Jak Niemcy poniosły porażkę w ramach Zeitenwende. Czyli o niepowodzeniu polityki Scholza

2024-09-10 14:09

Zeitenwende (punkt zwrotny, czy przełom czasów) ogłoszony przez kanclerza Scholza kilka dni po inwazji Rosji na Ukrainie w 2022 roku, miało być „nową erą” czy „zwrotem” w niemieckiej polityce. Zawłaszcza w takich obszarach jak energetyka czy bezpieczeństwo. Niestety nie w pełni zostało to zrealizowane, zwłaszcza w podejściu do Ukrainy czy Rosji. Niemcy przez swoją ostrożność i by nie burzyć sobie mostów, nie chcieli mocno się angażować w pomoc dla Ukrainy czy stać się przywódcą w Europie związku z zagrożeniem rosyjskim. Jak zauważył w swojej analizie dr Benjamin Tallis na temat Zeitenwende: "zakończyła się ona niepowodzeniem (…) nie ma już siły politycznej i powinna zostać porzucona jako termin użytkowy”. Czy Niemcy naprawdę nie wyciągnęły wniosków z wojny na Ukrainie i nie podjęły ważnych decyzji mających na celu zmianę swojego podejścia do Rosji? Przyjrzyjmy się temu.

Kanclerz Scholz i minister Boris Pistorius

i

Autor: Bundeswehr / Cora Mohrdieck Kanclerz Scholz i minister Boris Pistorius

Spis treści

  1. 1. Ukraina: Brak zaangażowania w zwycięstwo
  2. 2. Podejście do państw autorytarnych: Chwiejne w praktyce, błędne w strategii
  3. 3. UE i NATO: Niewystarczające zmiany pozostawiają Niemcy w tyle za europejskimi sojusznikami
  4. 4. Ponowne zbrojenie Niemiec: Zbyt mało, zbyt wolno, zbyt niepewnie
  5. Podsumowanie Zeitenwende

Pełnoskalowy atak Rosji na Ukrainę zmienił wszystko w Europie ale także i na świecie. Szokiem dla Europy była aneksja Krymu w 2014 roku, ale bardzo szybko o tym zapomniano, podjęto ważne decyzje w ramach NATO. Jednak to dopiero atak pełnoskalowy otrzeźwił kraje w Europie czy na świecie, że wojna nie jest czymś coś zniknęło z kontynentu europejskiego, a Rosja nadal stanowi poważne zagrożenie.

Wiele krajów zaczęło pomagać Ukrainie oddając jej amunicję, sprzęt wojskowy czy pomagając uchodźcą. Państwa NATO z powodu obaw rosyjskim imperializmem zaczęły inwestować w wojsko po latach traktowania tego obszaru jako coś niepotrzebnego lub co najwyżej na misje ekspedycyjne daleko poza Europę.

Próbę podjęcia „zwrotu” czyli Zeitenwende postanowiły także dokonać Niemcy, które potrafią bardzo trafnie nazywać pewne zjawiska, jednak mają problem by realnie działać. Dr Benjamin Tallis dotychczasowy szef grupy roboczej, która w Niemieckim Towarzystwie Polityki Zagranicznej (DGAP) analizowała obiecane zmiany napisał raport mający na celu przeanalizować co się dokonało w ramach ogłoszonego w lutym Zeitenwende.

Według autora już na samym początku zwraca uwagę, że „ocena wyników „Zeitenwende”, rzekomej niemieckiej transformacji bezpieczeństwa, pokazuje, że zakończyła się ona niepowodzeniem. (…) Przedstawiając strategiczną ciągłość jako zmianę, pozostawił Niemcy nieprzygotowane do stawienia czoła poważnym wyzwaniom (geo)politycznym i (geo)gospodarczym oraz osłabił wpływy u sojuszników. Niemcy potrzebują teraz kompleksowego resetu strategicznego - i odważnego przywództwa zarówno w polityce wewnętrznej, jak i zagranicznej - aby powstrzymać swój upadek i zapewnić sobie bezpieczeństwo, dobrobyt i demokrację” – zauważa autor.

