• Rosja intensyfikuje modernizację strategicznych sił jądrowych, eksponując to w narracji politycznej.
• SIPRI i inne źródła wskazują, że przewaga liczby głowic strategicznych może być po stronie Rosji; jednocześnie liczba rakiet i rozmieszczenie są kategoriami odrębnymi.
• W warunkach „launch‑on‑warning” czasy reakcji ICBM liczy się w minutach — zarówno po stronie rosyjskiej, jak i amerykańskiej — co utrzymuje zdolność wzajemnego odwetu.
Rosja nie może pokonać Ukrainy, ale jest gotowa do globalnej wojny jądrowej
Niedawno w Moskwie miała miejsce uroczystość wręczenia nagród twórcom jądrowo‑napędzanego pocisku manewrującego Buriewiestnik i supertorpedy Posejdon (też z napędem jądrowym), wywołującej tsunami o gigantycznych rozmiarach. Nagrody wręczał prezydent Federacji Rosyjskiej i przy tej okoliczności z dumą ogłosił:
„Realizujemy wszystkie nasze plany dotyczące tworzenia zaawansowanych systemów uzbrojenia, rozwijania kompleksu obronno‑przemysłowego oraz wyposażenia rosyjskiej armii i marynarki wojennej w nowoczesny sprzęt i broń”.
Władimir Putin wspomniał, że system rakietowy Oriesznik został już wprowadzony do służby, a system ICBM Sarmat zostanie rozmieszczony na stanowiskach bojowych w przyszłym roku. Jeszcze w tym roku Sarmat ma być poddany „próbom bojowym”.
Nadto Ministerstwo Obrony FR poinformowało o zwodowaniu w Siewierodwińsku podwodnego okrętu specjalnego przeznaczenia „Chabarowsk”, który ma przenosić Posejdony. Przypomnę, że od 2022 r. w służbie jest „Biełgorod”, który również przenosi supertorpedy, zwany „okrętem ostatecznej zagłady”. A to dlatego, że takie jednostki wchodzą do akcji, gdy trwa już wymiana jądrowych uderzeń.
Rosja chwali się także wszem i wobec, że jej ICBM też są super, nie mają zachodnich odpowiedników i przechodzą przez każdą obronę przeciwrakietową. Mimo tych chwalenia się, obecnie wszystkie międzykontynentalne pociski balistyczne (ICBM) są doposażone w „nowoczesne systemy obrony przeciwrakietowej”. Putin zapowiada, że w strategicznym arsenale jądrowym będą jeszcze nowsze konstrukcje.
„Mam na myśli rozwój i wdrożenie najnowszego strategicznego systemu rakietowego Awangard. Opracowaliśmy i wdrożyliśmy system rakiet średniego zasięgu Oresznik i rozpoczęliśmy jego produkcję seryjną” – chwalił się i (jednocześnie ostrzegając Zachód) Władimir Władimirowicz Putin.
Na tzw. odcinku posiadania strategicznej broni jądrowej nie należy bagatelizować takiego potencjału Rosji. Góruje nad amerykańskim. Ważniejsze jest, ile głowic nuklearnych przenosi rakieta, a nie ile rakiet ma mocarstwo atomowe.
USA wystarczy jeden model ICBM, Rosja ma ich kilka
Raport Stockholm International Peace Research Institute Yearbook 2024 nie podaje liczby ICBM jako liczby samych pocisków. SIPRI podaje tylko liczbę głowic rozmieszczonych na systemach ICBM, a nie liczbę rakiet. To jest ważne: w tabelach SIPRI pojawiają się głowice przypisane do triady (ICBM/SLBM/bombowce strategiczne), bez wyszczególnienia liczby pocisków. Z tego raportu wynika, że USA w swoich ICBM (LGM-30G Minuteman III) mają 3708 głowic. Rosja ma ich 4380 umieszczonych w kilku ICBM z rodziny RS (Rakietnaja Sistema). O pół tysiąca więcej od Stanów. Znacząca różnica? Dla odstraszania jądrowego wystarczy mieć kilka rakiet. Dla udzielenia jądrowej riposty – znacznie więcej niż kilka.
Gwiazdami Wojsk Rakietowych Strategicznego Przeznaczenia (strona netowa w Polsce nieosiągalna), odrębnego rodzaju Sił Zbrojnych FR, które kontroluje wszystkie lądowe ICBM i głowice przypisane do tych systemów, są:
• RS-24 Jars – wielogłowicowy,
• RS-12M/Topol‑M – zasadniczo jednogłowicowy, ale są i wielogłowicowe wersje mobilne i silosowe,
• RS-28 Sarmat – wielogłowicowy silosowy ICBM,
• R-36M2 Wojewoda – wielogłowicowy silosowy ICBM,
• RS-20W Satan – wielogłowicowy, najstarszy w tym zestawieniu.
