Spis treści
- Jan Parys: Władze w Kijowie nie wierzyły w ostrzeżenia USA o tym, że wojna jest możliwa
- "Rosja politycznie tę wojnę już przegrała. Potrzebuje kilku lat, by odbudować potencjał militarny"
- Parys: Administracja USA jest zainteresowana pokojem na Ukrainie, zanim dojdzie do wyborów w USA
- Były szef MON ocenia zdolności bojowe Wojska Polskiego. "Atak na Polskę nie będzie opłacalny"
- Czy Rosja może być w przyszłości zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski?
- Kim jest Jan Parys?
Jan Parys: Władze w Kijowie nie wierzyły w ostrzeżenia USA o tym, że wojna jest możliwa
„Portal Obronny": Przed 24 lutego 2022 r. jaki przewidywał pan scenariusz rozwoju sytuacji w Ukrainie?
Jan Parys: Przed 24 lutego 2022, a dokładnie w połowie 2021 r., miałem nadzieję, że dyplomacja Ukrainy potrafi zapobiec wybuchowi wojny. Temu służył m.in mój artykuł opublikowany w maju roku 2021 w tygodniku „Sieci” - „Ukraina - neutralność czy zależność”. Uważałem, że jest szansa, by przy subtelnej dyplomacji, zapobiec wojnie, która jest wielkim nieszczęściem dla Ukrainy. Niestety, władze w Kijowie nie wierzyły w ostrzeżenia USA o tym, że wojna jest możliwa. Ufały głównie politykom z Niemiec. Forsowały program szybkiego wejścia do NATO. Jednym słowem: chciały zmienić status Ukrainy określony w tzw. Memorandum Budapesztańskiego z 1994 r. Tam, zarówno Ukraina, Rosja jak i państwa zachodnie, zgodziły się na poza blokowy status Ukrainy. Forsowanie szybkiego wejścia do NATO oznaczało, że Ukraina przekreśla to memorandum oraz zmienia geopolitykę całej Europy. Wydaje mi się, że dyplomaci ukraińscy nie docenili wpływu swoich pomysłów na układ sił w Europie. Oczywiście, ultimatum Putina z grudnia 2021 wobec Zachodu zmieniło wszystko. Wtedy właściwie decyzje o możliwej wojnie przeszły w ręce Rosji i USA.
Tuż po agresji Federacji Rosyjskiej jak pan prognozował przebieg wojny?
Decyzje prezydenta USA Joe Bidena o wspieraniu Ukrainy oraz władz RP o uruchomieniu amerykańskiej bazy logistycznej pod Rzeszowem umożliwiły Ukrainie stawianie oporu i zatrzymanie rosyjskiej agresji. Polski wkład w pomoc dla Ukrainy jest bardzo ważny; nie tylko ilościowo, ale i ze względu na to, że zaczęliśmy pomaganie natychmiast, kiedy wiele krajów zachodnich po prostu czekało, aż Rosja zwycięży. Zatem przekazanie 300 czołgów dla Ukrainy czy kilkudziesięciu Krabów to była wielka rzecz, bo daliśmy je zaraz. Podsumowując: to pomoc zachodnia zapobiegła militarnemu sukcesowi Rosji na Ukrainie. Samo bohaterstwo Ukraińców by nie wystarczyło.
Władze w Kijowie nie wierzyły w ostrzeżenia USA o tym, że wojna jest możliwa. Ufały głównie politykom z Niemiec. Forsowały program szybkiego wejścia do NATO. Jednym słowem: chciały zmienić status Ukrainy określony w tzw. Memorandum Budapesztańskiego z 1994 roku - mówi Jan Parys w rozmowie z Portalem Obronnym.
"Rosja politycznie tę wojnę już przegrała. Potrzebuje kilku lat, by odbudować potencjał militarny"
W tej wojnie, jak w większości konfliktów zbrojnych, sytuacja zmienia się dynamicznie. Jej zakończenia nie widać. Jakby pan scharakteryzował, w krótkich, żołnierskich słowach, jej dotychczasowy przebieg? Są w niej wygrywający i przegrywający?
Rosja politycznie tę wojnę już przegrała. Jest izolowana w świecie, ma problemy nie tylko militarne, ale i gospodarcze. Połowa jej potencjału militarnego została zniszczona kosztem 5 proc. budżetu wojskowego USA. Rosja potrzebuje kilku lat, by odbudować swój potencjał wojskowy. Zatem zdolność Rosji do agresji, jak i do obrony, jest na kilka lat ograniczona. Pozostaje oczywiście groźnym państwem, bo ma 8 tysięcy głowic nuklearnych, jednak przy ich pomocy świata nie podbije, a o ile wiem, nikt nie ma zamiaru atakować jej terytorium. Zachód oczekuje jedynie, że Rosja skończy z imperializmem. Ukraina już ocaliła suwerenność swego państwa, ale nie ukrywajmy: wyjdzie z tej wojny bardzo osłabiona. Poniosła tysiące ofiar w ludziach, ma tysiące rannych. Miliony ludzi zostaną z traumą wojenną na całe życie, miliony ludzi straciło swe mieszkania i swój dobytek, miliony ludzi wyjechało z ojczyzny, setki miast jest zniszczonych, tysiące przedsiębiorstw upadło lub jest zrujnowanych. Odbudowa Ukrainy to wyzwanie dla kilku pokoleń.
Parys: Administracja USA jest zainteresowana pokojem na Ukrainie, zanim dojdzie do wyborów w USA
Jak na razie nic nie wskazuje, by wojna zakończyć miała się strategiczną porażką jednej strony i strategicznym zwycięstwem drugiej. Zatem zawarcie traktatu pokojowego (choć Federacji Rosyjska uważa, że prowadzi SWO, specjalną operację wojskową, a nie wojnę) wydaje się jedynym realnym sposobem na zakończenie konfliktu. Podziela pan taką opinię? Pańskim zdaniem w jakiej perspektywie czasowej i na jakich warunkach może dojść do zawarcia pokoju? Czy warunkiem koniecznym, by on zaistniał jest mediacja strony trzeciej. Chin, Brazylii, Watykanu, a może ONZ?
Dziś nie wiemy, jak rozwinie się ukraińska ofensywa, ile terytorium okupowanego uda się odbić wojskom ukraińskim. Gdy ustaną walki, będą konieczne rokowania, ustalenie granic i warunków pokoju. O warunkach pokoju zdecyduje wynik walk. Nikt nie może przewidzieć, kiedy to nastąpi. Wiadomo, że administracja USA jest zainteresowana pokojem na Ukrainie, zanim dojdzie do wyborów w USA. Przypuszczam, że wtedy pojawią się naciski na władze w Kijowie, by uzgodniły pokój z Rosją, bez względu na to, ile ziemi Ukraina zdoła odzyskać. Zdolność Ukrainy do prowadzenia wojny jest mniejsza niż w przypadku Rosji, która ma większe zasoby demograficzne i duże własne zaplecze przemysłu wojskowego. Również cierpliwość społeczeństwa ukraińskiego do znoszenia ciężarów wojny ma swoje granice. Stąd uważam że w interesie Ukrainy jest, by wojna nie trwała zbyt długo.
Rosja potrzebuje kilku lat, by odbudować swój potencjał wojskowy. Zatem zdolność Rosji do agresji, jak i do obrony, jest na kilka lat ograniczona. Pozostaje oczywiście groźnym państwem, bo ma 8 tysięcy głowic nuklearnych - mówi Portalowi Obronnemu były szef MON Jan Parys.
Polecany artykuł:
Były szef MON ocenia zdolności bojowe Wojska Polskiego. "Atak na Polskę nie będzie opłacalny"
Przejdźmy do Polski. Jak pan określa stan i zdolności bojowe Wojska Polskiego w trzech podstawowych rodzajach sił zbrojnych?
Wojsko Polskie ma chronić nasze terytorium i jednocześnie bronić flanki wschodniej NATO. Wiemy, że ze względu na położenie geograficzne ewentualny atak ze wschodu na Europę oznacza przejście agresora przez nasz kraj. Zatem musimy być przygotowani na zatrzymanie ofensywy lądowej przeciwnika i to najlepiej, zanim wejdzie na nasze terytorium. Przeciwnik, aby zwiększyć swe szanse, zaatakuje nas najpierw z powietrza bronią rakietową. Stąd trwa u nas budowa silnej obrony powietrznej kraju. Nie przypuszczam, by groził nam atak z morza. Zatem Marynarka Wojenna ma służyć ochronie wybrzeża i ochronie dostępu do naszych portów. To pokazuje, jakie powinny być priorytety, jeżeli idzie o rozbudowę naszego potencjału militarnego. Nasza armia jest w fazie intensywnego dozbrajania. Za kilka lat będziemy dysponować naprawdę silnym i nowoczesnym potencjałem bojowym. Atak na Polskę nie będzie opłacalny. A nasi sojusznicy z NATO, znając nasz potencjał i wolę obrony, nie będą mieli wątpliwości, że w razie ataku warto nam pomagać. Bo pomaga się tym, którzy chcą i potrafią walczyć.
Pańska ocena działań Zjednoczonej Prawicy dotycząca wzmocnienia potencjału militarnego Wojska Polskiego? Co w nich, pana zdaniem, zasługuje na pozytywną ocenę, a co na negatywną? Co należy kontynuować, z czego należałoby zrezygnować?
W czasie ostatnich lat zmieniła się sytuacja geopolityczna w Europie. Rosja wróciła do polityki imperialnej, do realizowania celów politycznych za pomocą siły militarnej. USA odeszły od polityki resetu z Rosją. Unia Europejska okazała się tak słaba, że nie jest w stanie, bez wsparcia USA, skutecznie pomagać Ukrainie, a cóż dopiero mówić o obronie Europy. W ostatnich latach w Polsce podjęto decyzje, które świadczą o dobrym zrozumieniu przez władze nowej groźnej sytuacji w Europie. To takie decyzje, jak m.in. uruchomienie budowy tarczy antyrakietowej w 2016 r. i decyzje o stacjonowaniu 10 tysięcy żołnierzy amerykańskich w Polsce, co oznacza umocnienie sojuszu z USA. To decyzje o stworzeniu Wojsk Obrony Terytorialnej, decyzje o rozbudowie i modernizacji sil zbrojnych, uchwalenie Ustawy o Obronie ojczyzny, która zapewnia środki na wzmocnienie naszych zdolności obronnych. Dziś możemy obserwować owoce tych decyzji politycznych w postaci szeregu zamówień na nowoczesną broń w kraju i za granicą. Czyli: na nowe zagrożenia władze naszego państwa reagowały szybko i właściwie.
Za kilka lat będziemy dysponować naprawdę silnym i nowoczesnym potencjałem bojowym. Atak na Polskę nie będzie opłacalny. A nasi sojusznicy z NATO, znając nasz potencjał i wolę obrony, nie będą mieli wątpliwości, że w razie ataku warto nam pomagać. Bo pomaga się tym, którzy chcą i potrafią walczyć - uważa Jan Parys, były minister obrony narodowej.
Czy Rosja może być w przyszłości zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski?
Czy po zakończonej wojnie z Ukrainą Federacja Rosyjska będzie stanowiła realne zagrożenie dla bezpieczeństwa terytorialnego Rzeczypospolitej?
Rosja ma większy potencjał militarny niż Polska. Mimo to nie stanowi dla nas zagrożenia, bo podczas ewentualnego ataku na nasz kraj nie będziemy bronić się sami. Będziemy prowadzić operacje obronne razem z dowództwem NATO, używając potencjału całego Sojuszu. Będziemy w zupełnie innej, tj. lepszej sytuacji, niż Ukraina w 2022 r. Sojusz dysponuje dużo większym potencjałem niż Rosja. Stąd uważam, że Federacja Rosyjska nie jest dla nas zagrożeniem.
Pytanie natury z gatunku polityki zagranicznej. Jak pan prognozuje stosunki polityczne, gospodarcze, dyplomatyczne itp. Polski i innych państw unijnych oraz członków NATO z Federacją Rosyjską?
Relacje z Rosją, zarówno nasze jak i wielu państw zachodnich, uległy zamrożeniu ze względu na wojnę. Ta oczywiście kiedyś się skończy. Jako sąsiad Rosji jesteśmy zainteresowani normalizacją stosunków z Federacją Rosyjską. To powinno nastąpić ze strony Zachodu, po podpisaniu układu pokojowego między Rosją a Ukrainą. Natomiast nie widzę sensu, by następowała obudowa kooperacji politycznej i gospodarczej z Rosją, o ile tam nie dojdzie do zmian o charakterze demokratycznym. Bo to dopiero jest gwarancją, że Moskwa na stałe odejdzie od polityki imperialnej. Jednym słowem samo wycofane wojsk rosyjskich i uregulowanie relacji między Rosją a Ukrainą nie wystarcza, by wracać do dawnych biznesów z Rosją.
Na koniec: prawdopodobieństwo wybuchu globalnego konfliktu zbrojnego, w publicystyce politycznej określanej mianem III wojny światowej, acz istnieje, to jednak wydaje się być minimalne. Czy jednak po zakończeniu wojny na Ukrainie nie dojdzie do zaistnienia zimnej wojny między Zachodem a Wschodem, w wymiarze porównywalnym z tą, która nastała po II wojnie światowej?
Konflikt globalny może być wywołany przez super mocarstwa, które dysponują bronią masowego rażenia i chcą ją wykorzystać w konflikcie ponadregionalnym. Wiemy, że USA nie mają takich zamiarów. Również Chiny są przeciwne użyciu broni nuklearnej dla celów ekspansji politycznej czy gospodarczej. Zatem dziś jedynie Rosja ma polityków, którzy grożą użyciem takiej broni. Niestety, polityka rosyjska nie jest wynikiem racjonalnych analiz. W Moskwie wiele zależy od stanu psychicznego i fantazji politycznych, jakie panują u osób rządzących na Kremlu. Dziś Rosja nie ma żadnych atutów poza nuklearnymi głowicami. A przebieg walk na Ukrainie świadczy dobitnie o tym, że jest państwem zacofanym gospodarczo i militarnie. Wykorzystanie broni nuklearnej byłoby ze strony Rosji aktem rozpaczy i szaleństwa.
Świat będzie w najbliższych latach polem rywalizacji Chin i USA o wpływy na świecie. Aby utrzymać pozycję lidera na świecie, USA potrzebują wsparcia sojuszników, czyli Europy. Zobaczymy, które ze 192 państw, należących do ONZ, zidentyfikują się z obozem USA, a ile z nich stanie po stronie Chin. Nikt nie wie, jak silna będzie grupa krajów, które zajmą postawę wyczekującą i neutralną wobec tej rywalizacji. Myślę, że Zachód ma szanse wygrać tę rywalizacje, bo ma przewagę finansową i technologiczną. Sukces Zachodu zależy od tego, czy Zachód będzie zintegrowany, czy Niemcy i Francja zrezygnują z własnych ambicji do hegemonii w Europie oraz do budowy polityki autonomicznej wobec USA .
Sukces USA zależeć będzie także od tego, czy dyplomacja amerykańska będzie odpowiednio subtelna. USA mają bardzo złą opinię na świecie ze względu na prowadzoną politykę przymusowej westernizacji wśród swoich sojuszników. Tymczasem fundamentalnym warunkiem skutecznych sojuszy jest nieingerencja w sprawy wewnętrzne sojuszników. Tego, jak dotychczas, politycy USA kompletnie nie rozumieją. Im się wydaje, że wszystkie kraje czekają na amerykańskie rady, bo same nie wiedzą, jak mają żyć, co jest dla nich dobre lub złe. Tymczasem poszczególne narody po prostu chcą żyć po swojemu. To się amerykańskim politykom w głowie nie mieści. Oni widzą rolę USA jako misjonarza, który urządza cały świat. Narzucanie całemu światu liberalizmu politycznego i gospodarczego oraz "American way of life" przekreśli globalną pozycję USA skuteczniej niż siła Rosji czy Chin.
Dziś jedynie Rosja ma polityków, którzy grożą użyciem broni nuklearnej. Niestety, polityka rosyjska nie jest wynikiem racjonalnych analiz. W Moskwie wiele zależy od stanu psychicznego i fantazji politycznych, jakie panują u osób rządzących na Kremlu. Dziś Rosja nie ma żadnych atutów poza nuklearnymi głowicami - mówi Jan Parys w rozmowie z Portalem Obronnym.
***
Kim jest Jan Parys?
Jan Parys (ur. 23 grudnia 1950 r.). Socjolog, doktor nauk humanistycznych. Był – z rekomendacji Porozumienia Centrum – ministrem obrony narodowej w rządzie Jana Olszewskiego (1991–1992), a także szefem gabinetu politycznego ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego (2015–2018). W latach 1999–2003 był wiceprezesem Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie. W 2015 r. został członkiem rady Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.