Widzimy więc, że autor wypowiada się na temat Zeitenwende dość pesymistycznie. Zapewne gdyby spytać kanclerza Scholza, to byłby zupełnie innego zdania. Niemniej obserwator zewnętrzny a nawet wewnętrzny bacznie analizujący działanie Niemiec może stwierdzić, że ogłoszone Zeitenwende to porażka kanclerza Scholza. Miała się dokonać zmiana w zakresie obrony, czy polityki zagranicznej w podejściu do Rosji. Ogólnie Scholz swoim przemówieniem chciał pokazać, że Niemcy stanęły przed wyzwaniem zmieniających się czasów do których Niemcy muszą się przygotować.

Jak przypomina autor analizy, Scholz nakreślił pięć kluczowych elementów odpowiedzi Berlina na inwazję Rosji i geostrategiczną pozycję Niemiec, która stała się również znana jako Zeitenwende:

  • Wspieranie Ukrainy w jej walce o wolność i demokrację;
  • Zmniejszenie zależności od rosyjskiej energii przy jednoczesnym kontynuowaniu realizacji celów klimatycznych;
  • Przyjęcie twardszego podejścia do Rosji i zajęcie się zagrożeniami ze strony państw autorytarnych;
  • Zwiększenie roli Niemiec we wzmacnianiu Unii Europejskiej (UE) i NATO;
  • Uzbrojenie Niemiec, aby mogły się bronić.

Czy udało się zrealizować te punkty? Według autora nie do końca. Jak napisał autor analizy:

„Analizy przeprowadzone przez uczestników AGZ (Action Group Zeitenwende) wykazały, zgodnie z tymczasową oceną, że niemiecka zmiana nie została zakończona na własnych warunkach i jest niewystarczająca aby sprostać zarówno wyzwaniom, które ją wywołały, jak i szerszym testom, które pojawiły się później. Co więcej, straciła ona polityczną i publiczną przyczepność. Dalsze używanie terminu Zeitenwende przynosi efekt przeciwny do zamierzonego, ponieważ udaje, że rzeczywista zmiana trwa, podczas gdy w rzeczywistości jest ona pilniejsza niż kiedykolwiek” – zwraca uwagę autor.

Autor analizy podzielił ją na kilka ważnych punktów, które nie zostały zrealizowane w ramach Zeitenwende. By tekst nie był zbyt długi, kwestie energetyczne zostaną pominięte.

1. Ukraina: Brak zaangażowania w zwycięstwo

W dzisiejszym świecie liczy się szybka reakcja na jakieś zdarzenie. Polska obok innych krajów była tym krajem, który udzielił potrzebnego wsparcia walczącej Ukrainie. Niemcy natomiast… no właśnie... postanowiły czekać i zachować wstrzemięźliwość. Memem stała się ich późniejsza reakcja w postaci wysłania 5000 hełmów, które i tak miały problemy z dodarciem. Niemcy przez spóźnioną reakcję, i początkową niechęć wysłania wsparcia wojskowego w postaci śmiercionośnej broni zostali przez społeczność międzynarodową skrytykowani. Komentatorzy jak i dziennikarze zwracali uwagę, że zachowanie Niemiec było kompromitujące.

Jak napisał dr Benjamin Tallis:

„Wsparcie Niemiec dla Ukrainy ma kluczowe znaczenie dla oceny Zeitenwende, ale ponieważ nie udało im się zrozumieć, że jest to wojna, którą należy wygrać, a następnie podjąć odpowiednie działania, rząd kanclerza Scholza poniósł rażące porażki w tym kluczowym obszarze. Wspomina jakaś tam pomoc w postaci hełmów, agregatów itp. czy broni defensywnej, była uważana przez kanclerza i jego rząd uważana za coś kluczowego. Jak zwrócił uwagę autor „Scholz czuł się nawet na tyle pewnie, aby żądać, aby inni wystąpili i zrobili więcej, jednocześnie  wielokrotnie  narzekał, że wkład Niemiec na rzecz Ukrainy jest niedoceniany”.

I tutaj kanclerz miał częściową rację, według różnych danych, Niemcy były drugim co do wielkości darczyńcą po USA i do czerwca 2024 r. wydały  33 mld EUR  na pomoc (cywilną, humanitarną, finansową, wojskową) dla Ukrainy i prawie  26 mld EUR na przyjęcie ukraińskich uchodźców - najwyższy poziom wsparcia dla Ukrainy w bezwzględnych kategoriach finansowych ze wszystkich krajów europejskich. Problem polega jednak na tym, że Niemcy do tej pomocy wliczali wszystko, co wyglądało, jakby pomoc wojskowa była ogromna. Problem polega jednak na tym, że do pomocy wojskowej wliczano nawet pomoc dla uchodźców czy szkół na Ukrainie. Do tego dochodziła kwestia deklarowanej pomocy i realnie zrealizowanej, ponieważ deklarowana pomoc, która kiedyś przyjdzie na Ukrainie, była wliczana do pomocy tu i teraz.

Garda: Dr Tomasz Smura z Fundacji Puławskiego o NATO

Nie można także zapominać o tym, na co zwraca uwagę także autor, że Niemcy jako największa gospodarka w Europie i zdolnościami przemysłowymi firm zbrojeniowych nie zrobiła tyle ile mogła. „Niemcy mają zdecydowanie największą gospodarkę w Europie i gdyby naprawdę zaangażowały się w walkę dla pomocy Ukrainy, należałoby się spodziewać, że wniosą zdecydowanie największy wkład. Jednak w stosunku do PKB Niemcy wypadają gorzej niż dwanaście innych państw europejskich”– zwrócił uwagę autor. Przyznając jednak, że inne państwa europejskie, zwłaszcza Włochy i Hiszpania, ale także Francja i Wielka Brytania, powinny zrobić również więcej. Niemniej to Berlin zawiódł jako kraj najważniejszy kraj w Europie.

Niemcy przez długi czas – jak przypomina autor - ociągały się z dostarczaniem armatohaubic, bojowych wozów piechoty, i czołgów – jednocześnie blokując innym krajom możliwość wysyłania czołgów. Jak napisał autor: „koszt tego opóźnienia mierzono w ukraińskich życiach i zmarnowano strategiczną przewagę, pozwalając Rosji okopać się i przegrupować, wydłużając zarówno wojnę, jak i drogę Kijowa do zwycięstwa".

Nie możemy także zapomnieć o batalii o pociski Taurus, o które apelowała Ukraina. Wielokrotnie opisywaliśmy w Portalu Obronnym kolejne akty walki o Taurusy dla Ukrainy. Wywrzeć presje na Niemcy i wyjść z patowej sytuacji próbowała Wielka Brytania, która w styczniu zaoferowała, aby niemiecki rząd wyeksportował pociski Taurus do Wielkiej Brytanii, co dałoby rządowi w Londynie możliwość wyposażenia Ukrainy w te pociski. Ostatecznie mimo prób nawet w samym Bundestagu zarówno przez opozycję jak i koalicjantów SPD, nie udało się pocisków przekazać. W lutym kanclerz Scholz we wpisie na platformie X jasno określił, że Niemcy nie wyślą Ukrainie pocisków manewrujących Taurus. Kanclerz uzasadnił to ryzykiem zaangażowania Niemiec jako strony w trwającą wojnę. Jak na ironię losu, społeczność X, w informacji kontekstowej dla innych odbiorców dodała uwagę, że Francja i Wielka Brytania wysłały podobne pociski Storm Shadow i SCALP, tylko o krótszym zasięgu i nie zaangażowały się w konflikt. Obalając tym samym, uzasadnienie kanclerza.

W późniejszym czasie, zwłaszcza jak sytuacja z pakietem pomocy z USA dla Ukrainy była niejasne. Niemcy próbowały ratować swoją twarz pakietami pomocy czy angażując się w przeróżne koalicje związane z pozyskaniem dla Ukrainy konkretnego uzbrojenia jak np. systemy Patriot.

