Od suborbitalnego bombowca III Rzeszy do samolotu kosmicznego RFN wielokrotnego użytku

2025-05-13 11:11

Jakoś stereotypowo loty kosmiczne nie kojarzą się z Niemcami. Owszem, w III Rzeszy powstał projekt bombowca zdolnego do zaatakowania USA – kosmicznego samolotu Silbervogel. Wiedzą o tym interesujący się historią II wojny światowej. O tym, że w latach 60. XX w. w RFN pracowano nad czymś w rodzaju promu kosmicznego, wie jeszcze mniej osób. Junkers RT, bo to właśnie o ten kosmiczny transporter chodzi (RT – Raumtransporter), bazował konstrukcyjnie na bombowcu suborbitalnym „Srebrny Ptak” (Silbervogel). Przyjrzyjmy się temu zapomnianemu projektowi...

Raumtransporter JunkersRT-8-01

i

Autor: Wikipedia

Przed zaistnieniem SpaceX tylko dwa statki kosmiczne były wielokrotnego użytku. To wahadłowce programu Space Shuttle oraz konkurencyjny radziecki transporter kosmiczny programu Energia-Buran. Przy czym Buran nie zawojował kosmosu, bo projekt upadł po pierwszym i jedynym (bezzałogowym) locie sowieckiego wahadłowca (15 listopada 1988 r.). Tymczasem pięć amerykańskich wahadłowców wykonało 135 lotów (w latach 1981-2011), przy czym dwa wahadłowce uległy katastrofie. I prawie dwie dekady przed pierwszym lotem Columbii (12 kwietnia 1981 r.) w RFN rozpoczęto prace nad skonstruowaniem samolotu (statku) kosmicznego wielokrotnego użytku.

Czego w III Rzeszy nie skończono, w RFN postanowiono dokończyć

Niemieckie aspiracje były niemałe, delikatnie je określając. W 1960 r. do zespołu Junkers GmbH dołączył Eugen Sänger, twórca (w wersji projektowej) „Srebrnego Ptaka”. Konstruktor posiedział sobie dwa lata w internowaniu. Amerykanie zwolnili go w 1947 r. Inżynier wrócił do pracy naukowej i kontynuował swoje badania nad rakietami oraz astronautyką, w tym współpracując m.in. z Francją i USA. Gdy zatrudnił się w Junkersie, reanimował swój stary projekt i zaczął go udoskonalać, mądrzejszy o nową wiedzę i doświadczenia. Pamiętajmy, że parę lat wcześniej rozpoczęła się era eksploracji kosmosu. W tym kontekście wahadłowiec jawił się niczym obiekt z filmu SF.

Sänger podszedł poważnie do projektu. Junkers zdołał przekonać Bonn, że można stworzyć taki samolot kosmiczny, można go wystrzelić na orbitę okołoziemską i może on wrócić na Ziemię, by po stosunkowo drobnych naprawach znów wylecieć w kosmos. Władze RFN nie miały nic przeciwko, by stać się trzecim – po ZSRR i USA – eksploratorem przestrzeni kosmicznej. By tak się mogło stać (szansa na to nie była przesadnie wysoka) ustanowiono w 1962 r. Niemiecki Narodowy Program Kosmiczny, a rok później – „Program EUROSPACE”. Rząd zapewnił finansowanie tych programów.

Garda: Gen. Starzyński o dowodzeniu przestrzenią powietrzną
Portal Obronny SE Google News

Dwuosobowa załoga orbitowałaby trzysta kilometrów nad Ziemią

W 1964 r. Eugen Sänger umarł. Nie przerwano prac nad projektem. Do śmierci głównego konstruktora opracowano projekt Junkersa RT „Sänger I”. Był dwustopniowy. Teoria wyglądała następująco: samolot startował na saniach, które były napędzane rakietą parową. Wynosiła ona Junkersa na wysokość 3 km. Tam odpalały się trzy silniki pierwszego stopnia, które wynosiły maszynę na wysokość 30 km w ciągu 150 sekund.

