Juliusz Sabak: Współpraca Autocomp Management ze szwedzkim koncernem Saabem w ramach programu Orka otwiera dla was nowy rozdział. Macie doświadczenie w obszarze szkoleń i symulacji dla okrętów podwodnych?
Roman Haberek: Na rynku jesteśmy 36 lat. Mamy doświadczenie w branży cywilnej oraz wojskowej. Na runku wojskowym główną domeną są wojska lądowe oraz marynarka wojenna. Jednak w w tym sektorze, czyli okrętów podwodnych, jeszcze żeśmy nie działali. Jest to dla nas i wyzwanie ale głównie szansa. Jesteśmy Centrum Badawczo-Rozwojowym i naszym zadaniem jest wprowadzanie innowacyjnych rozwiązań na rynek.
W kontekście okrętów podwodnych czym konkretnie będziecie się zajmować?
Oczywiście nie będziemy budować okrętów. Nasza rola skupia się na technologiach związanych z symulacją, dokumentacją oraz ogólnie mówiąc, pakietem logistyczno-szkoleniowym. W tych obszarach czujemy się dobrze albo bardzo dobrze. Współpraca z Saabem dałaby nam nowe możliwości rozwoju.
Czyli chodzi o symulacje dla załogi, szkolenia dotyczące obsługi, czy cały pakiet?
Naszym celem jest cały pakiet. Mamy takie kompetencje z innych obszarów. Z mojego punktu widzenia, czy to jest obsługa czołgu, okrętu, wozu strażackiego, czy innych urządzeń, jest to w zakresie symulacji i szkolenia po prostu obsługa. Żołnierz czy marynarz obsługujący musi mieć szansę zapoznać się z tematem. Musi wiedzieć, jak obsługiwać sprzęt. W sytuacjach awaryjnych oczekuje pomocy, nawet zdalnej. To buduje pewność i poczucie bezpieczeństwa oraz wypracuje właściwe metody postępowania i reakcji.
Jakie konkretnie narzędzia i metody szkoleniowe oferujecie?
Oferujemy pełen zakres szkolenia. Zaczynamy od urządzeń desktopowych, poprzez TTT (Top Table Training), aż do Full Mission Simulators FMS. Do tego dochodzi dokumentacja interaktywna która może być wykonana również w standardzie S1000D, trójwymiarowe modele urządzeń, gdzie pokazujemy, co i w jakiej kolejności należy wykonać. To kompleksowy system.
Autocomp ma duże doświadczenie w symulatorach lądowych. A co z marynarką wojenną?
Tak, mamy mocne doświadczenie w symulatorach dla wojsk lądowych. Dostarczyliśmy i nadal dostarczamy symulatory, np. dla Czołgów Leopard, KTO Rosomak, systemy szkolenia strzeleckiego Śnieżnik i wiele innych, ale dostarczyliśmy również symulatory dla Marynarki Wojennej. Na przykład symulatory mostków nawigacyjnych, czy OPA do walki z ogniem i wodą na okręcie czy siłowni okrętowej na lądzie w Centrum Szkolenia Specjalistów Marynarki Wojennej. Umożliwiają one kompleksową naukę urządzeń, realizowania kompleksowych zadań dla załogi, przechodzenia na zasilanie, ćwiczenie całych załóg i ich zgrywanie załogi w działaniach operacyjnych. To nie jest dla nas nowe doświadczenie. Jedynie bardziej kompleksowe.
Polecany artykuł:
Rozumiem, że wykorzystacie do tego wasze istniejące systemy, ale odwzorowanie nowych komponentów, zwłaszcza okrętów podwodnych, wymaga dużo pracy. Widzi Pan to jako pracę na lata?
Liczymy na to. Oczywiście są to prace objęte klauzulą tajności. My jako firma, mamy certyfikat bezpieczeństwa przemysłowego pierwszego stopnia: Polski, europejski, NATO. Jesteśmy odpowiedzialni, sprawdzeni i godni zaufania.
Macie predyspozycje do współpracy międzynarodowej?