Mimo wszystko jak zauważa autor

„Kanclerz Scholz nigdy nie powiedział, że Ukraina powinna wygrać – a polityka jego rządu to odzwierciedla. Dla członków AGZ uosabiało to porażkę Zeitenwende i szersze i głębsze niedociągnięcia strategiczne, które utrzymują się pomimo obietnicy zmiany. Berlin obecnie obcina przyszłe finansowanie dla Ukrainy, rzekomo z powodów budżetowych”.

2. Podejście do państw autorytarnych: Chwiejne w praktyce, błędne w strategii

Niemcy nawet jeśli tego nie przyznają, to są odpowiedzialni za to co się wydarzyło na Ukrainie. Wiele krajów z Europy Środkowej zwracało uwagę, że Rosja nie porzuci swoich imperialnych zapędów. Miesiliśmy jako dowód pewne sygnały w przeszłości nie tylko w dokumentach strategicznych, wypowiedziach Putina i jego doradców, ale także w realnych działaniach Rosji. Najpierw Czeczenia (1994), Gruzja (2008), Ukraina w 2014 oraz 2022 roku. Berlin, zamiast słuchać głosów m.in. z Polski wolał robić interesy z Rosją sądząc, że interesy gospodarcze sprawą, że Rosja nie wywoła wojny, bo nie będzie jej to się opłacało finansowo. Budowano więc gazociąg z Rosji do Niemiec biegnący przez Morze Bałtyckie pod nazwą Nord Stream 1, a potem 2. Problem polega na tym, że Rosja nie patrzy jak Zachód na pewne kwestie i jest gotowa poświecić interesy dla osiągnięcia swoich imperialnych celów.

Jak przypomina autor analizy:

"Pomimo konieczności porzucenia katastrofalnej polityki wobec Rosji (…) która przyczyniła się do wojny na pełną skalę na Ukrainie – kanclerz Scholz oświadczył w przemówieniu Zeitenwende, że: „w dłuższej perspektywie bezpieczeństwo w Europie nie może być osiągnięte w opozycji do Rosji. Potępiając barbarzyńskie prowadzenie przez Rosję wojny na Ukrainie, urzędnicy Kancelarii podkreślali również znaczenie przyszłych stosunków z Rosją i wykorzystywali postrzeganie Moskwy jako fałszywe wymówki, aby nie wysyłać czołgów na Ukrainę. (…) Scholz podkreślił, że nie będzie powrotu do normalności, ale mimo to wyraził chęć "powrotu" do "porządku pokojowego, który działał" z Rosją. Członkowie AGZ argumentowali, że porządek ten działał głównie na rzecz krótkoterminowych korzyści gospodarczych Niemiec oraz wzbogacenia, umocnienia i umożliwienia autorytarnego reżimu w Moskwie”.

Poza tym jak napisał autor: „Wezwania wysokich rangą polityków SPD do znalezienia sposobów na "zamrożenie wojny i zakończenie jej później", bez zwycięstwa Kijowa, wywołały oskarżenia o uspokajanie i nagradzanie rosyjskiej agresji. Sprzeciw rządu wobec przejęcia zamrożonych rosyjskich aktywów i przyjęcie przez Scholza roli kanclerza pokoju wzmocniło wrażenie, że Niemcy są zbyt słabe, by powstrzymać autorytarne zastraszanie, a tym samym podważyły ​​bezpieczeństwo europejskie".

3. UE i NATO: Niewystarczające zmiany pozostawiają Niemcy w tyle za europejskimi sojusznikami

Niedawno w Portalu Obronnym pisaliśmy komentarz polemiczny do tekstu Christopha B. Schlitza, korespondent „Die Welt” w Brukseli, który w tekście pt: „Es braucht eine Nato 2.0 – unter Deutschlands Führung”, próbował przekonać czytelników, że skoro istnieje ryzyko, że Stany Zjednoczone mogą się wycofać z Europy lub zmniejszyć swoje zaangażowanie w tym regonie za Trumpa, to Niemcy jako ta ostoja spokoju politycznego i wzrostu gospodarczego w Europie i kraj wydający już 2% PKB na obronność powinny zająć znaczącą rolę w nowym NATO 2.0.