Tam oba stopnie się rozdzielały, a załogowy pierwszy stopień mógł wrócić na Ziemię. Po odłączeniu pierwszego stopnia, odpalany był(by) pojedynczy silnik, a Junkers wznosił się na 300 km ponad glob, wchodząc na orbitę. Samolot miał (mieć) dwuosobową załogę, długość wynoszącą 31 m, a rozpiętość skrzydeł w układzie delta – 12 m.

Po śmierci Sängera zespół przeprojektował samolot, m.in. w kierunku umożliwienia startu spod... bombowca B-52. Czysto projektowe prace zakończyły się jednak w 1966 r., bo okazało się, że Bonn zwątpił w ich powodzenie i skończył ich finansowanie.

W 1969 r. Junkers GmbH zostało przejęte przez Messerschmitt-Bölkow-Blohm. W 1971 r. wznowiono prace nad kosmicznym Junkersem, a w 1974 r. ponownie zatrzymano program. Odmrożono go w 1985 r.

Nowy projekt „Sänger II” podniósł oryginalny projekt Junkers RT-8-01 do poziomu prototypu. Nie zdążono go zbudować, ponieważ prace zostały zatrzymane po raz kolejny w 1994 r. Wówczas Niemcy doszli do przekonania, że nie ma sensu inwestować w ten projekt, gdy od kilkunastu lat amerykański program lotów wahadłowych był już daleko zaawansowany. Poza tym na wielkie i ambitne zamierzenia przeznaczano (za) małe pieniądze.

Messerschmitt zainwestował w ten projekt raptem 16,5 mln DM. To grosze. A za grosze ciężko jest zbudować nie tylko sprawnie działający wahadłowiec, ale nawet jego prototyp. W sumie na projekt hipersonicznego samolotu kosmicznego „made in Germany” wydano kilkadziesiąt milionów marek. Dla porównania: program Space Shuttle kosztował Amerykanów ok. 200 mld USD. Nawet w wersji projektowej amerykańskie zaangażowanie finansowe gigantycznie przekraczało poziom niemieckiego.

Wahadłowiec prezentował się całkiem okazale – „na papierze”

A teraz kilka danych technicznych o projekcie, tyleż wizjonerskim, co przedwczesnym. Jak widać na ilustracji do tego tekstu, Junkers RT „dla oka” prezentuje się całkiem lepiej od amerykańskich promów. Według założeń projektowych niemiecki wahadłowiec Sänger II miał mieć:

• 20-25 m długości,

• 10-15 m rozpiętości skrzydeł,

• 30-50 t masy startowej,

• napęd będący kombinacją silników rakietowych (do wznoszenia) i strumieniowych (do lotu),

• maksymalną prędkość do Mach 7 oraz miał startować z lotniska i wzbijać się do granic kosmosu, czyli ok. 100 km.

Jak widać, w końcowej fazie prac projektowych pomniejszono parametry Sängera I. Oba projekty, choć nie weszły w fazę operacyjną, były – o dziwo – inspiracją dla prac nad europejskim wahadłowcem. Chodzi m.in. o program Hermes, europejski odpowiednik Space Shuttle. Projektowany statek miał być wynoszony przez rakietę Ariane 5. Pracowano nad nim w latach 1987-1992. Projekt anulowano z przyczyn finansowych, a także dlatego, że ESA (Europejska Agencja Kosmiczna) stwierdziła, że nie ma potrzeby organizowania załogowych misji kosmicznych.

Co ciekawe, w Niemczech w latach 90. pracowano nad suborbitalnym wahadłowcem wielokrotnego użycia, pionowego startu i poziomego lądowania. EADS (European Aeronautic Defence and Space Company), późniejszy Airbus Group, prowadziła program Hopper. I podobnie jak wszystkie inne europejskie programy budowy wahadłowców, został zakończony porażką. Nie tylko z powodu problemów finansowych i technologicznych. Europejczycy uznali, że nie warto konkurować z USA w zakresie załogowych lotów kosmicznych.

Na pocieszenie pozostało to, że w programie Hopper udało się wypuścić ponad Ziemię, prawie w kosmos, kilka razy tzw. demonstratora, Phoeniksa. W 2004 r. ostatecznie zamknięto program. Europa zrezygnowała z załogowej eksploracji kosmosu własnymi siłami...

Sonda
Czy Polska powinna inwestować w systemy satelitarne i technologie kosmiczne?