Między „wojną z wyboru” a „wojną z konieczności”. Europa nie jest gotowa na otwarty konflikt z Rosją

2025-12-06 7:01

Rod Liddle, komentator dziennika "The Times". sarkastycznie zauważył, że „nie ma tygodnia bez tego, żeby jakiś emerytowany były brygadier nie doniósł gazetom, że stan naszej armii jest fatalny i że przetrwałby dwie godziny po tym, jak pierwsi Rosjanie ze śniegiem na butach wylądowaliby na spadochronach. Obecnie w armii brytyjskiej służy około 72 000 żołnierzy, ale sądzę, że znaczna ich liczba pracuje w sektorze DEI (Diversity, Equity, Inclusion – MB), gdzie szkoli naszych żołnierzy, aby nie mylili płci Dmitrija, gdy ten pojawi się ze swoimi taktycznymi bombami atomowymi”. W 2024 roku brytyjskie siły zbrojne rozbudowały swój potencjał o 240 osób, co dobitnie - w opinii Liddle'a - wskazuje do jakiego stopnia oficjalna, rządowa retoryka mija się z realnymi działaniami.

Keir Starmer

i

Autor: Alberto Pezzali & Soos Jozsef/Shutterstock/ Associated Press
  • Wielka Brytania i Francja, mimo jastrzębiej retoryki, borykają się z problemami w realnym wzmocnieniu swoich armii.
  • Brytyjskie siły zbrojne są niedofinansowane, a francuski generał ostrzega przed nadchodzącą "wojną z konieczności".
  • Europa Zachodnia traktuje potencjalny konflikt jako "wojnę z wyboru", co osłabia jej zdolności odstraszania.
  • Dowiedz się, dlaczego brak gotowości do "wojny z konieczności" może zbliżyć nas do realnego konfliktu.

Premier Wielkiej Brytanii o "kontyngencie stabilizacyjnym" w Ukrainie

Publiczne deklaracje Keira Starmera, labourzystowskiego premiera Wielkiej Brytanii, można zaliczyć nawet do „jastrzębich”. Często podkreśla on znaczenie siły militarnej dla stabilizacji sytuacji na kontynencie europejskim. W toku ostatnich rokowań w kwestii pokoju na Ukrainie szef brytyjskiego rządu wrócił nawet do - wydawałoby się zarzuconych już - koncepcji wysłania „kontyngentu stabilizacyjnego”, w którym powinni znaleźć, jak stwierdził, żołnierze Zjednoczonego Królestwa. Skąd ich wziąć, zwłaszcza w sytuacji, kiedy Wielka Brytania jest państwem ramowym w Estonii w ramach tzw. wysuniętej obecności, Staremer nie wyjaśnił.

Keir Giles, znany brytyjski analityk, napisał, że plany budżetowe Partii Pracy na przyszły rok, ogłoszone 26 listopada, nie wskazują, aby rząd chciał zwiększyć wydatki na zbrojenia, mimo przyjętych na ostatnim szczycie NATO zobowiązań w tej kwestii.

Brak oznak – zauważył Gilles - że ministrowie planują jakiekolwiek znaczące zwiększenie wydatków na obronę. Kwestia ta pozostaje nierozstrzygnięta, ponieważ politycy i media koncentrują się na priorytetach krajowych, takich jak wydatki socjalne i kryzys imigracyjny.

Brytyjski Plan Inwestycji Obronnych

Niezauważonym przeszedł też oficjalny raport Komisji Obrony Izby Gmin, którego autorzy krytycznie odnieśli się do realnych dokonań rządu na tym polu. Na poziomie deklaracji politycznych i oficjalnej retoryki wszystko jest w najlepszym porządku, do niczego nie można mieć zastrzeżeń, jednak z wykonaniem jest znacznie gorzej.

Strategiczny Przegląd Obrony (SDR) i Strategia Bezpieczeństwa Narodowego (NSS) wyznaczają ambitne cele – stwierdzają Autorzy opracowania - ale brakuje w nich szczegółowych informacji na temat priorytetów i kompromisów w zakresie zdolności. Plan Inwestycji Obronnych, który ma się ukazać jeszcze w tym roku, musi wypełnić te luki. Zaangażowanie rządu w podejście „NATO First” jest mile widziane, ale musi iść w parze z realizacją – w tym wsparciem dla personelu brytyjskiego rozmieszczonego w ramach NATO oraz inwestycjami w obszarach, w których Wielka Brytania może przewodzić.

Czym ma być ustawa Defence Readines Bill?

Brytyjski przemysł zbrojeniowy jeszcze „nie został przestawiony” na potrzeby zwiększonej produkcji, nie wiadomo skąd brać środki na większe zamówienia, a plan obrony Wielkiej Brytanii (Home Defence Programme – MB) nie jest jeszcze gotów i niewiele dzieje się w tej kwestii. Defence Readines Bill, planowana ustawa, która miałaby dać rządowi uprawnienia do podjęcia działań zwiększających gotowość do obrony i reagowania w sytuacjach kryzysowych, nie została jeszcze napisana, nie mówiąc o jej przyjęciu przez parlament.

Również koordynacja działań różnych resortów na rzecz obronności pozostaje raczej w sferze planów niż realnych posunięć. Pisząc o raporcie i zaawansowaniu Wielkiej Brytanii w odbudowę swych zdolności wojskowych, Giles zauważa, że

jest w tym ponura ironia: przez wiele lat Wielka Brytania grała na swojej reputacji jako „zawodnika wagi ciężkiej” w dziedzinie obronności i bezpieczeństwa w NATO, krytykując sojuszników za brak zwiększenia wydatków na obronę. Teraz, jak twierdzi komisja, Wielka Brytania sama posuwa się w „tempie lodowca” przygotowując się do nowych wyzwań.

„Pierwsze poważne zjawisko to wycofanie się Stanów Zjednoczonych z Europy"

We Francji wybuchła polityczna burza po wystąpieniu generała Fabiena Mandon, szefa sztabu generalnego, który wygłosił mowę na Kongresie Burmistrzów Francji. Powiedział wówczas - opisując sytuację strategiczną, w której znalazł się jego kraj - że „Pierwsze poważne zjawisko to wycofanie się Stanów Zjednoczonych z Europy". Drugim elementem krajobrazu geostrategicznego świata jest rosnąca potęga, również wojskowa, Chin.

Mandon zauważył, że na razie Pekin jedynie demonstruje swe zdolności wojskowe, nadal polegając głównie na polityce „miękkiej siły”, ale trzeba poważnie brać pod uwagę scenariusz, w którym ta wstrzemięźliwość ulega wyczerpaniu, tym bardziej, że w Pentagonie powszechnie uważa się, iż Chiny podejmą próbę przejęcia Tajwanu już w 2027 roku, odwołując się do siły militarnej.

Konflikt na Ukrainie nie oznacza końca wojny w Europie

Następnie Mandon stwierdził, iż konflikt na Ukrainie nie oznacza końca wojny na naszym kontynencie i dodał, że

niestety, Rosja dzisiaj, jak wiem z dostępnych informacji, przygotowuje się do konfrontacji z naszymi krajami do 2030 roku. Organizuje się do tego, przygotowuje się do tego i jest przekonana, że jej egzystencjalnym wrogiem jest NATO.

W Afryce, w krajach Sahelu, obserwuje się zaś przyspieszoną recepcję rozwiązań ukraińskich. Grupy terrorystyczne w rodzaju afrykańskich odłamów ISIS „przezbrajają się”, odwołując do systemów bezzałogowych. Jest tylko kwestią czasu, kiedy będzie to oznaczało wzrost zagrożenia dla Francji z południa. Mandon stwierdził, że nakreślony przezeń obraz „jest bardzo mroczny”, ale realia są takie, że „niektórzy wybrali siłę”, w szczególności Rosja, która uważa, iż Europa jest słaba.

I, zdaniem francuskiego generała, te nowe realia, w których znalazł się cały Zachód, trzeba zaakceptować, wyciągnąć wnioski, a społeczeństwa naszego kontynentu mają z tym duży problem. Gdyby porównywać potencjały: ekonomiczny, demograficzny, wojskowy to Europa jest znacznie silniejsza od Rosji. Brakuje jej jednego – męstwa, postawy, która wyraża się w gotowości do obrony swych wartości i swego świata. Elementem męstwa jest zaakceptowanie przez społeczeństwa, które tego nie chcą, że ofiary są konieczne.

I zaraz potem Mandon wypowiedział zdanie, które wywołało we Francji burzę polityczną, ożywiło liderów wszystkich partii, wzbudziło dyskusję w mediach i w parlamencie. Otóż zdaniem francuskiego generała:

Jeśli nasz kraj się załamie, bo nie jest gotowy pogodzić się ze stratą dzieci, bo, bądźmy szczerzy, musi cierpieć gospodarczo, bo priorytety przesuną się na przykład na produkcję obronną – jeśli nie jesteśmy na to gotowi, to jesteśmy zagrożeni.

Znowu produkujemy w Polsce czołgi | GARDA

Jak słowa francuskiego generała wywołały grozę

Słowa Mandona wzbudziły grozę. Sylvie Kauffman, redaktor "Le Monde", napisała, że

Francuzi kochają swoje siły zbrojne, ale ich miłość najbardziej wyraża się w Dniu Zdobycia Bastylii, gdy rodziny gromadzą się przed telewizorami, aby obejrzeć spektakularną dwugodzinną paradę wojskową na Polach Elizejskich.

Politycy lewicy akcentowali w swych krytycznych wypowiedziach pacyfizm, niechęć do wojny i deklarowali politykę, której celem będzie uniknięcie takiego scenariusza. Thomas Gomart zwrócił uwagę na zasadniczy rys postawy Francuzów wobec zaangażowania ich sił zbrojnych na odległych teatrach działań wojennych. Generalnie silna jest akceptacja dla tego rodzaju polityki, nawet jeśli wysłanie wojska miałoby wiązać się z ofiarami.