Niemcy jednak nie są do takiej roli przygotowane, nie tylko nie potrafią przyjąć twardej polityki wobec Rosji, ale także nawiązują stosunki gospodarcze z Chinami, próbując zastąpić rynek rosyjski chińskim.

Jak zwraca uwagę autor: „Niemcy pozbyły się zależności energetycznej od Rosji, ale niechętnie podejmują prawdziwą konfrontację z Moskwą i pozostają zależne od USA w kwestii swojego bezpieczeństwa. (…) W obliczu zaostrzającej się rywalizacji geopolitycznej, brak wiarygodnej wizji Berlina podzielanej przez europejskich sojuszników osłabił wpływy Niemiec w kluczowych instytucjach międzynarodowych - UE i NATO - oraz zmniejszył skuteczność ich współpracy z kluczowymi partnerami” – zwraca uwagę Benjamin Tallis.

Tallis zauważa, że Scholz wraz z Christianem Lindnerem, ministrem finansów z FDP odmówili pomysłu rozważenia wspólnego długu w celu sfinansowania zwiększonych wydatków na obronę, co miało według autora wywołać rozczarowanie premiera Polski Donalda Tuska.

„Wielu europejskich sojuszników widzi pilną potrzebę zbudowania  europejskiego filaru NATO opartego na zdolnościach – aby utrzymać zaangażowanie USA  i złagodzić skutki stopniowego lub nagłego spadku zaangażowania Waszyngtonu. Uważają oni, że wspólne finansowanie UE, zamówienia publiczne i współpraca przemysłu obronnego są kluczowe dla osiągnięcia tego celu. Chociaż wystarczająco złe było to, że Niemcy priorytetowo traktowały swój  hamulec zadłużenia ponad  właściwe inwestowanie we własne zdolności obronne, ich próba uogólnienia tego problemu na poziom europejski została uznana za nie do przyjęcia”.

Dodatkowo autor zwraca uwagę, że „Niemcy stanęły po stronie Stanów Zjednoczonych, nie angażując się w zwycięstwo Ukrainy i wspólnie blokując ambicje Kijowa w ramach NATO na szczycie w Wilnie w 2023 r. To odróżniało Niemcy od stanowiska wielu europejskich sojuszników, w tym Francji, Wielkiej Brytanii, Polski, państw bałtyckich i innych”.

Są jednak decyzje, które Berlin zrobił dobrze jak np. tworzenie niemieckiej brygady na Litwie, która ma pokazać zaangażowanie Niemiec w ochronie sojuszników. Co prawda nie wiadomo, czy założenia czasowe czy sformowania uda się zrealizować na czas, bo są pewne problemy. To jednak decyzja by taka jednostka na Litwie powstała jest czymś pozytywnym i ważnym. Kolejną pozytywną decyzją jest inicjatywa Berlina European Sky Shield Initiative (ESSI), która ma na celu poprawę europejskiej obrony powietrznej, do której przystąpiło dwadzieścia krajów. Polska, Francja nie przystąpi do ESSI. Paryż „wyraziły uzasadnione i wciąż nierozstrzygnięte obawy dotyczące tego, w jaki sposób  elementy obrony przeciwrakietowej ESSI wpłyną na równowagę nuklearną Europy i kalkulacje Rosji” – napisał autor analizy.

Mimo nawet tych pozytywnych inicjatyw: „Niemcy nie wywiązują się z obiecanej przez kanclerza Scholza "szczególnej odpowiedzialności" za sukces Europy i europejskie bezpieczeństwo. Zbyt często Niemcy zakładały, że mają prawo przewodzić, podczas gdy w rzeczywistości tego nie robiły - a także nie podążały za innymi, którzy mają strategię odpowiednią do sytuacji geopolitycznej. Podejście Berlina wykazuje znaczny stopień ciągłości, podczas gdy świat i europejscy sojusznicy Niemiec zmienili politykę”.

