• Walki toczą się między armię rządową (SAF) generała al-Burhana a Siłami Szybkiego Wsparcia (RSF) dowodzonymi przez „Hemedtiego”.
• Konflikt doprowadził do największej klęski głodu od 40 lat, epidemii i zniszczenia infrastruktury – 30 mln ludzi potrzebuje pomocy humanitarnej.
• Mimo skali tragedii wojna w Sudanie pozostaje niemal nieobecna w światowych mediach i debacie publicznej.
Konflikt, o którym przypomniał (5 listopada) wicepremier minister Sikorski, jest zagłuszony w mediach przez inne wojny i wstrząsy polityczne. Doprowadził do największej klęski głodu w Sudanie od 40 lat, wybuchów epidemii i zniszczenia kluczowej infrastruktury. Sprawił, że ponad 14 mln ludzi zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów.
Ta wojna rozpoczęła się 15 kwietnia 2023 r. Z jakiej przyczyny?
Z takiej co zawsze – poszło o władzę. Co ciekawe, ci, którzy przystąpili do tej wojny, do 15 kwietnia… wspólnie rządzili państwem. Był to dowódca Sił Zbrojnych Sudanu (SAF) – gen. Abdel Fattah al-Burhan oraz dowodzący paramilitarnymi Siłami Szybkiego Wsparcia (RSF) – Mohamed Hamdan Dagalo „Hemedti”. Obaj panowie metodą przewrotową, charakterystyczną dla afrykańskiego prowadzenia polityki, obalili poprzednie władze. A w kwietniu 2023 r. doszło między nimi do różnicy poglądów w kwestii połączenia RSF z SAF.
Al-Burhan miał okazję do osłabienia wpływów swego sojusznika w przewrotach, a tenże doskonale wiedział, po co ma być ta fuzja RSF z regularną armią. I od słów i kłótni do czynów, czyli wojny domowej.
Obecnie górą jest SAF, bo ma pod kontrolą 60 proc. terytorium (z 1,886 mln km kw.) kraju. RSF i jego sojusznicy mają – jak łatwo wyliczyć – mniej, ale za to władają wybrzeżem Morza Czerwonego. Do marca 2025 r. okupowali Chartum (stolicę Sudanu), ale SAF odbił ją. Wojna trwa, końca (jak na Ukrainie) nie widać, mało kto się nią poza Sudanem (i ministrem Sikorskim) interesuje.
Tak samo jak tym, że gdzie dwóch się bije, tam cywile giną. Obie strony konfliktu są oskarżane o zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości. ONZ uznała, że obie strony popełniły „przerażający zakres wstrząsających naruszeń praw człowieka i zbrodni międzynarodowych”.
W styczniu ówczesny sekretarz stanu USA Antony Blinken oskarżył RSF o ludobójstwo wobec niearabskich grup etnicznych w Darfurze – o to, że zabijała „mężczyzn i chłopców, nawet niemowlęta, na podstawie pochodzenia etnicznego”. Szacunki dotyczące ofiar tych zbrodni są zróżnicowane. Dostęp do źródeł jest utrudniony, sama wojna – jak wspomniałem – z rzadka pojawia się w światowych mediach. Będzie jeszcze trudniej uzyskać wiarygodne dane. Wojna bowiem „wymyka się spod kontroli”, co podkreślił 4 listopada sekretarz generalny ONZ António Guterres.
Sudan zmaga się obecnie z największym kryzysem humanitarnym na świecie. 30 mln ludzi (z 50-milionowej populacji Sudanu) potrzebuje pilnej pomocy humanitarnej. W państwie jest kilkanaście milionów uchodźców wewnętrznych, a prawie 4 mln Sudańczyków uciekło od wojny do sąsiednich krajów.
Te problemy nie dotyczą tych, którym ta wojna skróciła życie
Badanie London School of Hygiene & Tropical Medicine oszacowało, że w samym stanie Chartum, między kwietniem 2023 a czerwcem 2024 r., zmarło ponad 61 tys. osób ze wszystkich przyczyn związanych z wojną. Raport Integrated Food Security Phase Classification (IPC) opublikowany 3 listopada wskazuje, że trwająca klęska głodu może doprowadzić do kolejnych śmierci tysięcy cywilów. IPC podało, że w całym Sudanie na skraju śmierci głodowej jest ok. 375 tys. ludzi.
Wojna trwa. Najbardziej dramatycznym wydarzeniem ostatnich dni było zdobycie miasta El-Fasher, po 18-miesięcznym oblężeniu, przez RSF. Zdobywcy w miejscowym szpitalu wymordowali 460 pacjentów i członków personelu. Masakrę potwierdzono zdjęciami satelitarnymi.
Kilka zdań komentarza
W Sudanie trwa, jak to określiła jedna z organizacji humanitarnych, masowa eksterminacja na poziomie Rwandy. I bardzo dobrze, że wicepremier Sikorski przypomniał o tym nie tylko aktywistom protestującym (polityk miał wykład na Uniwersytecie Warszawskim z okazji 80-lecia ONZ) przeciwko zbrodniom Izraela w Strefie Gazy. Zacytuję za PAP
„Chciałbym także paniom protestującym uświadomić, że dosłownie w tych dniach ma miejsce okropna, porażająca masakra w Sudanie. W wojnie domowej w Sudanie ginie więcej ludzi w ostatnich latach niż w Gazie i na Ukrainie razem wziętych i jakoś nie słyszę, żeby panie protestowały”.
I co niby z tej uwagi pana wicepremiera ma wynikać? Że wojna sudańska jest „gorsza” od tej w Izraelu i na Ukrainie? Czy to, że protestujący przeciw zabijaniu cywilów powinni protestować nie tylko przeciw Izraelowi?
Każda wojna jest złem. I nie można tego zła łagodzić tym, że jedna wojna zabija setki tysięcy ludzi, a druga kilkadziesiąt tysięcy. I nie można pouczać innych, przeciwko komu i czemu mają protestować.