Wszyscy ludzie lubią konkretne kwoty, które będą na coś wydawane. Przekazanie przez kanclerza Scholza specjalnego funduszu dla Bundeswehry w czasie głoszenia "Zeitenwende", czyli "zwrotu", "nowej ery" niemieckiej polityce robiło ogromne wrażenie, zarówno w Niemczech jak i na świecie. Bo tak oto Niemcy, które do tej pory ograniczały wydatki na zbrojenia, nagle wygospodarowali ogromną pulę pieniędzy, która miała zmienić na nowo Bundeswehre, tak by sprostać obecnym i przyszłym zagrożeniom.
Jednak jak wiadomo, pieniądze nawet tak ogromne kiedyś się skończą i co dalej, bo skąd znaleźć ogromne fundusze na to, by potrzymać zdolności armii i jednocześnie spełnić wymagane 2% PKB na obronność, zwłaszcza że do Białego Domu może powrócić Donald Trump, dla którego ta kwestia jest bardzo istotna. Wielokrotnie dawał on do zrozumienia w swoich opowieściach o państwach (miał zapewne tutaj na myli Niemcy), które się oburzały, że stracą ochronę USA jeśli nie będą przeznaczać więcej pieniędzy na obronność.
Tak więc obecnie w Niemczech trwa debata nad tym co dalej po wyczerpaniu specjalnego funduszu. Bo jak doniósł „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, powołując się na tajne dokumenty niemieckiego rządu, ze 100 miliardów euro zaplanowano w budżecie już 99 999 691 000 euro. Jak zauważa niemiecka gazeta, obecnie nie jest jasne, w jaki sposób Niemcy zamierzają osiągnąć cel NATO w zakresie wydatków na obronność w przyszłości bez specjalnego funduszu. W tym roku niemiecki rząd po raz pierwszy od lat wydał dwa procent PKB na obronność, dysponując 73,41 miliardami dolarów (2,01 proc. PKB). Obecnie w średniookresowym planowaniu budżetowym na obronność przeznacza się regularnie 52 mld euro rocznie. Jak zwraca uwagę gazeta: „aby spełnić wymagania NATO, Niemcom będzie zatem brakować miliardów najpóźniej do 2028 roku”. Problem jest naprawdę poważny jak pisał Spigel w styczniu, od 2028 roku sytuacja będzie wyglądała ponuro i "wtedy po raz pierwszy zabraknie 56 miliardów euro na sfinansowanie wydatków operacyjnych, utrzymanie i nowe zakupy dla niemieckiej armii". Dlatego w tym tygodniu w poniedziałek 8 kwietnia minister obrony Boris Pistorius opowiedział się za rozważeniem ogólnego wyjątku od hamulca zadłużenia na potrzeby bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego.
W programie ZDF "Was nun, Herr Pistorius" dał jasno do zrozumienia, że nie widzi możliwości pokrycia potrzeb finansowych Bundeswehry wyłącznie poprzez cięcia kosztów w innych miejscach. "Kwoty, o których mówimy, nie zostaną pokryte wyłącznie przez przesunięcia. W razie wątpliwości będziemy musieli również rozmawiać o dodatkowym zadłużeniu w tej koalicji lub w następnej". Pistorius podkreślił, że są to kwoty, które "nie mogą być po prostu wycięte” – mówił polityk. Podobnego zdania była liderka Partii Zielonych Katharina Dröge, która nalegała na reformę hamulca zadłużenia. Mówiąc, że „inwestycje w europejskie bezpieczeństwo i wolność są w dzisiejszych czasach niezwykle ważne”.
