Powiedziane zostało, że nie tylko zakończenie wojny uruchomi mechanizmy integracji Ukrainy z NATO. Wskazano także, że Kijów musi rozprawić się z korupcją i uczynić Ukrainę państwem spełniającym definicje państwa demokratycznego. Ten proces Ukraina na dobre może rozpocząć tylko wówczas, gdy nie będzie już w stanie wojny z Federacją Rosyjską. By tak się stało obie strony muszą wpierw doprowadzić do zawieszenia działań wojennych, a następnie przystąpić do rokowań pokojowych. Doprowadzenia do pokoju poprzez (bez)warunkową kapitulację którejś z walczących stron nie wchodzi w rachubę. To nie II wojna światowa, w której agresor jest totalnie rozbity przez aliantów. To po pierwsze.
Po drugie: mało jest prawdopodobne, by Ukraina szybko mogła odzyskać utracone terytorium. Jeszcze mniej prawdopodobne jest, by Rosji udało się to, co nie udało się jej na początku najazdu na Ukrainę w imię jej „denazyfikacji” i „demilitaryzacji”. A zatem: albo wojna będzie trwała latami i będzie prowadzona na tzw. wyczerpanie sił przeciwnika, albo też znacznie szybciej strony dojrzeją do tego, że trzeba odpuścić sobie deklaracje o walce do ostatecznego zwycięstwa. Oczywiście jest takie prawdopodobieństwo, że w grę może wchodzić jeszcze inna opcja doprowadzenia do końca wojny na Ukrainie, o analitycy bazujący na otwartych źródłach nie mają pojęcia. Zatem rozważania o tym, co musi się stać, by zaistniał na Ukrainie pokój muszą mieć charakter rozważań, a nie pewników. Przypominamy co niedawno o możliwości zakończenia wojny relacjonowali nam b. ministrowie obrony (w kolejności alfabetycznej).
– Po pierwsze trzeba zwrócić uwagę na to, że na razie obie strony mówią o walce aż do zwycięstwa, a nie o jakimkolwiek porozumieniu poprzez działalność dyplomatyczną, czyli negocjacje. Rosja stoi na takim stanowisku dlatego, że liczy – w moim przekonaniu – na jeszcze trzeci wariant rozwoju sytuacji. Nie na wariant pełnej kapitulacji Ukrainy i nie na wariant własnej, pełnej wygranej, ale na zamrożenie konfliktu zbrojnego, co dałoby jej czas na przemodelowanie własnej armii i odbudowanie jej po doznanych, bardzo poważnych stratach. To dałoby jej w przyszłości możliwość zrealizowania maksymalistycznych celów wobec Ukrainy, jakim byłoby ograniczenie jej niezależnego bytu...
– Podpisanie kończącego wojnę traktatu pokojowego wydaje się w najbliższej przyszłości całkowicie nierealne. Pomijam już fakt, że taki traktat, jeśli nie sankcjonowałby strategicznych celów Putina, miałby takie same znaczenie jak traktat z Monachium… A nawet wtedy, gdyby uznano w nim postulaty Rosji, nie oznaczałoby to wejścia w okres trwałego pokoju, jak to się po 1938 r. okazało. A na taki traktat oczywiście nie może się zgodzić, i słusznie, Ukraina. Chodzi o to, że każdy traktat sankcjonujący zmiany terytorialne jest obecnie nie do przyjęcia przez Kijów. Z drugiej strony, zmiany, które oznaczałyby wycofanie się Rosji – nawet z niewielkiej części zadekretowanych aneksji - są nie do przyjęcia przez Putina. Oznaczałoby to sprzeczne z rosyjską konstytucją oddanie części terytorium uznanego oficjalnie za rosyjskie.
Pozostaje więc tylko jakaś forma rozejmu, formalna lub tylko faktyczna i oczekiwanie na dalszy rozwój wydarzeń; nasze – w Moskwie, Putina – w Kijowie lub w transatlantyckiej politycznej wspólnocie. No, a gdzie będzie przebiegała linia rozgraniczenia obu stron, linia, która może się otrzymywać przez lata, to może w dużej mierze zależeć od tego, jak przebiegnie zapowiadana od dawna wiosenna ukraińska ofensywa. Oby ta linia była jak najbliższa oficjalnie uznawanym granicom Ukrainy...
– Dziś nie wiemy, jak rozwinie się ukraińska ofensywa, ile terytorium okupowanego uda się odbić wojskom ukraińskim. Gdy ustaną walki, będą konieczne rokowania, ustalenie granic i warunków pokoju. O warunkach pokoju zdecyduje wynik walk. Nikt nie może przewidzieć, kiedy to nastąpi. Wiadomo, że administracja USA jest zainteresowana pokojem na Ukrainie, zanim dojdzie do wyborów w USA. Przypuszczam, że wtedy pojawią się naciski na władze w Kijowie, by uzgodniły pokój z Rosją, bez względu na to, ile ziemi Ukraina zdoła odzyskać. Zdolność Ukrainy do prowadzenia wojny jest mniejsza niż w przypadku Rosji, która ma większe zasoby demograficzne i duże własne zaplecze przemysłu wojskowego. Również cierpliwość społeczeństwa ukraińskiego do znoszenia ciężarów wojny ma swoje granice. Stąd uważam że w interesie Ukrainy jest, by wojna nie trwała zbyt długo...
– Rzecz w tym, że strony nie chcą pokoju, zarówno Ukraińcy, jak i Rosjanie. Jedni i drudzy widzą ten „pokój” tylko jako kapitulację przeciwnika. Ale może być oczywiście tak, że obie walczące strony wyczerpią swoje siły i wtedy ktoś trzeci będzie mógł podjąć starania pokojowe. To jednak będzie czymś w rodzaju czasowego zawieszenia broni – strony będą starały się wzmocnić, aby móc ponownie pokusić się by sięgnąć po zwycięstwo...
Tyle byli szefowie Ministerstwa Obrony Narodowej. Czy o drogach do zakończenia wojny rozmawiano w Wilnie? Z pewnością taki wątek pojawił się w rozmowach, których przebieg nie może być – przynajmniej obecnie – podawany do publicznej wiadomości.