Europa od dawna ma problem jeśli chodzi o konkurencyjność względem firm amerykańskich, które są globalnymi firmami z ogromnym kapitałem. Nawet jak się spojrzy po Europie, to bardzo dużo krajów wybiera sprzęt produkcji amerykańskiej np. samoloty jak F-16 czy F-35, które na tle takiego Eurofightera wypadają dużo taniej jeśli chodzi o eksploatację kosztową. Nie mówiąc o tym, że Europa to nie jest jeden kraj (oczywiście niektórzy by chcieli), ale dziś jest to niemożliwe, każdy kraj ma swoją specyfikę działania, mimo powolnych prób ujednolicenia przepisów przez Unię Europejską. Dużym problem jest także, to w krajach Europy Środkowej i Wschodniej brakuje kapitału. Niemieckim, Francuskim, Brytyjskim czy Włoskim firmą łatwo mówić, kiedy ich korzenie sięgają I czy II wojny lub okresu powojennego, gdzie mogli gromadzić i inwestować spokojnie kapitał w rozwój firm. Tymczasem Europa Wschodnia żyjąca za żelazną kurtyną tego nie miała. Dopiero od niedawna możemy się cieszyć w naszym regionie rozwojem.
Eksperci są także zdania, że Europa musi podjąć pewne działania w wielu dziadzinach, aby gospodarka Europy nie była narażona na straty i brak konkurencyjności względem USA czy Azji. Raport McKinsey Global Institute przedstawiony w marcu tego roku prognozował, że jeśli działania na szeroką skalę w kluczowych dziedzinach nie zostaną podjęte, do 2030 r. gospodarka naszego kontynentu może zostać narażona na straty od 500 mld do nawet 1 bln EUR wartości dodanej rocznie. Według raportu: „konkurencyjna pozycja Europy opiera się w dużej mierze na jej zaawansowaniu przemysłowym, ale zmieniająca się sytuacja geoekonomiczna stwarza warunki, które uwypuklają dzisiejsze słabości naszego kontynentu”. Jak możemy dalej przeczytać „Europa stoi w obliczu poważnej presji w siedmiu kluczowych wymiarach konkurencyjności: innowacji, energii, łańcuchów dostaw, kapitału, talentów, wielkości i konkurencji oraz rynków.”
Wracając jednak do niemieckiego prezesa grupy Rheinmetall. Armin Papperger powiedział on Financial Times, że jeśli Europa chce ściślejszej współpracy w dziedzinie obronności, kraje muszą specjalizować się w różnych rodzajach technologii wojskowych. Bo jak mówi: „Nie ma większego sensu, jeśli, powiedzmy, wybieramy drugą lub trzecią najlepszą technologię, ponieważ jeden naród chce tego z powodów nacjonalistycznych”. „To najtrudniejsza dyskusja, jaką prowadzą na szczeblu rządowym”. „Potrzebujemy dużych firm w Europie”, dodał prezes.
Według niego wysiłki w dziedzinie obronności zostały zahamowane przez rozdrobnienie przemysłu. „Europejskie firmy zbrojeniowe konkurują ze sobą, budżety wojskowe są kontrolowane na poziomie krajowym, a poszczególne kraje chcą zachować kontrolę nad strategicznymi łańcuchami dostaw, zakładami, miejscami pracy i przewagą technologiczną” – mówi prezes Rheinmetall.
Jak się spojrzy na opracowania SIPRI to widać wyraźnie, że to amerykańskie firmy dominują w sprzedaży uzbrojenia oraz wszelkich rankingach przychodów. Pierwsze 5 firm za rok 2023 to: Lockheed Martin, RTX (dawniej Raytheon Technologies), Northrop Grumman, Aviation Industry Corporation of China (Chińska firma), Boeing. Na 7 pozycji jest BAE Systems, 12 – Leonardo, 16 – Thales, 29 - Rheinmetall AG, 20 - Dassault Aviation. Polski PGZ jest na pozycji dopiero 70. Jednak i tak dominują firmy amerykańskie.