4. Ponowne zbrojenie Niemiec: Zbyt mało, zbyt wolno, zbyt niepewnie

Ogłoszenie przez kanclerza Scholza specjalnego funduszu Bundeswehry wartego 100 miliardów euro miało naprawić sytuację niemieckiej armii, która mimo tego, że nowoczesna cierpiała na brak odpowiedniej ilości sprzętu wojskowego, brak wystarczającej ilości chętnych do armii, zapuszczoną infrastrukturę koszarową czy utratę zdolności operacyjnych. Pieniądze nagle wygospodarowane przez Niemcy, robiły na zewnętrznych obserwatorach ogromne wrażenie. Miało to pokazać, że Niemcy będą nadrabiać lata zapóźnień w Bundeswehrze i odpwiadają na krytykę Trumpa za jego urzędowania za brak przeznaczania 2% PKB na obronność przez Niemcy. W tym roku udało się ten próg wreszcie osiągnąć, co prawda dzięki kreatywnej księgowości, ale jednak.

Mimo jednak ogromnych środków na ponowne zbrojenie Niemiec, fundusz bardzo szybko został niemal wykorzystany i teraz toczy się dyskusja co dalej po specjalnym funduszu. Powołanie fundusz miało także pokazać, że Niemcy chcą przyjąć rolę „gwaranta bezpieczeństwa Europy poprzez stworzenie największej konwencjonalnej armii w ramach NATO w Europie” – napisał autor. „Celem”, jak  potwierdził Scholz , „jest Bundeswehra, na której my i nasi sojusznicy możemy polegać”. Mimo ogromnej listy zakupów, które dokonały Niemcy jak np.  35 myśliwców F-35, 60 śmigłowców Chinook, 123 czołgi podstawowe Leopard 2A8, 50 transporterów opancerzonych Boxer, systemy IRIS-T, Patriot i Arrow-3 to „jednak zakupy te ledwo dotykają rzeczywistych luk w zdolnościach obronnych Niemiec, które nadal wymagają "skoku kwantowego". Członkowie AGZ zgodzili się, że obecny poziom zamówień nie odpowiada deklarowanemu przez Scholza poziomowi ambicji jest przyćmiony przez skalę, szybkość programu przezbrojenia Polski".

Raport EconPol Europe stwierdził, że Niemcy niedoinwestowały w obronność o ponad 600 miliardów euro, a eksperci AGZ argumentowali, że podobna kwota byłaby potrzebna, aby kraj mógł wypełnić swoje zobowiązania w ramach NATO.

Jednak problemem na co zwraca wielu ekspertów także my w Portalu Obronnym, jest to czy Niemcom uda się utrzymać 2-procentowe wydatki po wyczerpaniu się specjalnego funduszu Bundeswehry w 2027 roku, kiedy to trzeba będzie znaleźć dodatkowe 20-30 miliardów euro rocznie. Przypomnijmy, że ministerstwo obrony Borisa Pistoriusa dostanie zaledwie... 1,2 miliarda euro więcej na nadchodzący rok 2025. Pistorius chciał, aby budżet obronny w wysokości około 52 miliardów euro został zwiększony o ponad 6,5–7 miliardów euro odnosząc się do nadchodzących projektów zbrojeniowych i rosnących kosztów operacyjnych. Co prawda kanclerz Olaf Scholz zapowiedział, że stały budżet obronny powinien wynieść 80 miliardów euro od 2028 roku, kiedy to w całości zostanie wyczerpany 100 miliardowy fundusz specjalny dla Bundeswehry. Minister Habeck przyznał, że „jeszcze nie znaleziono kontrfinansowania na ten cel”.

Minister obrony Boris Pistorius jasno stwierdził, że Niemcy muszą być „gotowe do wojny” w ciągu pięciu lat, a osiągnięcie tego celu w kontekście niepowodzenia w pokonaniu Rosji na Ukrainie wymagałoby wydania 3-3,5 procent PKB na obronę - aż 120 miliardów euro w porównaniu do 72 miliardów euro w 2024 roku.

Dlatego też jak napisał autor:

„Brak poważnego budżetu na obronę, główny filar Zeitenwende, spadł jak młot na ideę znaczącej niemieckiej zmiany. Pomimo wielokrotnych ostrzeżeń o zbliżającej się wojnie ze strony niemieckich oficerów wojskowych i ekspertów, przywódców państw sojuszniczych, a nawet własnego ministra obrony; pomimo oczywistych niedociągnięć w niemieckim potencjale i ryzykownej nadmiernej zależności od Stanów Zjednoczonych; pomimo najlepszych wysiłków Pistoriusa i żądań polityków z różnych partii; i pomimo sojuszników, zwłaszcza Polski i krajów bałtyckich, wskazujących drogę, Olaf Scholz i jego rząd raczej uniemożliwili niż umożliwili Niemcom ponowne uzbrojenie w sposób, który spełniłby obietnicę Zeitenwende, wypełniłby odpowiedzialność wobec sojuszników i wyposażył kraj do obrony”.

Podsumowanie Zeitenwende

W ocenie autora Zeitenwende „rząd Scholza nie wprowadził znaczących zmian, które mogłyby trwale rozwiązać poważne problemy ujawnione przez pełnoskalową inwazję Rosji na Ukrainę”

„Nieudana Zeitenwende zagraża bezpieczeństwu, dobrobytowi i wolności Niemców oraz zmniejszyła wpływ Berlina na kluczowych sojuszników i partnerów w Europie. Wielu z tych sojuszników, zwłaszcza w Europie Środkowo-Wschodniej, krajach bałtyckich i krajach nordyckich, przeszło większą zmianę sposobu myślenia i podejścia. Nie w odniesieniu do Rosji - ponieważ nie musieli tego robić - ale w odniesieniu do potrzeby zadbania przez Europę o własne bezpieczeństwo w znacznie większym stopniu niż w przeszłości. Co więcej, podczas gdy szukają skoordynowanych, wspólnych europejskich sposobów działania, inną dużą zmianą jest to, że nie będą już czekać, aż Niemcy dołączą do nich. Lekkomyślna strategia Berlina, brak zaangażowania w realizację celów zespołowych i obstrukcyjna postawa oznaczają, że Niemcy ryzykują izolację, ponieważ ich sojusznicy zostawiają je w tyle. Nieudana Zeitenwende rządu Scholza oznacza, że Niemcy kategorycznie nie są już "niezbędnym narodem Europy" – zauważa dość mocno autor analizy.

Jeśli więc nie dojdzie do refleksji po stronie niemieckich polityków, a także społeczeństwa coraz bardziej zmęczonego pomocą Ukrainie, Niemcy mogą za kilka lat pożałować swoich decyzji. Niemcy jeśli chcą pozostać nadal liderem i przywódcą w Europie, muszą wziąć większa odpowiedzialność. Niemcy już płacą wysoką cenę za sprowadzenie migrantów z Bliskiego Wschodu i innych krajów afrykańskich, którzy nie chcą się asymilować, a przyjeżdżają dla samego socjalu. Widzimy niezadowolenie bardzo widocznie w kolejnych wyborach landowych, gdzie coraz większe poparcie zyskuje AfD, która jest partią niebezpieczną dla niemieckiej demokraci. Partia ta mówi o tym co Niemców trapi i jak rozwiązać problemy dlatego zyskuje coraz większe poparcie. Z kolei partie głównego nurtu próbują w jakiś sposób problemy nękające Niemców rozwiązać, ale często bezskutecznie.

Tak czy siak, konieczne są zmiany, bez nich Niemcy stracą swoją wiarygodność i przewodnią rolę. Zostawanie sobie furtki w rozmowach z Rosji po tym czego Moskwa dokonała na Ukrainie, brzmi trochę jak syndrom sztokholmski, z którego Berlin nie może się wyleczyć.

Sonda
Czy Zeitenwende to sukces kanclerza Scholza?
Listen on Spreaker.