Niemiecki olbrzym chce rządzić? Rośnie poparcie by Niemcy angażowały się w kryzysy międzynarodowe

2024-11-13 10:00

W niemieckim społeczeństwie od dłuższego czasu było przekonanie, że Niemcy nie powinny być globalnym mocarstwem angażującym się w kryzysy albo krajem przewodzącym w ramach bezpieczeństwa. Zdaje się jednak, że chyba następuje zmiana. 73 proc. Niemców uważa, że ​​Niemcy powinny więcej inwestować w bezpieczeństwo europejskie. Jednocześnie, jak wynika z sondażu zleconego przez Fundację Körbera, 58 proc. jest przeciwnych przejęciu przez Niemcy wiodącej roli w przypadku wycofania się USA z zagranicy. Z drugiej strony 46 proc. badanych Niemców uważa, że ​​Niemcy powinny bardziej zaangażować się w kryzysy międzynarodowe. Czy w niemieckich głowach zrodził się plan przewodzenia Europie, kiedy USA zmniejszą swoje ewentualne zaangażowanie na naszym kontynencie? A może to kandydat CDU na kanclerza F. Merz chce obudzić niemieckie społeczeństwo?

Bundestag

i

Autor: AP Photo

Spis treści

  1. Niemcy szykują się na rządy Trumpa
  2. Scholz rozmawia z Trumpem
  3. Nowe otwarcie w relacjach z USA pod nowym kanclerzem?
  4. Czy Niemcy chcą być mocarstwem?
  5. Czy Niemcy chcą wydawać więcej na zbrojenia?
  6. Niemcy nie chcą przewodzić militarnie w Europie
  7. Niemcy chcą  wspierać Ukrainę
  8. Niemcy postrzegają Rosję jako zagrożenie

Po tym jak Donald Trump wygrał wybory, w niemieckiej prasie zaczęły się obawy, co dalej? Obawy zaczęły także przejawiać niemieckie firmy, które boją się karnych ceł ze strony USA. Według badania Instytut IFO na zlecenie magazynu ARD Monitor. Ogółem 45 procent wszystkich firm spodziewa się negatywnych konsekwencji pod rządami prezydenta Trumpa. Głównym powodem obaw jest jego zapowiedź nałożenia karnych ceł na cały import z USA. Oczywiście przewija się także niepokój co do zaangażowania Stanów Zjednoczonych w bezpieczeństwo krajów NATO.

Niemcy szykują się na rządy Trumpa

Dlatego też niemieckie władze chcą zrobić wszystko by „ugłaskać Trumpa”, by zjednać sobie jego sympatię. Minister spraw zagranicznych Niemiec Annalena Baerbock oceniła w poniedziałek (11 listopada), że zarówno Niemcy, jak i inne państwa europejskie powinny zwiększyć wydatki na obronność. Musimy uznać, że wyznaczony przez NATO cel 2 proc. PKB w obecnej sytuacji nie wystarczy – powiedziała polityk Zielonych. Zdaniem Baerbock zwiększenie wydatków na cele obronne jest konieczne, by bronić wartości takich jak demokracja, pokój i wolność. Podkreśliła jednocześnie, że zdolności obronne trzeba wzmocnić we współpracy z partnerami.

„Musimy myśleć na dużą skalę i dokonywać dużych inwestycji w bezpieczeństwo europejskie” - powiedziała w Berlinie podczas szczytu gospodarczego zorganizowanego przez dziennik „Sueddeutsche Zeitung”. Inwestowanie w bezpieczeństwo Europy to pomost do partnerów transatlantyckich, w tym USA – zaznaczyła.

Nawiasem mówiąc, jest to dość zaskakujące, że to właśnie Niemcy teraz próbują grać rolę państwa, które będzie pouczać kraje natowskie jeśli chodzi o wydawanie pieniędzy na zbrojenia. Przypomnijmy, że to dopiero w tym roku Niemcom udało się osiągnąć cel 2% PKB na obronność i to też dzięki kreatywnej księgowości. I także nie wiadomo czy po wyczerpaniu specjalnego funduszy Bundeswehry te pieniądze się znajdą. Przez lata Niemcy były "pasażerem na gapę" jeśli chodzi o wydawanie pieniędzy na zbrojenia. Teraz Niemcy podobnie jak to było w przypadku pomocy dla Ukrainy, próbują grać rolę lidera.

Scholz rozmawia z Trumpem

Z kolei kanclerz Olaf Scholz odbył nawet już rozmowę z Donaldem Trumpem. W rozmowie obaj przywódcy zgodzili się współpracować na rzecz „powrotu pokoju w Europie”. W programie ARD „Caren Misoga” Scholz postanowił się takze wypowiedzieć na temat kontaktów z Trumpem: „Nigdy nie jestem naiwny, ale zawsze jestem trochę nieustraszony” - mówił Scholz. „Moja zasada jest zawsze taka, jeśli mogę to tak nonszalancko ująć: tańczymy z tymi, którzy są na sali. Dotyczy to także przyszłego prezydenta USA". Scholz dał również jasno do zrozumienia, że ​​oczekuje, że Trump dotrzyma zobowiązania urzędującego prezydenta Joe Bidena dotyczącego rozmieszczenia amerykańskich rakiet średniego zasięgu w Niemczech. „To jest umowa, którą zawarliśmy z USA. Leży to w naszym wspólnym interesie”.

Nowe otwarcie w relacjach z USA pod nowym kanclerzem?

Na współpracę z Trumpem szykuje się także prawdopodobny przyszły kanclerz Niemiec Friedrich Merz, który zapowiedział, że jeśli wygra wybory, zmierzy się z przyszłym prezydentem USA Donaldem Trumpem. W polityce zagranicznej Merz chciałby także w większym stopniu skupić się na interesach Niemiec.

„Musimy przejść od bycia uśpionym średnim mocarstwem do ponownego stania się wiodącym średnim mocarstwem” – powiedział Merz w wywiadzie dla „Sterna”

Andrew A. Michta - Warsaw Security Forum

Jak mówił kandydat CDU na kanclerza: „Nigdy tak naprawdę nie formułowaliśmy i nie egzekwowaliśmy naszych interesów w Niemczech wystarczająco dobrze i musimy to zmienić” – wyjaśnia Merz. Chciałby wziąć przykład z ofensywnego stylu USA. Nie powinno to oznaczać, że tylko jedna strona odnosi korzyści, ale raczej, że zawieramy dobre porozumienia dla obu stron. Trump nazwałby to umową”.

Jako przykład Merz podał możliwy zakup myśliwców. „Ujmijmy to konkretnie: kupujemy myśliwce F-35 od Amerykanów z konieczności, ale potem powinny one być przez nas utrzymywane w naszych zakładach. To dobry interes dla obu stron”. Kandydat CDU na kanclerza jest przekonany, że będzie w stanie poradzić sobie z Trumpem. „Obserwuję Trumpa, rozmawiam z wieloma ludźmi, którzy bardzo dobrze go znają. Mówią mi: trzeba się z nim spotkać z wyprostowaną postawą i jasnością”. Merz oskarżył również niemiecki rząd o niewłaściwe zaangażowanie się w wybory w USA. „Niemiecki rząd powinien być przygotowany na jego reelekcję”. Zamiast tego Federalne Ministerstwo Spraw Zagranicznych jednostronnie opowiedziało się po stronie Kamali Harris. „Trump ma dobrą pamięć. Obecny rząd federalny nie będzie już słuchany przez nową administrację”, powiedział Merz. „Scholz jest teraz również kulawą kaczką na arenie międzynarodowej”.

Jak więc widzimy, nowy kanclerz będzie chciał prowadzić jeszcze bardziej asertywną politykę niemiecką, może nawet z przywódczą rolą Niemiec, która może być konieczna jeśli USA zmniejszą swoje zaangażowanie lub będą oczekiwać, że Europa weźmie odpowiedzialność za swoje bezpieczeństwo na swoje barki w większym zakresie. Ale czy Niemcy tego chcą?

Czy Niemcy chcą być mocarstwem?

Jak się wydaje, Niemcy są w tej kwestii podzieleni. Według przeprowadzonego badania opinii publicznej Fundacji Körbera „The Berlin Pulse”, które zostało przeprowadzone we wrześniu przez instytut sondażowy Verian, 73 procent Niemców uważa, że Niemcy powinny inwestować więcej w bezpieczeństwo europejskie, wynika z sondażu. Jednocześnie 58 procent jest przeciwnych przejęciu przez Niemcy wiodącej roli w przypadku wycofania się USA na arenie międzynarodowej. Zapytani badani, kto ma największe kompetencje w zakresie polityki zagranicznej, 28 procent wskazało kandydata CDU na kanclerza i lidera CDU Friedricha Merza. Minister gospodarki Robert Habeck (Zieloni) uzyskał 18 procent, a kanclerz Olaf Scholz (SPD) 15 procent.

Czy Niemcy chcą wydawać więcej na zbrojenia?

Według badania propozycja ministra obrony Borisa Pistoriusa, aby zwiększyć wydatki na obronność do 3-3,5 procent produktu krajowego brutto, spotkała się już z 50-procentowym poparciem. 15 procent uważa tę kwotę za zbyt niską. 31 proc. uważa tę wartość za zbyt wysoką. Niemcy wydają obecnie około dwóch procent PKB na obronę, po raz pierwszy od dłuższego czasu realizując cel NATO. Jednak spośród tych, którzy chcą wydawać co najmniej trzy procent PKB, tylko 43 procent jest skłonnych zgodzić się na cięcia np. w wydatkach socjalnych, ochronie klimatu, kulturze czy współpracy rozwojowej. Odrzuca to 56 proc.

Niemcy nie chcą przewodzić militarnie w Europie

Jednocześnie większość (65 procent) jest przeciwna przejęciu przez Niemcy wiodącej roli wojskowej w Europie. (W 2023 przeciw było 71 procent). Niemcy są również podzieleni, jeśli chodzi o większe zaangażowanie w kryzysy międzynarodowe: 46 procent opowiedziało się za tym to najwyższy wynik od początku badania w 2017 r. - podczas gdy 44 procent nadal jest temu przeciwnych. W Niemczech Zachodnich stosunek ten wynosi 50 do 40, na Wschodzie 32 do 60. Największe poparcie dla większego zaangażowania mają wyborcy Zielonych (85 proc.) i FDP (65), najniższe zaś wśród wyborców AfD – (9%) i BSW (20%).

Niemcy chcą  wspierać Ukrainę

Pomimo dominującej opinii o wstrzemięźliwości militarnej, 57 proc. Niemców uważa, że ​​należy nadal wspierać walkę Ukrainy z Rosją – w tym za pomocą broni. To jednak o dziewięć punktów procentowych mniej niż w roku poprzednim. 40 procent jest przeciwnych wsparciu wojskowemu. Na Zachodzie stosunek ten wynosi 62 do 36, na Wschodzie 40 do 56 procent. Za wsparciem militarnym opowiada się ponad 80 proc. wyborców SPD, Zielonych i FDP, podczas gdy dla BSW i AfD jest to odpowiednio zaledwie 9 i 22 proc. 47 proc. Niemców jest zdania, że ​​Ukraina powinna kontynuować walkę, dopóki całkowicie nie odbierze Rosji swojego terytorium. Z drugiej strony 43 proc. opowiada się za oddaniem przez Ukrainę części swojego terytorium Rosji w ramach próby zakończenia wojny.

Co ciekawe Niemcy odrzucają pomoc militarną dla Tajwanu w razie chińskiej agresji na wyspę, 62% jest temu przeciwnych do 31 procent, a poparcie dla Izraela w wojnie z Hamasem wynosi 70 do 25 procent. Rosnące wpływy Chin w świecie postrzegane jest jako negatywne przez 61 proc. 60 proc. opowiada się zatem za zmniejszeniem zależności niemieckich firm od Chin – nawet jeśli oznacza to utratę miejsc pracy w Niemczech i spowodowanie strat gospodarczych. Odrzuca to 37 proc.

Niemcy postrzegają Rosję jako zagrożenie

Większość Niemców (82 proc.) postrzega Rosję jako zagrożenie militarne dla Niemiec. Wartość ta wzrosła o sześć punktów procentowych w porównaniu z rokiem poprzednim. Połowa Niemców (52 proc.) nadal uważa, że ​​stacjonowanie amerykańskich rakiet średniego zasięgu w Niemczech zwiększa ryzyko wojny z Rosją. Iran postrzegany jest jako zagrożenie militarne przez 60 proc. ankietowanych, Chiny przez 57 proc.

Według badania zdecydowana większość ankietowanych Niemców spodziewa się, że druga prezydentura Donalda Trumpa będzie miała negatywny wpływ na stosunki z USA: według sondażu 79 procent jest tego zdania. Jeszcze we wrześniu 74 procent Niemców i 84 procent respondentów w USA oceniało stosunki jako dobre lub bardzo dobre. Obecnie oznaki wskazują na dywersyfikację: Niemcy chcą, aby relacje z partnerami europejskimi zajęły centralne miejsce (88 proc.) i zostały rozszerzone na kraje Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej (71 proc.). Niemniej jednak, Stany Zjednoczone pozostają najważniejszym partnerem dla 46 procent, nawet po wyborach w tym kraju.

W badaniu respondenci wskazali wojnę w Ukrainie (45 procent - najwyższy wynik od rosyjskiej inwazji w 2022 roku), migrację (31%) i wojnę na Bliskim Wschodzie (17%) jako trzy największe wyzwania polityki zagranicznej dla Niemiec.

Sonda
Czy Niemcy powinni przewodzić militarnie Europie?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki