Europa dyskutuje o wysłaniu wojska na Ukrainę. Czy Polska weźmie w tym udział?

2025-01-27 14:15

Kwestia wysłania żołnierzy z krajów europejskich na Ukrainie po osiągnięciu rozejmu lub pokoju ciągle jest tematem wielu rozmów, debat i analiz. Według Politico "rozmowy o europejskich siłach pokojowych rozpoczęły się już na dobre. Ale nikt nie wymyślił, jak popchnąć rozmowę do przodu". Minister obrony Niemiec Boris Pistorius mówił kilka dni temu, że jest otwarty na wysłanie żołnierzy do strefy zdemilitaryzowanej na Ukrainie. A brytyjski premier Keir Starmer podczas swojej wizyty w Kijowie 16 stycznia powiedział, że jego kraj odegra „pełną rolę” w potencjalnych siłach pokojowych dla Ukrainy, podczas gdy prezydent Francji Emmanuel Macron powiedział, że Europejczycy muszą „budować gwarancje bezpieczeństwa” dla Ukrainy. Czy w całym tym planie zapewnienia Ukrainie bezpieczeństwa jakąś rolę odegra Polska? A może powinniśmy zadać inne pytanie, czy w ogóle powinniśmy angażować się w wysłanie żołnierzy Wojska Polskiego na Ukrainę?

Macron, Starmer i Ukraina

i

Autor: AP Photo; Shutterstock

Spis treści

  1. Europa musi wziąć ciężar gwarancji bezpieczeństwa na sibie
  2. Rozmowy o wysłaniu żołnierzy na Ukrainę rozpoczęły się
  3. Poza deklaracjami ciągle brak konkretów
  4. Planować można, ale to Rosja musi się zgodzić, bo na razie nie przegrywa
  5. Czy Polska weźmie lub powinna brać udział w wysłaniu wojska na Ukrainę?

Europa musi wziąć ciężar gwarancji bezpieczeństwa na sibie

Wysłanie żołnierzy z państw zachodnich na Ukrainę po ewentualnym osiągnięciu pokoju czy zawieszenia broni jest ciągle tematem rozmów, ale także jak na razie czymś abstrakcyjnym tak naprawdę, mimo tego dyskutuje się o tym, a nawet składa pewne deklaracje gotowości do takiego przedsięwzięcia. Europejscy przywódcy zdają sobie sprawę, że osiągnięcie pokoju czy zawieszenia broni nie uda się osiągnąć bez wyraźnego wkładu europejskiego w gwarancje bezpieczeństwa Ukrainy, bo na razie Stany Zjednoczone chcą zmusić Władymira Putina do rozmów i opracowania pewnego porozumienia, a same nie chcą być tym, co pokoju czy zawieszenia broni będą pilnowały. Dlatego „piłeczka” jest po stronie Europy, która do czasu rozpoczęcia rozmów musi wypracować pewną jasną deklarację czy wyśle swoich żołnierzy na Ukrainę do pilnowania wynegocjowanych postanowień, czy też nie. Jednak musimy mieć świadomość, że nie będzie to jakaś tam misja stabilizacyjna w Afryce czy na Bliskim Wschodzi, ale poważne przedsięwzięcie logistyczne, finansowe, wojskowe, ale także i polityczne.

