Spis treści
- Ile się może bronić Ukraina?
- Północnokoreańscy żołnierze będą szturmować okopy Ukraińców?
- Zełenski mówi o broni nuklearnej
- Ukraina może stworzyć broń nuklearną?
- Ukraina jest w desperacji?
- Dyktatura wojskowa na Ukrainie?
Ile się może bronić Ukraina?
Żeby zrozumieć, o co chodzi prezydentowi Zełenskiemu, musimy wczuć się w jego rolę. Ukraina przedstawił 16 października tzw. plan zwycięstwa, który jak trafnie ocenił redaktor Andrzej Bęben: „wygląda na zbiór propozycji (oczekiwań, żądań, próśb itd.), które Ukraina (poza ofertą zastąpienia kontyngentów US Army w Europie) już wielokrotnie przedstawiała”. Nie ma tam nic nowego, co by mogło zainteresować państwa europejskie, a zwłaszcza najsilniejszych sojuszników Ukrainy, czyli USA, Francję i Niemcy. Według doniesień medialnych plan ten nie spotkał się z pozytywnym przyjęciem, sojusznicy zachodni oczekiwali czegoś więcej zapewne planów wyparcia Rosji z terenów okupowanych albo chociaż gotowości do negocjacji. Tymczasem dostali kolejne oczekiwania i żądania, ale co się dziwić Ukrainie, gdyby zapewne twardo nie broniła swoich racji, to zapewne dawno mogłaby się pożegnać z niepodległością i wizją przyjęcia do Unii Europejskiej, a także NATO. Bo przecież jak ktoś się o coś nie upomina, to nie ma tego.
Tylko co tak naprawdę może zrobić Ukraina w obecnej sytuacji poza obroną lub przynajmniej próbą obrony własnych wartości i terenów przed „barbarzyńcami ze wschodu”? Nie dziwmy się więc Ukrainie, że przedstawia plany, jakie przedstawia. Ukraina jest w tragicznej sytuacji, mimo wsparcia Zachodu nie jest w stanie skutecznie przeprowadzić kontrataku, mamy oczywiście operacje w obwodzie kurskim, która zaskoczyła Rosjan i Zachód, ale nie wpłynęła znacząco na wynik wojny. Co więcej, Rosjanie obecnie przejęli inicjatywę i powoli (oczywiście ze stratami własnymi) idą do przodu. A Ukraina? Broni się każdego dnia, przypominając cały czas zachodowi, że walczy i potrzebuje wsparcia. Nie oszukujmy się, Ukraina nie wygra wojny, nie posiadając przewagi militarnej nad Rosją. To co, wysyła Zachód pozwala Ukrainie się bronić i przeprowadzać małe kontruderzenia, ale nie pozwoli na pełną skalę operację wyparcia rosyjskich wojsk z terenów okupowanych. Dlatego tutaj konieczne są mocniejsze decyzję sojuszników zwłaszcza USA, by pozwoliły Ukrainie uderzać posiadaną amerykańską bronią na cele w Rosji, bez tego Ukraina może się tylko bronić, ale ile tak można?
Północnokoreańscy żołnierze będą szturmować okopy Ukraińców?
