Już w styczniu wiadomo było, że zapowiadane przez Trumpa zakończenie (zamrożenie) wojny rosyjsko-ukraińskiej nie nastąpi, jak prezydent-elekt zapowiadał pijarowsko, w ciągu doby. Gdy już złożył przysięgę prezydencką w świat poszły wieści, że wojna na Ukrainie ucichnie w ciągu 100 dni. Biały Dom nie potwierdzał, ani nie dementował, tych zapowiedzi. Teraz w świat poszła kolejna wieść. Jako pierwsza opublikowała ją ukraińska prasa. Za nią wiadomość upowszechniły zachodnia: amerykański tygodnik „Newsweek”: i brytyjski dziennik „Daily Mail”.
Plany mają doprowadzić do zawieszenie broni do 20 kwietnia
Ukraińska „Strana”, opublikowała szczegóły domniemanego planu zakończenia wojny w ciągu kilku miesięcy, pisząc, że był on omawiany w „kręgach politycznych i dyplomatycznych” na Ukrainie. To żeby już nie wskazywać, kto, co i kiedy napisał, omówmy to, o czym wspomniane media poinformowały.
Plany mają doprowadzić do zawieszenie broni do 20 kwietnia. Ceną za to miałoby być to, że Ukraina nie zostanie członkiem NATO, o co zabiega od początku wojny. I co uważa (albo uważała) za rzeczywistą gwarancję swojej niepodległości i tego, że Rosja po jakimś czasie znów nie zacznie z nią wojny. Ukraina miałaby być państwem neutralnym, ale (na osłodę?) mogłaby stać się członkiem Unii Europejskiej do roku 2030.
Prezydent Zełenski zaprzeczył istnieniu takich planów zawieszenia broni. Andrij Jermak, szef Biura Prezydenta Ukrainy, napisał na Telegramie, że takie doniesienia „nie istnieją w rzeczywistości”, dodając, że często maskują one oskarżenia rozpowszechniane przez Rosjan. Biały Dom nie skomentował jeszcze oficjalnie tych doniesień. „Newsweek” zwrócił się doń o komentarz.
Jeśli Ukraina chce zakończenia wojny, musi wycofać się z obwodu kurskiego
Załóżmy jednak, że to, o czym teraz rozważamy, nie jest jakąś półprawdą wypuszczoną w charakterze sondy. Ukraińcy tym planem wydają się przyparci wręcz do muru. Jakoby, jeśli chcą końca wojny, to muszą się wycofać (z zajętych przez Siły Zbrojne Ukrainy) terenów w obwodzie kurskim.
W charakterze sił rozjemczych, strzegących przestrzegania zawieszenia broni/rozejmu, miałyby wystąpić brytyjski i unijny kontyngent wojskowy. On stałby na straży strefy zdemilitaryzowanej, przy czym plan nie przewiduje tam obecności żołnierzy amerykańskich.
„Daily Mail” podał, że „Według doniesień Unia Europejska zostanie poproszona o pomoc w odbudowie Ukrainy, która według think tanku German Marshall Fund może kosztować nawet 486 miliardów dolarów (392 miliardy funtów) w ciągu najbliższej dekady”.
„Newsweek” napisał: „Deklarując zawieszenie broni (…) Międzynarodowa Konferencja Pokojowa (taka miałaby powstać wg rzeczonego planu- Portal Obronny) rozpoczęłaby pracę nad wypracowaniem porozumienia między Rosją a Ukrainą w celu zakończenia wojny, w którym pośredniczyłyby inne mocarstwa światowe. Deklaracja w sprawie uzgodnionych parametrów zakończenia wojny zostałaby wydana do 9 maja, po czym Kijów zostałby poproszony o nieprzedłużanie stanu wojennego i mobilizacji”.
Rosja nie musiałaby zwracać Ukrainie zagarniętych terytoriów
Oczywiście domniemany plan nie przewiduje, by do Ukrainy wróciły obszary zajęte przez Rosję. Moskwa miałaby odnieść „znaczące korzyści, gdyż plany te obejmują zniesienie sankcji wobec rosyjskiej energetyki na kilka lat, choć pieniądze ze specjalnych ceł na energię zostaną wykorzystane do sfinansowania wysiłków Ukrainy w zakresie odbudowy”.
To główne założenia (domniemanego) planu Trumpa. Jeśli taki istnieje i oparty jest na tym, o czym poinformowały media, to… To trudno orzec, czy będzie zaaprobowany przez bezpośrednie strony konfliktu.
W sobotę (1 lutego) Zełenski powiedział dziennikarzom: „Wojna Rosji jest przeciwko Ukrainie, przeciwko Europie, przeciwko całemu światu, ale przede wszystkim wojna jest prowadzona na naszej ziemi. Nie można wykluczyć Ukrainy z żadnej platformy negocjacyjnej. Albo ta platforma negocjacyjna nie przyniesie żadnych realnych rezultatów, albo przyniesie tylko rezultaty polityczne. A takie rezultaty nie będą miały nic wspólnego z bezpieczeństwem ani zakończeniem wojny”.
Nie budzi wątpliwości jedynie to, że wojna powinna być jak najszybciej zakończona
O ile to, że Ukraina nie odzyska okupowanych terytoriów (dla Moskwy to obszar Federacji Rosyjskiej wpisany do jej konstytucji), było pewne i sami Ukraińcy w to już od dawna nie wierzyli, o tyle na członkostwo w NATO – liczyli.
Tym bardziej, że przywódcy europejskich państw członkowskich Paktu, nigdy nie oświadczyli, że dla Ukrainy nie ma miejsca w NATO. Przedstawiali jakieś tam perspektywy dojścia do członkostwa, podkreślając, że na konkretyzowanie przyjdzie czas po zakończonej wojny. To teraz sytuacja uległa zmianie.
Jeśli strefy niezdemilitaryzowanej mieliby strzec wyłącznie europejscy żołnierze, to…Źle to wróżyłoby zapobieganiu rosyjskim zapędom na resztę Ukrainy, a przynajmniej na jej wschodnią część.
Kontyngent bez Amerykanów byłby siłą o ograniczonych możliwościach oddziaływania i odstraszania – określmy to tak dyplomatycznie. Czy gdyby występował pod egidą ONZ zyskałby większy potencjał? Można zgadywać.
Charakterystyczne jest, że deklarację o zakończeniu wojny (cokolwiek to ma oznaczać) wydana zostałaby 9 maja. Przypominam, że to w Rosji jest największe święto – Dzień Zwycięstwa. Kiedyś na III Rzeszą, a teraz byłoby przedstawiane, że i nad Ukrainą.
Inne wątpliwości co do tego, że ów plan jest już opracowany budzić może to, że w nim nie uwzględniono wyraźnie (albo media o tym nie podały) roli Chińskiej Republiki Ludowej. Nie budzi wątpliwości jedynie to, że wojna powinna być jak najszybciej zakończona. Bo im dłużej trwa, tym więcej ludzi w niej ginie i tym bardziej Ukraina popada w ruinę. Może nie wystarczyć pól biliona dolarów na jej odbudowę…