Spis treści
- Ukraina nie odda terytoriów za pokój
- Ukraina musi być gotowa do ustępstw?
- NATO gwarancja bezpieczeństwa dla Ukrainy
- Nie wszyscy chcą szybko Ukrainy w NATO
Ukraina nie odda terytoriów za pokój
Wszyscy mają świadomość tego, że póki na Ukrainie nie skończy się wojna, to przyjęcie Ukrainy do NATO będzie niemożliwe, bo inaczej cały Sojusz będzie musiał wejść do wojny, a tego nikt w bloku nie chce. Co prawda pojawiają się pomysły, by przyjąć Ukrainę na podobnych zasadach jak zachodnie Niemcy (RFN), kiedy były podzielone jeszcze na NRD, ale to by wymagało od Ukrainy porzucenia (w obecnej chwili) roszczeń do okupowanych terytoriów, ale tego raczej Ukraina obecnie nie zrobi.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział 18 października CNN, że Ukraina nie jest gotowa oddać terytoriów we wschodniej części kraju, aby zakończyć wojnę z Rosją. A na pytanie, czy Ukraina odniesie zwycięstwo w konflikcie, Zełenski odpowiedział: „Tak, oczywiście”. Zaś 22 października ukraiński prezydent oświadczył, że władze Ukrainy nie omawiają możliwości uzyskania członkostwa w NATO w zamian za oddanie Rosji terytorium znajdującego się obecnie pod okupacją wojsk tego kraju. Przyznał, że niektórzy partnerzy Ukrainy mogą rozpatrywać taką możliwość.
"Nie rozmawiamy o tym. Uważam jednak, że te medialne wrzutki nie są przypadkowe. Najwyraźniej niektórzy partnerzy mogą mieć takie myśli. Dlatego nie rozmawiają ze mną bezpośrednio w tych kwestiach, ale poprzez media oczywiście sprawdzają. Myślę, że tutaj wszystko zależy od społeczeństwa Ukrainy" - powiedział Zełenski w rozmowie z dziennikarzami.
Jednakże według dyrektora Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii, Antona Hruszecki, który wraz ze swoim zespołem przeprowadził szeroko zakrojone badanie, które wykazało, że latem tego roku około 32 proc. badanych było gotowych na oddanie zajętych przez Rosję terytorium. Gdyby jednak Ukraina uzyskała członkostwo w NATO, już 57 proc. byłoby gotowych zrezygnować z zajętych terytoriów. W maju 2023 roku jedynie 10 proc. pytanych pogodziłoby się z utratą okupowanych ziem ukraińskich. Uciążliwość wojny, wzmagana przez zimę, zmienia ludzi - podsumował Hruszecki.
Obecnie wojska rosyjskie okupują około 20 proc. terytorium Ukrainy. Według prezydenta, strona ukraińska podnosi teraz kwestię gwarancji bezpieczeństwa we wszystkich negocjacjach.
"Najlepszą rzeczą jest NATO. W czasach wojny - zaproszenie, absolutnie otwarte, z silną pozycją w każdym formacie dyplomacji. To zaproszenie, jak sądzę, nie zależy od opinii Rosji. Kiedy inni partnerzy również będą tego pewni - że są silniejsi od Rosji, wtedy będziemy mieli wszystko pozytywne w tym sensie" – zaznaczył.
Zapytany, czy Ukraina przewiduje rozpoczęcie rozmów o członkostwie w NATO bez terytoriów okupowanych, Zełenski zauważył, że "niezależnie od tego, jaką drogę obierzemy, z prawnego punktu widzenia nikt nie uzna terytoriów okupowanych za terytoria innych państw".
Ukraina musi być gotowa do ustępstw?
Jak więc widzimy, sytuacja jest patowa, bez gotowości do ewentualnych ustępstw będzie trudno przekonać sojuszników z NATO do przyjęcia do Ukrainy. Zwłaszcza że tzw. plan zwycięstwa został mało optymistycznie przyjęty na Zachodzie. W zeszłym miesiącu dziennik „Wall Street Journal” zacytował wypowiedzi amerykańskich urzędników, którzy stwierdzili, że administracja Bidena jest zaniepokojona faktem, że plan ten nie zawiera kompleksowej strategii i jest niczym więcej niż tylko przepakowanym wnioskiem o większą ilość broni i zniesienie ograniczeń dotyczących użycia pocisków dalekiego zasięgu. Jak przypomina BBC analitycy zarówno na Ukrainie, jak i na Zachodzie sugerują również, że Biały Dom chce pokazać, że nie chce dopuścić do dalszej eskalacji napięć z Rosją w okresie poprzedzającym wybory prezydenckie w USA.
Jak pisze dalej BBC: „warunki pokojowe proponowane przez Zełenskiego są coraz bardziej sprzeczne z sytuacją, w jakiej się znajduje Ukraina”. Gdy prezydent Ukrainy przemawiał niedawno przed parlamentem przedstawiając „plan zwycięstwa" przyznał, że w jego kraju rośnie zmęczenie. Co więcej, zmęczenie było widać nawet na jego twarzy gdy mówił: „zwycięstwo stało się dla niektórych niewygodnym słowem i niełatwo je osiągnąć”. Ale nie ma się co jemu dziwić i społeczeństwu, które wojną jest coraz bardziej zmęczone, wyniku rosnących ofiar, a także dokonywanych przez wojska rosyjskie zniszczeń. Dlatego w media i na salonach politycznych coraz głośnie uważa się, że jakiekolwiek porozumienie pokojowe z Rosją będzie wymagało od Ukrainy oddania terytorium w zamian za gwarancje bezpieczeństwa, które przecież Ukraina już raz dostała po tym jak oddał broń nuklearną i to ją nie uchroniło przed zbrojną napaścią Rosji. Nic więc dziwnego, że prezydentowi Ukrainy powiedziało się zarówno Trumpowi jak i mediom w Brukseli, że albo Ukraina wejdzie do NATO, albo będzie miała broń nuklearną. Bo nie oszukujmy się, gdyby Ukraina posiadała tę broń, to zapewne Rosja trzy razy by się zastanowiła przed atakiem na Ukrainę w 2014 roku, a potem 2022 roku, a także w przyszłości gdyby taką broń stworzyła gdyby wejście do NATO się przedłużało w nieskończoność.
NATO gwarancja bezpieczeństwa dla Ukrainy
Dlatego Ukrainie bardzo zależy na tym, by wejść do Sojuszu Północnoatlantyckiego, bo zdaje sobie sprawę z tego, że bez tego nawet po ewentualnym pokoju czy zawieszeniu broni, Kijów będzie narażony na ponowny ewentualny atak Rosji. A że opracowanie broni nuklearnej to bardzo kosztowny pomysł, a także trudny do realizacji, bo zapewne USA, Rosja, Chiny będą temu przeciwne, to jednym rozwiązaniem na zapewnienie bezpieczeństwa kraju jest właśnie wejście do NATO. Bo jak mówił w rozmowie z Financial Timesa prezydent Ukrainy, formalne zaproszenie do członkostwa w NATO to dla Ukrainy „jedyny sposób” na przetrwanie rosyjskiej inwazji. Zełenski wyjaśnił, że przystąpienie Ukrainy do Sojuszu - to pierwszy z pięciu kroków w jego "planie zwycięstwa" - jest niezbędne, aby zaciągnąć Władimira Putina do stołu negocjacyjnego. "Nie możemy być bardzo silni bez zaproszenia, które wzmacnia nasze dyplomatyczne sposoby zakończenia wojny. Ta wojna zakończy się, gdy Putin zostanie odizolowany i popchnięty przez innych partnerów do dyplomacji" – powiedział.
"Zaproszenie do NATO podniesie morale naszego narodu i naszych żołnierzy. Zaproszenie oznacza jeszcze jeden krok (na drodze) do NATO, co oznacza, że ich dzieci nie zginą. (...) Jeśli nie otrzymamy NATO-wskiego zaproszenia, morale spadnie" - dodał ukraiński prezydent.
Nie wszyscy chcą szybko Ukrainy w NATO
Jednak nie wszyscy członkowie w NATO chcą szybko Ukrainę w Sojuszu. Na „nieodwracalnej ścieżce” do członkostwa Ukrainy w NATO stoją USA i Niemcy, które sprzeciwiają się jej formalnemu zaproszeniu w obawie, że spowoduje to eskalację konfliktu z Rosją. Potwierdziło to także Politico w rozmowie z urzędnikami i dyplomatami.
Ustępująca ambasador USA przy NATO Julianne Smith podkreśliła stanowisko amerykańskie. „Sojusz do tej pory nie osiągnął punktu, w którym byłby gotowy zaoferować członkostwo lub zaproszenie dla Ukrainy” – powiedziała. Zełenski przyznał, że kanclerz Niemiec Olaf Scholz – nie poprze jego szybkiego zaproszenia do członkostwa w NATO.
„Mam bardzo dobre relacje z Scholzem. Jestem wdzięczny, że Scholz pomaga. Niemcy są na drugim miejscu pod względem wsparcia” – powiedział. „Ale fakt, że strona niemiecka jest sceptyczna co do naszego przystąpienia do NATO, jest faktem... Wszyscy będziemy musieli dużo pracować ze stroną niemiecką. Ale Stany Zjednoczone nadal będą miały na to wpływ”.
Niemcy i USA nie są jedynymi blokującymi, według informacji Politico, Węgry i Słowacja również stawiają opór. W poście zamieszczonym w mediach społecznościowych Orbán nazwał plan zwycięstwa Zełenskiego „więcej niż przerażającym”. Premier Słowacji Robert Fico ostrzegł w tym miesiącu, że włączenie Ukrainy do NATO „byłoby dobrą podstawą do trzeciej wojny światowej” i zapowiedział, że „nigdy się na to nie zgodzi”.