W ostatnich miesiącach, ale także latach widać, że Europa chce postawić na własne zdolności dlatego, 5 marca Komisja Europejska przedstawiła pierwszą w historii UE strategię na rzecz przemysłu obronnego (EDIS). Jednym z założeń jest zachęta państwa członkowskich UE, by do 2030 r. realizowały co najmniej 40 proc. zakupów uzbrojenia poprzez wspólne zamówienia. Postuluje też, by do 2030 r. wartość wewnątrzunijnego handlu obronnego stanowiła co najmniej 35 proc. wartości unijnego rynku zbrojeniowego. KE chciałaby też, by do 2030 r. 50 proc. budżetów krajów unijnych na uzbrojenie realizowano w UE, a do 2035 r. - 60 proc.
Obecnie większość zakupów dokonywana jest poza kontynentem. „Od 2022 r. 75% zakupów sprzętu wojskowego trafiło do firm pozaeuropejskich, a 68% do firm amerykańskich” – informowało Lemonde. Gazeta pisała, że: "zanim to jednak zmiana nastąpi, konieczne będzie przeciwstawienie się wysiłkom amerykańskiego lobbingu, którego część przedstawicieli już oskarża Brukselę – a w szczególności Thierry’ego Bretona, europejskiego komisarza odpowiedzialnego za rynek wewnętrzny – o chęć wprowadzenia „Europejski protekcjonizm” w sprawie sprzętu wojskowego".
W zeszłym roku prezydent Macron, który jest jednym z największych orędowników europejskiego przemysłu, zwłaszcza francuskiego mówił na konferencji GLOBSEC w Bratysławie, że „Musimy rozwinąć prawdziwie europejską bazę technologiczną i przemysłową w dziedzinie obronności we wszystkich zainteresowanych krajach oraz rozwinąć w pełni suwerenny sprzęt na szczeblu europejskim”. Politico w zeszłym roku piało, że w związku z tym, że Europa coraz więcej wydaje na obronność to: „Stany Zjednoczone chcą mieć pewność, że kraje europejskie – które już wydają około połowę swoich zakupów obronnych na sprzęt amerykański – nie dokonają radykalnej zmiany w kierunku wydawania większej części tych pieniędzy u siebie. Niektórzy europejscy przywódcy mają nadzieję, że właśnie tak się stanie, otwartą kwestią pozostaje jednak, czy przemysł obronny kontynentu może to osiągnąć” - pisało Politico.
Jak zauważał portal dalej: „Podczas gdy europejskie firmy mają duże doświadczenie w dziedzinie obronności - budując wszystko, od francuskiego myśliwca Rafale po niemiecki czołg Leopard i polski przenośny system obrony powietrznej Piorun - skala amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego, a także jego innowacje technologiczne, sprawiają, że jest on atrakcyjny dla europejskich nabywców broni. Najczęstszym przedmiotem dużych zakupów jest myśliwiec F-35 Joint Strike Fighter firmy Lockheed Martin, kosztujący 80 milionów dolarów za sztukę. Obserwuje się również natychmiastowy wzrost popytu na gotowe produkty, takie jak pociski rakietowe i pociski artyleryjskie”.
I jak pisało dalej Politico, wojna na Ukrainie jeszcze bardziej sprawiła, że wiele krajów zaczęło kupować więcej uzbrojenia, ale...amerykańskiego i tutaj padają przykłady takie jak rakiety przeciwpancerne Javelin produkowane przez Raytheon i Lockheed Martin; Polska zakupiła 116 czołgów M1A1 Abrams, Słowacja zakupiła myśliwce F-16, a Rumunia prowadzi rozmowy w sprawie zakupu F-35. Oczywiście jak można się domyśleć wielu producentom w Europie Zachodniej jak Niemcy czy Francja to się nie podoba. Jednak co tu się dziwić, na niemieckie czołgi Leopard trzeba byłoby czekać bardzo długo, większość krajów decyduje się teraz na samolot 5. generacji F-35. Żaden kraj w Europie nie ma takiego samolotu, są tylko samoloty generacji 4,5 jak Rafale czy Eurofighter, które jak ten ostatni według wielu plotek jest strasznie drogi w eksploatacji na tle takiego F-16 czy nawet F-35.
