Diagnoza po „Dzielnym Tygrysie-25” – systemowa luka medyczna w architekturze obronnej państwa

2025-10-20 13:29

Polska dysponuje blisko półmilionową kadrą medyczną, ale tylko nieliczni mają przygotowanie niezbędne do ratowania życia w warunkach konfliktu zbrojnego. Podczas gdy Finlandia co roku szkoli dziesiątki tysięcy medyków w medycynie pola walki, w Polsce symboliczne ćwiczenia z udziałem stu osób odbywają się zaledwie raz na dwa lata. Ta dramatyczna dysproporcja między potencjałem a przygotowaniem każe pytać o zdolność państwa do ochrony obywateli w obliczu narastających zagrożeń oraz o to, dlaczego realna gotowość obronna ustępuje miejsca fasadowej symbolice.

Grzegorz Gielerak, WIM

i

Autor: Andrzej Bęben

W świetle nasilających się zagrożeń geopolitycznych gotowość cywilnego segmentu rynku ochrony zdrowia na wypadek wojny staje się strategicznym priorytetem państwa. Nieprzypadkowo więc środowisko medyczne coraz głośniej domaga się pogłębionej integracji sektorów cywilnego i wojskowego – nie tylko poprzez unifikację protokołów działania, ale przede wszystkim przez intensywne szkolenia z medycyny taktycznej. Pandemia i niedawne kryzysy humanitarne brutalnie zweryfikowały iluzję samowystarczalności – przy masowym napływie poszkodowanych każdy system działający w izolacji skazany jest na porażkę. Profesor Jerzy Sieńko, krajowy konsultant w dziedzinie chirurgii oraz pełnomocnik ministra zdrowia do spraw współpracy z podmiotami leczniczymi nadzorowanymi przez ministra obrony narodowej, nie pozostawia złudzeń: „bez synergii między wojskową a cywilną służbą zdrowia skuteczne leczenie zarówno rannych żołnierzy, jak i ludności cywilnej w warunkach konfliktu zbrojnego pozostanie mrzonką”. Paradoksalnie jednak, mimo tej oczywistej konieczności, udział polskich medyków cywilnych w programach szkolenia wojskowego utrzymuje się na niepokojąco niskim poziomie.

Wśród wielu źródeł problemu kluczowa pozostaje luka kompetencyjna. Polski system kształcenia medycznego – zarówno na poziomie studiów, jak i specjalizacji – konsekwentnie pomijał realia medycyny pola walki. Dekady kształcenia w paradygmacie „końca historii” i medycyny czasów pokoju sprawiły, że rany postrzałowe, masywne krwotoki czy procedury triage w warunkach masowego napływu rannych to dla większości medyków terra incognita.

Eksperci nie pozostawiają złudzeń: absolutne minimum stanowi biegłe opanowanie protokołów TCCC, zaawansowanych technik hemostazy, procedur przy urazach wybuchowych oraz zdolność do efektywnego triażu w zdarzeniach masowych. W czasie pokoju tego rodzaju umiejętności mogą wydawać się abstrakcją, daleką od szpitalnej codzienności, jednak w obliczu konfliktu zbrojnego stają się kwestią przetrwania – zarówno dla rannych, jak i dla całego systemu ochrony zdrowia.

Gen. Gielerak WIM – Konferencja Medyczna
Garda: Badania genetyczne i Wojsko Polskie
Portal Obronny SE Google News

Coraz więcej danych wskazuje również, że obserwowana bierność postaw – mimo że aż 83% Polaków postrzega wojnę na Ukrainie jako bezpośrednie zagrożenie – wynika z paraliżującego splotu trzech kryzysów: psychologicznego, systemowego i demograficznego, które skutecznie blokują przejście od świadomości zagrożenia do realnego działania. Do tego dochodzi rozeznanie w stanie systemu ochrony zdrowia, który balansując już teraz na granicy wydolności, nieuchronnie załamie się w warunkach konfliktu zbrojnego, gdy gwałtowny napływ rannych przekroczy możliwości absorpcyjne i tak przeciążonej infrastruktury medycznej.

„Dzielny Tygrys” – samotna oaza w pustynnym klimacie szkoleń

W połowie października 2025 roku na poligonie w Drawsku Pomorskim zakończyły się ćwiczenia „Dzielny Tygrys-25" – jedno z nielicznych przedsięwzięć polskiej armii dedykowanych szkoleniu personelu medycznego sektora cywilnego w warunkach zbliżonych do operacyjnych. W szkoleniu wzięło udział blisko czterdziestu lekarzy, pielęgniarek i ratowników medycznych, na codzień pracowników podmiotów leczniczych ze Szczecina, wspieranych przez wojskowych instruktorów, którzy przez pięć dni doskonalili umiejętności przyjmowania rannych z pola walki, udzielania pomocy w warunkach symulowanego konfliktu zbrojnego oraz prowadzenia ewakuacji poszkodowanych na kolejne poziomy zabezpieczenia medycznego. Merytoryczna wartość szkolenia zasługuje na uznanie – wykorzystano aktualne doświadczenia z wojny na Ukrainie, a opracowane scenariusze odzwierciedlały realia współczesnego pola walki, uwzględniając specyfikę zagrożeń asymetrycznych, hybrydowych i konfliktów zbrojnych wysokiej intensywności.

