A wszystkie te rakiety mają wspólnego przodka
Wywodzą się od V-2, konstrukcji Wernhera von Brauna, członka NSDAP (nr legitymacji: 5 738 692) oraz sturmbannführera (odpowiednik majora) Allgemeine SS (nr legitymacji: 185 068). Rakieta A-4, bo taka była jej nazwa projektowa, była pierwszym obiektem stworzonym przez człowieka, który wszedł w przestrzeń kosmiczną.
W ramach programu V-2 III Rzesza zbudowała 5,2–5,8 tys. tych balistycznych pocisków o zasięgu nieco przekraczającym 300 km. Kosztowało to ok. 4 mld reichsmarek, co po przeliczeniu według dzisiejszego kursu dolara amerykańskiego odpowiadałoby 186 miliardom. Do szczegółów programu Vergeltungswaffe 2 (Broń odwetowa 2) wkrótce wrócimy w szerszym wymiarze. A teraz czytamy, co PAP podała w swojej depeszy o rakietach balistycznych.
Nie ma rakiet balistycznych bez zaawansowanych systemów naprowadzania
Czym są takie rakiety, to w Portalu Obronnym wyjaśniać nie trzeba. Wiedzą o tym nawet laicy. Nie do końca zorientowanym PAP tłumaczy, że lot pocisku balistycznego można podzielić na trzy fazy. Pierwsza to faza wznoszenia, podczas której pocisk zostaje wystrzelony. Jest wówczas napędzany przez silniki rakietowe. W tym czasie wznosi się na znaczną wysokość, często poza atmosferę ziemską. Druga to faza balistyczna, w której, po wyłączeniu silników, rakieta porusza się po trajektorii balistycznej, wykorzystując siłę grawitacji. Trzecia, ostatnia faza, to wejście w atmosferę i uderzenie w cel.
PAP podkreśla, że nowoczesne pociski balistyczne często mają zaawansowane systemy naprowadzania, pozwalające trafiać w cel z dokładnością rzędu nawet kilkudziesięciu metrów – podkreśla się w depeszy. Stop: korekta. Nie ma rakiet balistycznych bez systemu naprowadzania. Miała je nawet niemiecka V-2. Współcześnie w rakietach ICBM, IRBM i SRBM stosuje się złożone, wielowarstwowe systemy naprowadzania (guidance systems). Mają one nie tylko doprowadzić pocisk do celu, ale także zabezpieczyć jego lot przed zakłóceniami wprowadzanymi przez obronę przeciwrakietową przeciwnika.
W depeszy czytamy, że precyzja zależy jednak od wielu czynników, w tym systemu naprowadzania czy warunków atmosferycznych. Rakiety o starszej technologii mogą trafić w miasta, bazy wojskowe czy inne cele o sporym obszarze, ale nie są skuteczne przy wyrafinowanych, precyzyjnych atakach. Stop: korekta. Rakiety balistyczne nie są konstruowane do precyzyjnego rażenia celów. Do tego przeznaczone są rakiety manewrujące. Jednak i niektóre „balistyki”, dzięki systemom naprowadzania, mają dokładność rażenia zbliżoną do osiąganej przez pociski manewrujące.

CEP CEP-owi nierówny i im jest mniejszy, tym rakieta jest celniejsza
Fachowcy taką dokładność określają współczynnikiem CEP (Circular Error Probable) podawanym w metrach. CEP dla SRBM Iskander-M wynosi 5–10 m, a dla ICBM Minuteman III (wyposażanego wyłącznie w głowice jądrowe) – już ok. 90 m. Dla porównania CEP dla V-2 wynosił ponad 300 m. Dla porównania pocisk Cruise ma CEP 3 m.
Dobrze PAP zauważa, że pociski balistyczne mają zasięg od kilkuset kilometrów do nawet ponad 10 tys. Precyzując: nawet i 18 tys. km. Taki zasięg ma rosyjski pocisk międzykontynentalny RS-28 Sarmat. Na razie nie ma w świecie niczego, co leciałoby dalej.
„Ze względu na prędkość pociski balistyczne można podzielić na trzy typy: hipersoniczne – osiągające prędkość powyżej pięciu machów, naddźwiękowe (supersoniczne) – poruszające się z prędkością od 1 do 5 machów, oraz poddźwiękowe (subsoniczne) – o prędkości poniżej jednego macha. Podczas trwającej wojny na Bliskim Wschodzie pociski wystrzeliwane przez Iran lecą do Izraela kilkanaście minut. Ostrzał państwa żydowskiego widać było nawet z Cypru czy Aleksandrii w Egipcie” – podano w depeszy PAP. W tym miejscu również potrzebna jest korekta.
Nie każda rakieta balistyczna jest określana mianem „hipersonicznej”
Otóż każda współczesna rakieta balistyczna średniego i dalekiego zasięgu osiąga szybkość powyżej Mach 5 (nie machów, bo w języku technicznym i wojskowym traktuje się to jako nazwę własną liczby Macha, a nie rzeczownik policzalny). To jest szybkość hipersoniczna, ale nie czyni to z automatu takiej rakiety hipersoniczną.
Lot „zwykłej” rakiety balistycznej odbywa się po paraboli, pod wpływem sił grawitacji po fazie napędowej. Czyli: rakieta wpierw jest wprowadzana swoim napędem do punktu 0, a z niego zdąża do celu już grawitacyjnie.
Co innego, gdy idzie o rakietę balistyczną w skrócie określaną mianem „hipersonicznej”. Tak oprócz tego, że leci z ogromną prędkością – jak rakieta balistyczna – to jest zdolna do wykonywania manewrów, co zwiększa jej celność i utrudnia jej przechwycenie. Takim pociskiem jest na przykład rosyjski Awangard, który ma osiągać szybkość Mach 20.
Z tego, co było mi wiadomo do momentu przeczytania tej depeszy, to byłem przekonany, że nie ma rakiet balistycznych osiągających szybkość poddźwiękową. Po sprawdzeniu w źródłach specjalistycznych okazało się, że moje przekonanie było słuszne.
O tym, że rakiety balistyczne mogą być wystrzeliwane z ziemi (z silosów, z wyrzutni mobilnych) i morza (z wody oraz spod wody) wiedzą wszyscy, więc nie ma potrzeby powtarzać się. Uwaga: rakiet balistycznych, nawet krótkiego zasięgu, nie odpala się z samolotów (pociski manewrujące – już tak).
W tzw. dalszej części omawianej depeszy PAP pisze o irańskich rakietach używanych do ostrzeliwania celów w Izraelu. Zapraszamy do zapoznania się z materiałem autorskim Portalu Obronnego traktującym o rakietach (w tym i balistycznych) Islamskiej Republiki Iranu...