciwko wojnie i występuje przeciwko wojnie lub reżimowi".

Według doktora Sadłowskiego inwazja na Ukrainę była dla Rosji ryzykiem, ale także miała zapewnić Putinowi odnowienie legitymizacji w państwie.

"Natomiast dla Polaka, człowieka jednak wykutego intelektualnie i duchowo w świecie Zachodu, uważam, że dla Rosji inwazja była nie tylko zbrodnią i błędem, ale przede wszystkim ryzykiem. Chodzi bowiem o to, że już w okolicach 2020 r. wielu w Rosji miało nadzieję, że W. Putin w końcu będzie myślał o wypracowaniu mechanizmu transferu władzy i o swoim powolnym odejściu. Te nadzieje rozwiała nowelizacja Konstytucji Federacji Rosyjskiej w 2020 r., a decyzja o inwazji pokazała, że car chciał odnieść szybki sukces na Ukrainie w celu: odnowienia legitymacji w państwie; rewizji systemu bezpieczeństwa w Europie Środkowo-Wschodnie oraz pozyskania ludności Ukrainy i jej gospodarki dla swojej gospodarki. Kijów jednak nie padł, a Rosja rozpoczęła trudną dla gospodarki i ludności wojnę. A to wszystko przy wielkiej, światowej wręcz wojnie handlowej: mowa o sankcjach. Być może już teraz zginęło około 150-170 tys. rosyjskich żołnierzy (zabici), a wiele sankcji zablokowały Rosję technologicznie na kilka dobrych lat. I tym samym jakąkolwiek sensowną modernizację gospodarczą i społeczną".

W ocenie doktora Sadłowskiego trwająca wojna Rosji z Ukrainą sprawiła, że przyszłość państwa rosyjskiego zależy w zasadzie od jednego człowieka i cały czas nie widać czy ta wojna skończy się na zasadach Rosji, przez co istnieje wiele scenariuszy.

"Czyli mamy teraz taką sytuację, że cały ustrój państwa rosyjskiego, a więc też jego przyszłość, zależy od jednego człowieka, czyli takiego nowego cara, który z wojny uczynił kolejne, teraz już główne narzędzie władzy. Środek to jednak niepewny, bo co, jeśli finalnie W. Putin przegra wojnę? Lub zamrożenie/zakończenie wojny okaże się pyrrusowe? Wówczas możliwe są różne scenariusze, od załamania się państwa i administracji, po wojnę domową. Ale z drugiej strony, dla W. Putina to, że wytrzymał 3 lata ciężkiej wojny i sankcji, to i tak sukces, bo państwo rosyjskie, patrząc na to szczególnie z perspektywy końca zimy-wiosny 2022 r., do takiego konfliktu nie było przygotowane. A dla Putina liczy się w końcu utrzymanie tej władzy, więc wojny nie może przegrać".

Zabrakło szybkich dostaw broni

W czasie trwającego trzyletniego pełnoskalowego ataku Rosji na Ukrainę, Kijów dostała od swoich zachodnich sojuszników wiele uzbrojenia jak czołgi Leopard 1 i 2, Abrams, Challenger 2, armatohaubice Krab, Panzerhaubitze 2000 (PzH 2000), samoloty F-16, MiG-29, śmigłowce zarówno te posowieckie jak i zachodnie: Black HawkSea King Mk41, systemy Patriot, HIMARS, Wielka Brytania i Francja dostarczyły Ukrainie rakiety Storm Shadow i Scalp o zasięgu około 250 km, drony wszelkiej maści, i oczywiście pomoc humanitarną. Od czasu pełnoskalowej inwazji Rosji państwa zachodnie przeznaczyły na pomoc wojskową, humanitarną i inną pomoc finansową dla Ukrainy kwotę w wysokości ponad 250 mld dolarów. Stany Zjednoczone były największym źródłem pomocy wojskowej dla Ukrainy, obejmującej broń, sprzęt i wsparcie finansowe i wyniosło to 120 mld USD. Według niemieckiego think tanku Kiel Institute, od początku 2022 r. do końca 2024 roku przeznaczono 69 mld dolarów na pomoc wojskową. Niemcy przekazały - 13,6 mld dolarów, Wielka Brytania - 10,8 mld dolarów, Dania - 8,1 mld dolarów, Holandia - 6,3 mld dolarów, Polska 3,9 mld dolarów.

Gdyby nie wsparcie Zachodu dla Ukrainy, dziś zapewne Ukraina byłaby w dużo gorszej sytuacji. Jednak trzeba także zaznaczyć, że przez długie dyskusje, jakie uzbrojenie przekazać i obawy przed eskalacją, że dostawy nowocześniejszego sprzętu doprowadzą do gniewu Rosję, kraj ten stracił cenny czas oraz poniósł z tego powodu straty. Ukraina dopiero w 2023 roku, czyli ponad rok po inwazji otrzymała pierwsze zachodnie czołgi jak wspomniane czołgi Leopard 2, Challenger 2 czy Abrams (dotarły dopiero na Ukrainę we wrześniu 2023 roku). Jeśli chodzi o samoloty F-16 to Ukraina pierwsze maszyny dostała dopiero w sierpniu 2024 roku. Do dziś jednak Ukraina nie otrzymała mimo próśb, niemieckich pocisków Taurus. Kanclerz Scholz w obawie przed eskalacją nie zdecydowała się ich przekazać mimo tego, że nawet jego koalicjanci Zieloni i FDP namawiali jego do tego. Jest jednak szansa, że przyszły kanclerz F. Merz z CDU przekaże Ukrainie rakiety Taurus. Administracja Bidena także dość późno, bo dopiero w listopadzie 2024 roku zdecydowała się dać zgodę na użycie przez Ukrainę pocisków ATACMS, mających zasięg około 300 kilometrów do uderzeń w głębi Rosji.

Jak powiedział w rozmowie z Portalem Obronnym politolog doktor Bartosz Rydliński z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego (UKSW) oceniając wsparcie zachodu dla Ukrainy:

„Bez wsparcia Zachodu, a w szczególności pomocy Stanów Zjednoczonych Ukraina by nie obroniła nawet resztki swojej niepodległości. Natomiast zakładam, że to co mówił Joe Biden na samym początku ukraińskiej obrony, że nałożone przez Zachód sankcje na Rosję zaczną funkcjonować w perspektywie wielu lat. Spokój, sankcje i solidarność jak mówi Wojciech Jakóbik, to jest przepis na sukces z perspektywy długookresowej”.

W ocenie doktora Rydlińskiego administracja J. Bidena mogła zrobić zdecydowanie więcej. Zwrócił on uwagę, że można było dać zgodę dużo wcześnie na użycie dostarczonej przez USA broni dalekiego zasięgu do uderzeń w głębi Rosji. Dlaczego tego więc nie zrobiono? Jak powiedział politolog:

"USA jednak przez długi czas nie chciała tego zrobić z bardzo prostego powodu, gdyż Rosja jest mocarstwem nuklearnym z nieobliczalnym przywództwem, więc zakładam, że ten „czerwony przycisk” gdzieś był w równaniu. J. Biden miał także na uwadze to, że może to mieć wpływ na kampanię w czasie wyborów prezydenckich, a później Kamala Harris wpisywała się w tę strategię, nie używała przecież tego argumentu geopolitycznego, bo wiedziała, że to sprawy wewnętrzne w Stanach Zjednoczonych zdecydują o wyniku wyborów".

Kamala Harris w czasie wyborów na tle Trumpa próbowała pokazywać, że będzie mimo wszystko kontynuować wsparcie dla Ukrainy. W czasie konwencji Demokratów 22 sierpnia zadeklarowała, że będzie mocno stać przy Ukrainie, jak powiedziała: "Trump groził porzuceniem NATO. Zachęcał Putina do inwazji na naszych sojuszników. Powiedział, że Rosja może, cytuję: „robić, co do cholery tylko zechce”. Pięć dni przed atakiem Rosji na Ukrainę spotkałam się z prezydentem Zełenskim, aby ostrzec go o rosyjskim planie inwazji. Pomogłam zmobilizować globalną odpowiedź ponad 50 krajów w celu obrony przed agresją Putina, a jako prezydent będę stała mocno przy Ukrainie i naszych sojusznikach z NATO" - obiecała Harris.

Ostatecznie jednak Kamala Harris przegrała z Donaldem Trumpem w wyborach, co sprawiło, że prezydentem Stanów Zjednoczonych została Donald Trump, który początkowo obiecywał, że zakończy wojnę w ciągu 24 godzin. Jednak jak powszechnie wiadomo, ta obietnica okazała się pusta, mimo wszystko Trump i jego administracja obiecali zając się wojną na Ukrainie w ciągu pierwszych 100 dni, by doprowadzić do ostatecznego jej zakończenia — jak deklarowali — w ciągu 6 miesięcy.

Wojna na Ukrainie w świecie Trumpa - reset z Rosją na choryzoncie?

Obecnie między Stanami Zjednoczonymi a Rosją toczą się rozmowy mające na celu wynegocjowanie pokoju na Ukrainie. W czasie spotkania delegacji obydwu krajów w Arabii Saudyjskiej sekretarz stanu Marco Rubio i minister spraw zagranicznych Sergiej Ławrow uzgodnili, że powstaną zespoły, które mają działać na rzecz jak najszybszego zakończenia rosyjskiej wojny w Ukrainie. Błędem jednak w czasie odbywającego się spotkania, było to, że Ukraina ani Europa nie zostały zaproszone do Arabii Saudyjskiej, co mogło przywodzić na myśl wydarzenia z historii jak Stalin, Roosevelt i Churchill kreślili nowy ład powojenny na konferencji w Jałcie. Mimo tego M. Rubio po spotkaniu powiedział, że Europa musi być przy stole w pewnym momencie, wynik negocjacji musi być dla niej akceptowalny. Co daje pewną nadzieję, że pierwsze spotkanie miało na celu wybadanie strony rosyjskiej.

W czasie spotkania uzgodniono także utworzenie mechanizmu konsultacyjnego, który ma zajmować się "drażliwymi" kwestiami w relacjach amerykańsko-rosyjskich. Zgodzono się także a współpracę w kwestiach będących przedmiotem wspólnych interesów geopolitycznych. Politycy zgodzili się też na współpracę w dziedzinie gospodarki i możliwości inwestycyjnych, które pojawią się wraz z zakończeniem wojny w Ukrainie. Jednak strona rosyjska była nieugięta w kwestii wejścia Ukrainy do NATO. Według strony rosyjskiej jest to "bezpośrednie zagrożenie dla interesów Rosji i dla jej suwerenności". Ławrow przekazał, że strona rosyjska przedstawiła przedstawicielom USA, że wysłanie żołnierzy NATO na Ukrainę, nawet pod innymi flagami, jest dla Rosji nie do zaakceptowania. Tego samego dnia rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow wyraził pogląd, że przystąpienie Ukrainy do Unii Europejskiej jest jej suwerennym prawem.

Wtedy część komentatorów zaczęła się zastanawiać czy Trump po wynegocjowaniu pokoju z Rosją nie chce przeprowadzić resetu między krajami. Wcześniej Trump mówił, że wyrzucenie Rosji z grupy państw G8 (obecnie G7) było błędem i że chciałby, aby ona ponownie stała się członkiem tego nieformalnego klubu. W podobny sposób w rozmowie z “WSJ” wypowiedział się wiceprezydent USA J.D. Vance, który jak tłumaczył izolacja międzynarodowa, w której znalazła się Rosja, czyni z niej słabszego partnera Chin, a to “nie jest w interesie Putina”.

Jak ocenił w rozmowie z Portalem Obronnym doktor Michał Sadłowski, "Putinowi zależy na poprawie relacji z USA, ale oczywiście na swoich zasadach", bo jak powiedział ekspert:

