Spis treści
Niemcy mimo tego, że mają największą i najsilniejszą gospodarkę w Unii Europejskiej, w teorii mogłyby przeznaczać 2% PKB na obronność, co jak się wydaje, nie powinno dla nich stanowić problemu. Kanclerz Scholz w swoim „przełomowym” przemówieniu z 27 lutego 2022 roku obiecał, że Niemcy bardzo szybko będą dążyć do osiągnięcia 2% PKB na zbrojenia. W tamtym momencie kiedy przemawiał, było to 1,4 proc. PKB. W czasie zimnej wojny do lat 80. XX w. było to nawet 3,5 proc.
Jednak dopiero od 2024 roku Berlinowi udało się osiągnąć cel 2% PKB, ale tylko dlatego, że zastosował kreatywną księgowość, mówiąc kolokwialnie, do wydatków na obronność zaliczył pozycję, które w praktyce nie mają nic wspólnego z realnym wzmocnieniem Bundeswehry. Jak zauważył Andre Forket na łamach Defence Network, niemieckie wydatki obronne według kryteriów NATO składają się z trzech bloków: wydatki z rzeczywistego budżetu obronnego, specjalnego funduszu Bundeswehry oraz (rzekomo) wydatków związanych z obronnością w innych obszarach budżetu federalnego. I jak się wydaje ten trzeci obszar to worek, z którego można wyciągnąć pieniądze do celu 2% PKB na obronność.
Jak Niemcy osiągnęły 2% PKB na obronność?
Informacje, do których dotarł niemiecki dziennik Spiegel, pokazują kolejne tajemnice niemieckiej księgowości. Jak napisał niemiecki dziennik, oprócz budżetu obronnego wynoszącego 51,9 mld euro i 19,8 mld euro ze specjalnego funduszu Bundeswehry, Niemcy przekazały kolejne 18,8 mld euro z innych ministerstw, by osiągnąć 2% PKB na obronność. Należą do nich oczywiste koszty, takie jak 921 mln euro dla wywiadu zagranicznego BND w budżecie Urzędu Kancelarii, ale także budżet komisarza parlamentarnego ds. obrony Bundestagu w wysokości około 6 mln euro.
Według listy z Federalnego Ministerstwa Finansów, do której dotarł niemiecki dzienni, wkład ministerstwa finansów jest szczególnie duży i wynosi 15,5 mld euro. Szef ministerstwa Christian Lindner z FDP twierdzi na przykład, że są to odsetki od zakupów finansowanych przez Bundeswehrę z pożyczek, mowa tutaj np. odsetkach za dotychczasowe wydatki na rzecz Bundeswehry, tj. za czołgi, samoloty i okręty zakupione przez poprzedni rząd przed grudniem 2021 roku. Wliczane jest także 7,5 miliarda euro na pomoc zbrojeniową dla Ukrainy. Według gazety, Ministerstwo Spraw Rodzinnych również przeznacza 47,2 mln euro na obronność. Są to wypłaty zasiłków dla dzieci żołnierzy – napisała gazeta. Według wspomnianego A. Forketa tylko dzięki trzeciemu blokowi, który rośnie z każdym rokiem, dwuprocentowy cel zostanie osiągnięty w 2024 r. w wyniku wzrostu wydatków, które nie przynoszą bezpośrednich korzyści Bundeswehrze, ale mają być związane z obronnością. Bo można je w teorii tak zakwalifikować.
W sierpniu „Handelsblatt” cytując analizę IW informował, że Berlin planuje uwzględnić fundusze na budowę dróg oprócz inwestycji w sprzęt oraz koszty personelu i emerytur dla Bundeswehry, by osiągnąć cel 2% PKB na obronność. „Z naszego punktu widzenia należy uwzględnić koszty części infrastruktury niezbędnej do celów wojskowych” – wyjaśnili wysocy rangą przedstawiciele rządu portalowi. Konkretnie chodzi o podstawową sieć dróg, by wojsko mogło się przemieszczać, czyli tory kolejowe, drogi i mosty, z których w przypadku obrony miałyby korzystać także oddziały wojskowe. Niemieckie media przypominają także, że Niemcy do osiągnięcia 2% PKB na obronność wliczają świadczenia emerytalne dla byłych członków Narodowej Armii Ludowej (NVA) NRD czy wydatki Ministerstwa Spraw Zagranicznych na zapobieganie kryzysom i składki członkowskie Republiki Federalnej Niemiec do ONZ.
Niemcy, dysponując kwotą 90,5 miliarda euro, przekroczyły w tym roku cel o 2,12 procent. Na rok 2025 zaplanowano 14,3 mld euro wydatków kwalifikujących się do NATO poza budżetem obronnym. Kwota NATO wyniesie wówczas 2,05 proc. Ponieważ od 2026 r. pomoc zbrojeniowa dla Ukrainy nie będzie już finansowana przez poszczególne państwa, ale raczej z puli G7, Niemcy prawdopodobnie nie osiągną wówczas celu Sojuszu – jak zauważa Spiegel. Z kolei Bild zwrócił uwagę, że w rzeczywistości NATO pozostawia pewną swobodę przy obliczaniu wydatków na obronność, dlatego też Niemcy obecnie uwzględniają także pieniądze na pomoc dla Ukrainy i koszty zniszczenia starej broni.
Tak czy siak, te wątpliwe metody obliczania wydatków na obronne nie są czymś, co tylko Niemcy stosują, w przeszłości głośno było o takich przypadkach z Hiszpanii, Grecji czy Danii. Niemniej ta kreatywna księgowość może się kiedyś zemści, i kiedy rzeczywiście będzie potrzeba realnego wsparcia kraju sojuszniczego albo obrona własnego terytorium, to się jednak okaże, że może trzeba było wydać realne pieniądz na czołgi, samoloty, systemy obrony powietrznej czy okręty, a nie na emerytury, czy świadczenia społeczne dla rodzin żołnierzy. Obyśmy jednak nigdy w Europie nie musieli zweryfikować realnych możliwości armii na naszym kontynencie, bo wtedy się okaże, że posiadaliśmy wojsko wyłącznie na papierze.