Zasadniczy problem leży jednak nie w jakości szkoleń, lecz w ich skali i częstotliwości – rażąco nieadekwatnych do potrzeb obronnych państwa. Cykl dwuletni przewidziany dla kolejnej edycji ćwiczeń „Dzielny Tygrys" generuje tempo szkoleniowe całkowicie niewspółmierne do dynamiki zagrożeń bezpieczeństwa w naszym regionie.

Matematyka jest bezlitosna: przy obecnym tempie czterdziestu przeszkolonych medyków na dwa lata, wyszkolenie zaledwie 10% personelu zajęłoby tysiąclecia. Polska – kraj graniczący z toczącą się wojną – realizuje program szkoleniowy kompletnie nieadekwatny do realiów. Paradoks? To zbyt łagodne określenie dla sytuacji, w której państwo frontowe szkoli swoich medyków, jakby największym wyzwaniem był sezon grypowy.

O gotowości systemu w dużej mierze przesądza też kondycja psychiczna personelu medycznego. Po latach pandemii i chronicznego przeciążenia wielu lekarzy, pielęgniarek i ratowników doświadcza wypalenia oraz pogorszenia zdrowia psychicznego. Najnowszy raport Światowej Organizacji Zdrowia dotyczący zdrowia psychicznego pracowników służby zdrowia – Mental Health of Nurses and Doctors survey in the European Union, Iceland and Norway – wskazuje, że problemy natury psychologicznej występują w tym środowisku powszechnie – niemal co trzeci europejski lekarz lub pielęgniarka zgłasza objawy depresji lub zaburzeń lękowych. W polskich realiach jest to szczególnie niepokojące – odsetek personelu spełniającego kryteria diagnostyczne zaburzeń depresyjnych przekracza 50% i należy do najwyższych w Europie.

Dlatego strategia komunikacyjna powinna precyzyjnie adresować rzeczywiste bariery – obejmujące zarówno wymiar mentalny, jak i instytucjonalny. Zamiast pustych apeli o patriotyczny obowiązek, należy wskazać twarde korzyści: nowe kompetencje przekładające się na awans zawodowy, dodatkowe kwalifikacje zwiększające wartość na rynku pracy, wreszcie – praktyczne umiejętności przydatne również w praktyce cywilnej.

Równie istotny pozostaje wymiar ekonomiczny – przy finansowaniu publicznym koszt specjalistycznych kursów z medycyny pola walki na poziomie od 3 do 28 tysięcy złotych na uczestnika oznacza dla medyka unikalną możliwość pozyskania wysokospecjalistycznych kompetencji bez dodatkowych obciążeń finansowych po jego stronie. Uczestnictwo w takich programach, szczególnie przy zapewnieniu finansowania zewnętrznego, umożliwia pozyskanie kompetencji zwiększających konkurencyjność rynkową i prestiż zawodowy specjalisty. Perspektywa ta nabiera szczególnego znaczenia w kontekście rosnących wymagań rynku pracy wobec personelu medycznego, gdzie zdolność do działania w warunkach ekstremalnych staje się coraz bardziej pożądaną kompetencją różnicującą. Dlatego certyfikacja z zakresu medycyny taktycznej może stanowić istotny wyróżnik w procesach rekrutacyjnych, szczególnie w sektorach związanych z medycyną ratunkową, zarządzaniem kryzysowym czy zabezpieczeniem medycznym zdarzeń masowych. Dodatkowo, kompetencje nabyte podczas szkoleń wojskowych znajdują bezpośrednie zastosowanie w warunkach cywilnych – od katastrof komunikacyjnych, przez zamachy terrorystyczne, po klęski żywiołowe – zwiększając uniwersalność i adaptacyjność specjalisty medycznego w dynamicznie zmieniającym się otoczeniu.

Równie istotnym elementem polityki informacyjnej jest precyzyjne uchwycenie wymiaru etyczno-społecznego, przy zachowaniu przystępnej formy przekazu. Zamiast wykorzystywania retoryki strachu związanej z zagrożeniem wojennym, bardziej efektywne będzie odwołanie do profesjonalnego etosu medycznego poprzez pytania typu: „Czy w sytuacji kryzysu będziesz przygotowany do udzielenia pomocy wszystkim potrzebującym?”. Tego rodzaju przekaz, skoncentrowany na uniwersalnej misji ratowania życia, doskonale rezonuje z motywacjami osób wybierających zawody medyczne. Środowisko medyczne, charakteryzujące się wysokimi kompetencjami analitycznymi i orientacją na dowody naukowe, wymaga komunikacji rzeczowej, opartej na danych empirycznych i konkretnych przykładach, wolnej od propagandowej retoryki.

Szczególny nacisk należy położyć na praktyczne aspekty programu szkoleniowego: wykorzystanie nowoczesnych symulatorów, realistyczne scenariusze oparte na doświadczeniach operacyjnych, współpracę z instruktorami posiadającymi doświadczenie w walce. Dlaczego? Badania ankietowe dostarczają jednoznacznej odpowiedzi – główną barierą pozostaje percepcja programów szkoleniowych jako nieefektywnego wykorzystania czasu, gdzie teoria dominuje nad praktyką.

Kluczowe jest więc zapewnienie uczestnikom realnego wzrostu kompetencji oraz utrwalenie zasady, że „każda godzina przeznaczona na szkolenie to godzina odebrana śmierci na polu walki”. Innymi słowy – dzisiejsze inwestycje szkoleniowe wprost przekładają się na mniejszą liczbę ofiar w przyszłych kryzysach, niezależnie od ich charakteru.