Polecany artykuł:
Jak można było się spodziewać koalicjant SPD, liberalna FDP odrzuciła taką propozycję, nalegając na ścisłe przestrzeganie hamulca zadłużenia, w zamian za cięcia w sektorze socjalnym. Jak powiedział lider grupy parlamentarnej FDP Christian Dürr: „Bundeswehra musi być solidnie finansowana. Musi to pochodzić z podstawowego budżetu federalnego". Mówiąc dalej: „Nie, to nie jest realna opcja”. Zamiast tego dostępne pieniądze należy „rozsądnie wykorzystać” i „wyznaczyć priorytety w budżecie”. Jak wyjaśniają niemieckie media, rezygnacja z hamulca zadłużenia może być tylko wykorzysta w przypadku klęsk żywiołowych lub innych nadzwyczajnych sytuacji nadzwyczajnych, takich jak pandemia korona wirusa.
Ale to nie koniec problemów Niemiec, przewodniczący Stowarzyszenia Bundeswehry, pułkownik André Wüstner, wezwał kanclerza Olafa Scholza do "postawienia nogi" w sporze o dalsze finansowanie Bundeswehry. Bo jak mówił: „Jeśli słowa takie jak zdolność obronna, ochrona lub zdolność wojskowa nie mają być tylko pustymi słowami dla naszego rządu, kanclerz Scholz musi wykorzystać swoje uprawnienia do wydawania dyrektyw i składania oświadczeń. Jeśli tego nie zrobi, zwrot musi zostać ogłoszony, przynajmniej w Bundeswehrze" - powiedział Wüstner Niemieckiej Agencji Prasowej w Berlinie. W szczególności ostrzegł również, że niemiecki przemysł obronny nie będzie w stanie kontynuować pilnie potrzebnej rozbudowy swoich zdolności, jeśli tak zwane aktywa specjalne zostaną zaplanowane na koniec tego roku bez jasnego przyszłego kursu. O tym, że Niemiecki przemysł narzeka na to, że ciągle brakuje zamówień na rozkręcenie produkcji, mimo specjalnego funduszy pisaliśmy w Portalu Obronnym.
Wüstner ostrzega także przed konsekwencjami braku przyszłości. "Nadal utrzymywalibyśmy Bundeswehrę z ograniczonymi zdolnościami obronnymi i, jak to miało miejsce po decyzjach szczytu w Walii w 2014 r. i Warszawie w 2016 r., ponownie bylibyśmy postrzegani jako mniej wiarygodny sojusznik w NATO" - powiedział agencji DPA. "W obliczu rosyjskiej agresji i zagrożenia, jakie stanowi ona dla naszego pokoju w wolności, a także w kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich w USA, byłoby podwójnie nieodpowiedzialne pozwolić na wątpliwości co do naszej zdolności do wywiązania się z naszych zobowiązań".
Ostrzegł również przed przeszacowaniem niemieckich wydatków na obronność. Bo jak powiedział: "Niemiecki rząd podaje obecnie kwotę 2,1 procent PKB na obronność w budżecie na 2024 rok, ale dobrze wiadomo, że obejmuje to również 15 miliardów euro z innych budżetów, a nawet pięć miliardów euro na odsetki od specjalnego funduszu". Ponadto, dwa procent to tylko dolna granica, biorąc pod uwagę niezbędny wzrost zdolności w zakresie ogólnego bezpieczeństwa narodowego. "Nawet w tym roku rosnące koszty operacyjne będą musiały zostać pokryte ze specjalnego funduszu, ponieważ żądanie ministra obrony o co najmniej 10 miliardów euro nie zostało wówczas spełnione. W przyszłości nie będzie to już możliwe", powiedział Wüstner. I: "Reforma Bundeswehry, do której dążył Boris Pistorius, jest teraz tak samo zagrożona, jak rozmieszczenie litewskiej brygady lub wypełnienie zobowiązań NATO od 2025 roku".
Widzimy więc, że jeśli w Niemczech nie dojdzie do jakiegoś porozumienia w sprawie wydatków na bezpieczeństwo, Niemcy znowu będą miały niedofinansowaną armię i wrócą do punktu wyjścia sprzed ponad dwóch lat. Co także będzie się przekładać na bezpieczeństwo naszego regionu, ale także NATO. A zapewne będzie to dla Trumpa paliwo do atakowania zarówno Niemiec jak i innych państwa w Sojuszu.
Polecany artykuł: