Członkowie NATO będą musieli więcej przeznaczać na zbrojenia? Trump: „Będę nalegał na wydatki do 3 proc. PKB na obronność"

2024-08-27 12:52

Donald Trump, który walczy ponownie o fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych, nie przestaje mówić o NATO i zobowiązaniach sojuszników wobec Sojuszu. Trump tym razem powiedział 26 sierpnia, że będzie nalegał, by państwa NATO wydawały 3 proc. PKB na obronność. Według Trumpa 2 proc. to była kradzież stulecia. Kandydat Republikanów zapowiedział, że byłby gotowy pomóc sojusznikom, jeśli zrównają swoje wydatki z Ameryką. Czy kraje NATO, które ledwo osiągnęły 2% PKB, dadzą sobie radę, by osiągnąć nowy pułap?

Donald Trump

i

Autor: Gage Skidmore flickr.com Były prezydent Donald Trump oskarżony o zawyżanie wyceny swoich nieruchomości

Spis treści

  1. Trump chce by państwa NATO wydawały 3% PKB na obronność
  2. Plany Trumpa i jego doradców wobec NATO
  3. Kraje wschodniej flanki będą musiały wydawać znacznie więcej niż 2 procent PKB?

Trump chce by państwa NATO wydawały 3% PKB na obronność

Kwestia wydatków państw NATO na obronność budzi cały czas emocje zwłaszcza ze strony byłego prezydenta USA Donalda Trumpa, który ponownie walczy w wyborach. Tym razem Trump powiedział, że będzie nalegał, by państwa NATO wydawały 3 proc. PKB na obronność.

"Przez lata wszystkie te kraje NATO wydawały znacznie mniej niż 2 proc. PKB na swoje siły zbrojne, pozostawiając nasze siły przeciążone. To my pokrywaliśmy różnicę, płacąc za to, aby nadrobić niedobory i pomóc odstraszyć zagrożenia" - powiedział Trump podczas przemówienia do stowarzyszenia żołnierzy Gwardii Narodowej w Detroit. "Będę nalegał, żeby każdy kraj NATO musiał wydawać co najmniej 3 proc., trzeba przejść do 3 proc. 2 proc. to kradzież stulecia, zwłaszcza biorąc pod uwagę, ile my płacimy" - dodał.

GARDA: Hyundai Rotem o K2 i NKTO

Według danych NATO, obecnie jedynie pięć państw członkowskich wydaje na obronność ponad 3 proc. PKB - Polska, Estonia, USA, Łotwa i Grecja - zaś 2/3 państw spełnia wymóg wydatków na poziomie 2 proc. Postulat podniesienia tego progu do 3 proc. zgłosił w marcu br. prezydent Andrzej Duda przed wizytą w Białym Domu, choć nie został on poparty przez prezydenta Joe Bidena. Duda omówił go jednak podczas późniejszej rozmowy z Donaldem Trumpem w Nowym Jorku w kwietniu.

8 lipca rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby, powiedział, że prezydent Biden nie wyznaczy podczas szczytu w Waszyngtonie nowego wymaganego poziomu wydatków na obronność. Jak mówił wówczas rzecznik, pewna cześć nie osiągnęła jeszcze 2% PKB. Rzecznik zaznaczył, że w ciągu ostatnich dwóch lat liczba państw spełniających kryterium 2 proc. podwoiła się i wynosi teraz 23.

Trzeba zauważyć także tutaj, że wiele krajów osiągnęło 2% PKB ogromnym wysiłkiem ten poziom. Trudno sobie wyobrazić, że np. nagle Niemcy, które osiągnęły 2% PKB na obronność (dzięki kreatywnej księgowości), nagle zwiększą wydatki do 3% PKB. Można nawet sądzić, że wiele krajów w strachu zacznie bardziej tę kreatywną księgowość stosować byle tylko spełnić nowe forsowane przez Trumpa 3% PKB.

Podczas poniedziałkowego przemówienia Trump ponownie — jak robi to niemal podczas każdego wystąpienia — oskarżał państwa europejskie o to, że wykorzystują USA, zarówno w stosunkach handlowych, jak i wojskowych. Stwierdził też, że Europie powinno zależeć na większym wspieraniu Ukrainy, a Ameryka rzekomo płaci na ten cel o 150 mld dolarów więcej (według danych UE to Europa łącznie wydaje więcej). Po raz kolejny przytoczył też anegdotę ze szczytu NATO, kiedy powiedział jednemu z przywódców państwa sojuszu, że nie będzie bronił krajów, które nie płacą wystarczająco na obronność.

"Tracimy na obronie Europy setki miliardów dolarów. Wszystko, co mówię to: musimy wyrównać. Pomożemy wam, ale musicie płacić" - powiedział.

Kandydat Republikanów na prezydenta USA stwierdził też, że amerykańskie wojsko "nie ma już żadnej amunicji", bo "rozdała ją różnym grupom, głównie Ukrainie". Jednocześnie skrytykował rządzących za "głupotę".

Według najnowszych szacunków 32 państwa Sojuszu wydadzą łącznie w 2024 roku na obronność około 1,5 bln dolarów (około 1,4 bln euro). Pomijając inflację i wahania kursów walut, odpowiadałoby to wzrostowi o 10,9 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim.

Pomimo znacznych wzrostów wydatków ze strony Europejczyków, USA nadal będą inwestować w obronę około 968 mld dolarów, czyli ponaddwukrotnie więcej niż wszystkie pozostałe państwa NATO razem wzięte i pozostaną absolutnym numerem jeden na arenie międzynarodowej.

Plany Trumpa i jego doradców wobec NATO

W lipcu Politico pisało, że Donald Trump w zamian za pozostanie USA w NATO, oczekuje nie tylko od krajów europejskich drastycznego zwiększenia wydatków na NATO, ale także podjęcia działań, które Dan Caldwell, ekspert ds. obronności, który zna poglądy najbliższych doradców Trumpa — określa mianem „radykalnej reorientacji” NATO. Co to oznacza? Oznacza to tyle, że USA same już nie zapewnią Europie, jaki i światu wsparcia, konieczne jest współpraca, bo jak mówi ekspert: „Nie mamy już tak naprawdę wyboru” wskazując na rosnące zadłużenie USA, spadającą liczbę chętnych do służby w wojsku i możliwości amerykańskiego przemysłu obronnego, który nie jest w stanie sprostać jednoczesnym wyzwaniom ze strony Rosji i Chin.

Jak napisało dalej Politico, powołując się dalej na byłych urzędników i ekspertów związanych ze środowiskiem Trumpa, USA zachowają nuklearny parasol nad Europą, utrzymując na Starym Kontynencie swoje samoloty bojowe i bazy sił powietrznych w Niemczech, Anglii i Turcji, a także swoje siły morskie. Jednocześnie Europa ma przejąć odpowiedzialność za obronę kontynentu jeśli chodzi o piechotę, siły pancerne, artylerię i logistykę.

Według Caldwell zmiana, którą przewidują doradcy i eksperci wiązałaby się ze "znacznym i znaczącym zmniejszeniem roli Ameryki w zakresie bezpieczeństwa — wycofaniem się zamiast bycia głównym dostawcą siły bojowej w Europie, kimś, kto zapewnia wsparcie tylko w czasach kryzysu". Poza tym, jak już pisaliśmy kilka miesięcy temu pomysł dwupoziomowego NATO, który przedstawił były generał Keitha Kellogga, nadal brany jest pod uwagę. W tym pomyśle chodzi o to, że kraje członkowskie, które jeszcze nie osiągnęły celu wydawania 2 procent PKB na obronę: „nie będą cieszyć się hojnością obronną i gwarancją bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych” – jak cytuje portal jednego z ekspertów ds. bezpieczeństwa narodowego powiązanego z Trumpem, który mówił pod warunkiem zachowania anonimowości, aby opisać wewnętrzne dyskusje.

Kraje wschodniej flanki będą musiały wydawać znacznie więcej niż 2 procent PKB?

Według informacji Politico także z lipca, czołowy doradca Trumpa - Elbridge Colby, który był zastępcą asystenta sekretarza obrony w pierwszej administracji Trumpa, powiedział gazecie, że jeśli Trump powróci, to kraje wschodniej flanki będą musiały wydawać znacznie więcej niż 2 procent PKB jako cel NATO.

Według Colbyego: "Stany Zjednoczone zobowiązały się do przyjścia z pomocą krajom NATO, które zostały zaatakowane. To nie to samo, co mówienie, że powinniśmy rzucić całe nasze wojsko [przyp. red. na wschodnią flankę]" - powiedział Elbridge Colby.

Jak mówił dalej Colby: "Nie wydaje mi się imponujące, że Litwa wydaje 3 procent, a Estonia 3 procent. Gdybym był na ich miejscu, wydałbym 10 procent, jeśli poważnie myślą o tym, jak groźni są Rosjanie" - powiedział. "Myślę, że Europejczycy muszą zrozumieć, że muszą zbudować swoje wojsko tak szybko, jak to tylko możliwe". "Moim osobistym zdaniem powinniśmy zaangażować znacznie dostępniejsze siły w obronę wschodniej flanki NATO, które nie umniejszają naszej zdolności do obrony pierwszego łańcucha wysp, w tym przypadku Tajwanu" - dodał. Wskazał na „kluczowe zdolności”, takie jak ogień dalekiego zasięgu, logistykę, logistykę znaną jako C4ISR, amunicję i obronę przeciwlotniczą jako obszary, w których Stany Zjednoczone powinny skupić się na Azji, a nie Europie. "Są to najważniejsze aktywa, ale są to również aktywa, które są najbardziej deficytowe" - powiedział.

PM/PAP

Sonda
Czy USA opuszczą NATO za Trumpa?