Czy potrzebujemy 96 śmigłowców AH-64E Apache? Odpowiedź nie jest prosta

2024-08-22 6:09

Podpisanie w Inowrocławiu zamówienia na 96 śmigłowców AH-64E Apache wraz z uzbrojeniem, szkoleniem i częściami zamiennymi może nas kosztować ponad 40 mld złotych, co jest sumą ogromną. Płacimy ją jednak za flotę maszyn o unikalnym pakiecie zdolności, które mają przed sobą dekady służby w US Army i innych siłach zbrojnych na świecie. Dlatego odpowiedź na tytułowe pytanie trzeba podzielić na co najmniej dwie części: Czy potrzebujemy? Ale przede wszystkim, ile potrzebujemy?

Spis treści

  1. Powolna erozja zdolności
  2. Złudny obraz wojny
  3. Doniesienia o mojej śmierci...
  4. Czy potrzebujemy Apache? A jeśli tak, to ile?

Zacznijmy od tego, że Wojsko Polskie potrzebuje nie tyle następcy obecnie używanych maszyn Mi-24, co realnych śmigłowców rozpoznawczo-uderzeniowych. Nie chodzi o to, że Mi-24 to śmigłowiec zły. Na swoje czasy był konstrukcją całkiem udaną. Zdobył sobie uznanie załóg i szeroką rzeszę fanów, ale jego czas już z pewnością minął.

Przy tym od kilkunastu lat te śmigłowce nie posiadają żadnych zdolności przeciwpancernych. Ostatnie pasujące do nich kierowane pociski przeciwpancerne produkcji radzieckiej wystrzelano w okolicach roku 2010-2011, a i to było dość późno, patrząc na ich resursy. Nowych nigdy nie zakupiono – przypieczętowując realnie los naszych Mi-24.

Powolna erozja zdolności

Skutkiem tego w Afganistanie ich jedyne uzbrojenie stanowiły pociski niekierowane, zasobniki z działkami 23 mm oraz karabin maszynowy 12,7 mm w obrotowej wieżyczce. Całkiem jak większości śmigłowców używanych dziś na Ukrainie, z wątpliwa jak wiemy skutecznością i ogromnym zagrożeniem zestrzelenia.

Amerykańskie Apache i Black Hawk ILA 24

Lecz nawet to uzbrojenie jest już na wyczerpaniu. Kończą się zapasy luf i innych części zamiennych do rosyjskich kemów JAKB-12,7. Nasze Mi-24 dosłownie wymierają z braku części i uzbrojenia. Dobrze wyglądają na pokazach i na poligonach, nosząc modele masowe pocisków kierowanych, ale to wszystko co im pozostało.

Złudny obraz wojny

Oczywiście ktoś zaraz powie, że przecież na Ukrainie śmigłowce spadają jak gruszki. Nie tylko pod ogniem systemów przeciwlotniczych, w tym doskonałych polskich wyrzutni Piorun. Ostatnio sensację wywołały dwa udane, choć nie wiadomo z jakim końcowym skutkiem, ataki dronów VR na rosyjskie śmigłowce uderzeniowe. Jednak kto wywodzi z tych obrazów śmierć śmigłowca szturmowego jako przydatnego środka walki, ten popełnia błąd multimedialnego „eksperta”, który wiedzę buduje tylko na wybranych obrazkach z frontu.

Jak powiedział w rozmowie z naszym dziennikarzem jeden z przedstawicieli koncernu Boeing i były pilot śmigłowców bojowych USA - „Kiedy spojrzysz na to, co dzieje się na Ukrainie, spojrzysz na wyposażenie, maszyny, na ich wiek i możliwości… Kiedy porównasz to z możliwościami, jakimi dysponuje AH-64E Apache... wszystkimi sensorami, informacjami, jakie pozyskuje i przetwarza, tym co można z tymi informacjami zrobić. Jak się nimi dzielić, zwiększając świadomość sytuacyjną. To jest zupełnie inna generacja możliwości, a na sytuacje wpływają też warunki terenowe. To ogromny temat."

I faktycznie, jest to cały ogromny, odrębny temat. Ale ujmując rzeczy krótko, maszyny używane na Ukrainie, to śmigłowce w większości starszych generacji, pobawione nowoczesnych sensorów i systemów ostrzegania, a w większości również, uzbrojone w pociski niekierowane. Całkiem jak obecnie nasze, polskie Mi-24.

Apache z tej perspektywy, szczególnie najnowszy AH-64E, co mówią m.in. pierwsi wyszkoleni na nich polscy piloci, jest jak F-35. Dodałbym, że w porównaniu z Mi-24, jest jak F-35 wobec maszyny klasy F-4E Phantom czy MiG-21. Jest między nimi generacyjna przepaść. Najnowsze rosyjskie maszyny Mi-28 czy Ka-52 są w tym porównaniu jak nieco zmodernizowany MiG-29 czy Su-27. Potrafią część tego, co Apache, ale znacznie gorzej, ze znacznie mniejszej odległości i z mniejszą precyzją. Nie należy więc przekładać tego medialnie skrzywionego obrazu użycia maszyn uderzeniowych w wojnie ukraińskiej na ogólny wniosek o nieskuteczności śmigłowców uderzeniowych.

Doniesienia o mojej śmierci...

Dlatego śmigłowce uderzeniowe, czy też rozpoznawczo-uderzeniowe, jak ostatnio piszę MON o maszynach AH-64 Apache, mają przed sobą jeszcze długą przyszłość. US Army planuje ich użycie co najmniej do roku 2060 i nie zagrożą temu drony czy rakiety przeciwlotnicze. Jedne i drugie trafiają raczej na uzbrojenie śmigłowców, zwiększając ich możliwości operacyjne.

