- Prezydent Trump ogłosił zakup dodatkowych bombowców B-2 Spirit, powołując się na ich skuteczność w atakach na irańskie obiekty nuklearne.
- Deklaracja budzi wątpliwości, ponieważ produkcja B-2 została zakończona, a Pentagon skupia się na następcy – B-21 Raider.
- Czy to tylko retoryka prezydenta, czy może plan modernizacji "duchów" ma sens, zanim B-21 wejdzie do służby?
Prezydent Donald Trump poinformował w czwartek (27 listopada) żołnierzy amerykańskich, że jego administracja zezwoliła na zakup dodatkowych bombowców stealth B-2 Spirit. wyprodukowanych przez Northrop Grumman, po tym jak samoloty te zostały wykorzystane przez USA w operacji Midnight Hammer na irańskie obiekty nuklearne w czerwcu.
„Te piękne bombowce B-2 całkowicie zniszczyły potencjał nuklearny Iranu” – powiedział Trump. Dodał, że ich skuteczność na polu bitwy doprowadziła do decyzji o rozszerzeniu zamówień, stwierdzając: „Właśnie zamówiliśmy ich znacznie więcej, a powodem tego było to, że były absolutnie niesamowite, całkowicie niewidoczne”.
Przypomnijmy, że w czerwcu 2025 roku siedem bombowców strategicznych B-2 Spirit wystartowało z bazy Whiteman w stanie Missouri, pokonało trasę trwającą blisko 37 godzin (z wieloma tankowaniami w powietrzu) i zaatakowało trzy kluczowe obiekty irańskiego programu nuklearnego: podziemne instalacje w Fordo, Natanz oraz Isfahanie. Do zniszczenia silnie ufortyfikowanych podziemnych obiektów użyto potężnych bomb penetrujących GBU-57 MOP (Massive Ordnance Penetrator), ważących po 13,6 tony każda. Wsparcie zapewniały pociski manewrujące Tomahawk wystrzeliwane z okrętu podwodnego oraz eskadry myśliwców stealth F-22 i F-35, które osłaniały bombowce na całej trasie.
Według portalu Army Recognition powołującego się na osoby zaznajomione z wewnętrznymi dyskusjami, decyzja ta stanowi znaczące odejście od wcześniejszych planów wycofania floty B-2 i odzwierciedla odnowione zaufanie Pentagonu do wartości tych samolotów w zakresie ich wykorzystania na polu walki. W październiku Trump przed izraelskim Knesetem ogłosił, że Stany Zjednoczone zakupią 28 nowych bombowców stealth B-2 Spirit, co by oznaczało podwojenie obecnie posiadanej floty 19 maszyn.
Trump niejasno się wyraża i myli B-2 czy B-21?
Jednak w słowach Trumpa jest pewna niejasność, która tworzy znaki zapytania po raz kolejny. Trump jest znany z tego, że niejasno się wyraża i nie należy tego słów interpretować jako gwarancji, że Siły Powietrzne rzeczywiście zakupią kolejne B-2, ponieważ samolot był produkowany od 1988 do 2000 roku i wyprodukowano jego 20 sztuk i jeden prototyp. Dwa z nich zostały zniszczone w wypadkach (2008 w Guam oraz 2022 w Whiteman AFB). Od 2000 roku linia produkcyjna została wygaszona i skupiono się na jego następcy, czyli B-21 Rider. A nawet jakby jakimś cudem udało się wznowić produkcję, to brakuje przeszkolonego personelu, który mógłby rozpocząć pracę nad tak skomplikowanym samolotem, a już na pewno nie teraz, gdy wysiłki Pentagonu są skupione w B-21 Raider.
Poza tym ich konstrukcja, opracowana w latach 80., jest obecnie uważana za przestarzałą, biorąc pod uwagę znaczny postęp w technologiach radarowych i stealth. Dodatkowo, B-2 charakteryzują się niezwykle wysokimi wymaganiami konserwacyjnymi i kosztami eksploatacji, które znacznie przekroczyły pierwotne specyfikacje. Tak dla przykładu szacuje się, że koszt B-21 będą o około 70 procent niższy niż w przypadku B-2, co wynika z większej skali produkcji i mniejszych rozmiarów. Poza tym w przeciwieństwie do innych bombowców, B-2 muszą być przechowywane w specjalnie klimatyzowanych hangarach. Wznowienie produkcji tych maszyn po ponad ćwierćwieczu byłoby prawdopodobnie zbyt kosztowne, zwłaszcza w przypadku zamówienia zaledwie 28 sztuk, co budzi poważne wątpliwości co do prawdziwości twierdzeń prezydenta Trumpa.