Rosja weszła na trony wojenne, produkuje na potrzeby armii, a jej sojusznicy, czyli Iran, Korea Północna oraz Chiny ciągle ją wspierają. Teraz głośno jest na temat zaangażowania wojsk północnokoreańskich we wsparcie Rosji. Według źródeł wywiadowczych Ukrainy i Republiki Korei, szkolenie w Rosji przechodzi obecnie „kilka tysięcy” żołnierzy z Korei Północnej, którzy jeszcze przed końcem roku mogliby zostać skierowani na front. Wiadomo już, że na okupowanych terytoriach Ukrainy przebywali północnokoreańscy oficerowie. 5 października źródła w ukraińskim wywiadzie podały, że sześciu oficerów z Korei Płn. zginęło w ataku rakietowym na okupowanych przez Rosję terenach w pobliżu Doniecka, na południowym wschodzie Ukrainy. Północnokoreańskie media państwowe przekazały 16 października, że około 1,4 miliona młodych ludzi, w tym studenci i działacze młodzieżowych organizacji, zaciągnęło się do armii w tym tygodniu. Co więc to może oznaczać, jeśli nie wykorzystanie w przyszłości wojsk północnokoreańskich na froncie na Ukrainie. Putin za pomocą obcych wojsk uzyska po raz kolejny przewagę nad Ukraińcami, dając czas odpocząć albo przegrupować się własnym wojskom. Co zrobi w takim przypadku Zachód? Czy bierze taki scenariusz pod uwagę, że linie Ukraińców będą szturmować wojska północnokoreańskie, a ostrzeliwać z oddali będą je Rosjanie amunicją z Korei Północnej? Zachód nałoży kolejne sankcje na Pjongjang? Wyrazi oburzenie? Co można jeszcze zrobić Kim Dzong Unowi? Jest to idealny sojusznik dla Rosji, ponieważ świat nie ma nad nim już kontroli.
Zełenski mówi o broni nuklearnej
17 października w Brukseli prezydent Ukrainy na konferencji prasowej ujawnił, że jak rozmawiał z Donaldem Trumpem w Stanach Zjednoczonych to powiedział jemu, że Ukraina ma dwie opcje: albo wstąpi do Sojuszu Północnoatlantyckiego, albo będzie mieć broń nuklearną. Jak mówił prezydent Ukrainy w rozmowie z Trumpem, podał mu przykład memorandum budapeszteńskiego, które Ukraina podpisała w 1994 roku i w którym zobowiązała się przekazać postsowiecką broń nuklearną Rosji w zamian za gwarancje suwerenności i integralności terytorialnej ze strony mocarstw.
Jednak Rosja, która była jednym z sygnatariuszy porozumienia, złamała je. „Uznałem, że to najlepiej obrazujący sytuację przykład. Które państwa zrezygnowały w broni nuklearnej? Tylko Ukraina. Które państwa dzisiaj walczą? Tylko Ukraina. Zapytałem Trumpa, jak możemy wierzyć Rosji, skoro wszystkie porozumienia z nią się załamują? – mówił prezydent Ukrainy.
Ukraina może stworzyć broń nuklearną?
Kilka godzin później, po pewnym zaskoczeniu społeczności międzynarodowej i zapewne także polityków w Europie, prezydent Ukrainy zaczął się wycofywać z wypowiedzianych słów i zaprzeczył, że Ukraina przygotowuje się do stworzenia broni nuklearnej.
„Nigdy nie powiedzieliśmy, że przygotowujemy się do stworzenia broni nuklearnej lub czegoś podobnego. Powiedziałem, że kiedy Memorandum Budapeszteńskie zostało podpisane przez bardzo szanowane, potężne kraje nuklearne, było tam napisane, że Ukraina zrezygnuje z broni nuklearnej, a otrzyma od tych bardzo szanowanych krajów, w tym wówczas Rosji, Chin, Stanów Zjednoczonych, integralność terytorialną i suwerenność. To właśnie powiedziałem” – oświadczył Zełenski na wspólnej konferencji prasowej z sekretarzem generalnym NATO Markiem Rutte.
Co ciekawe, tego samego dnia niemiecki dziennik BILD opublikował tekst, w którym powoływał się na anonimowe źródło wysokiego rangą urzędnika ukraińskiego, który miał powiedzieć podczas zamkniętego spotkania kilka miesięcy wcześniej, że Ukraina jest w stanie zbudować bombę atomową w ciągu kilku tygodni.
„Mamy materiał, mamy wiedzę. Jeśli zostanie wydany rozkaz, będziemy potrzebować tylko kilku tygodni, aby mieć pierwszą bombę” – miał powiedzieć wówczas urzędnik, według niemieckiego serwisu informacyjnego BILD .