Już obecnie amerykańskie Apache współpracują z bezzałogowcami i mogą nimi kierować, oraz oczywiści zbierać dane. W testach natomiast są drony startujące z pokładu śmigłowca i mogące wykonywać różne zadania – od rozpoznania i zakłócania, po niszczenie celów.

Śmigłowiec Apache posiada również własne, bardzo zaawansowane sensory. Głowice optoelektroniczne, liczba mnoga, pozwalające nie tylko na latanie w całkowitej ciemności, ale też na wykrycie i identyfikację celu z odległości wielu kilometrów, zarówno w dzień jak i w nocy. Ale największych, i nadal dość unikalnym atutem Apache jest umieszczony nad wirnikiem części maszyn radar Longbow. Pozwala on maszynie na ukrycie się za osłoną i w zawisie, bez wystawiania się na strzał, wykryci, skatalogowanie i identyfikację ponad 250 obiektów w promieniu kilkunastu kilometrów. Kilkanaście z nich może zostać oznaczonych, śledzonych i stać się celem uzbrojenia tego lub innego AH-64E Apache.

Portal Obronny: Apache z rakietami Spike NLOS

Nie należy też zapominać, że korzystając z łącza Link-16, Apache może, podobnie jak F-35, przekazać dane o celu innym własnym jednostkom, w tym artylerii, pociskom HIMARS czy czołgom M1 Abrams. To właśnie przede wszystkim do współdziałania z nimi powstał Apache, tworząc łącznie powietrzno-naziemny taran. Jego zdolności do zbierania i przekazywania informacji są porównywalne ze zdolnością do zwalczania celów. A jak wiadomo, na nowoczesnym polu walki aktualne dane i ich rozprowadzenie wśród własnych sił to ogromny atut.

Oczywiście Apache wykonują też bardziej tradycyjne zadania, takie jak eliminacja wybranych celów, przede wszystkim systemów obrony powietrznej przeciwnika, co ułatwia np. operowanie samolotom F-35. Ważną rolą śmigłowców Apache jest też wsparcie własnych jednostek oraz misje eskortowe, realizowane względem własnych śmigłowców transportowych i wielozadaniowych.

Czy potrzebujemy Apache? A jeśli tak, to ile?

Oczywiście o śmigłowcu Apache, jego zadaniach, uzbrojeniu i użyciu, można pisać długo. Wróćmy więc do pytań z początku tekstu. Czy potrzebujemy tych maszyn? Albo w ogóle śmigłowców uderzeniowych. Moim zdaniem oczywiste jest, że tak. Powody już państwo poznali. Ale czy aż 96? Tu odpowiedź nie jest tak prosta. Po pierwsze, nie wiemy do końca jaka jest koncepcja ich użycia, przyporządkowania i roli w systemie.

Niestety w tym zakresie nasze informacje są ograniczone, ale jak się wydaje, planowane jest w pierwszej kolejności przypisanie śmigłowców Apache do dywizji uzbrojonej w czołgi M1 Abrams, co układa się w pewną logiczną i taktyczną całość, o której pisałem wcześniej. Jednak Jak łatwo policzyć, 96 śmigłowców to sześć eskadr. Oznacza to ogromny rozrost Lotnictwa Wojsk Lądowych.

Czy potrzebujemy tak wiele? Odpowiedź jest znacznie bardziej złożona niż pytanie. Należy bowiem patrzeć na to, jaką rolę pełnią tego typu maszyny na poziomie strategicznym. Zakres ich zadań jest szeroki, a możliwości i wpływ na zdolności operacyjne, bardzo duże. Maszyny pełnią nie tylko rolę eskortową, rozpoznawczą czy wsparcia bezpośredniego sił naziemnych. Śmigłowce uderzeniowe stanowią też bardzo mobilny odwód o znaczeniu strategicznym. Między innymi wobec zagrożenia ze strony jednostek pancernych przeciwnika, a Polska w razie konfliktu z Rosją i Białorusią jest na pierwszej linii obrony. W tej sytuacji potrzeby mogą być znaczące, szczególnie przy liczebnej przewadze przeciwnika w sprzęcie.

Warto też pamiętać, że o ile pierwsze „szkoleniowe” AH-64D Apache mają pojawić się w Wojsku Polskim już w tym roku,w ramach leasingu od US Army, to dostawy „docelowych” maszyn zaczną się w 2028 roku. Proces ten będzie rozłożony na lata i stopniowo będziemy dochodzić do tej ogromnej liczby. Mam też nadzieję, że równolegle będą pozyskiwane też inne typy śmigłowców. Przede wszystkim średnie maszyny wielozadaniowe, aby zachować spójną i funkcjonalną strukturę Lotnictwa Wojsk Lądowych, dla których to właśnie one realizują większość przypisanych zadań.

Jeśli docelowa struktura sił zbrojnych będzie rosła zgodnie z obecnymi planami, to być może 96 śmigłowców nie okaże się wcale liczbą tak przesadzoną jak się dziś wydaje. Z drugiej jednak strony, mam nadzieję, że liczba ta jest oparta na prognozowanych potrzebach, a nie mechanicznym kopiowaniu np. struktury dywizji US Army i jej komponentu powietrznego. Nasze potrzeby są bowiem inne i powinny one stanowić bazę dla tego typu decyzji. Jak jednak będzie, czas pokaże.

Sonda
Czy Polska powinna kupić 96 śmigłowców Apache?
Listen on Spreaker.