Co też ważne sama wojna na Ukrainie pokazała, że europejska zbrojeniówka nie była gotowa do wojny, moce produkcyjne dopiero się rozkręcają, a i tak nie wiadomo czy będzie, to coś długotrwałego np. Rheinmetall na pewno jest jedną z tych firm, która obecnie wykorzystuje okazję i inwestuje w produkcję amunicji czy budowę nowych fabryk oraz współpracę z Ukrainą na produkcję różnego uzbrojenia, czy napraw sprzętu niemieckiego. Wojna sprawiła, że ta firma najbardziej odżyła.
Od czasu pełnej inwazji Rosji na Ukrainę w 2022 r. kurs akcji Rheinmetall wzrósł ponad pięciokrotnie, a firma spodziewa się, że do końca 2024 r. będzie miała zamówienia od członków NATO i jej sojuszników o wartości 60 mld euro. W ubiegłym roku firma sfinalizowała przejęcie za 1,2 mld euro swojego hiszpańskiego rywala Expal, co umocniło jej wiodącą pozycję w łańcuchu dostaw amunicji. 18 marca zgodziła się kupić Reeq, holenderskiego producenta bezzałogowych pojazdów naziemnych wykorzystywanych w walce, za nieujawnioną kwotę.
Prezes w wywiadzie także zauważył, że Europa powinna mieć świadomość tego "Stany Zjednoczone koncentrują się bardziej na obszarze Azji i Pacyfiku niż na Europie". Bo jak mówi Gdyby "bardzo ryzykowna sytuacja" w regionie wywołała konflikt zbrojny na pełną skalę, "USA skupią się na Azji, a wtedy Europa zostanie całkowicie sama" – zauważa prezes. Według niego w ostatnich dziesięcioleciach europejscy przywódcy uważali za oczywiste, że Stany Zjednoczone przyjdą na ratunek kontynentowi w przypadku zagrożenia militarnego, ale "tak się już nie stanie", przestrzegł Papperger. Stany Zjednoczone - gdzie republikańscy ustawodawcy zablokowali pomoc wojskową dla Ukrainy - wysłały "bardzo jasny komunikat", który brzmiał "nie będziemy już za was płacić".
W Portalu Obronnym ostatnio opisywaliśmy problem, że wiele think tanków związanych ze środkownikiem Trumpa ma opracowywać plany dot. ograniczenia roli Stanów Zjednoczonych w NATO w tym zmniejszenie liczebności personelu w NATO i wycofanie sił amerykańskich z Europy. Ale nie tylko środowisko Trumpa chce się skupić na ważniejszym problemie, jakim są Chiny, ale także Demokraci mimo tego, że otwarcie tego nie mówią wiedzą, że to na Indo-Pacyfiku rozstrzenie się rywalizacja. Dlatego Europa według niektórych musi się stać bardziej samodzielna. Tylko w krótkiej czy średniookresowej perspektywie będzie to bardzo trudne.
Widać, że prezes chce najwyraźniej wykorzystać okazję, i dla niego teraz jest najlepszy moment, by Europa mogła „stanąć na własnych nogach” jeśli chodzi o bezpieczeństwo czy produkcję uzbrojenia i oczywiście Rheinmetall będzie zapewne tym największym beneficjentem tej zmiany.
Jednak w obecnej chwili jest to tylko iluzja, Europa nie jest samodzielnie gotowa na wszelkie wyzwania związane z bezpieczeństwem. Miną lata jak nie dekady, zanim Europa będzie w stanie działać bez pomocy USA czy być konkurencyjna dla amerykańskiego przemysłu. Tylko jeśli to ma się objawiać tym, że zyskają tylko niemieckie, francuskie czy włoskie firmy zbrojeniowe będzie to tragedia dla wielu średnich firm zbrojeniowych także tych w Polsce, które również mają produkty nie gorszej jakości czy nawet lepsze niż z innych krajów w Europie. Ale jak widać, pewne kwestie wymagają poświeceń i pozbycia się konkurencji.
Polecany artykuł: