Jak podał portal Handelsblatt, powołując się na kręgi rządowe, Ministerstwo Gospodarki pod kierownictwem Roberta Habecka (Zieloni) i Ministerstwo Obrony pod kierownictwem Borisa Pistoriusa (SPD) mają wielkie plany co do przemysłu zbrojeniowego w czasach, kiedy się wszyscy zbroją. Według planów tych minierstw państwo będzie mogło inwestować bezpośrednio w firmy lub projekty w sektorze zbrojeniowym w "strategicznych przypadkach". Jak zauważa portal „celem jest prawdopodobnie rozwój kluczowych technologii, wzmocnienie finansowe branży i uproszczenie istniejących przepisów”. Powodem jest także sytuacja na Ukrainie, w związku z tym celem jest mocniejsze zaangażowanie przemysłu obronnego w tym kraju tj. utworzenie większej liczby fabryk, na przykład do produkcji broni lub pojazdów. Po drugie, chodzi o uniezależnienie się producentów, którzy do tej pory byli mocno uzależnieni od USA w kwestii dostaw wsparcia dla Ukrainy.
Poza tym opracowywana strategia bezpieczeństwa i przemysłu obronnego ma na celu wzmocnienie przemysłu obronnego na przykład w procedurach wydawania zezwoleń dla firm, które chcą produkować więcej. Aby je przyspieszyć, projekty obronne mają być w przyszłości klasyfikowane jako środki "nadrzędnego interesu publicznego" – napisał portal. Zostanie również zbadane, czy programy badawcze, których wyniki mogą być również wykorzystywane do celów wojskowych, mogą być finansowane w przyszłości. Do tej pory uniemożliwiały to klauzule cywilne – przypomina portal. Start-upy według planów powinny również uzyskać lepszy dostęp do kapitału. Jedną z opcji byłby tak zwany "Fundusz Przyszłości". Ponadto Europejski Bank Inwestycyjny (EBI) ma zostać zaangażowany do zapewnienia większej ilości pieniędzy na projekty obronne.
Niemiecki Business Insider, podał przykłady jakby to miało wyglądać w praktyce. Np. niemiecki rząd może chcieć nabyć udziały w firmie Thyssen-Krupp Marine Systems (TKMS), która zajmuje się okrętami podwodnymi za pośrednictwem swojego banku rozwoju KfW (Kreditanstalt für Wiederaufba), a ponieważ produkowane przez nią napędy do tych okrętów są klasyfikowane jako kluczowa technologia, to takie wsparcie by zostano przekazane.
To, co jest także ważne w planie Niemiec, to jak zwraca uwagę Business Insider, to także uniezależnienie się od USA.
Strategia dla przemysłu bezpieczeństwa i obrony ma zostać zatwierdzona przez rząd we wrześniu. Według Handelsblatt, firmy mają zostać wcześniej zaproszone do konsultacji. W lutym jak pisał Seddeutsche Zeitung minister finansów Christian Lindner wezwał do „drugiego punktu zwrotnego” czyli ułatwienia w inwestowanie w przemysł zbrojeniowy. Minister chce zmniejszenia przeszkód regulacyjnych, ponieważ jest to niezbędne ze względu na sytuację bezpieczeństwa w Europie. Jak mówił Lindner na marginesie konferencji poświęconej bezpieczeństwu: „państwo jest klientem i klientem branży bezpieczeństwa i obronności, ale firmy nadal potrzebują prywatnych inwestycji i finansowania” – powiedział Lindner. „Dlatego konieczny jest drugi punkt zwrotny, który poprawi reputację i warunki ramowe dla branży”. Ministerstwo Finansów poinformowało, że na marginesie konferencji toczyły się rozmowy z przedstawicielami sektora finansowego i branży bezpieczeństwa w tej kwestii.
Jak wyjaśniła gazeta: „istnieją ograniczenia uniemożliwiające niektórym funduszom ubezpieczeniowym lub bankom rozwoju inwestowanie w sektorze wojskowym. Ponadto niektórzy inwestorzy obawiają się również utraty wizerunku i publicznej krytyki w przypadku inwestycji w spółki z branży obronnej. Jednocześnie jednak rosną wymagania kapitałowe branży ze względu na gwałtowny wzrost zapotrzebowania na nową broń i amunicję”.