Rozmowy o wysłaniu żołnierzy na Ukrainę rozpoczęły się

Według serwisu Politico rozmowy o europejskich siłach pokojowych rozpoczęły się na dobre. Ale nikt nie wymyślił, jak popchnąć rozmowę do przodu. Kilka dni temu we wspólnym wywiadzie minister obrony Niemiec Boris Pistrius i minister sił zbrojnych Francji Sebastien Lecorn powiedzieli, że po podpisaniu rozejmu/pokoju wysłanie francuskich i niemieckich żołnierzy na Ukrainę jest możliwe, ale nie podali żadnych szczegółów w tej kwestii. Pistorius jednak kilka dni wcześniej mówił, że Niemcy mogą rozważyć wysłanie swoich wojsk na misję pokojową w celu monitorowania potencjalnego zawieszenia broni na Ukrainie. Zapytany, czy Niemcy są gotowe wysłać wojska na Ukrainę w przypadku zawarcia zawieszenia broni, Pistorius wskazał, że Berlin jest otwarty na taki pomysł. „Jesteśmy największym partnerem NATO w Europie. Oczywiście będziemy mieli rolę do odegrania” – powiedział Pistorius w wywiadzie dla niemieckiego medium Suddeutsche Zeitung. Pistorius powiedział, że sprawa „zostanie omówiona w odpowiednim czasie”. Co ciekawe, kiedy Pistorius mówi o gotowości Niemiec w przyszłości jego przełożony, czyli kanclerz Olaf Scholz jak zawsze jest odmiennego zdania. Scholz w wywiadzie dla gazety Handelsblatt powiedział, że uważa, iż jest ​za wcześnie, aby mówić o potencjalnym wysłaniu europejskiej misji pokojowej na Ukrainę.

„Jestem kategorycznie przeciwny jednostronnym krokom Europy w tej sprawie. Musimy dążyć do tego, aby wszystko, co robimy, robić wspólnie ze Stanami Zjednoczonymi” – powiedział.

Opisał to podejście jako „podstawową zasadę NATO”. „W każdym razie uważam za przedwczesne spekulowanie na temat tego, co się stanie po osiągnięciu pokoju” – powiedział, dodając, że to Ukraina musi zdecydować, „na jakich warunkach będzie gotowa na pokój”. Wcześnie, bo 3 grudnia 2024 r. niemiecka minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock nie wykluczyła potencjalnego rozmieszczenia niemieckich sił pokojowych na Ukrainie po zakończeniu działań wojennych. Powiedziała, że ​​oprócz potencjalnego członkostwa w NATO jako gwarancji bezpieczeństwa, można rozważyć kwestię obecności międzynarodowej w celu obserwacji zawieszenia broni. Jej słowa oczywiście doprowadziły do awantury w Niemczech i interwencji samego kanclerza Scholza. Z kolei Brytyjski premier Keir Starmer powiedział, że jego kraj odegra „pełną rolę” w potencjalnych siłach pokojowych dla Ukrainy podczas niedawnej wizyty w Kijowie, podczas gdy prezydent Francji Emmanuel Macron powiedział, że Europejczycy muszą „budować gwarancje bezpieczeństwa” dla Ukrainy. Litewski minister spraw zagranicznych Kęstutis Budrys nie wykluczył również wysłania wojsk na Ukrainę.

Garda: Dr Tomasz Smura z Fundacji Puławskiego o NATO

Poza deklaracjami ciągle brak konkretów

Poza jednak deklaracjami czy wypowiedziami jak było już wspominane, nie słyszymy o konkretach. Prezydent Zełenski mówił w czasie szczytu w Davos, że potrzeba co najmniej 200 tys. europejskich żołnierzy z sił pokojowych na Ukrainie, aby zapobiec nowej napaści Rosji po zawarciu porozumienia o zawieszeniu broni. Według Politico obecne negocjacje koncentrują się na utworzeniu sił odstraszających liczących do 50 000 żołnierzy z pięciu do sześciu różnych krajów europejskich, które miałyby patrolować linię demarkacyjną między siłami ukraińskimi i rosyjskimi w przypadku zawieszenia broni, według dwóch europejskich dyplomatów. Francuskie media piszą o siłach liczących 20 000 żołnierzy. W dyskusjach mają już uczestniczyć co najmniej Francja, Niemcy, Wielka Brytania, kraje nordyckie i kraje bałtyckie. A według innego europejskiego urzędnika ds. bezpieczeństwa, na którego powołuje się Politico Brytyjczycy i Francuzi rozpoczęli już wstępne planowanie.

Co najciekawsze w tej kwestii jest to, że w wywiadzie dla Bloomberga 22 stycznia prezydent Ukrainy powiedział, że aby misja pokojowa na Ukrainie była skuteczna, musi obejmować udział sił USA. Prezydent Ukrainy zauważył, że europejscy sojusznicy Ukrainy nie mają potencjału militarnego, który pozwoliłby im skutecznie odeprzeć rosyjskie zagrożenie militarne.

„To nie może się wydarzyć bez Stanów Zjednoczonych” – powiedział Zełenski. „Nawet jeśli niektórzy europejscy przyjaciele uważają, że to możliwe, to nie jest. Nikt nie podejmie ryzyka bez Stanów Zjednoczonych”. 

Te słowa pokazują, że prezydent Ukrainy ma świadomość, że jeśli nawet Europa uzgodni wysłanie sił pokojowych na Ukrainę, by te pilnowały rozejmu czy pokoju, to tak naprawdę nie będą gwarancją zapewnienia bezpieczeństwa Ukrainie. Europa nie jest Stanami Zjednoczonymi jeśli chodzi o wywarcie nacisku oraz nie jest w stanie zagrozić skutecznie Rosji. Wojna na Ukrainie to pokazała bardzo dobitnie, kiedy Rosja napadła na Ukrainie tylko nieliczne kraje jak Polska, Wielka Brytania, Francja czy kraje bałtyckie były gotowe do natychmiastowego udzielenia pomocy Ukrainie. W tym czasie inne kraje wolały zachować wstrzemięźliwość jak np. Niemcy. Samo to jak długo Europa zwlekała z przekazaniem czołgów Leopard 2 czy innego uzbrojenia z powodu obaw o eskalacje pokazuje, że europejscy mają problem z szybkim działaniem, bo boją się Rosji. Co będzie jeśli Rosja ponownie zaatakuje Ukrainę? Czy reakcja Europy będzie równie szybka jak będą tam jej żołnierze, czy wręcz przeciwnie będzie zastanawianie się, czy użyć tych sił, by odpowiedzieć?

Jak zwraca uwagę Politico o rozmowach o wysłaniu zachodnich żołnierzy na Ukrainę niewielu zachodnich przywódców wykazało chęć narażania własnych żołnierzy na niebezpieczeństwo. Co jest całkowicie naturalne, bo na razie nie wiadomo jak to wszystko ma wyglądać, co będzie, jak któryś żołnierz z krajów Europejskich zostanie ranny lub zabity wyniku ataku rosyjskiego czy to oznacza włączenie NATO do wojny? Tak więc wysłanie żołnierzy z Europy czy innego kraju na świecie, które się zdecydują brać w tym udział, będzie najtrudniejszą decyzją dla każdego polityka. Wysoki rangą francuski oficer wojskowy powiedział Politico, że niezależnie od tego, jakie ramy zostaną wybrane jeśli chodzi o koncepcje wysłania wojsk to, prawdopodobnie szybko się to wydarzy, skoro Trump jest prezydentem i chce „zwycięstw dyplomatycznych w ciągu pierwszych 100 dni”. Jednak oficer ostrzegł, że „jest wiele rzeczy, które mogą pokrzyżować” plany utrzymania pokoju.

Niedawno Daily Telegraph informował, że są na stole trzy scenariusze stacjonowania zachodnich wojska na Ukrainie. W pierwszym wojska państw zachodnich będą odpowiedzialne za ochronę liczącej ponad 1200 km linii rozgraniczenia z Rosją; w drugim siły zachodnie wezmą na siebie obronę Kijowa, by wojska ukraińskie mogły zabezpieczyć granicę z Rosją; w trzecim scenariuszu w Polsce miałaby funkcjonować "tarcza powietrzna", która zabezpieczałaby żołnierzy zachodnich, którzy szkoliliby Siły Zbrojne Ukrainy na terenach zachodnich tego kraju.

Portal Obronny SE Google News
Autor:

Planować można, ale to Rosja musi się zgodzić, bo na razie nie przegrywa

Jednak z tych scenariuszy może ostatecznie nic nie wyjść, ponieważ na to wszystko musi się zgodzić Rosja. Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow odrzucił pomysł sił pokojowych na Ukrainie i powiedział, że Rosja „nie jest zadowolona” z tej propozycji. Z kolei rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa stwierdziła niedawno, że ​​rozmieszczenie sił NATO jest dla Rosji absolutnie nie do przyjęcia, ponieważ wywołałoby niekontrolowaną eskalację. Borys Bondariew, były rosyjski dyplomata w rozmowie z agencją AP powiedział z kolei „Putin nigdy by się na to nie zgodził, a państwa europejskie raczej nie podejmą działań, jeśli Putin jasno da do zrozumienia, że ​​to czerwona linia”.

Niemniej jednak AP powołując się na ukraińskiego urzędnika, napisało, że trwają „techniczne dyskusje” z sojusznikami i spekulował, że Moskwa może zaakceptować taki scenariusz w zależności od tego, na jakie ustępstwa Ukraina będzie gotowa.

Nie zmienia to jednak faktu, że konieczne w tym wszystkim będzie jednak zaangażowanie Stanów Zjednoczonych, ponieważ Europa może nie dać rady w zapewnieniu wsparcia Ukrainie zarówno wojskowego, jak i uzbrojenia, które będzie konieczne do odstraszania Rosji. Bo jeśli teraz Europa ma problem z zapewnieniem odpowiedniego finansowania własnej obrony, wydając więcej na zbrojenia i nadal ma problemy z przestawieniem się na gospodarkę wojenną, to jak chce być tym, który będzie wspierał Ukrainę.

Franz-Stefan Gady w podsumowaniu Politico stwierdził, że:

„Europa musi teraz długo i wnikliwie przyjrzeć się swoim relacjom z Ukrainą i zastanowić się, dlaczego mają one znaczenie dla bezpieczeństwa europejskiego, wykraczając poza retorykę trwałego wsparcia dla Kijowa. Ale jedno jest pewne. W pewnym momencie w przyszłości Trump zwróci się do Europejczyków i powie im, że Ukraina jest ich problemem — jeśli jeszcze tego nie zrobił”.

Czy Polska weźmie lub powinna brać udział w wysłaniu wojska na Ukrainę?

Premier Donald Tusk w czasie spotkania z prezydentem Ukrainy W. Zełenskim we Lwowie dał jasno do zrozumienia, że Polska nie rozważa wysłania polskich żołnierzy na Ukrainę.

„Decyzje techniczne będą konsekwencją tego, co się zdarzy politycznie. Dziś w Polsce nie rozważamy wysyłania gdziekolwiek naszych oddziałów” – mówił Tusk.

Premier Tusk mówił, że ci, którzy dziś mówią, że „są gotowi wysłać swoje wojska, aby gwarantować warunki tego pokoju muszą przemyśleć bardzo dokładnie definicję takiej misji”.

„Polska też kiedyś miała gwarancje bezpieczeństwa. Okazały się gwarancjami papierowymi. Chcemy uniknąć takiej sytuacji i dlatego dziś z panem prezydentem i także w najbliższych dniach i tygodniach będziemy rozmawiali, jak najlepiej przygotować cały Zachód i Ukrainę do tych najbliższych miesięcy, a nie spekulować, kto ile oddziałów będzie gotów wysłać na ziemię ukraińską”.

Wcześnie po spotkaniu Tuska z Macronem w grudniu ubiegłego roku premier oświadczył, że Polska nie planuje wysłania wojsk na Ukrainę po ewentualnym rozejmie, a decyzje w tej sprawie będą zapadać tylko i wyłącznie w Warszawie.

Również minister obrony narodowej Władysław Kosiniak – Kamysz zabrał głos w tej sprawie, mówiąc, że w kwestii wysłania polskich wojsk na Ukrainę mówi z premierem Tuskiem jednym głosem. "Jesteśmy sceptyczni co do takiego rozwiązania" – przyznał. Jak dodał, fakt, że dzisiaj nie ma planu wysyłania polskich wojsk na Ukrainę, wynika również z tego, że nadal nie ma planu pokojowego zakończenia wojny.

Głos w tej sprawie zabrał także kandydat na prezydenta Polski, a obecnie Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, który także jest sceptyczny wysłani polskich żołnierzy na Ukrainę.

