Idziemy z duchem czasu czy hołdujemy sile tradycji?
Kiedy czerwona książeczka podzieli los zielonych dowodów osobistych? Wtedy (prawdopodobnie), gdy będzie można mieć taki dokument w apce mObywatel. Do końca roku trwa głosowanie nad tym, czy ten dokument powinien być zdigitalizowany…Czy powinien? Pewnie, że powinien – odpowiedzą „strzelcy” (w cudzysłowie: bo myśliwy niekoniecznie jest strzelcem, a strzelec z tzw. pozwoleniem sportowym lub kolekcjonerskim – myśliwym nie jest).
Od circa połowy listopada każdy użytkownik aplikacji mObywatel (w wersji najnowszej) może oddać głos opowiadający się za umieszczeniem w niej „legitymacji posiadacza broni”. Formalnie rzecz biorąc to powinno się głosować za transferem do mObywatela „legitymacji osoby dopuszczonej do posiadania broni”. Nie bawmy się w szczegóły i w dalszej części tego materiału ten dokument będzie określany jako „pozwolenie na broń”.
Proszę zwrócić uwagę na to, że głosować na ten „pomysł” (i na każde inne) może „każdy”. Czyli nie tylko posiadacze „czerwonej książeczki”. Skoro tak jest, to też zagłosowałem, choć mam tylko wiatrówkę, na której posiadanie nie trzeba mieć pozwolenia i mały zestaw noży i szabel, na które jeszcze nie trzeba mieć pozwolenia.
Procedura głosowania jest prosta niczym konstrukcja młotka
Oczywiście trzeba sobie w telefonie zainstalować apkę. W prawym dolnym rogu ekrany trzeba kliknąć w „Więcej”, przelecieć palcem po ekranie w dół i zatrzymać się na „Zagłosuj na pomysł”. No to klik. I mamy tam wiele pomysłów, na które można głosować. Na samym początku listy widnieje „Legitymacja posiadacza broni”. No to klik.
Gdy głosowałem (w piątek koło południa, to licznik wskazywał na ponad 53,3 tys. oddanych głosów. Dużo? Odpowiedź padnie za moment. Po głosowaniu pojawił się komunikat: „Zagłosowano Pomysł na który zagłosowano Legitymacja posiadacza broni Możesz zagłosować na inne pomysłu. Aktualne głosowanie trwa do 31.12.2024” (pisownia oryginalna, zrzuty z ekranu są w tej apce zablokowane).
Jakby ktoś chciał jeszcze raz zagłosować, to nic z tych rzecz. Nie da się, za to zobaczysz, ile głosów oddano (w moim przypadku 53333) i opis „pomysłu”: „Cyfrowy dokument, który potwierdza uprawnienia do posiadania i noszenia broni oraz zawiera informacji o posiadanej broni”.
Do końca roku jest jeszcze jest nieco dni, więc śmiało można głosować. Można raz jeszcze zapytać (tylko nie wiadomo kogo), czy te 53 tys. głosów oddanych do 6 grudnia to dużo czy mało? Zważywszy, że według policyjnych danych pod koniec 2023 r. pozwolenie na broń (i czerwoną książeczkę) miało 323 983 osób (a w szafach mieli 843 755 sztuk zarejestrowanej broni), to do zadowolenia jeszcze sporo brakuje.
Wydaje się, że frekwencja w tym głosowaniu będzie miała zasadniczy wpływ na żywot czerwonej książeczki. Z tego co jest wiadomo, to Policja nie tak dawno zapytana „w sprawie” przez posła, odpowiedziała, że nie ma podstaw prawnych do przekazania informacji z Systemu Rejestracji Broni do aplikacji mObywatel. Tymczasem Ministerstwo Cyfryzacji i jego szef, Krzysztof Gawkowski opowiadają się za umieszczeniem dokumentu w mObywatelu. Jeśli za tym zagłosuje 100 tys. osób, to jak myślicie: czyje będzie górą?
Urzędnicy nie lubią rewolucyjnych zmian, bo po nich mają od groma roboty
Tak szczerze powiedziawszy, to się Policji nie dziwię, że broni żywota czerwonych książeczek. Przecież, gdyby pozwolenie zaistniało w mObywatelu, to nie byłaby to kilkustronicowa czerwona książeczka, tylko coś na wzór dowodu osobistego. Tak się wydaje, mogę się mylić, że wówczas trzeba było zmienić tzw. format „analogowego” dokumentu. Kto pracował kiedykolwiek w urzędzie, wie z czym (dla urzędników) wiążą się takie rewolucyjne zmiany. Roboty jest od groma!
Jako że nie jestem posiadaczem czerwonej książeczki, to musiałem się nieco w jej materii oświecić. Nie trzeba jednak być strzelcem, kolekcjonerem czy myśliwym, aby zauważyć, że w systemie rejestracji broni rzeczywistość jest… zduplikowana.
Obywatel idzie sobie stosownego sklepu kupić nowy pistolecik, w portfelu ma czerwoną książeczkę i (wydaną wcześniej przez Policję) promesę, czyli dokument pozwalający na zakup konkretnego egzemplarza broni (w Polsce na sto osób przypada 2,5 szt. cywilnej broni). Kupuje jakiegoś tam glocka. Zakup sprzedawca zgłasza do Systemu Rejestracji Broni. I na „wszelki wypadek”, bo nie bardzo wiem, jak określić powody istnienia tej procedury, posiadacz nowo nabytej broni musi ją w zarejestrować w Wydziale Postępowań Administracyjnych danej komendy wojewódzkiej policji. Przy odbiorze zakupionej broni otrzymuje się dowód zakupu i zgodnie z przepisami ustawy o broni i amunicji, musi ją zarejestrować ją do 5 dni od daty nabycia.
Trzeba wtedy odwiedzić komendę wojewódzką. z czerwoną książeczką i wszelkimi papierami na potwierdzenie zakupu i wypełnić odpowiedni formularz. Postęp do biurokracji wkracza powoli, więc obywatel-posiadacz powinien się cieszyć, gdyż może obowiązku rejestracyjnego dopełnić za pośrednictwem Poczty Polskiej.
Możemy być „w czymś” pierwsi w Europie
Jakby Ministerstwu Cyfryzacji udało się umieścić pozwolenie na broń w mObywatelu, to też trzeba byłoby robić „kopię zapasową rejestracji zakupu broni” w tej czy innej komendzie wojewódzkiej policji? A kto tam tam wie! To już niech „władza” odpowie na to pytanie. Chociaż nie należałby się dziwić, gdyby w odpowiedzi zawarto argument, że prawie wszędzie w Europie jest podobna procedura. To my tu w Polsce nie możemy być prekursorami odchodzenia od analogowych tradycji?