Trump chce „Złotej Floty” pancerników. Czy USA potrzebuje gigantów, by pokonać Chiny na Pacyfiku?

2025-11-11 13:30

Donald Trump ponownie zaskakuje ambitnymi planami. Prezydent USA dąży do stworzenia całkowicie nowej floty okrętów wojennych, która miałaby nosić nazwę „Złota Flota” - jak donosi Wall Street Journal. Ma to być rozwinięcie planów Trumpa, który miesiąc temu mówił o powrocie pancerników. Projekt ten ma na celu wzmocnienie dominacji morskiej Stanów Zjednoczonych i skuteczne przeciwdziałanie rosnącej potędze morskiej Chin oraz innym potencjalnym zagrożeniom. Czy Ameryka potrzebuje gigantycznych pancerników przyszłości, by utrzymać przewagę na Pacyfiku?

  • Donald Trump proponuje rewolucję w amerykańskiej marynarce wojennej, dążąc do stworzenia "Złotej Floty" z nowymi pancernikami.
  • Projekt ma wzmocnić dominację USA na morzach, przeciwdziałając rosnącej potędze Chin, ale budzi kontrowersje.
  • Amerykańskie stocznie ledwo radzą sobie z obecnymi zamówieniami, a koszt budowy "Złotej Floty" to miliardy dolarów.

W obliczu dynamicznie zmieniającej się sytuacji geopolitycznej, Stany Zjednoczone poszukują innowacyjnych rozwiązań w zakresie obronności. Koncepcja „Złotej Floty” o której informuje amerykański dziennika Wall Street Journal ma być rzekomą odpowiedzią na te wyzwania, mając na celu stworzenie sił morskich zdolnych do sprostania współczesnym zagrożeniom. Plany te zakładają budowę zarówno "potężnych" okrętów bojowych, jak i wykorzystanie zaawansowanych systemów bezzałogowych.

Geneza „Złotej Floty”: Wizja Donalda Trumpa

Idea „Złotej Floty” wywodzi się z osobistych przekonań i wizji Donalda Trumpa dotyczących przyszłości amerykańskiej marynarki wojennej. Prezydent wielokrotnie krytykował wygląd i możliwości nowoczesnych okrętów, opowiadając się za powrotem do koncepcji potężniejszych jednostek, jakim były pancerniki. Trump 30 września 2025 roku w bazie Marine Corps Base Quantico w Wirginii, podkreślał zalety ciężkiego opancerzenia i potężnych dział tych okrętów, kontrastując je z nowoczesnymi konstrukcjami.

Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych wycofała ze służby swój ostatni pancernik 19 lat temu, uznając jego niszczycielską siłę ognia za zbędną w związku z nowymi zagrożeniami. Zmieniono także koncepcje, po II wojnie światowej uznano pancerniki za niepasujące do nowych wojen. Okręty te odeszły w zapomnienie, ponieważ okręty podwodne i lotniskowce posiadają większą siłę rażenia, a broń jądrowa stała się priorytetem. Ostatnie amerykańskie pancerniki zostały zmodernizowane do użycia w I wojnie w Zatoce Perskiej w 1991 roku i służyły głównie do ostrzału irackich pozycji brzegowych. „Iowa”, o której Trump wspomniał w swoim przemówieniu, został zbudowany w 1944 roku i ostatecznie wycofany ze służby w 2006 roku po dziesięcioleciach nieprzerwanej służby, w tym w operacji Pustynna Burza. Obecnie stoi jako okręt-muzeum w Los Angeles.

Jak donoszą byli i obecni urzędnicy, Trump aktywnie angażuje się w dyskusje na temat nowych okrętów, odbywając liczne rozmowy z przedstawicielami marynarki wojennej. Według wstępnych założeń koncepcja „Złotej Floty” łączyłaby ofensywne „pancerniki” z mnóstwem mniejszych bezzałogowych jednostek i korwet. Nazwa „Złota Flota” nawiązuje do innych inicjatyw jego prezydentury, takich jak system obrony przeciwrakietowej „Golden Dome” czy program imigracyjny „Gold Card”.