„Nie sądzę, by wysłanie polskich wojsk na Ukrainę było dobrym pomysłem i powinno być rozważane. Przede wszystkim powinniśmy zakończyć wojnę. I mam nadzieję, że zakończy się ona w taki sposób, który będzie korzystny dla Ukrainy – to jest najważniejsze – podkreślił Trzaskowski. Jego zdaniem Ukraina walczy również o polskie bezpieczeństwo.

Decyzja Polski na obecną chwilę jest całkowicie racjonalna, nikt z polskich polityków nie „rwie” się do wysłania żołnierzy co można odbierać pozytywnie, widać, że zdają sobie sprawę z zagrożenia i niebezpieczeństwa, które się z tym wiąże. Polska to nie Niemcy, Francja czy Wielka Brytania, nie posiadamy broni nuklearnej ani nie jesteśmy członkiem programu Nuclear Sharing. Nie zaproszono nas także na rozmowy o zakończeniu wojny na Ukrainie w październiku zeszłego roku, w którym brali udział prezydent USA Joe Biden, kanclerz Niemiec Olaf Scholz, prezydent Francji Emmanuel Macron i brytyjski premierem Keir Starmer. To pokazuje, że nie jesteśmy tym krajem, który ma odegrać, jakaś decydując rolę w zakończeniu wojny, jednak czy aby na pewno?

Zastanówmy się przez chwilę, jaki cele ma Polska, kim chcemy być? Mamy ambicje budowania 300 tysięcznej armii, jesteśmy obecnie pod względem liczebności w NATO trzecią armią, chwalimy się ogromnymi wydatkami na zbrojenia, które sięgają prawie 5% PKB na obronność (obecnie to 4,7% PKB). Mówimy także często o budowaniu podmiotowej polityki w regionie Międzymorza czy Trójmorza oczywiście z przewodnią rolą Polski. Mamy także ambicje budowania tandemu z Francją i Niemcami jako ten trzeci gracz. Jesteśmy także według niektórych statystyk prawie 20 gospodarką światową, dlaczego więc nie chcemy dołączyć do „wielkich tego świata”? Pilnując z Niemcami, Francuzami i Brytyjczykami strefy zdemilitaryzowanej na Ukrainie w przyszłości, pokazując naszą „mocarstwowość”, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. W ten sposób możemy pokazać, że jesteśmy poważnym, interesującym się regionem państwem jak Niemcy - przecież często narzekamy w Polsce na to, że Niemcy lubią się rządzić w regionie Europy Środkowo-Wschodniej, może czas na nas byśmy zaangażowali się w naszą politykę wschodnią i zaczęli inwestować w nasze interesy na wschodzie, bo potem zaczniemy znowu narzekać, że Niemcy, Francuzi i Amerykanie rozwijają biznesy na Ukrainie, a Polska znowu przegrany „koncernu mocarstw”. I tu nie chodzi oczywiście o to, by „wsiąść na koń, założyć skrzydła husarskie i bić się z moskalem”, tylko zadanie sobie pytania, kim my chcemy być w regionie? Czy państwem co stoi z boku i dużo mówi o zagrożeniu rosyjskim, ale jak przychodzi co do czego, to siedzi z boku i niech inni tego świata się angażują czy może właśnie tym państwem co będzie pokazywać Stanom Zjednoczonym i Niemcom oraz Francuzom, że zagrożenie rosyjskie jest poważne i należy coś z tym zrobić, a Polska jako trzecia armia w NATO jest gotowa zaangażować się w bezpieczeństwo wschodniej flanki NATO. To od nas zależy jaką rolę przyjmiemy, czy tylko tego co dużo krzyczy, a potem i tak jest obrażony, że znowu zostaliśmy olani i nie uczestniczmy w "koncercie mocarstw" czy może chcemy, być tym, co jednak będzie się angażował w politykę naszego regionu, dbając o nasze interesy, ale bacznie obserwując naszych sojuszników, tak by nie być największym poszkodowanym.

Sonda
Czy Europa powinna wysłać żołnierzy na Ukrainie po osiągnięciu pokoju czy zawieszenia broni