Nie jest więc jasne czy USA rzeczywiście chcą wznowić produkcję, co byłoby bardzo dziwną decyzją i zapewne kosztowną, zwłaszcza że Amerykańskie Siły Powietrzne potwierdziły, że planowane przyspieszenie produkcji bombowców B-21 Raider zostanie zrealizowane w zakładach Northrop Grumman w Palmdale w Kalifornii. W 2026 roku Siły Powietrzne spodziewają się co najmniej dwóch bombowców B-21 w konfiguracji testowej. Raider ma wejść do służby prawdopodobnie pod koniec 2026 roku lub na początku 2027 roku. Zgodnie z projektem budżetu na rok fiskalny 2026, łączne wydatki na program B-21 mają wynieść 10,3 miliarda dolarów, z czego 4,5 miliarda zostanie przeznaczone na zwiększenie zdolności produkcyjnych. Chociaż dokładna liczba planowanych rocznych dostaw B-21 pozostaje niejawna, szacuje się, że obecne tempo wynosi 7–8 sztuk rocznie.
Aktualne plany zakładają, że Siły Powietrzne otrzymają co najmniej 100 bombowców B-21 Raider, choć niektórzy przedstawiciele Sił Powietrznych sugerują, że liczba ta może być wyższa. Bombowiec odbył swój pierwszy lot pod koniec 2023 roku, a co najmniej dwa prototypy zostały dostarczone do dalszych testów w locie.
A może chodzi o modernizacje?
Inna hipoteza może mówić o szerokiej modernizacji tych samolotów, co byłoby już bardziej logicznym posunięciem nim B-21 wejdzie do służby w dużych ilościach. To jednak nie pierwszy raz, kiedy prezydent wygłosił takie słowa na temat bombowca. W sierpniu, krótko po atakach, Trump również pochwalił Spirita i zasugerował, że zamówiono „dużą liczbę” dodatkowych B-2. Wtedy także spekulowano, że Trump miał na myśli B-21 Raider. „The Jerusalem Post” sugerował jednak, że „ponieważ B-21 Raider wciąż przechodzi ostatnie testy i nie jest jeszcze w pełni sprawny, zmodernizowane B-2 mogą służyć jako strategiczny pomost, wzmacniając potencjał uderzeniowy dalekiego zasięgu Sił Powietrznych USA”.
B-2 Spirit obecnie przechodzą kompleksowe modernizacje systemów radarowych, awioniki i powłok obniżających wykrywalność. Modernizacja ma utrzymać ich zdolność do odstraszania nuklearnego i precyzyjnych uderzeń konwencjonalnych aż do lat 30.
Staruszki trzymają się mocno niż młodzi wejdą do służby
Przypomnijmy, że "staruszek" B-52 także nie wybiera się na emeryturę, a według słów wiceadmirała Richarda Corrella (kandydata na stanowisko szefa Dowództwa Strategicznego USA) z listopada, który występował przed senacką Komisją Sił Zbrojnych, planowane modernizacje 70-letniego bombowca w zasadzie sprawią, że samolot stanie się „nowym samolotem”. Według niego program modernizacji jest „niezbędny” dla zapewnienia, że bombowce będą mogły spełniać swoją rolę w strategicznym odstraszaniu. Dodał, że nowe silniki Rolls-Royce'a do B-52 są światowej klasy i, wraz z ulepszonymi technologiami radarowymi, uczynią z bombowca B-52 „nowy samolot”.
Correll dodał, że planowane modernizacje poprawią wskaźnik gotowości bojowej bombowców w przyszłości. Jednak modernizacja B-52 nie zostanie wdrożona do służby przed rokiem 2030, czyli około trzy lata po pierwotnym terminie, jak wynika z informacji Biura Odpowiedzialności Rządu (Government Accountability Office) - agencji nadzorującej działalność Kongresu. W raporcie z początku tego roku GAO poinformowało, że produkcja w ramach Programu Modernizacji Radaru B-52 została opóźniona, co również opóźniło osiągnięcie początkowej zdolności operacyjnej o lata. Według GAO, urzędnicy stwierdzili, że problemy wynikały z „wyzwań związanych z kwalifikacją środowiskową, zakupem części i oprogramowaniem”.
Podczas przesłuchania Correll zgodził się z opinią swojego poprzednika, generała Anthony'ego Cottona, że potrzeba więcej bombowców B-21 Raider, które zastąpią starsze bombowce B-1 i B-2 Sił Powietrznych, nazywając B-21 „jednym z najskuteczniejszych dużych programów pozyskania, jakie mamy”. Co ciekawe przedstawiciele Sił Powietrznych wskazali B-21 jako przykład sukcesu z jasno określonym harmonogramem rozwoju i budżetem. Siły Powietrzne planują zakup co najmniej 100 samolotów, ale Cotton i inni, w tym Correll, uważają, że do służby potrzeba od 140 do 150.
A może Trump nie żartuje?
Trump obecnie dąży do tego, by jego wielkie plany, których nie mógł zrealizować podczas pierwszej kadencji przez opór urzędników, którzy jego otaczali w końcu się ziściły. We wrześniu Trump podczas swojego wystąpienia w bazie Marine Corps Base Quantico w Wirginii, podkreślał zalety ciężkiego opancerzenia i potężnych dział Pancerników, kontrastując je z nowoczesnymi konstrukcjami. Trump nie krył entuzjazmu dla koncepcji pancerników, które nazwał "niepowstrzymanymi maszynami wojennymi".
"To coś, co naprawdę rozważamy – koncepcja pancernika, z ładnymi sześciocalowymi bokami z solidnej stali, nie z aluminium, które topi się na widok nadlatują cego pocisku" – powiedział prezydent, odwołując się do historycznych okrętów typu Iowa.
Mówiąc o mocnych stronach pancernika, Trump wspomniał o wycofanym ze służby USS Iowa, który obecnie jest muzeum w Los Angeles, a także o filmie dokumentalnym z 1954 r. o II wojnie światowej, zatytułowanym „Victory at Sea”.
„Patrzyłem na te okręty, płynęły z niszczycielami u boku, i człowieku, nic nie mogło ich powstrzymać” – powiedział. „Niektórzy powiedzieliby: „Nie, to stara technologia”. Nie wiem, nie sądzę, żeby to była stara technologia, kiedy patrzy się na te działa”. Dodał, że "pociski są tańsze niż rakiety".
Potem, bo w listopadzie, Wall Street Journal donosił, że prezydent USA dąży do stworzenia całkowicie nowej floty okrętów wojennych, która miałaby nosić nazwę „Złota Flota”. Według gazety Trump aktywnie angażuje się w dyskusje na temat nowych okrętów, odbywając liczne rozmowy z przedstawicielami marynarki wojennej. Według wstępnych założeń koncepcja „Złotej Floty” łączyłaby ofensywne „pancerniki” z mnóstwem mniejszych bezzałogowych jednostek i korwet.
Jednak to, co jest istotne w tych doniesieniach to, że Trump ma słabość do estetycznych rzeczy, takich jak pancerniki z II wojny, a być może także i samolotów B-2, które także mają swój urok. Jego były sekretarz z czasów pierwszej administracji Trumpa, Mark Esper, wspominał, że powiedział prezydentowi, iż okręty wojenne „są budowane do walki i zwycięstwa, a nie do wygrywania konkursów piękności” – napisał w swoich wspomnieniach. Sekretarz Marynarki Wojennej John Phelan ujawnił w lutym, że Trump jest tak zaabsorbowany tą kwestią, że często pisał do niego w środku nocy SMS-y ze skargami, jeszcze zanim nominacja Phelana została zatwierdzona przez Senat.
„Prezydent Trump pisał do mnie SMS-y wiele razy bardzo późno w nocy, czasami po pierwszej w nocy, w sprawie zardzewiałych okrętów lub okrętów w stoczni, pytając mnie, co z tym robię” – powiedział Phelan podczas przesłuchania w sprawie zatwierdzenia jego nominacji.
Peter Suciu na łamach National Interest Trump przypomina, że prezydent wielokrotnie krytykował wiele nowych technologii stosowanych np. superlotniskowcach z napędem jądrowym typu Geralda R. Forda w szczególności elektromagnetyczny system startowy EMALS (Electromagnetic Aircraft Launch System). Prezydent argumentował, że systemy te są skomplikowane i zawodne, sugerując, że sprawdzone katapulty parowe powinny pozostać nawet jeśli EMALS mógłby przynieść znaczące korzyści, gdyby został wdrożony.
Trump po prostu ma słabość do konstrukcji z dawnych lat, które na swój sposób mogą wydawać się piękne. Tak jak dziś wielu entuzjastów motoryzacji wzdycha za przepięknymi samochodami amerykańskimi jak Ford Mustang, Chevrolet Camaro, Dodge Charger oraz Chevrolet Chevelle z lat 60 XX wieku. Albo entuzjaści czołgów zachwycają się nad przepięknymi Shermanami, Tygrysami I i II czy czołgami T-34 oraz IS-3, które nie mają tego czegoś, co współczesne czołgi, które mimo tego, że nowocześniejsze, i na wielu poziomach zdecydowanie bezpieczniejsze i wygodniejsze, to nie mają w sobie - jak to się często mówi - "duszy". Tylko, że to nie powinien być wyznacznik dla Trumpa, bo broń ma być skuteczna, a nie wyglądać.
Trump może jednak dążyć do tego, by produkcję B-2 wznowić, bo pokazały, że są skuteczne niż inwestować w programy, które są w fazie testów. Elon Musk przecież swego czasu także krytykował program F-35, a nawet F-47 uważają jego za kosztowny na tle tanich dronów. Wojskowi jednak i przedsiębiorcy zapewne jednak powstrzymają Trumpa przed jego dziwnymi pomysłami, ponieważ na obecną chwilę wznowienie produkcji B-2, to ogromny koszt, który nie jest w żaden sposób opłacalny przy tak małej skali jak 28 maszyn czy trochę więcej.
Bombowiec szyty na miarę potrzeb USAF
B-2 narodził się z potrzeby USAF opracowania bombowca zdolnego przełamać zaawansowane systemy obrony przeciwlotniczej. Program Advanced Technology Bomber (ATB) wszedł w fazę realizacji w latach 70. i 80., a kontrakt dla Northrop (później Northrop Grumman) rozpoczął tworzenie „lekkiego” latającego skrzydła o niskiej wykrywalności. Prototyp AV-1 wykonał pierwszy lot 17 lipca 1989 r., a pierwszy egzemplarz został dostarczony do bazy Whiteman w 1993 r. Maszyna osiągnęła gotowość operacyjną na przełomie lat 90. i od początku projektowana była jako platforma łącząca zdolności nuklearne i konwencjonalne.
Dlatego też cała jego konstrukcja została podporządkowana temu celowi. Maszyna nie posiada stateczników, gdyż te zwiększają powierzchnię odbicia. Ze względu na to B-2 nie jest naturalnie stabilny w locie. Stabilność zapewnia komputerowy system, który stale koryguje położenie maszyny w locie. Cztery potężne silniki zostały umieszczone tak, aby ich turbiny nie mogły odbijać fal radarowych, a ich wyloty zbudowano w sposób mający obniżać sygnaturę termiczną. Cała powierzchnia maszyny pokryta jest powłokami pochłaniającymi fale radarowe, a całe uzbrojenie znajduje się w komorach bombowych wewnątrz kadłuba.
Bombowiec ma 21,3 m długości i 52,4 metry rozpiętości skrzydła, które stanowi całość płatowca o masie startowej niemal 72 ton. Maksymalna masa startowa wraz z uzbrojeniem i paliwem to 170 ton. Napęd B-2 stanowią cztery umieszczone w środkowej części maszyny silniki General Electric F118-GE-100, każdy o ciągu 77kN, co pozwala, na osiągniecie prędkości maksymalnej ponad 1000 km/h, czyli około 0,95 Macha. Z pełnym ładunkiem maszyna może przelecieć około 11 tys. km bez tankowania w locie. Bombowiec może przenosić o masie 18 ton, ale maksymalny ładunek to około 28 ton uzbrojenia konwencjonalnego lub nuklearnego. Typowe konfiguracje obejmują bomby kierowane JDAM (GBU-31, GBU-38), ciężkie bomby penetrujące GBU-57 Massive Ordnance Penetrator (MOP), oraz pociski takie jak AGM-158 JASSM.
Chrzest bojowy B-2 nastąpił podczas kampanii NATO nad byłą Jugosławią w 1999 roku, w operacji Allied Force. Parę bombowców wystartowało z bazy w Missourii, wykonało loty kilkunastogodzinne z tankowaniami w powietrzu i jako jedne z pierwszych użyły precyzyjnych bomb kierowanych JDAM, zmieniając sposób przeprowadzania precyzyjnych uderzeń na dalekim zasięgu. Od tamtej pory B-2 był używany w kolejnych konfliktach, zawsze w roli platformy zdolnej do zadawania precyzyjnych uderzeń w obszarach o wysokim poziomie obrony przeciwlotniczej.