Sarmat i Awangard – przereklamowana broń masowej zagłady?
Taką opinię głoszą zachodni eksperci. Która z tych międzykontynentalnych rakiet jest numerem jeden w rosyjskim arsenale jądrowym? Trudno jednoznacznie określić, która z nich jest „najlepsza”.
Sarmat przenosi najwięcej głowic i ma największy zasięg (ok. 18 tys. km). Podobno 10 takich rakiet (po 7,5 megatony w każdej) może zniszczyć USA. Atutem Jars jest mobilność wyrzutni, przez co utrudnione jest jej zniszczenie. Satan swoje lata ma, nadal jednak zachowuje swoją funkcjonalność przy prowadzeniu uderzenia odwetowego. Topol jest jednogłowicowy (najczęściej). Mobilność daje mu większe szanse na przeżycie w warunkach wojny jądrowej. Jaki jest ich czas bojowej reakcji. „Launch‑on‑warning” to strategia nuklearna, w której broń jądrowa (ICBM lub SLBM) jest odpalana natychmiast po wykryciu ataku przeciwnika, jeszcze zanim jego pociski uderzą w terytorium własnego państwa. Im szybciej tym lepiej.
Czas odpalenia wymienionych rakiet w warunkach optymalnych mieści się między kilkoma a kilkunastoma minutami. Skoro również w optymalnych warunkach Minuteman III leci z USA do Moskwy w przybliżeniu 25–30 minut, to podany czas reakcji jest wystarczający dla przeprowadzenia odwetu jądrowego. Z grubsza ujmując, najnowocześniejszym i dysponującym największym potencjałem jądrowego zniszczenia jest Sarmat – według źródeł rosyjskich. Zachód ma wątpliwości co do jego doskonałości.
I mamy jeszcze jedno ustrojstwo jądrowego odstraszania, dumę rosyjskiej inżynierii rakietowej: wspomiany wcześniej Awangard – hipersoniczny pojazd szybujący montowany na ICBM. Dzięki manewrom i prędkości ma największe szanse wybić się przez istniejące systemy przeciwrakietowe. To tylko jedna głowica, jakieś 2 megatony, przenoszona przez ICBM.
Przy niższej warstwie kosmosu Awangard oddziela się od rakiety‑nosicielki. Po separacji wchodzi w atmosferę i szybuje na dużej prędkości hipersonicznej, jakoby nawet powyżej Mach 20. Może wykonywać manewry w poziomie i pionie, zmienia więc kurs i prędkość wejścia w fazę terminalną. A to – zdaniem rosyjskich specjalistów – uniemożliwia zestrzelenie takiego pojazdu.
Kilka zdań komentarza
Jestem z tego pokolenia, które w czasach PRL było straszone przez ówczesne media amerykańskimi atakami jądrowymi. Pewnie Amerykanie też żyli w strachu przed sowieckimi rakietami. Oczywiście, że jedna i druga strona w planach miały ustalone cele takich ataków. Co innego plany, a co innego ich realizacja.
Rozwiązanie Związku Radzieckiego sprawiło, że zimna wojna zamarzła. Zaczęła się redukcja nuklearnego potencjału. To co zostało i tak wystarczyłoby USA i Federacji Rosyjskiej do przeprowadzenia wzajemnej, totalnej destrukcji. A po ciszy znów mamy burzową pogodę…
Rosja chwali się, że jej ICBM przejdą przez amerykańską obronę. Nie wspomina o tym, że amerykańskie też przenikną przez jej antyrakietową tarczę. Analitycy oceniają, że efektywność amerykańskiej obrony przeciwrakietowej w scenariuszu pełnoskalowego ataku nuklearnego Rosji jest ograniczona. Jednak rosyjska obrona przeciwrakietowa jest szacowana na poziomie generalnie niższym niż amerykańska.
I co z tego, że jedna strona może zestrzelić więcej ICBM, a inna mniej? Jakie to ma znaczenie? Rakiety, które dotarłyby do celów, spowodowałyby taki armagedon, który cofnąłby świat, może nawet i o wieki. Oby skończyło się na prężeniu muskułów. USA wystrzeliły testowo (po raz pierwszy od 1990 r.) Minutemana III. Zapowiedzieli, że za parę dekad wejdzie jego następca. To Rosja pochwaliła się tym, że jej instrumentarium masowej zagłady jest lepsza od amerykańskiej...
Chyba jednak nie ma na świecie kogoś, kto uważa, że globalna wojna jądrowa byłaby skutecznym sposobem kontynuacji polityki innymi środkami. Tak samo, jak wątpliwe jest, by doszło do totalnej denuklearyzacji, która dla Donalda Trumpa byłaby czymś wspaniałym. Czy jednak osiągalnym?