Publikacja nie podała, kiedy dokładnie odbyło się „zamknięte spotkanie”. Według gazety BILD ten sam urzędnik ostrzegał wówczas, że Zachód powinien „mniej myśleć o czerwonych liniach Rosji, a bardziej o naszych czerwonych liniach”.
W publikacji stwierdzono, że ostatnie oświadczenie prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego dotyczące rozwiązania wojny przez jego kraj poprzez przywrócenie statusu państwa nuklearnego lub zostanie członkiem NATO, odzwierciedla rzekome twierdzenia tego urzędnika sprzed kilku miesięcy.
Andrij Melnyk, były ambasador Ukrainy w Niemczech, również złożył podobne oświadczenie w 2021 roku, jeszcze przed pełnoskalową inwazją Rosji, stwierdzając, że Ukraina musi zagwarantować swoją obronę poprzez przystąpienie do NATO lub odtworzenie swojego arsenału nuklearnego.
Jednak jak można było się spodziewać po publikacji niemieckiego dziennika Bild doradca prezydenta Ukrainy ds. komunikacji Dmytro Łytwyn odrzucił zarzuty niemieckiej gazety i stwierdził, że gazeta „[przyp. red. gra] na rękę rosyjskiej propagandzie”.
„Tak, to nie pierwszy raz, kiedy Bild rozpowszechnia coś, co nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, a co jest na rękę rosyjskiej propagandzie” – powiedział Łytwyn agencji Interfax Ukraina.
Zapewniając, że
„Ukraina była i pozostaje zaangażowaną stroną Układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (NPT), do którego przystąpiła w 1994 roku, rezygnując z trzeciego najpotężniejszego wojskowego potencjału nuklearnego na świecie”. „Ukraina jest przekonana, że układ o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej pozostaje kamieniem węgielnym globalnej architektury bezpieczeństwa międzynarodowego”, powiedział. „Ukraina nadal przestrzega postanowień NPT i pozostaje odpowiedzialnym uczestnikiem międzynarodowego systemu nierozprzestrzeniania broni jądrowej”.
Także nie wiadomo, czy Bild znowu przekazał jakąś dezinformacje, czy „może komuś coś dzwoniło, ale nie wiadomo w którym kościele”, a może rzeczywiście na Ukrainie za zamkniętymi drzwiami rozmawia się o tym, że Ukraina popełniła największy błąd w swojej historii, pozbywając się arsenału nuklearnego, na rzecz jak dziś widzimy — pustych gwarancji bezpieczeństwa od USA, Wielkiej Brytanii i Rosji.
Jak przypomina ukraiński portal Kyiv Post do 5 grudnia 1994 roku, Ukraina była oficjalnie trzecią co do wielkości potęgą nuklearną jeśli chodzi o posiadaną broń na świecie, posiadając około 1900 głowic strategicznych, 176 międzykontynentalnych pocisków balistycznych (ICBM) i 44 bombowce strategiczne.
Jednakże jak zaznaczono w publikacji, chociaż Ukraina fizycznie posiadała broń i wiedzę fachową potrzebną do jej rozwoju i konserwacji (choć brak zasobów prawdopodobnie by jej na to nie pozwolił), Moskwa zachowała kontrolę nad tą bronią.
Jak przytacza opinię think tanku Geological Investment Group portal, Ukraina nie posiada „żadnego zakładu wzbogacania uranu ani zakładów produkcji paliwa dla elektrowni jądrowych”, a „ukraiński koncentrat uranu został wysłany do Rosji w celu wzbogacenia i produkcji paliwa” przed inwazją w 2022 roku, możliwe jednak jest, że kraj ten zachował bazę wiedzy potrzebną do wznowienia programów nuklearnych.
Ukraina jest w desperacji?
Niemniej ta wrzutka prezydenta Ukrainy i fałszywe lub nie rewelacje niemieckiego dziennika Bild mogą pokazywać, że Ukraina jest naprawdę zdenerwowana panującą sytuacją. Kilka dni temu Politico pisało, że Ukraina jest zirytowana bezwzględnym wsparciem USA dla Izraela. Według publikacji Kijów chce, by USA zestrzeliły rosyjskie rakiety, ale „twardą odpowiedzią” USA dla Ukrainy jest to, że Rosja ma broń nuklearną, a Iran nie.
Przypomnijmy, że Stany Zjednoczone wysłały w tym tygodniu zaawansowany system obrony powietrznej i dziesiątki żołnierzy, aby chronić Izrael przed irańskimi rakietami balistycznymi. I jak zauważa serwis Politico, jednak poziom pomocy dla Ukrainy nie dorównuje poziomowi dla Izraela, mimo że kraj ten codziennie mierzy się z rosyjskimi atakami dronów, rakiet i bomb.
W Kijowie uważa się to za stosowanie podwójnych standardów.
„Jeśli sojusznicy wspólnie zestrzeliwują rakiety nad Bliskim Wschodem, dlaczego wciąż nie ma decyzji o zestrzeliwaniu dronów i rakiet nad Ukrainą?” – pytał w zeszłym miesiącu prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Powód, dla którego Stany Zjednoczone działają bardziej odważnie w obronie Izraela, a ostrożnie na Ukrainie, jest jasny: Rosja jest uzbrojona w broń jądrową, a Iran nie. Jak powiedział Politico, starszy rangą pracownik Senatu USA, który pracuje nad polityką Ukrainy.
„Trudną odpowiedzią, której Ukraińcy mogą nie lubić słyszeć, ale niestety jest prawdą, jest to, że możemy podjąć ryzyko zestrzelenia irańskich rakiet nad Izraelem bez wywoływania bezpośredniej wojny z Teheranem, która mogłaby doprowadzić do wojny nuklearnej”. „Podjęcie takiej próby z Rosją wiąże się z dużo większym ryzykiem”.
Dwóch urzędników administracji Bidena, wypowiadających się pod warunkiem zachowania anonimowości, wyraziło to samo zdanie - napisał portal.
Jak napisano w publikacji:
„Wysłanie sił USA nad Ukrainę w celu zestrzelenia rosyjskich rakiet mogłoby wywołać bezpośrednie starcie militarne między dwoma największymi mocarstwami nuklearnymi świata od czasów II wojny światowej — z potencjalnie apokaliptycznymi konsekwencjami. Podczas gdy na Bliskim Wschodzie USA mogą zestrzelić rakiety nad Izraelem bez wywoływania wojny z przeciwnikiem uzbrojonym w broń nuklearną. Iran udoskonalił materiał nuklearny do poziomu bliskiego broni jądrowej, ale nie próbował zbudować bomby atomowej”.
Jak więc widzimy, może na Ukrainie rosnąć poważna irytacja, która może pchać ukraińskich decydentów do działań, które miałyby na celu uzyskanie przewagi nad przeciwnikiem, skoro na Zachodzie nie można polegać.
Dyktatura wojskowa na Ukrainie?
Co ciekawe Kijowskie Centrum Razumkowa opublikowało wyniki sondażu, w którym poruszono kwestię m.in. to, kto powinien sprawować władzę po zakończeniu wojny i co jeszcze bardziej ciekawe aż 47 proc. badanych uważa, że Ukraina powinni rządzić osoby wywodzące się z kręgów wojskowych. Tylko 17 proc. powojenny rząd widzi z osób z już istniejących partii politycznych, a 9 proc. ze środowiska biznesowego. Za rządem „wojskowym” opowiada się 52 proc. mieszkańców Ukrainy zachodniej i centralnej, 36 proc. południowej i 35 proc. wschodniej.
To pokazuje bardzo ciekawy trend, który w przyszłości może się zemścić na Zachodzie, ponieważ jeśli nie uda się Ukrainy włączyć do zachodnich struktur europejskich jak Unia Europejska, a także i wojskowych jak NATO, to może powstać w naszym regionie twój na miarę Białorusi, Iranu czy Korei Północnej, tylko z dużą potężniejszą armią w Europie, gdzie u władzy będą zasiadali wojskowi po przeprowadzonym wcześniej zamachu stanu, gdzie odsunięto skorumpowanych i beznadziejnych polityków, którzy nie byli w stanie zapewnić zwycięstwa Ukrainie. To nie jest coś nierealnego.
Ivo Daalder, były ambasador USA przy NATO i prezes Chicago Council on Global Affairs, w audycji "World Review with Ivo Daalder" na łamach Politico w zeszłym roku mówił, że Zachód powinien poważnie zastanowić się, jaka przyszłość może czekać Ukrainę. Analityk już wtedy zauważył, że gdy wojna się zakończy, Ukraina będzie w tragicznej sytuacji gospodarczej i to może doprowadzić, jak pisze były ambasador, do fatalnych skutków.
"Pozostawione samemu sobie społeczeństwo Ukrainy stanie się bardziej zmilitaryzowane, mniej otwarte i bardziej paranoiczne, przygotowując się do ponownej wojny".
Pisze nawet, że Ukraina może stać się drugim Izraelem, tylko w Europie. To może doprowadzić do tego, że Ukraina stanie się:
"Samowystarczalna, nieufna wobec sąsiadów, skoncentrowana wyłącznie na własnym bezpieczeństwie, chętna i zdolna do podjęcia działań wyprzedzających, kiedy tylko uzna to za konieczne, a nawet być może poszukująca własnej broni jądrowej. Ukraina pozbawiona dostępu do morza mogłaby stać się państwem zbójeckim, co stanowiłoby problem bezpieczeństwa w środku Europy".
Podobnie niepewność co do przyszłości Ukrainy zauważył Tim Willasey-Wilsey analityk Royal United Services Institute (RUSI), który napisał:
Jak wyglądałaby zdradzona Ukraina? Przynajmniej zachowałaby około 82% swojego terytorium. Winny Zachód bez wątpienia zapewniłby pomoc w odbudowie infrastruktury. Być może Ukraina otrzymałaby szansę na ostateczne członkostwo w UE (o ile opcja ta nie zostałaby wynegocjowana przy stole negocjacyjnym), ale dołączenie do zachodniego klubu mogłoby w tym momencie stracić na atrakcyjności. Ukraińscy skorumpowani oligarchowie ponownie wyszliby z hibernacji. Stary postsowiecki cynizm zastąpiłby młodzieńczy entuzjazm pokolenia Majdanu. Pojawiłby się antagonizm wobec osób powracających z zagranicy po uniknięciu walki i - oczywiście - tysiące pogrążonych w żałobie rodzin”.
Może więc scenariusz obudowy arsenału nuklearnego nie jest czymś abstrakcyjnym w przyszłości. Oczywiście będzie to bardzo trudno uzyskać. Jednak Zachód nie powinien bagatelizować takich sygnałów ze strony Ukrainy, ponieważ bagatelizując Ukrainę i jej problem możemy stworzyć sobie państwo niebezpieczne, które będzie żywić nienawiść do Zachodu za zdradę za okrojone terytoria, rozbrojenie, brak możliwości dołączenia do UE czy NATO jeśli Rosja wymusi taki pokój.
Dlatego więc albo Zachód zrozumie, że potrzebna jest dużo większa pomoc i odważniejsze decyzje w stylu Reagana albo wojna będzie się toczyć do zmęczenia Ukrainy i tym samym Zachodu, a wtedy my wszyscy poniesiemy porażkę. Zachód moralną, a Ukraina totalną, bo poświęcenie ludzi, którzy tam walczyli będzie niepotrzebne i co więcej, prognozy zachodnich wywiadów, że Rosja za kilkanaście lat ruszy w stronę NATO mogą się stać prawdą, bo po jednym zwycięstwie, będzie ochota na kolejnych.