Są też inne kraje, które nie są chętne Kijowa w Sojuszu, lecz wolą pozostać w cieniu.
„Kraje takie jak Belgia, Słowenia czy Hiszpania chowają się za USA i Niemcami. Są niechętne” – powiedział jeden z urzędników NATO. Drugi urzędnik powiedział, że kraje „popierają to w teorii, ale gdy zbliży się to do materializacji”, zaczną publicznie bardziej sprzeciwiać się temu pomysłowi.
Stawia ich to w opozycji do krajów takich jak kraje bałtyckie i Polska, które wykazują większy entuzjazm co do członkostwa Ukrainy w NATO. Co więcej, nawet Francja chce Ukrainy w NATO. Minister spraw zagranicznych Francji Jean-Noël Barrot powiedział 19 października na wspólnej konferencji ze swoim ukraińskim odpowiednikiem Andrijem Sybihą w Kijowie, że Paryż jest otwarty na pomysł natychmiastowego zaproszenia Ukrainy do NATO, ale rozmowy na ten temat będą kontynuowane z sojusznikami.
"Jeśli chodzi o zaproszenie Ukrainy do NATO, jesteśmy na to otwarci i jest to dyskusja, którą prowadzimy z naszymi partnerami" - powiedział minister spraw zagranicznych Francji.
Jednak już 24 października minister Benjamin Haddad w kanale telewizyjnym LCI powiedział, że zaproszenie Ukrainy nie jest równoznaczne z przystąpieniem, Haddad podkreślił, że „przystąpienie może nastąpić po zakończeniu konfliktu”. „W przeciwnym razie wciągnięci bylibyśmy w konflikt” – dodał minister.
Z kolei francuski dziennik Le Monde, uważa, że dla Ukrainy, która znajduje się w skomplikowanej sytuacji militarno-politycznej, kluczowe znaczenie ma otrzymanie od prezydenta USA Joe Bidena formalnego zaproszenia do NATO. W opinii redakcji „Le Monde” w grę wchodzą dwie decyzje. Pierwsza: Ukraina uzyskuje od Bidena zgodę na użycie zachodniej broni dalekiego zasięgu do uderzania głęboko w terytorium Rosji. Zdaniem Kijowa zmieniłoby to przebieg wojny i wzmocniło jego potencjał negocjacyjny. Druga: Ukraina uzyskuje, tuż przed tym, jak Joe Biden opuści Biały Dom, formalne zaproszenie do przystąpienia do NATO.
Jak napisało dalej Politico Scholz powiedział niedawno reporterom: „Dbamy o to, aby NATO nie przyłączyło się do wojny, aby ta wojna nie przerodziła się o wiele większą katastrofę”. Nawiązując tym samym, by nie zapraszać oficjalnie Ukrainy do NATO, bo może to zagrozić wojną, a „kanclerz pokoju”, na jakiego się maluje Scholz, chce by pokój w Europie, panował nawet, jak na jego granicach ta wojna się toczy.
Z kolei urzędnicy amerykańscy w rozmowie z Politico podkreślili, że ani USA, ani Niemcy nie wykluczają ewentualnego przystąpienia Ukrainy do sojuszu w przyszłości. Administracja Bidena od dawna uważa, że przyjęcie do NATO nastąpi po zakończeniu wojny — nie określono jednak żadnego harmonogramu, aby nie rozwścieczyć Władimira Putina. Niedawno ministerstwo spraw zagranicznych Rosji stwierdziło, że przyjęcie Ukrainy do NATO uniemożliwi polityczne i dyplomatyczne rozwiązanie konfliktu, a także doprowadzi do jego eskalacji.
Dlatego też Stany Zjednoczone zdając sobie sprawę z sytuacji oraz tego, że inne kraje również nie poparłaby posunięcia NATO, by przyjąć Ukrainę w tak krótkim czasie. Jednakże coś w kwestii Ukrainy należy zrobić, bo Putin będzie przeciągał wojnę tak długo by zarówno zmęczyć Ukrainę jak i Zachód by Ukraina w najbliżej przyszłości czy średniookresowym okresie do Sojuszu nie weszła. A to może stworzyć sytuację, że Ukraina z optymistycznie nastawionego kraju do Zachodu i NATO zacznie wyrażać coraz większą frustrację i złość na Zachód i to może doprowadzić do sytuacji, że Ukraina może się stać takim Izraelem w Europie z potężną armią, doświadczoną i nastawieniem antyzachodnim lub sceptycznym grając wyłącznie na siebie. A to może być bardzo niebezpieczny scenariusz. Dlatego Zachód nie może zostawić Ukrainy na pastwę Putina i musi opracować plan jak przyjąć Ukrainę do NATO i tym samym pokazać Putinowi, że wypowiadając wojnę Ukrainie, tak naprawdę przegrał.