"W polityce od słów do czynów to często daleka, a nierzadko nieosiągalna droga. Bywa też droga donikąd. Obserwując rosyjską debatę w 2024 r., odniosłem wrażenie, że różne środowiska, w tym, eksperckie, naukowe, dziennikarskie oficjalnej Rosji, próbowały tłumić zalążki entuzjazmu co do potencjalnego zwycięstwa i rządów D. Trumpa. Pamiętano dobrze jego pierwszą kadencję. Wreszcie USA są o wiele potężniejsze od Rosji, i przede wszystkim są w lepszej pozycji. Jednakże, dla mnie, nie ulegało wątpliwości, że mimo obaw, "z dwojga złego", sam W. Putin i Kreml będą stawiać na D. Trumpa. Wielokrotnie o tym mówiłem. W Rosji założono bowiem, że to częściowo nieobliczalny polityk, ale w wielu sferach jego światopogląd, zwłaszcza w sferze wartości, polityki zagranicznej i nawet stylu bycia, jest zbliżony lub nawet ten sam, jaki panuje na Kremlu i w jego okolicach. To przecież Trump mówił wielokrotnie o błędach Bidena i o tym, że chce jak najszybciej zakończyć tę wojnę. Ostatnio ciekawie napisał o tym ekspert i były dyplomata Aleksander Baunow. A W. Putinowi zależy na poprawie relacji z USA, ale oczywiście na swoich zasadach. W pierwszej kolejności chodzi o poluzowanie lub zniesienie części sankcji, a dalej oczywiście, takie uregulowanie wzajemnych relacji, żeby Rosja miałaby dominującą pozycję co najmniej na obszarze poradzieckim, jeśli mowa o jej otoczeniu. Tego zawsze Rosja chciała od USA. Możemy więc założyć, że Moskwa próbuje już przekonywać Amerykanów, że rezygnacja z części ich zaangażowania na obszarze poradzieckim to nie tylko wygoda dla budżetu, ale i szansa na nowe formaty współpracy, w tym, w innych regionach świata".

W pytaniu, czy społeczeństwo rosyjskie nie będzie zdezorientowane jeśli nastąpi reset w relacjach po latach ostrej propagandy antyzachodniej, a przede wszystkim antyamerykańskiej doktor Sadłowski zauważył kilka ważnych kwestii:

"Jeśli chodzi o rozmowy, dla Kremla aktualnie bardzo istotne jest to, żeby zamanifestować swoim mieszkańcom, że po 3 latach inwazji, USA nie zdołały ich pokonać i chcą rozmawiać jak równy z równym. To manifestacja, że Federacji Rosyjskiej nie da się izolować. Tym samym Rosjanie uważają, że też wciągają USA w rozmowy i bardzo zależy im na wbijaniu klina między USA a UE. To ostatnie ważne jest też w wymiarze propagandowym. Dla swoich mieszkańców można przecież powiedzieć, że "faszystowska/nazistowska", poza małymi wyjątkami (np. Węgry), to jest Europa, ale Trump to być może nadzieja na ten prawdziwy Zachód, który w końcu będzie szanował Rosję. Z drugiej strony, tak jak powiedziałem, Rosjanie są ostrożni wobec Trumpa, bo wiedzą, że z tym politykiem może i dojdzie do resetu, ale wariant eskalacyjny też trzeba założyć".

W ocenie doktora Rydliskiego, Donald Trump i jego administracja podjęły decyzję, że teraz należy ocieplić relacje z Federacją Rosyjską "ale nie dla samych bilateralnych powodów, tylko w kontekście tego, że Donald Trump bardzo chce wyrwać Rosję z „żelaznego uścisku” Chińskiej Republiki Ludowej — jak uważa doktor Radliński z UKSW. Według politologa:

"Rosja nie jest tu podmiotem, tylko przedmiotem tej rozgrywki. Ja ogólnie uważam, że Donald Trump ma błędne szacunki, że jemu to się nie uda tzn. może się wykazać szeregiem gestów w stosunku do zbrodniczego reżimu Władymira Putina, ale sojusz Moskwy i Pekinu jest moim zdaniem trwały i niewzburzony. To są błędne decyzje i błędne oszacowania ze strony obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych".

Z kolei doktor Sadłowski w pytaniu, czy uda się Trumpowi przeciągnąć na swoją stronę Rosję w konflikcie z Chinami po ewentualnym resecie, mówi tak:

Biorąc pod uwagę bieżący układ stosunków międzynarodowych, ich specyfikę, naturę i ustroje prawno-polityczne aktualnych głównych aktorów światowej polityki raczej, przynajmniej na razie, trudno sobie wyobrazić taki scenariusz. Rosja bowiem, ustrojowo, ideowo, militarnie, gospodarczo (proszę np. zwrócić uwagę na specyfikę handlu Chin i Rosji) i geopolitycznie, znajduje się teraz w silnym zbliżeniu z Chinami, które ma charakter antyzachodni. Niektórzy nazywają to już sojuszem. To zbliżenie ma też szeroki kontekst, bo Rosja stara się mobilizować różne antyzachodnie siły na naszej planecie, co w wielu aspektach jest Pekinowi na rękę. Pytanie więc, czy nowa administracja USA chce, a jeśli tak, to jaką ma wizję odciągania W. Putina od Chin. Przy czym Putin to jedno, i on wiecznie rządził nie będzie. Ale jaką ofertę mają Stany Zjednoczone, gdzie władza zmienia się w cyklu wyborczym, miałaby w tym zakresie dla elit Rosji? Dla jej ludności? I jak na to wszystko zareagowałoby NATO, UE, w tym, tzw. flanka wschodnia? Nie mówiąc o samych Chinach... Z drugiej strony, przecież to nie jest tajemnicą, że część elit putinowskiej Rosji, już poza kamerą na pytanie o zbliżeniach, sojusznikach, uniach itp. z Chinami czy ogólnie Azją, z żartem, ale i zadecydowaniem odpowie: "Jacy z nas Azjaci!? Żadni!". I również mają rację, bo chociażby w sensie bytowym, konsumpcyjnym, kulturowym np. niektórym częściom Rosji daleko do Azji".

Kiedy nastąpi pokój na Ukrainie?

Czy jednak jesteśmy bliżej końca wojny lub zamrożenia w trzecim roku pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę i 11 pełnej agresji? Jak było już wspomniane, między Stanami Zjednoczonymi a Rosją toczą się rozmowy, strona Ukraina bardzo naciska, by w rozmowach pokojowych uczestniczyły także państwa „szerokiej Europy”, także te, które nie są członkami Unii Europejskiej, jak Wielka Brytania. Jak mówił Zełeński 23 lutego:

„Europa musi być przy tym stole negocjacyjnym i myślę, że to sprawiedliwe, że Europa powinna być reprezentowana w szerszym znaczeniu niż Unia Europejska (…). Na przykład Wielka Brytania jest naszym silnym partnerem. Jak możemy sobie bez nich poradzić? Myślę, że to niesprawiedliwe. Stany Zjednoczone Ameryki muszą być uwzględnione” – podkreślił.

Zełenski ocenił, że „w bezpieczeństwie europejskim są słabe miejsca”, a Europejczycy powinni inwestować w swoje możliwości obronne. Prezydent powtórzył, że europejski kontyngent wojskowy, który może powstać w związku z sytuacją w Ukrainie, mógłby być początkiem europejskich sił zbrojnych.

Minister spraw zagranicznych Ukrainy Andrij Sybiha 23 lutego wyraził przekonanie, że jego kraj może uzyskać „sprawiedliwy i rozsądny pokój” jeszcze w tym roku. Dyplomata wystąpił w niedzielę na forum „Ukraina. Rok 2025".

"Teraz mówimy wielu partnerom, że prawdopodobnie nadszedł czas, aby zapiąć dyplomatyczne pasy bezpieczeństwa. Nie możemy ulegać emocjom i mogę jasno powiedzieć, że mobilizujemy się na maksimum, zgodnie z wytycznymi prezydenta Ukrainy” Wołodymyra Zełenskiego – podkreślił Sybiha.

Występując na forum, szef kancelarii ukraińskiego prezydenta Andrij Jermak oznajmił, że Ukraina naprawdę chce pokoju, ale nie ma dla niej kompromisów w sprawach związanych z niepodległością.

"Dla nas nie może być kompromisu z naszą niepodległością, my naprawdę chcemy pokoju, nikt na świecie nie chce pokoju bardziej niż Ukraińcy, ale sprawiedliwego, trwałego pokoju, który jest zdecydowanie zapewniony przez wzmocnione konkretne gwarancje bezpieczeństwa" – powiedział Jermak.

W ocenie doktora Sadłowskiego aktualnie jesteśmy bliżej zamrożenia konfliktu na Ukrainie, a nawet scenariusza koreańskiego, jak powiedział ekspert:

"Biorąc pod uwagę, że to już ponad 10 lat walk, a 3 lata od inwazji oraz bardzo intensywnych starć, to znajdujemy się jednak w takim momencie, że ani Zachód, ani Ukrainie, ani Rosja i jej sojusznicy czy partnerzy, nie byli w stanie decydująco przechylić szali na swoją stronę. Tym samym różni gracze oraz uczestnicy konfliktu rozglądają się za różnymi formułami, w tym, zamrożenia walk zbrojnych. W tym sensie uważam, że aktualnie jesteśmy bliżej zamrożenia, w tym, nawet takiego scenariusza koreańskiego. Z drugiej strony, nie jest wykluczone, że przed tym strony jeszcze raz postawią na armaty, co oznacza kolejne eskalacje i mobilizacje. Zobaczymy, 24 lutego 2022 r. i trzy lata inwazji powinny nauczyć nas ostrożności w ocenach. Wychodzenie z konfliktów to zresztą nie jest łatwy proces".

Zełenski deklarował 23 lutego, że jest gotowy odejść ze stanowiska prezydenta, nawet natychmiast jeśli przyniesie to pokój na Ukrainę lub doprowadzi do jej przyjęcia do NATO. Jego wypowiedź nie jest przypadkowa, bo ma świadomość, że jest "kością w gardle" zarówno dla Putina jak i Trumpa, bo Zełenski nie będzie chciał podpisać "zgniłego pokoju". Jak mówił Andrij Jermak, występując na forum „Ukraina. Rok 2025" - "Ukraina naprawdę chce pokoju, ale nie ma dla niej kompromisów w sprawach związanych z niepodległością". To pokazuje, że nawet jeśli Rosja i USA wynegocjują jakieś porozumienie, to niekoniecznie Ukraina musi się na nie zgodzić. Zapewne wtedy nastanie nagonka na prezydenta Zełenskiego i jego obóz, że utrudnia zaprowadzenie pokoju, który przecież wynegocjowały Stany Zjednoczone i Rosja. Dodatkowo problemem na linii USA-Ukraina może być kwestia minerałów i złóż naturalnych Ukrainy, które Kijów jest gotowy udostępnić stronie amerykańskiej w zamian za pomoc. Według najnowszych informacji New York Times, warunki proponowanej nowej umowy o amerykańskim udziale w przychodach z minerałów i złóż naturalnych Ukrainy wydają się jeszcze surowsze dla Kijowa, niż pierwotna, odrzucona przez Ukraińców wersja.

Zapewne najbliższe tygodnie i miesiące będą bardzo burzliwe zarówno na linii Stany Zjednoczone — Ukraina i Europa, z tego względu, że będzie trzeba zapewnić Ukrainie jakieś gwarancje bezpieczeństwa po wynegocjowaniu pokoju czy rozejmu. Dziś USA nie chcą się angażować w przyszłe bezpieczeństwo, chcą być jedynie pośrednikiem w negocjacjach, więc to na Europie spocznie odpowiedzialność za bezpieczeństwo Ukrainy. Cały czas trwają dyskusje na ten temat w Europie. W tym tygodniu do USA ma się udać prezydent Francji oraz premier Wielkiej Brytanii, by przedstawić Trumpowi wizję europejskiej obecności na Ukrainie. Jak to będzie wizja, to zobaczymy. Jedno jest pewne obecnie Europa jak i Ukraina muszą zacieśnić relacje co będzie wstępem do członkostwa w Unii Europejskiej, by powstrzymać ponowną rosyjską agresję na Ukrainę. Prezydent Ukrainy w ostatnich dniach jest zwolennikiem utworzenia wspólnej europejskiej armii. Może wycofywanie się USA przyśpieszy proces integracji obronnej w Europie, a Ukraina będzie tego zaczątkiem.

Trzeci rok powinien być jednak dla Europy czasem wyciągnięcia wniosków i uzmysłowienia sobie, że Rosja stanowi poważne niebezpieczeństwo dla europejskiego bezpieczeństwa. Dziś jako Europa płacimy błędy resetu oraz polityki otartych ramiona wobec Rosji, gdyby postawa Zachodu była inna już w 2008 roku, gdy Putin napadł na Gruzję, może dziś nie mielibyśmy wojny na Ukrainie. Wojna na Ukrainie może być dla nas przebudzeniem, by nie być tylko planszą na szachownicy mocarstw, ale także być graczem. Dlatego konieczne jest zaprowadzenie pokoju na Ukrainie i doprowadzenie do sytuacji, że Władymir Putin odpowie za swoje zbrodnicze czyny.

Sonda
Czy pokój lub zamrożenie konfliktu na Ukrainie nastąpi w 2025 roku?
Portal Obronny SE Google News
Autor:
Alfabet Millera
PREZYDENT DUDA ZROBIŁ Z SIEBIE POŚMIEWISKO | ALFABET MILLERA