Niemcy zaczynają powoli rozumieć, na czym polega rosyjski imperializm i coraz bardziej niepokoją się scenariuszem wojny, która może także i ich dotknąć, chociaż pamiętajmy, że przed Rosją są jeszcze kraje bałtyckie i Polska, więc Niemcy w teorii mogą jeszcze spać spokojnie. Niemniej obawy istnieją widać to w badaniach sondażowych i komunikatach działań ministerstwa obrony Niemiec.
W związku z rosnącymi obawami niemiecki Związek Miast i Gmin wezwał na początku marca rząd federalny do zainwestowania miliardów w ochronę ludności przed możliwą wojną, w tym stworzenia większej liczby schronów. Jak powiedział grupie medialnej Funke dyrektor generalny Związku Miast i Gmin André Berghegger: „Teraz nie chodzi tylko o to, aby Bundeswehra była, zdolna do samoobrony. Ogólnie rzecz biorąc, chodzi o ochronę ludności przed niebezpieczeństwami wojennymi”. Berghegger zażądałby władzę poza wydawaniem ogromnych pieniędzy na Bundeswehre, to również zainteresowały się znalezieniem środków na ochronę ludności, bo jak mówi, rząd musi „zebrać duże sumy pieniędzy, aby zapewnić odporność wewnętrzną”. Według Bergheggera musi to być co najmniej miliard euro w każdym z następnych dziesięciu lat.
Według prezesa Związku Miast i Gmin w szczególności władze niemieckie powinny się pochylić nad problemem zwiększenia liczebności schronów. Z 2000 schronów publicznych z czasów zimnej wojny pozostało tylko 600, które mogą pomieścić około 500 000 osób. Jak zwraca uwagę niemiecki portal Mitteldeutscher Rundfunk, od zakończenia zimnej wojny Republika Federalna Niemiec sprzedała istniejące obiekty lub pozwoliła niektórym z nich popaść w ruinę. Istniejące schrony w Niemczech wschodnich nie zostały nawet uwzględnione w koncepcji schronów rządu federalnego po zjednoczeniu. Według Federalnej Agencji Nieruchomości (BimA - Nach Angaben der Bundesanstalt für Immobilienaufgaben), która jest odpowiedzialna za odwrócenie sytuacji od 2020 r., "obecnie w całym kraju nie ma funkcjonujących schronów”. W ubiegłym roku BImA przygotowała raport dla Federalnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych na temat możliwej reaktywacji schronów. Raport nie jest publicznie dostępny. Jednak według medialnych doniesień ich użyteczność jest w fatalnej kondycji, jednak istnieje szansa na reaktywacje 579 schronów. Czas i koszty z tym związane zależą od poziomu ochrony, jaki schrony mają zapewnić.
Berghegger wezwał także do zainstalowania dodatkowych syren. „Dobrze byłoby, gdybyśmy nie polegali wyłącznie na aplikacjach na telefony komórkowe ” – ostrzegł. Gmina bez syren nie powinna już istnieć. „Potrzebujemy szerokiego zestawu instrumentów cyfrowych i analogowych. Dotyczy to aplikacji, radia i telewizji, tablic informacyjnych i oczywiście syren” – powiedział prezes Berghegger. Co ciekawe według niego w szkole nie jest potrzebny przedmiot dotyczący obronności czy jak to w Polsce się nazywa edukacja dla bezpieczeństwa. Według niego zajęcia dotyczące bezpieczeństwa mogą zostać wplecione w ogólny program.
16 marca Federalna minister edukacji Bettina Stark-Watzinger opowiedziała się za organizowaniem ćwiczeń obrony cywilnej w szkołach, bo jak powiedziała, "celem jest lepsze przygotowanie uczniów na wojnę, pandemie i klęski żywiołowe". Wezwała również szkoły do rozwijania "luźnych relacji z Bundeswehrą". Uważa, że ważne jest, aby oficerowie z armii odwiedzali szkoły i informowali o tym, co Bundeswehra robi w ramach bezpieczeństwa Niemiec. Jest to bardzo wyraźna zmiana w postrzeganiu armii. Pamiętajmy, że niemieckie społeczeństwo przez doświadczenia II wojny przejawia bardzo mocne nastawienie pacyfistyczne. I nadal występuje awersja do tego, by wojsko uczestniczyło w życiu społecznym.
Minister obrony Boris Pistorius również taką potrzebę zauważył, wezwał na początku marca do większej obrony ludności cywilnej w Niemczech. Bo jak powiedział, należy się tym szybko zająć, „ponieważ obrona cywilna, jest zawsze drugą stroną zagrożenia militarnego i zdolności obronnych".
Niemieckie obawy o bezpieczeństwo
Według opublikowanego 29 stycznia sondażu instytutu INSA dla portalu dziennika "Bild", możliwy rosyjski atak na Niemcy niepokoi 46 proc. respondentów. 44 proc. ankietowanych nie ma takich obaw, reszta nie udzieliła odpowiedzi.
Najbardziej zaniepokojeni są wyborcy partii Lewica (55 proc.) i chadeckiej CDU (54 proc.). Zwolennicy lewicowej partii Sahry Wagenknecht i prawicowej AfD widzą najmniejsze zagrożenie wojną - zwraca uwagę portal.
"Wezwania do gromadzenia prywatnych zapasów na wypadek wojny pojawiły się ostatnio między innymi w Szwecji i Norwegii. W Niemczech, według ankiety INSA, do tej pory zrobiło to 39 proc. ankietowanych. Jak dotąd 56 proc. pytanych nie zdecydowało się na gromadzenie zapasów awaryjnych" - pisał "Bild".
W ankiecie tylko jeden na sześciu respondentów stwierdził, że wie, gdzie może znaleźć schronienie w przypadku ataku, np. rakietowego. "Wynika to prawdopodobnie głównie z faktu, że żaden z prawie 600 pozostałych schronów przeciwlotniczych w Niemczech nie jest obecnie czynny" - zauważa portal.
Z sondażu instytutu Insa dla gazety "Bild am Sonntag" wynika, że 61 proc. obywateli Niemiec obawia się rozszerzenia wojny na Ukrainie na kraje zachodnie. 31 proc. badanych jest zdania, że prawdopodobnie do tego nie dojdzie. W zeszłym roku także w lutym w badania przeprowadzonym przez Forsę dla RTL i ntv, 72 procent badanych stwierdziło, że obawiało się, że wojna nie ograniczy się do Ukrainy.