- W Osinach na Lubelszczyźnie eksplodował dron, prawdopodobnie typu Shahed (Geran lub Harpia), co wskazuje na poważne naruszenie przestrzeni powietrznej Polski.
- Dowództwo Operacyjne RSZ początkowo zaprzeczyło naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej, wcześniej pojawiły się doniesienia ukraińskich grup monitorujących i podobne incydenty na Litwie.
- Incydent w Osinach może nie być przypadkowy, biorąc pod uwagę lokalizację wsi w pobliżu lotniska wojskowego w Barczącej i wcześniejsze wykrycie kart SIM polskich operatorów w zestrzelonych dronach rosyjskich na Ukrainie.
- Autor sugeruje, że Polska powinna wdrożyć system akustycznej detekcji dronów, podobny do tych stosowanych na Ukrainie, oraz poprawić komunikację i wymianę informacji z ukraińskimi służbami.
Incydent w Osinach: Eksplozja rosyjskiego drona w Polsce
Dron Geran jest zmodyfikowaną wersją Shaheda z mocniejszym silnikiem, większą bo 90 kg głowicą bojową oraz zdolnością przelotu nawet na wysokości 3 tys. metrów co znacznie utrudnia jego niszczenie. Produkowany jest przez firmę Ałabuga w Tatarstanie. Drony Harpia produkowane przez firmę Kupoł w Iżewsku mają mniejszą głowicę bojową (50 kg) i zasięg do 2 tys. km. Niektórzy eksperci są zdania, że dron ten czyli Harpia – 3, to ulepszona przez chińskich specjalistów wersja poprzedniej konstrukcji.
Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych w wydanym komunikacie stwierdziło, że „nie odnotowano” naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej ani z kierunku Białorusi ani z kierunku Ukrainy. Jest to o tyle zastanawiające, że w minionych dniach mieliśmy do czynienia z podobnymi wydarzeniami na Litwie, a na dodatek zupełnie co innego twierdzą ukraińskie grupy monitorujące przestrzeń powietrzną.
Podobny incydent miał miejsce na Litwie. Rozbił się dron typu Gerbera
Zacznijmy od Litwy. Pod koniec lipca, o czym informował prezydent Nauseda na Litwie, w okolicy Wilna zaobserwowano dron, który przemieszczał się na wysokości ok. 200 metrów i był widziany w godzinach nocnych. Poprzedni tego rodzaju incydent miał miejsce 10 lipca, kiedy to na Litwie rozbił się dron typu Gerbera, czyli tania konstrukcja, zbudowana ze sklejki i pianki, której głównym zadaniem jest identyfikacja stanowisk ogniowych systemów obrony przestrzeni powietrznej potencjalnego przeciwnika i wprowadzanie zamętu.
Gerbery są typowymi „dronami wabiącymi” ale zaopatrzonymi też często w głowicę z materiałem wybuchowym, która, choć mniejszej mocy niż w uderzeniowych Geranach ma na celu rażenie tych, którzy zbierają szczątki konstrukcji albo jej zniszczenie po tym jak spełniła swoje zadanie. Ostatecznie drona odnaleziono na poligonie Gaižiūnai w dystrykcie Jonavy i okazało się, że była to właśnie Gerbera. Incydent w Polsce jest zatem trzecim w ciągu dwóch miesięcy tego rodzaju wydarzenie w którym brał udział dron rosyjskiej konstrukcji, co nie sprawia wrażenie przypadku, a raczej mamy do czynienia z zaplanowaną i zsynchronizowaną akcją.
Tym bardziej, że jak pisałem 10 lipca Ukraińcy w zestrzelonych dronach rosyjskich znaleźli karty SIM polskich i litewskich operatorów sieci komórkowej. W opinii ekspertów są one dlatego tam montowane, że w momencie zestrzelenia drona Rosjanie uzyskują dokładne parametry pozwalające zlokalizować miejsce gdzie to miało miejsce, a to z kolei służy określeniu gdzie umieszczone są stanowiska obrony przestrzeni powietrznej kraju, który jest „wzięty na celownik”.
Co zaobserwowały ukraińskie grupy monitorujące? Wyjaśnienie krok po kroku
Ale w przypadku incydentu w Osinach mamy do czynienia jeszcze z co najmniej kilkoma „ciekawostkami”. Otóż ukraińskie grupy monitorujące po raz pierwszy drona, który nas interesuje, zaobserwowały już o godzinie 23.29, kiedy przemieszczał się z obwodu żytomierskiego do chmielnickiego. Kolejna informacja pojawiła się z obwodu tarnopolskiego dwadzieścia minut później o 23.49 a ostatnia o 0.21 z rejonu Złoczowa gdzie dron zarejestrowany został przez system detekcji dźwiękowej. „Po drodze” były jeszcze dwie informacje na temat jego przelotu a w obwodzie lwowskim ogłoszono nawet alarm związany z jego pojawieniem się.
Wszystkie te informacje umieszczono na powszechnie dostępnych platformach informujących ludność o zagrożeniach związanych z pojawieniem się rosyjskich systemów bezzałogowych. Oznacza to, że jeśli polskie siły zbrojne nie wiedziały o zagrożeniu to zapewne nie monitorują otwartych ukraińskich źródeł informacji i nie utrzymują komunikacji z ukraińskimi służbami. Albo ktoś nie mówi prawdy.
Kolejne informacje ukraińskiego portalu Militarnyi są jeszcze ciekawsze. Otóż wynika z nich, że rosyjski dron opuścił ukraińską przestrzeń powietrzną około godziny 1.00 czasu kijowskiego, co oznacza 12.00 naszego czasu. Eksplodował w Osinach o godzinie 2.20 czasu polskiego a to oznacza, że najprawdopodobniej nie leciał w linii prostej tylko krążył i realizował misję obserwacyjną. Jaką nie wiadomo ale z pewnością nie był to przypadkowy czy tym bardziej niekontrolowany „wlot” bo rosyjskie drony są systemami naprowadzanymi i to z dużą precyzją.
Czy upadek drona we wsi Osiny był przypadkiem? Jest jeszcze druga wieś o tej nazwie. Nieopodal niej jest lotnisko wojskowe
Osobną kwestią jest miejsce upadku drona, czyli lubelska wieś Osiny, bo ono też nie jest przypadkowe. Nie byłoby w tym niczego zastanawiającego gdyby nieopodal miejscowości Barcząca na Mazowszu nie leżała inna wieś o tej samej nazwie, czyli też Osiny. Dlaczego jest to istotne? Otóż w Barczącej zlokalizowane jest lotnisko wojskowe wykorzystywane przez 23 Bazę Lotnictwa Taktycznego sił zbrojnych RP. Potocznie mówimy o bazie w Mińsku Mazowieckim, ale faktycznie zlokalizowana jest ona w Barczącej.
Znajdujące się tam Osiny położone są o 1,4 km w linii prostej od pasa startowego naszego lotniska wojskowego i trzeba nie mieć wyobraźni, ani nie znać rosyjskiego systemu komunikacji strategicznej aby nie łączyć tych spraw. Geran jest dronem naprowadzanym, który uderza tam gdzie to zaplanowano a zbieżność Osin jest tylko pozornie zaskakująca.
Rosjanie mogliby oczywiście uderzyć w lotnisko czy jego okolice ale byłoby to „zbyt grube” działanie, a tak wysłali nam czytelny sygnał, że niezauważone wejście w naszą przestrzeń powietrzną na głębokość kilkudziesięciu kilometrów nie stanowi dla nich problemu. Jest to nie tylko sygnał pod adresem Warszawy, ale również jego odbiorcami winni stać się uczestnicy „koalicji chętnych” mówiący ostatnio o misji ochrony ukraińskiej przestrzeni powietrznej, o ile dojdzie do zawarcia porozumienia kończącego intensywna fazę wojny.
Dlaczego systemy radarowe najwyraźniej zawiodły i nie odnotowaliśmy naruszenia przestrzeni powietrznej?
Należy tez zadać pytanie dlaczego nasze systemy radarowe najwyraźniej zawiodły i nie odnotowaliśmy naruszenia przestrzeni powietrznej Rzeczpospolitej? Z dwóch powodów. Po pierwsze drony typu Geran trudno jest zidentyfikować ze względu na ich niewielką sygnaturę radiolokacyjną. Tradycyjne systemy radarowe są w tym wypadku często zawodne. Z tego też powodu Ukraińcy już od jesieni 2022 roku postawili na inne rozwiązania, a mianowicie w zakresie detekcji dźwiękowej. Dziś dysponują dwoma – systemem Zvook, określanym tez mianem Sky Fortress i nowszym zbudowanym przez firmę Fenek. Pojawiły się też prace naukowe poświęcone dźwiękowej detekcji niewielkich aparatów latających, takie jak choćby opracowanie magistrantki Charkowskiego Narodowego Uniwersytetu Elektroniki Radiowej (KHNURE) T. Kalnoja na temat badania sygnałów akustycznych emitowanych przez bezzałogowe statki powietrzne o małych rozmiarach, która została opublikowana w 2022 roku a także rozprawa doktorska obroniona już w 2023 roku na Politechnice Kijowskiej (autorstwa S. Sokolskiego) w której przedstawiono model systemu wykorzystującego sieci neuronowe do przetwarzania sygnałów akustycznych z dronów. Chodziło m.in. o odróżnienie i „odsianie” dźwięków naturalnych, np. związanych z przelotem ptaków.
Ukraina dziś dysponuje systemem wczesnego ostrzegania zbudowanym przez firmę Sky Fortress, która zarejestrowana jest w Estonii. Obejmuje on około 10 tysięcy czujników dźwięku a deklarowany koszt każdego czujnika wynosi do 500 dolarów, co oznacza, że koszt całego systemu szacowany jest na 54 mln dolarów. Każdy czujnik zapewnia akustyczną detekcję bezzałogowych statków powietrznych z odległości 5-10 kilometrów, dokładność detekcji wynosi do 500 metrów, deklarowana średnia gęstość rozmieszczenia wynosi 2-3 czujniki na 1 kilometr kwadratowy, priorytetem jest rozmieszczenie wokół miast i ważnych obiektów infrastrukturalnych. Pierwsze eksperymentalne rozwiązania zaprezentowano w 2023 roku, bezpośrednie wdrożenie seryjne rozpoczęło się w 2024 roku. Czujniki dźwięku przesyłają wszystkie dane bezpośrednio do systemu „Tablet-Wiraż”, używanego przez ukraińskie mobilne grupy do zwalczania dronów.
My takiego systemu nie mamy, ani tym bardziej sił dedykowanych zwalczaniu rosyjskich dronów. Nie śledzimy rozwiązań aplikowanych na Ukrainie, nawet jeśli są one relatywnie tanie a ich skuteczność jest ciągle sprawdzana w warunkach bojowych. Nie śledzimy nawet otwartych źródeł informacji. Zachowujemy się trochę jak dziecko we mgle i zaniepokojonej opinii publicznej wysyłamy bagatelizujące zagrożenie komunikaty. Dziś wybuchł jeden dron Geran, a co zrobimy w sytuacji kiedy naszą przestrzeń powietrzną naruszy ich kilkaset, jak to każdego dnia zdarza się to na Ukrainie?