Projekt ten nie jest jedynie kaprysem prezydenta. Jak podkreśla Bryan Clark, emerytowany oficer marynarki wojennej i starszy pracownik naukowy w Hudson Institute, który bierze udział w rozmowach, pomysły administracji pokrywają się z teorią, która wyłoniła się z niedawnych symulacji wojennych i innych analiz, powiedział Clark. Według niego wyobrażony przez Marynarkę Wojenną niszczyciel przyszłości, DDG(X), nie dysponuje wystarczającą przestrzenią na ofensywną siłę ognia, której może potrzebować w przyszłej walce. „Aby stworzyć okręt zdolny zarówno do ataku, jak i obrony, potrzeba czegoś jeszcze większego [przyp. red. niż niszczyciel], co zapewni wystarczającą pojemność rakietową lub będzie posiadało pociski dalekiego zasięgu". Według niego:

„Powodem, dla którego w czasie II wojny światowej zdecydowaliśmy się na pancerniki, była chęć uzyskania dział o większym zasięgu. Myślę, że w tym przypadku po prostu mówimy: "cóż, w erze rakiet to właśnie tego potrzebujemy, aby uzyskać większy zasięg, czyli tych dużych rakiet". A więc ten pancernik przyszłości będzie statkiem wyposażonym w pociski dalekiego zasięgu” - mówi w rozmowie z Wall Street Journal.

Powiedział on: „Więc jedno i drugie prowadzi do stworzenia nowego projektu okrętu, większego niż DDG(X), jaki sobie wyobrażano”. 

Jak zauważa Defence News przyszły amerykański niszczyciel rakietowy DDG(X) nie ma niezbędnych zdolności uderzeniowych, pomimo obecności 96 uniwersalnych wyrzutni Mk 41. 

Jak zauważa Mike Cote na łamach Spectator:

"Amerykańskie okręty wojenne są obecnie zazwyczaj lekko opancerzone i opierają się na unikaniu lub przeciwdziałaniu ogniowi przeciwnika, ale w bardziej wyrównanej walce może to nie być możliwe. Pancerniki mają za zadanie uderzać mocno, a jednocześnie przetrwać dzięki absorbowaniu siły ognia przeciwnika. Wykonywanie ataków odwetowych po otrzymaniu trafienia daje im przewagę nad innymi nowoczesnymi okrętami wojennymi. Nowoczesne pancerniki mogłyby zostać zbudowane z myślą o wyposażeniu ich w bardziej zaawansowane systemy uzbrojenia, czy to w długo omawiane działo elektromagnetyczne – intensywnie testowane przez Japończyków – czy w roje autonomicznych dronów zapewniających osłonę i wydłużających zasięg. Wszystko to byłoby napędzane tymi samymi reaktorami jądrowymi, które czynią nasze lotniskowce i okręty podwodne najnowocześniejszymi na świecie".

Okręty NATO z wizytą w Szczecinie

Nowe okręty wojenne: Pancerniki przyszłości i bezzałogowe systemy

„Złota Flota” ma składać się z wielu dużych okrętów wojennych, wyposażonych w "potężniejsze" pociski dalekiego zasięgu, a także mniejszych jednostek, takich jak korwety. Szczególny nacisk kładzie się na budowę silnie opancerzonego okrętu nowej generacji, który mógłby ważyć nawet 15 000–20 000 ton i przenosić znacznie więcej broni, w tym potencjalnie pociski hipersoniczne, niż obecne niszczyciele i krążowniki.

Obecnie amerykańska marynarka wojenna dysponuje 287 okrętami, głównie niszczycielami, krążownikami, lotniskowcami, okrętami desantowymi i okrętami podwodnymi. Trwają również prace nad nowym typem fregat. Jednak w ramach koncepcji „Złotej Floty” marynarka wojenna zamierza odejść od sztywnego celu liczbowego i skupić się na flocie składającej się z około 280-300 okrętów z załogą oraz dużej liczbie bezzałogowych statków. Te ostatnie mają pełnić rolę „sił zabezpieczających” w każdym teatrze działań morskich, wyrównując różnicę między codziennymi możliwościami floty a potrzebami w przypadku konfliktu.

Strategia „Hellscape” i wyzwania na Pacyfiku

Potrzeba modernizacji floty jest szczególnie widoczna w kontekście rosnącej potęgi morskiej Chin. Admirał Samuel Paparo, szef Dowództwa Indo-Pacyfiku Stanów Zjednoczonych, omówił wykorzystanie modelu bezzałogowych systemów na Pacyfiku, nazywając go „Hellscape”. Strategia ta zakłada rozmieszczenie tysięcy bezzałogowych okrętów podwodnych, okrętów nawodnych i dronów powietrznych, aby w przypadku chińskiej inwazji zalać 160,93 km drogę wodną oddzielającą Chiny od Tajwanu. Ma to dać siłom tajwańskim, amerykańskim i partnerskim czas na reakcję.

Wysocy rangą oficerowie marynarki wojennej dostrzegają zbieżność między własnymi celami a interesami prezydenta Trumpa. Jak zauważa Bryan Clark, dzisiejsza flota ma trudności z nadążaniem za współczesnymi zagrożeniami, takimi jak ataki Huti z Jemenu na Morzu Czerwonym. Marynarka wojenna doszła do wniosku, że potrzebuje floty powierzchniowej o konstrukcji „w kształcie sztangi”, z dużymi okrętami na jednym końcu i małymi okrętami na drugim. Obecne niszczyciele typu Arleigh Burke, na które Trump od dawna narzekał, zostaną z czasem wycofane z eksploatacji. 

