Spis treści
- Niemcy za wysłaniem wojsk pokojowych na Ukrainę jest jednak, ale
- Jakie wojska wysłać na Ukrainę z Europy czy Globalnego Południa?
Jak już pisaliśmy wielokrotnie w Portalu Obronnym, temat rozmieszczenia wojsk międzynarodowych na Ukrainie ciągle wraca i ma być omawiany przez polityków. Oczywiście trzeba zaznaczyć, że ewentualne wysłanie miałby mieć miejsce po wynegocjowaniu pokoju czy zawieszania broni na Ukrainie. Nic jednak nie zapowiada, że jest to coś pewnego, ponieważ Ukraina ciągle walczy, a sam Putin nie garnie się do rozmów. Rosja wykluczyła na razie pomysły rozmieszczenia sił międzynarodowych na Ukrainie.
Mimo tego rozmawia się o tym, niedawno pisaliśmy, o tym, że kandydat na kanclerza Niemiec Friedrich Merz z CDU, nie wyklucza udziału Bundeswehry w siłach pokojowych na Ukrainie, oczywiście pod pewnymi warunkami jednym z nich jest, aby taki mandat został uzyskany przy zgodzie Moskwy, a nie w konflikcie z Rosją. Z kolei Kanclerz Olaf Scholz 4 grudnia wykluczył obecnie wysłanie niemieckich wojsk lądowych na Ukrainę. To „nie wchodzi w rachubę” – mówił Scholz podczas rządowego posiedzenia w niemieckim Bundestagu. A minister obrony Boris Pistorius w wywiadzie dla Funke Mediengruppe na krótko przed świętami Bożego Narodzenia, wskazał, że kwestia ta pojawi się dopiero wtedy, gdy warunki zawieszenia broni będą jasne. Stwierdził jednak również:
„Jedno jest pewne: jako największy kraj NATO w Europie i największa gospodarka w Europie, Niemcy nie mogą stać z boku niezaangażowane".
Niemcy za wysłaniem wojsk pokojowych na Ukrainę jest jednak, ale
Co ciekawe sami Niemcy są za tym, by takie siły międzynarodowe pilnujące pokoju czy zawieszenia broni na Ukrainie się znalazły, jest jednak jedno „ale”, Niemcy wykluczają wysłanie własnej Bundeswehry. Według przeprowadzonego sondażu przez instytut badania opinii publicznej YouGov na zlecenie Deutsche Presse-Agentur, 56 procent respondentów opowiedziało się za takim rozwiązaniem. Jednak tylko 23 procent popiera udział niemieckich żołnierzy w takich siłach - 33 procent nie chce ich udziału. 19 procent było zasadniczo przeciwnych siłom pokojowym, a 25 procent nie miało zdania.
Jakie wojska wysłać na Ukrainę z Europy czy Globalnego Południa?
W całej tej dyskusji coraz częściej przewija się jednak pomysł by żołnierze wysłani na Ukrainie w celu pilnowania pokoju czy zawieszenia broni nie pochodzili z Europy (Amerykanie w zasadzie się wykluczyli dawno z udziału w tym jeśli chodzi o Republikanów), a z krajów Globalnego Południa, czyli kraje Afryki, Azji czy Ameryki Południowej, co mogłoby zwiększyć akceptację w Rosji. Z drugiej jednak strony dla tych krajów ten konflikt nie istnieje, a jak istnieje to jest to wojna między Wschodem (Rosją) a Zachodem, czyli USA i Europą. Rosjanie także w tych krajach szerzą dezinformacje i swoją propagandę, by zniechęcić te kraje do pomocy Ukrainie. Mieliśmy już przypadki krajów z Ameryki Łacińskiej, które były już wstępnie dogadane z USA ws. przekazania sprzętu Ukrainie w zamian za nowoczesne uzbrojenie, ale Rosja postanowiła się zaangażować i swoimi kanałami zmienić zdanie jak w przypadku np. Ekwadoru, gdzie Moskwa zastosowała szantaż wobec tego kraju.
Jednak o jakich siłach my mówimy, by mogły one patrolować strefę zdemilitaryzowaną? Franz-Stefan Gady na łamach Foreign Policy w tekście pt: "Will European Troops Enforce a Cease-Fire in Ukraine?" stwierdził, że takie przedsięwzięcie wymagałoby co najmniej pięciu brygad, co odpowiada około 25–30 000 żołnierzy. Ze względu na zwykłą rotację między szkoleniem, służbą czynną i rekonwalescencją, liczebność tych sił może wynosić od 75 000 do 90 000 żołnierzy. W przypadku personelu pomocniczego liczba ta byłaby jeszcze większa. Ale czy Europa byłaby w stanie takie coś zrealizować? Jak sądzi autor - „być może”, ale z istotnymi zastrzeżeniami. Jak napisał Franz-Stefan Gady:
„Po pierwsze, biorąc pod uwagę powszechny brak gotowości, siły europejskie będą potrzebowały co najmniej kilkumiesięcznych przygotowań, obejmujących skład sił, szkolenie oraz instruktaż prowadzony przez ukraińskich oficerów, którzy mają wiedzę z pierwszej ręki na temat operacji wojskowych w kraju. Po drugie, Europa potrzebuje jasnej strategii. Siły te nie byłyby stałe, ale ich rozmieszczenie pozwoliłoby Ukrainie odbudować i wzmocnić swoje siły zbrojne, aby odeprzeć kolejny rosyjski atak w przyszłości. Po trzecie, konieczne będą kompromisy, biorąc pod uwagę słaby potencjał militarny Europy i brak gotowości operacyjnej. Można by przekonać narody, które nie chcą lub nie mogą wysłać wojsk na Ukrainę, do wzięcia większej odpowiedzialności za europejskie operacje wojskowe na Bałkanach Zachodnich lub w Afryce, uwalniając w ten sposób wojska z innych krajów. Może to również oznaczać wycofanie wojsk europejskich z obecnych misji pokojowych ONZ na Bliskim Wschodzie i gdzie indziej oraz tymczasowe przeniesienie części wojsk NATO z państw bałtyckich. Po czwarte, wsparcie USA będzie miało kluczowe znaczenie, nawet jeśli Waszyngton odmówi dostarczenia żołnierzy. Obejmuje to pomoc w planowaniu operacyjnym, logistyce, rozpoznaniu i zapewnieniu dodatkowej siły ognia. Nawet jeśli Stany Zjednoczone nie wyślą żołnierzy, mogłyby zapewnić Europejczykom dodatkowe środki odstraszające, być może poprzez przeniesienie lub grożenie przeniesieniem swojej wielodomenowej grupy zadaniowej z Niemiec do Polski”.
Autor jednak przestrzega, że taka misja to nie byłaby misją stabilizacyjną, jakie znają kraje dotychczas jak w Afganistanie czy Iraku. Jak napisał autor:
„Siły europejskie muszą być przygotowane na bardzo intensywne i zakrojone na szeroką skalę operacje bojowe przeciwko Rosji, a nie na operacje na małą skalę przeciwko lekko uzbrojonym powstańcom. Obejmuje to jasny plan postępowania w przypadku nieuniknionych rosyjskich prowokacji, takich jak sabotaż za linią zawieszenia broni lub „przypadkowe” ataki rakietowe, które zabijają lub ranią europejskich żołnierzy”.
Pytań jest naprawdę wiele, i wymagałoby to opracowania planu, którego wcześniej nikt jeszcze nie przerabiał w takiej skali i z takim ryzykiem, że działanie rosyjskie może doprowadzić do wciągnięcia NATO do wojny. Tak więc wysłanie sił z innych krajów niż Europa mogłoby być jakąś opcją, tylko czy takie kraje byłyby zainteresowane i chciałyby utrzymywać tak duże siły z dala od swoich krajów? Europa ze Stanami Zjednoczonymi musiałby wziąć na siebie ciężar finansowy i logistyczny takiej misji, by kraje z Globalnego Południa chciały przyjechać do oddalonej Europy i monitorować sytuację. Z drugiej strony trzeba je przekonać, że w ich interesie leży także pokój w tej części świata, będzie to jednak bardzo trudne. Pytanie, które się także nasuwa co w przypadku zaatakowania takich oddziałów przez Rosję? Czy te kraje stają się stroną wojny? Czy wtedy Europa i USA zapewniłby wsparcie? Kolejne pytanie brzmi, ile by taka misja trwała, bo to, że rotacyjnie to na pewno.
Nie byłoby to więc proste, jak się wydaje. Ukrainy nie można jednak porzucić i dać zwycięstwa Putinowi, który tylko czeka, by zaprowadzić swój "rosyjski porządek". Gwarancje bezpieczeństwa Ukraina potrzebuje, by nigdy więcej Rosja nie odważyła się zaatakować. Putin jednak po dobroci nie odda terenów już zdobytych, Ukraina więc będzie raczej musiała się pogodzić z ich stratą, co nawet coraz częściej jest mówione, ale pod warunkiem wejścia do NATO na wzór podzielonych Niemiec po II wojnie. Jednakże nie wszyscy podzielają taki pomysł jak np. Niemcy, USA, czy Węgry oraz Słowacja. Jednak coś trzeba opracować. Pytanie brzmi, co zaproponuje Trump kiedy jego inauguracja nastąpi.