Polecany artykuł:
Z kolei Zeit pisał w czerwcu, że członkowie rządu i znani politycy opozycji od nieco ponad dwóch lat często podkreślają znaczenie przemysłu obronnego. Jednak jak zwróciła uwagę gazeta: „takiej bliskości nie widziano od czasu zburzenia żelaznej kurtyny. W niedawnej przeszłości nawet ówczesna minister obrony Ursula von der Leyen nie chciała być fotografowana przed czołgami. Kanclerz Angela Merkel rzadko odwiedzała wojsko, a jeszcze rzadziej przemysł obronny”.
Jednak jak się wydaje, to zaczyna być już przeszłość i jak napisała gazeta, "strach przed kontaktami z producentami broni należy już do przeszłości”: W lutym Olaf Scholz (SPD) wbił szpadel budowę fabryki Rheinmetall i dokonał pierwszego symbolicznego cięcia pod nową halę fabryki amunicyjnej, u jego boku był minister obrony Boris Pistorius, który wcześniej odwiedził plac budowy. Jak mówił wówczas kanclerz: "Jednocześnie Boris Pistorius i ja rozmawiamy z przemysłem obronnym o prawdziwej zmianie kierunku w kierunku szybkich, planowanych i wydajnych zamówień uzbrojenia dla Bundeswehry i innych armii europejskich" - powiedział Scholz. "Potrzebujemy ciągłej produkcji ważnej broni, sprzętu i amunicji. Wymaga to długoterminowych kontraktów i płatności z góry w celu zbudowania zdolności produkcyjnych. W ten sposób tworzymy bazę przemysłową w Niemczech, która przyczynia się do zapewnienia pokoju i wolności w Europie".
Deklaracje te nie znalazły jednak poparcia finansowego – pisał w czerwcu Zeit. „Znaczna część specjalnego funduszu Bundeswehry w wysokości 100 mld euro trafia za granicę, a nie na rozbudowę potencjału przemysłowego w Niemczech. A politycy nie tylko demonstrują swoją bliskość z producentami broni, ale także publicznie domagają się, by firmy wypłacały zaliczki, produkowały szybciej, czyli zapełniały magazyny i zatrudniały więcej pracowników. Scholz i Pistorius domagają się tym samym, by firmy podejmowały większe ryzyko, nawet jeśli konkretne zamówienia są często bardzo małe lub ich realizacja zajmuje lata. Branża chce od polityków czegoś więcej niż tylko niedzielnych przemówień” - pisał portal.
Jak napisała pod koniec gazeta: „niemiecki rząd jest jednak niechętny dotowaniu lub inwestowaniu w firmy. W przeciwieństwie do Francji, gdzie wiele firm zbrojeniowych jest własnością państwa lub Paryż posiada przynajmniej znaczące udziały, a niemiecki rząd bardzo niechętnie inwestuje w firmy". Czy jednak strategia, która jest opracowywana w ministerstwie finansów i obrony coś zmieni? Oby tak było. Niemcy bardzo często dużo mówią, co wygląda obiecująco, jednak rzeczywistość sprawia, że te procesy odbywają się bardzo wolno albo czasami nawet źle. Niemcy jako największa gospodarka w Europie i kraj z dużymi ambicjami, potrzebuje dużych zamówień, które rozruszają niemiecki przemysł, który jest gotowy na takie coś. Ale bez zamówień i pieniędzy tego nie zrobi. Trzeba mieć także świadomość, że skoro UE chce stworzyć konkurencję dla amerykańskich firm zbrojeniowych, to jej przemysł musi być wydajny i przede wszystkim konkurencyjny. Bo jak na razie to amerykańskie firmy w Europie zdobywają ważne kontrakty i to amerykański przemysł mimo wojny na Ukrainie, w Izraelu i własnych planów jest w stanie sprostać dużym zamówieniom. Europejski jak na razie co wojna pokazała – nie.