Jednak różnica między dyslokacją ograniczonego kontyngentu, a tym o czym mówił, Mednon jest zasadnicza. W pierwszym przypadku odpowiedź na pytanie, czy angażować się w wojnę czy nie, zależy od decyzji politycznej podejmowanej we Francji. Można się na tego rodzaju postawę zdecydować, ale trzeba zawsze też pamiętać, że otwartą jest też droga do wycofania się, jak w przypadku operacji Sentinel i francuskiej interwencji wojskowej w subsaharyjskiej Afryce. Jest to zatem „wojna z wyboru”.

Gen. Mendon mówi o wojnie bez wyboru

Przerażenie słowami Mendona związane było z faktem, iż z jego opisu sytuacji geostrategicznej wynika, że na horyzoncie majaczy „wojna bez wyboru”, narzucona Francji i Europie przez agresywne państwa w rodzaju Rosji. Miałby to być konflikt, z którego nie można się wycofać nawet wówczas, jeśliby skala kosztów, w tym strat osobowych, związanych z uczestnictwem w wojnie przewyższał poziom akceptacji społecznej.

Francuski generał celowo, jak można przypuszczać, zwrócił uwagę na podstawowy problem w postawie zarówno przywództwa jego państwa, jak i szerzej - Europy Zachodniej. Tak długo jak traktuje się tam ewentualne starcie z Rosją w kategoriach „wojny z wyboru”, z której można się w razie czego wycofać i wybrać rozwiązania negocjacyjno-polityczne, tak długo nie ma mowy o rozpoczęciu przygotowań „na serio”.

Dobrze widać to na przykładzie ostatnich decyzji Emmanuela Macrona, który ogłosił powrót, po latach, do modelu przeszkolenia ochotników chcących służyć w siłach zbrojnych. Ma to związek z niepowodzeniem programu SNU, który miał zachęcać młodych ludzi do rozważenia kariery w siłach zbrojnych. Euroentuzjastyczny portal politico.eu nazywa decyzję Macrona, który zapowiedział przeszkolenie w ramach 10-miesięcznych kursów kobiet i mężczyzn, którzy zgłoszą swój akces do programu - „powrotem do służby wojskowej” i  „ważnym krokiem politycznym”.

Portal Obronny SE Google News

Działania Francji to raczej przygotowania na "wojnę z wyboru"

Trzeba jednak mieć też na uwadze, że zapowiedziane plany są więcej niż skromne. Francja chce powiększyć docelowo swoją przeszkoloną rezerwę z obecnego poziomu 40 tys. osób do 80 tys., co trudno uznać za wystarczające przygotowania do wielkiej wojny. Jeszcze bardziej symptomatyczne jest to, że do roku 2030 - a zatem w horyzoncie planowania, który obejmuje cezurę nakreśloną przez Mandona - Francuzi chcą rocznie szkolić 2 może 3 tys. ochotników, a poziom 10 tys. osób rocznie ma być osiągnięty dopiero po roku 2030.

Innymi słowy: działania zapowiedziane przez Paryż wpisują się raczej w logikę „wojny z wyboru”, do której warto się zacząć przygotowywać, ale o palącej potrzebie trudno mówić. Bez zmiany tego nastawienia, widocznego również w polityce Londynu, nie tylko trudno mówić o wzmocnieniu europejskiego potencjału wojskowego, ale wręcz należy się zastanowić, czy odstraszania Rosji będzie działało.

Francja i Wielka Brytania to jedyne państwa w Europie mające zdolności nuklearne

Jest to tym istotniejsze, że Francja i Wielka Brytania to jedyne europejskie państwa mające zdolności nuklearne. I jeśli w ich przypadku odstraszanie na poziomie konwencjonalnym „nie będzie działało”, to tym bardziej naiwnością byłoby przyjmować gotowość do tego rodzaju polityki w odniesieniu do potencjału nuklearnego. Dlaczego o tym piszę? Przyjmuje się, że odstraszanie zależy od trzech czynników – siły (w tym wojskowej), gotowości do jej użycia i naszej reputacji (przeciwnik musi uwierzyć, że mamy siłę i jej użyjemy).

Obecna polityka zarówno Francji, jak i Wielkiej Brytanii nie wskazuje na to, że obydwa mocarstwa dysponują wystarczającą siłą wojskową, aby odstraszyć Rosję. Nie sygnalizują też gotowości do jej szybkiej i znaczącej rozbudowy, nie mówiąc już o używaniu przeciwko Moskalom. Nie ma powodu zatem zakładać, że na Kremlu obawiają się Europejczyków, czyli nasza reputacja, w oczach Putina i jego otoczenia, nie ma też zapewne walorów odstraszających.

Innymi słowy: jeśli Zachód Europy nie pokona bariery między „wojną z wyboru” a „wojną z konieczności”, trudno będzie wzmocnić odstraszanie, co niestety przybliża nas do wojny.

Sonda
Uznajesz, że siła NATO działa wystarczająco odstraszająco na Federację Rosyjską?