Ogromny sprzeciw społeczny w Niemczech. Wschodnie Niemcy przeciwne rozmieszczeniu pocisków amerykańskich

2024-08-13 8:05

Antyamerykańskie podeście społeczeństwa niemieckiego z dawnego NRD, dalej jest widoczne. Według sondażu opublikowanego na Berliner Zeitung wynika, że 74 procent Niemców ze wschodu jest przeciwnych rozmieszczeniu pocisków manewrujących Tomahawk w Niemczech. Tylko 23 procent badanych w Niemczech Wschodnich jest za. Sprzeciw jest znacznie wyraźniejsze na wschodzie niż na zachodzie. Na poziomie politycznym także trwa otwarta dyskusja czy decyzja kanclerza Scholza jest słuszna dla bezpieczeństwa Niemiec.

Tomahawk

i

Autor: USA Army Tomahawk

Rządy USA i RFN przy okazji niedawnego szczytu NATO w Waszyngtonie poinformowały w lipcu o planach rozmieszczeniu w Niemczech od 2026 r., rakiet dalekiego zasięgu, w tym pocisków hipersonicznych, rakiet SM-6 i Tomahawk o zasięgu 2500 km, które teoretycznie mogą być wyposażone w głowice atomowe. Według Waszyngtonu ma to pokazać zaangażowanie USA na rzecz NATO i ich wkład w europejskie „zintegrowane odstraszanie”.

Takie rozmieszczenie dla wielu Niemców może przywoływać wspomnienia z czasów zimnej wojny, i protestów z lat 80., kiedy setki tysięcy Niemców wyszło na ulice przeciwko rozmieszczeniu w Niemczech amerykańskich rakiet wyposażonych w broń nuklearną. Kanclerzem był wówczas Helmut Schmidt. Manifestacje przyczyniły się do przedwczesnego zakończenia kadencji Helmuta Schmidta. Co ciekawe wśród protestujących był wówczas obecny kanclerz Olaf Scholz. A teraz znowu mamy do czynienia z falą dyskusji, może jeszcze nie protestów, ale zażarte debaty trwają w Niemczech.

Niemcy ze wschodu nie chcą amerykańskich rakiet

Opublikowany sondaż przeprowadzony przez Forsa na zlecanie Berliner Zeitung z 10 sierpnia pokazuje, że 74 procent Niemców Wschodnich (dawne NRD) jest przeciwnych rozmieszczeniu pocisków manewrujących Tomahawk w Niemczech. Tylko 23 procent respondentów w Niemczech Wschodnich jest za. Sprzeciw jest znacznie wyraźniejsze na wschodzie niż na zachodzie. 49 procent respondentów z Zachodu mówi "nie" dla Tomahawków, chociaż 45 procent Niemców Zachodnich z zadowoleniem przyjmuje tę decyzję.

Garda: Grupa WB Marcin Kubica

Obraz jest również jasny, gdy spojrzymy na preferencje partyjne respondentów. Zwolennicy BSW (Bündnis Sahra Wagenknecht - Sojusz Sahry Wagenknecht) - (85 procent) i AfD (79 procent) sprzeciwiają się stacjonowaniu takiej broni w Niemczech. Wyborcy partii "sygnalizacji świetlnej" (SPD 50 procent, FDP 56 procent, Zieloni 64 procent) i CDU/CSU (62 procent) uważają, że decyzja USA jest słuszna.

Mniej więcej podobną tendencję pokazuje inne badanie, przeprowadzona przez instytut badania opinii Civey dla gazet grupy medialnej Funke - 44 procent ankietowanych stwierdziło, że pozytywnie ocenia stacjonowanie amerykańskiej broni. 42 proc. ocenia to negatywnie, 14 proc. jest niezdecydowanych w tej kwestii. Według badania tylko jedna czwarta ankietowanych (26 proc.) w dawnym NRD popiera rozmieszczenie amerykańskiej broni dalekiego zasięgu, 60 proc. jest temu przeciwne. Na zachodzie połowa ludzi jest za, a jedna trzecia (36 procent) jest przeciw. 14 procent respondentów nie wyraziło jednoznacznej opinii.

Według badania 47 procent ankietowanych spodziewa się odstraszającego wpływu na Rosję w postaci stacjonowania rakiet w Niemczech, 45 procent jest przeciwnego zdania, 8 procent jest niezdecydowanych.

Spór o rozmieszczenie rakiet nawet u polityków niemieckich

AfD w tej całej dyskusji ostrzega przed robieniem z Niemiec „celu” dla jakichkolwiek napastników. Lewica obawia się, że nakręci się spirala zbrojeń. A z perspektywy sojuszu Sahra Wagenknecht decyzja zwiększa ryzyko wojny między NATO a Rosją . Część SPD także widzi ryzyko dalszej eskalacji w związku z planowanym rozmieszczeniem. W Waszyngtonie kanclerz Olaf Scholz powiedział, że rozmieszczenie amerykańskich rakiet jest „elementem odstraszania, wkładem w pokój i ważną decyzją podjętą we właściwym czasie”.

Pod koniec lipca krytyczne uwagi na temat planów rozmieszczenia rakiet przedstawił przewodniczący grupy parlamentarnej Bundestagu Rolf Mützenich. „nie chce ignorować” zagrożenia ze strony Rosji. Niemniej jednak NATO „posiada kompleksową, stopniowaną zdolność odstraszania nawet bez nowych systemów. Musimy poprawić nasze zdolności obronne w obliczu rosyjskiego ataku na Ukrainę, ale nie możemy ignorować ryzyka związanego z tym rozmieszczeniem” – powiedział gazetom grupy medialnej Funke. Ryzyko niezamierzonej eskalacji militarnej jest znaczne” – ostrzegł Mützenich. Ponadto chciałby, aby „rząd federalny ujął swoją decyzję w ramach kontroli zbrojeń”.

Jeszcze ostrzejsze słowa powiedziała grupa składająca się głównie ze starszych socjaldemokratów, w tym była federalna minister sprawiedliwości Hertha Däubler-Gmelin , była minister nauki NRW Anke Brunn, była burmistrz Bonn Bärbel Dieckmann i 75-letni syn Willy'ego Brandta. „Nie dla nowych rakiet średniego zasięgu!” – brzmi tytuł ich niedawno opublikowanego wezwania.

Jak napisali we wspólnym wezwaniu: „Niebezpieczeństwo poważnej wojny w Europie ponownie staje się możliwą do wyobrażenia przyszłością” – czytamy. „Sprzyja temu fakt, że w Niemczech ponownie mają stacjonować systemy uzbrojenia, które mogą przenosić głowice konwencjonalne, a nawet broń nuklearną”. „Fakt, że Rosja jest „bezpośrednio winna” wojny na Ukrainie, „nie wchodzi w pod dyskusje”, ale „nie zmienia to faktu, że pokój musi być na pierwszym miejscu”.

„Nie dla nowej zimnej wojny, która może przerodzić się w gorącą wojnę” – napisali autorzy. Niemcy potrzebują "silnego ruchu pokojowego, który zdecydowanie sprzeciwia się rosnącej militaryzacji polityki i debat publicznych" – dodają.

Natomiast minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock, zgodnie z oczekiwaniami, broniła uzgodnionego rozmieszczenia rakiet. Prezydent Rosji Władimir Putin „ciągle poszerza arsenał, za pomocą którego zagraża naszej wolności w Europie” – powiedział polityk gazetom grupy medialnej Funke. „Musimy chronić przed tym siebie i naszych bałtyckich partnerów, w tym poprzez zwiększone odstraszanie” – powiedział Baerbock. Wszystko inne byłoby „nie tylko nieodpowiedzialne, ale także naiwne w obliczu wyrachowanej polityki Kremla”.

Premier Saksonii Michael Kretschmer popiera plany rozmieszczenia rakiet, ale skarży się, że decyzja została podjęta bez publicznej debaty. Polityk CDU wezwał do przeprowadzenia referendum w tej sprawie, którego powinien przestrzegać rząd federalny. Jak zwraca uwagę Berliner Morgenpost Bundestag nie musi zatwierdzać rozmieszczenia broni, ale coraz więcej głosów opowiada się za debatą w parlamencie. "Ważne jest, abyśmy rozważyli wszystko w tym ważnym temacie i poważnie potraktowali obawy obywateli i rozwiali je debatą" - powiedział redakcji Wolfgang Hellmich z SPD. "Ważne jest, aby zdać sobie sprawę, że siła militarna i dyplomacja są potrzebne jednocześnie, aby zapewnić trwały pokój".

Przewodniczący Komisji Obrony Marcus Faber (FDP) broni planów rozmieszczenia, argumentując, że poprawią one bezpieczeństwo Niemiec. Przypominają, że Rosja złamała traktat o kontroli zbrojeń i trzyma w Kaliningradzie systemy zdolne do przenoszenia broni nuklearnej, takie jak Iskander. "Te pociski mogą dotrzeć do terytorium NATO w ciągu kilku minut" - powiedział Faber. "Odpowiadamy na to teraz". Faber podkreśla również, że amerykańska broń ma być wyposażona w głowice konwencjonalne, a nie nuklearne.

Tim Klüssendorf, z SPD, powiedział Handelsblatt, że debata "absolutnie należy do niemieckiego Bundestagu, a zatem do wybranych przedstawicieli przez obywateli". „Obywatele powinni być zaangażowani w trudne procesy decyzyjne, a powody trudnych decyzji powinny być przejrzyste. Dlatego "słuszne i konieczne" jest zaangażowanie parlamentu w ten proces”, powiedział Klüssendorf.

Ralf Stegner z SPD jest również zaniepokojony faktem, że bez wcześniejszej dyskusji wewnętrznej w partii kanclerz uznał za postanowione to, co zdaniem wielu polityków w SPD powinno zostać omówione w pierwszej kolejności – napisał Tagesschau. Jak napisał dalej portal „Wielu socjaldemokratów dostrzega jednak lukę w możliwościach swojego partyjnego kolegi i kanclerza federalnego Scholza. Nie komunikuje on ani nie wyjaśnia tego, co wymaga wyjaśnienia”. "Problem nie polega na tym, że brakuje nam broni, ale na tym, że nie rozmawiamy z Rosjanami" - mówi dla Tagesschau Stegner. „Kanclerz ma zupełnie inny pogląd. Można spojrzeć na tę decyzję z różnych punktów widzenia” - mówi dalej polityk.

12 sierpnia niemiecki Spiege napisał, że po tym jak w partii SPD pojawiły się głosy sceptyczne co do rozmieszczenia amerykańskich rakiet, to partia wydała oświadczenie, w którym napisano: „Jako SPD bierzemy odpowiedzialność za to, aby żadne dziecko urodzone dzisiaj w Niemczech nie musiało ponownie doświadczyć wojny” – czytamy. „Porozumienie między rządem federalnym pod przewodnictwem SPD a administracją USA w sprawie rozmieszczenia amerykańskich rakiet dalekiego zasięgu od 2026 roku w Niemczech jest ważnym elementem składowym”. Stacjonowanie nie polega na zbrojeniu konfrontacyjnym, ale raczej na wzmocnieniu zdolności obronnych za pomocą broni systemów, jakie Rosja posiada od lat".

Dlatego też kierownictwo partii SPD w swojej decyzji podkreśla, że ​​na ziemi NRD nie będzie stacjonowania amerykańskich rakiet średniego zasięgu: „Planowana broń będzie wyposażona w głowice konwencjonalne i stacjonować będzie w istniejących obiektach wojskowych USA w zachodnich Niemczech. Nie ma planów uzbrojenia systemów w broń nuklearną”. Ponadto w dokumencie napisano, że "wojna na Ukrainie pokazała, że ​​Rosja nie tylko zainwestowała w budowanie potencjału wojskowego, ale także wykorzystuje go w wojnie agresywnej przeciwko krajowi europejskiemu. Rosja rozmieściła rakiety, które można wyposażyć w broń nuklearną, „które docierają nie tylko od Kaliningradu, ale daleko od tyłów Rosji, aż do Europy Zachodniej". To jednostronne unieważnienie traktatów o kontroli zbrojeń oznacza także „zmasowany atak na obecną europejską architekturę bezpieczeństwa”

Jak zauważają  Alexander Graef i Tim Thies w publikacji pt. „Missiles on the move: Why US long-range missiles in Germany are just the tip of the iceberg” - „decyzja USA o rozmieszczeniu rakiet nie jest ani pochopna, ani niespodziewana. Jest to raczej skalkulowany element długoterminowej strategii odstraszania i prowadzenia działań wojennych. Rozmieszczenie pocisków rakietowych dalekiego zasięgu w Niemczech wspiera wizję armii amerykańskiej do 2030 r. dotyczącą utrzymania przewagi nad konkurentami o podobnym poziomie i jest zgodne z "Joint Warfighting Concept", która definiuje strategiczną doktrynę amerykańskich operacji wojskowych. Decyzja ta jest również zgodna ze strategią odstraszania i obrony NATO, która kładzie nacisk na eskalację poziomą. Oznacza to, że w czasie wojny członkowie NATO broniliby się poza bezpośrednim miejscem ataku i uderzali gdzie indziej, aby wywierać presję i odwracać uwagę sił przeciwnika”.

Te dwa sondaże, a także wypowiedzi polityków oraz teksty w niemieckiej prasie pokazują bardzo ciekawą tendencję. Niemcy mimo sytuacji na Ukrainie, gdzie ma miejsce pełnoskalowa wojna i występuje poważne zagrożenie rosyjskie, nadal mają podejście pacyfistyczne i nie chcą drażnić Rosji, by nie doprowadzić do nowego wyścigu zbrojeń. Zwłaszcza tutaj widzimy nadal widoczne pięto odbite w społeczeństwie niemieckim w dawnym NRD przez propagandę radziecką, przez to społeczeństwo z tego obszaru jest zupełnie inne względem swoich braci z RFN.

Jak tłumaczy się w analizie z Center for European Policy Analysis pt: „Old German Fissures Re-Open on Ukraine", zjawisko to można częściowo wytłumaczyć gospodarczym i politycznym dziedzictwem podziału Niemiec, które jest nadal żywe po ponad 30 lat po zjednoczeniu. Według autorów analizy: „problemy gospodarcze i rozwojowe na Wschodzie budzą niechęć, poczucie opuszczenia i poczucie, że jest niedostatecznie reprezentowany w polityce”. Dlatego wchód np. częściej zwraca się ku partiom ekstremistycznym i właśnie dlatego we wschodnich regionach niemal przoduje AfD i właśnie ci wyborcy najczęściej opowiadają się za zmniejszeniem pomocy dla Ukrainy.

Dodatkowo jak zwraca się w uwagę w analizie, „prawie 40 lat propagandy [przyp. red. komunistycznej] odcisnęło piętno także na światopoglądzie obywateli Wschodu. Według niemieckiego historyka wojskowości Sönke Neitzela  znaczna część  ludności NRD „nadal uważa Stany Zjednoczone za prawdziwego wroga”. W rezultacie rzadziej ufają mediom „głównego nurtu”, w większości zachodnim”. Dlatego tacy ludzie częściej sięgają po źródła, które próbują być bezstronne, a nie są jak np.: telewizja RT (dawniej Russia Today) i Sputnik, które od czasu pełnoskalowej inwazji na Ukrainie na podstawie rozporządzenie Rady (UE) 2022/350 z marca 2022 roku, zostały zablokowane na terenie UE. Media te były odpowiedzialne za szerzenie rosyjskiej propagandy i dezinformacji. Brały np. czynny udział w relacjonowaniu protestów „żółtych kamizelek” we Francji oczywiście z określoną tezą, procesu referendum w Katalonii, kampami Brexitu w Wielkiej Brytanii i oczywiście kolportowania fake newsów na temat wojny na Ukrainie. Treści kolportowane przez te rosyjskie media znacząco wpłynęły, na świadomość Niemców i dla przykładu w badaniu z października 2022 roku pt: "Belastungsprobe für die Demokratie: Pro-russische Verschwörungserzählungen und Glaube an Desinformation in der Gesellschaft" (tłum. "Test warunków skrajnych dla demokracji: prorosyjskie narracje spiskowe i wiara w dezinformację w społeczeństwie"), zauważono, że 59% respondentów we wschodnich Niemczech całkowicie lub częściowo uważa, że NATO sprowokowało Rosję do inwazji na Ukrainę wobec 35% na Zachodzie. Podział ten wzrósł od czasu podobnego sondażu przeprowadzonego w kwietniu. 

Gdyba taka propozycja dot. rozmieszczenia rakiet w Polsce czy innym kraju wschodniej flanki NATO miała miejsce ze strony USA, to zapewne te kraje w tym Warszawa wraz ze społeczeństwem polskim niemal jednogłośnie by przyklasnęły i wyraziły aprobatę dla takiej inicjatywy. Na pewno czulibyśmy się docenieni i bardziej bezpieczni. Być może jest to jakiś pomysł, by Warszawa taką propozycję wysunęła, kiedy w Niemczech będą się pojawiały coraz większe głos sprzeciwu, a kanclerz naciskany przez kolegów z SPD będzie próbował prowadzić politykę niejednoznaczną. Zapewne Niemcy nie zrezygnują z rozmieszczenia amerykańskich rakiet w swoim kraju, ale głosy Warszawy czy innego kraju ze wschodniej flanki NATO, byłyby głosem, który by uderzył w ambicje Niemiec. Bo pamiętajmy, te rakiety nie tylko będą bronić Niemcy, ale wschodnią flankę również, więc w naszym interesie jest, by amerykańskie systemy były obecne w Niemczech. A głosy pacyfistów niemieckich są tak naprawdę na rękę Rosji. To nie Europa czy NATO rozpętały wojnę na Ukrainie z Rosją, tylko Rosja napadała na Ukrainę i NATO, by bronić swoich sojuszników na wschodniej flance w tym Niemcy, musi stosować politykę odstraszania wobec Rosji, ponieważ inne argumenty do Moskwy do przemawiają.

Niemcy muszą w końcu zrozumieć, że z Rosją nie da się rozmawiać na poziomie przyjaźni i partnerstwa. Rosja rozumie tylko argument siły. Dlatego konieczne jest także pokazywanie tej siły. Czas pokoju się skończył i Niemcy muszą to zrozumieć.

Sonda
Czy niemiecki pacyfizm to zagrozenie dla NATO?