Tak, współpracujemy z dużym koncernem zbrojeniowym w Europie od 20 lat. To świadczy o naszych kompetencjach, wiarygodności i o tym, że potrafimy się realizować również projekty międzynarodowe.
Czy rozwiązania, które powstaną mają być tylko dla polskiej Marynarki Wojennej, czy też dla innych klientów Saaba?
Liczymy, że dla różnych klientów. Nie chcemy zamykać się w jednym rynku. Jeśli nasze rozwiązania się sprawdzą i będziemy w stanie nadążyć za potrzebami Saaba, mamy nadzieję na znacznie szerszą współpracę obejmującą wszystkie domeny, w których Saab działa.
A jeśli chodzi o to konkretne porozumienie, które podpisaliście w związku z programem Orka? Proszę pokrótce powiedzieć - czego dokładnie dotyczy podpisane porozumienie?
Podpisana umowa dotyczyła szkolenia i symulacji, szeroko rozumianego w kontekście programu Orka, ale nieograniczającego się tylko do niego. Saab nieustannie buduje partnerstwo. Mieliśmy już wcześniejsze kontakty, ale w domenie morskiej jest to pierwszy kontakt, skupiony na szkoleniu i symulacji, czyli polu, w którym Autocomp jest ekspertem. Dokumenty umożliwiają współpracę wielodomenową.
Jeśli chodzi o dane do symulacji, czy Autocomp będzie musiał skanować okręty? Poszczególne urządzenia?
Jeżeli trzeba będzie wejść na okręt podwodny i go zeskanować, to my to zrobimy. Jeśli tylko zostaniemy dopuszczeni, mając nasze certyfikaty. To jest kwestia Saaba. Będziemy pracować na dokumentacji 2D, 3D lub innych danych taktyczno-technicznych, które będą podnosić mechanizmy szkoleniowe na coraz wyższe poziomy. Od prostych procedur po zaawansowane, kompleksowe systemy.
Dlaczego szkolenie i symulacja są tak istotne w przypadku okrętów podwodnych? Warto inwestować w rozwój tych kompetencji w Polsce?
Szkolenie jest kluczowe, ponieważ wyjście okrętu w morze jest kosztowne, niebezpieczne i wymaga wsparcia. Wiele sytuacji jest trudne lub wręcz niemożliwe do realizacji na okrętach bojowych więc jedyną alternatywą jest symulacja. Systemy symulacyjne pozwalają załodze efektywnie wykorzystać czas, zwłaszcza gdy okręt ma zaplanowany przegląd, zamiast siedzieć bezczynnie. Pojawia się tu efekt kosztowy i kwestia dostępności jednostki. Szkolenie w morzu powinno być ostatnim etapem w całym cyklu.
A jak wygląda taka symulacja? Czy jest teoretyczna, wirtualna, czy może używacie mieszana rzeczywistość?
Wszystko razem, w zależności od wymagań. Mamy symulatory stołowe typu desktop o mniejszej immersji. Na targach Batlexpo pokazaliśmy też przykład symulatora wirtualnego z dużą imersją. Jest przeznaczony do szkolenia w walce z wodą i ogniem na jednostce morskiej. Szkoleni członkowie załogi mają platformę ruchu, gogle i rękawice haptyczne. Dzięki temu mogą się poruszać, ćwiczyć, chodzić po rzeczywistym okręcie. Uczą się topologii okrętu, obsługi urządzeń. Interakcji z otoczeniem i współzawodnictwa członków załogi.
Wprowadzamy też rozszerzoną i mieszaną rzeczywistość, która jest zupełnie czymś nowym, gdzie fizycznie oddziałujemy na wirtualną rzeczywistość, zwiększając imersję i czyniąc szkolenie bardziej naturalnym. Młode pokolenie wchodzi w to środowisko naturalnie. Jak w kolejną grę komputerową. To ułatwia im szkolenie i znacznie je przyspiesza.
Wspomniał Pan też o kosztach. Systemy symulacji to także sposób na utrzymanie kompetencji załóg w okresie przejściowym, zanim nowe okręty trafią do służby?
Zgadza się. Po uruchomieniu, taki system szkoleniowo-symulacyjny zostanie zbudowany i przekazany użytkownikowi. To jest pożądany, modelowy stan, aby załoga mogła szkolić się na polskiej ziemi, a nie tylko w Szwecji. To będzie jeden z elementów tzw. Gap-fillera, czyli rozwiązania pomostowego na ten najtrudniejszy okres przejściowy. Dostarczenie samego okrętu bez wyszkolonej załogi mija się z celem.
Jak długo trwa cykl szkolenia oficera na okręcie podwodnym?
Cykl szkolenia oficera na okręcie podwodnym, od dowódcy działu do posiadania uprawnień samodzielnego dowodzenia okrętem, to jest około 7-8 lat intensywnego szkolenia i przebywania w morzu, by w pełni był w stanie wykorzystać zdolności bojowe okrętu. Będziemy szkolić kadry na różnym poziomie wiedzy, w różnym wieku i na różnych stanowiskach. Ale później kluczowe jest ich zgranie, aby działały jak wspólny organizm.
Czyli potrzeba jest pilna, jeśli mamy mieć załogi gotowe na wejście okrętów do służby. Całkiem nowych okrętów. Ile może potrwać przygotowanie i oddanie pierwszego komponentu takiego systemu symulacyjnego w Polsce?
Budowa systemu symulacji powinna wyprzedzać wejście okrętów do służby. Realizacja takiego zadania od momentu określenia wymagań to około półtora roku. Od decyzji do przekucia jej w konkretne urządzenia szkoleniowe.
Co jeszcze umożliwia symulator, czego nie można przećwiczyć w rzeczywistości?
Jak wspomniałem wcześniej, symulator umożliwia ćwiczenie w sytuacjach, które są trudne, wręcz niemożliwe do zasymulowania w rzeczywistości. Na przykład walka z wodą i pożarem na okręcie. W takiej sytuacji załoga musi wiedzieć, co zrobić. Przygotowaliśmy taki symulator o wysokim stopniu realizmu. Można w nim przećwiczyć nie tylko procedury o poruszanie się po okręcie, ale też współdziałanie w grupie okrętów i z okrętem ratowniczym. Dla okrętów podwodnych, koniecznym wydaje się opracowanie systemu symulacji w zakresie przeprowadzenia akcji ratowniczej ewakuacji załogi z okrętu podwodnego znajdującego się na dnie morza.
A w kontekście współpracy polsko-szwedzkiej? Czy istnieje możliwość połączenia systemów symulacyjnych?
Zacieśnienie współpracy polsko-szwedzkiej otwiera możliwość spięcia symulatorów przez Bałtyk. To jest kolejna wartość dodana – polskie załogi ćwiczące w oparciu o infrastrukturę symulacyjną ze szwedzkimi załogami. Widzę tu szansę na szeroką implementację systemu interoperacyjnego.
Czy wejście Szwecji do NATO ułatwi tę współpracę?
Wejście Szwecji do NATO z jednej strony ułatwia kwestie proceduralne, ale z drugiej wymaga, by Szwecja implementowała rozwiązania dotąd niewymagane. NATOwskie. Szwedzi mają jednak te procedury przećwiczone, od dekad współpracują z sojuszem. To połączenie polsko-szwedzkie jest korzystne, ponieważ oni modernizują swoje 20-letnie systemy, a my możemy wejść od razu na nowy, wyższy poziom technologiczny.
Co takie połączenie mogłoby oznaczać strategicznie?
Moglibyśmy budować stałą polsko-szwedzką grupę okrętów podwodnych operującą na Bałtyku. Wracamy do koncepcji działań wielonarodowych, wielodomenowych. Na przykład wspólnego zarządzania dolną półsferą (podwodną – przyp. red.) razem ze Szwedami, z górną półsferą pokrytą przez samoloty rozpoznania. Okręty mogłyby korzystać ze wspólnych łańcuchów dostaw i wspólnego szkolenia, np. wychodząc z Gdyni i wchodząc do Muskö. To jest droga naprzód, aby rozwijać sojusz i budować stabilność w regionie. Taki powinien być cel współpracy.
Trudno się z tym nie zgodzić.
Dziękuję za rozmowę.