Breaking Defense zwraca uwagę, że Arleigh Burke mają wyporność zaledwie od 8000 do 10 000 ton, czyli około połowę tego, co wyporność pancernika planowanego przez Trumpa, ale skłonność Marynarki Wojennej do maksymalnego wykorzystania każdej dostępnej przestrzeni na nowe technologie sprawia, że okręty klasy Arleigh Burke są technicznie złożone. Czynniki te spowodowały, że ostatnio koszt budowy niszczycieli typu DDG wynosił od 2,5 do 3 miliardów dolarów za okręt. 

„Szczęśliwym zbiegiem okoliczności jest to, że nasza własna analiza, myślę, że analiza marynarki wojennej, zmierza w kierunku zgodnym z intuicją prezydenta” – powiedział Clark.

„Istnieje więc sposób, aby ukształtować to tak, aby nie tylko realizowało szersze cele, które prezydent chce osiągnąć, ale także zapewniało zdolności, których marynarka wojenna potrzebuje, przynajmniej według naszej oceny, w przyszłych środowiskach operacyjnych”.

Krytyka i wyzwania w realizacji planów

Mimo entuzjazmu Donalda Trumpa i niektórych ekspertów, koncepcja „Złotej Floty” budzi również kontrowersje. Mark Montgomery, emerytowany oficer marynarki wojennej i starszy pracownik Fundacji na rzecz Obrony Demokracji w rozmowie z Wall Street Journal, choć popiera radykalną przebudowę floty, wyraża wątpliwości co do słuszności budowy super dużych okrętów bojowych. Podkreśla również, że „Estetyczne oko prezydenta nie jest właściwym paradygmatem do oceny wymagań taktycznych okrętów”. Jego były sekretarz z czasów pierwszej administracji Trumpa, Mark Esper, wspominał, że powiedział prezydentowi, iż okręty wojenne „są budowane do walki i zwycięstwa, a nie do wygrywania konkursów piękności” – napisał w swoich wspomnieniach.

Sekretarz Marynarki Wojennej John Phelan ujawnił w lutym, że Trump jest tak zaabsorbowany tą kwestią, że często pisał do niego w środku nocy SMS-y ze skargami, jeszcze zanim nominacja Phelana została zatwierdzona przez Senat.

Prezydent Trump pisał do mnie SMS-y wiele razy bardzo późno w nocy, czasami po pierwszej w nocy, w sprawie zardzewiałych okrętów lub okrętów w stoczni, pytając mnie, co z tym robię” – powiedział Phelan podczas przesłuchania w sprawie zatwierdzenia jego nominacji.

Realizacja tak ambitnych planów wymaga czasu i znacznych inwestycji. Bryan Clark przyznaje, że budowa nowych, dużych okrętów wojennych od podstaw może zająć wiele lat, a okręt prawdopodobnie nie ujrzy światła dziennego przed końcem kadencji Trumpa. Zaprojektowanie takiego okrętu mogłoby zająć pięć lat, a jego budowa kolejne pięć do siedmiu lat. Z drugiej strony, mała korweta mogłaby zostać zbudowana znacznie szybciej, zwłaszcza przy współpracy z zagranicznymi stoczniowcami, jak na przykład z Izraelem, który eksploatuje korwety typu Sa'ar 6. Analitycy z Breaking Defense uważają, że jeśli administracja zrealizuje ten pomysł, koszt budowy nowego okrętu może wynieść ponad 4 miliardy dolarów za egzemplarz co stanowi ogromne wyzwanie w i tak już napiętym budżecie Marynarki Wojennej na budowę okrętów. Co więcej, zdaniem ekspertów, Stany Zjednoczone prawdopodobnie będą miały do ​​wyboru dwie firmy: HII lub General Dynamics. Serwis zauważa także, że cena okrętu wojennego zależy od wielu czynników, takich jak rozmiar, złożoność projektu, szacowana przyszła inflacja i to, czy dany okręt jest pierwszy w swojej klasie. 

Według wspomnianego Mike Cote, by zrealizować "Złotą Flotę": "należałoby zbudować kilka dodatkowych stoczni, aby pomieścić nowy typ okrętów, ale te nowe obiekty mogłyby być bardziej przydatne do produkcji już istniejących, gotowych do walki okrętów i okrętów podwodnych. Nawet gdyby te obiekty były dostępne natychmiast, proces projektowania, budowy i testowania nowych pancerników zająłby lata, jeśli nie dekadę. Wszelkie twierdzenia dotyczące terminu, w którym te okręty mogłyby zejść z linii produkcyjnej, byłyby prawdopodobnie znacznym niedoszacowaniem".

Dane modelowe przeanalizowane przez Army Recognition wskazują, że koszt każdego okrętu może wynieść od 4 do 6 miliardów dolarów, w zależności od jego systemów czujników i uzbrojenia w pociski rakietowe.

Rzeczniczka Białego Domu Anna Kelly podkreśliła zaangażowanie prezydenta we wzmocnienie dominacji morskiej Ameryki, wspominając o inwestycjach w wysokości 43 miliardów dolarów oraz utworzeniu Biura Budowy Okrętów w Białym Domu. Dodała również: „W tej chwili nie mamy żadnych dalszych ogłoszeń – bądźcie na bieżąco!”

Plany Donalda Trumpa dotyczące „Złotej Floty” są ambitne i mają na celu rewolucję w amerykańskiej marynarce wojennej. Choć budzą one zarówno poparcie, jak i krytykę, jedno jest pewne, Stany Zjednoczone stoją przed koniecznością modernizacji swoich sił morskich, aby sprostać wyzwaniom XXI wieku. Amerykański przemysł stoczniowy przeszedł znaczące zmiany od czasu pierwszej kadencji Trumpa w Białym Domu. Stany Zjednoczone coraz bardziej polegają na potencjale swoich sojuszników i partnerów, czy to poprzez Pakt ICE administracji Bidena, umowę obecnej administracji z Finlandią na lodołamacze, czy liczne umowy międzybranżowe podpisane między amerykańskimi i południowokoreańskimi firmami. Ma to pozwolić na zachowanie sprawności okrętów marynarki wojennej, która nie może już liczyć na rodzime stocznie.  

Amerykańskie stocznie ledwo radzą sobie z obecnymi zamówieniami Marynarki Wojennej. Duże zakłady, jak Bath Iron Works i Ingalls Shipbuilding, pracują na maksa przy okrętach typu Columbia i Ford, ale hamują je brak ludzi, stare hale i problemy z dostawami. Na wielką inicjatywę typu „Złota Flota” potrzeba miliardów na inwestycje, tysiące nowych pracowników i rozbudowę zaplecza. 

Moment podjęcia inicjatywy "Złotej Floty" podkreśla rosnące zaniepokojenie Waszyngtonu ekspansją marynarki wojennej Chin. Marynarka Wojenna Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej (PLAN) dysponuje obecnie ponad 370 okrętami, co czyni ją największą na świecie pod względem liczby kadłubów. Każdego roku Pekin dodaje do swoich szeregów dziesiątki nowoczesnych niszczycieli, fregat i okrętów podwodnych, jednocześnie rozwijając potencjał pocisków hipersonicznych i przeciwokrętowych. Niedawno pisaliśmy o tym, że do służby wszedł już trzeci chiński lotniskowiec Fujian, a w budowie ma już być czwarty, który ma mieć już napęd jądrowy.

Mimo tego, że te okręty jakościowo i technologicznie jeszcze odstają od amerykańskich okrętów, to wojskowi widzą w tym szybkim wzroście wyzwanie dla dominacji morskiej USA w regionie Indo-Pacyfiku, gdzie obecność marynarki wojennej stanowi podstawę wolności żeglugi i odstraszania regionalnego. Dlatego też koncepcja "Złotej Floty" zakłada wyposażenie marynarki wojennej USA w większy zasięg operacyjny, lepszą odporność na ataki oraz większą elastyczność w działaniu, czyli cechy niezbędne do skutecznego przeciwdziałania rosnącej sieci chińskich systemów A2/AD, ograniczających dostęp i manewr. Generalnie chodzi o stworzenie floty zdolnej do przetrwania i prowadzenia skutecznych uderzeń w warunkach wysokiego ryzyka, zamiast opierania się na tradycyjnych strategiach zdominowanych przez lotniskowce.

Ostatecznie jednak ostatnie słowo należy do Kongresu, który odegra kluczową rolę w ustaleniu, czy koncepcja "Złotej Floty" stanie się rzeczywistością. Według First Post, Marynarka Wojenna USA przygotowuje się do przedłożenia Komisji ds. Sił Zbrojnych Izby Reprezentantów i Senatu wstępnych dokumentów planistycznych i wniosków o finansowanie do roku fiskalnego 2027. Wnioski te obejmują wstępne ramy wymagań. Ustawodawcy zbadają wykonalność planu, biorąc pod uwagę jego koszty i implikacje przemysłowe. 

Portal Obronny SE Google News