Jaką rolę w polityce bezpieczeństwa odgrywają siły zbrojne?
Pytaniem, od którego swe rozważania rozpoczynają autorzy raportu, jest kwestia, jaką rolę w polityce bezpieczeństwa odgrywają siły zbrojne. Do tej pory zwykło się uważać, że potencjał wojskowy, jakim dysponują państwa, ma przede wszystkich służyć odstraszaniu potencjalnych rywali, aby nie dopuścić do wybuchu wojny, a jeśli ta jednak się rozpocznie, to muszą być zdolne wygrać starcie z agresorem. Ten obraz współcześnie ulega komplikacji w związku z asymetrycznym charakterem wojny. Przeciwnik dąży do osiągnięcia swoich celów politycznych zanim rozpocznie się konflikt kinetyczny, a najlepiej w ogóle bez konieczności odwołania się do swego potencjału militarnego. Jeśli uda mu się narzucić rywalowi swą wolę, albo zmusić go do rezygnacji z części własnych celów kolidujących z naszym widzeniem porządku, to wówczas do klasycznego konfliktu w ogóle może nie dojść.
Ale czy to oznacza, że siły zbrojne w tradycyjnym rozumieniu są coraz mniej przydatne i mogą nie być w stanie odpowiedzieć na wszystkie zagrożenia? Nie są to rozważania teoretyczne, bo przedstawiciele amerykańskich służb wywiadowczych i środowiska eksperckiego są zdania, że właśnie w rezultacie słabnięcia, co jest konsekwencją utknięcia w krwawym konflikcie na Ukrainie, Rosja w najbliższych latach będzie w większym stopniu niż w przeszłości koncentrowała się na działaniach asymetrycznych, poniżej progu wojny, by zdestabilizować sytuację w graniczących z nią państwach NATO, a najlepiej „bez jednego wystrzału” doprowadzić do dezintegracji zachodniego systemu sojuszniczego. Takie realia oznaczają, że musimy znaleźć formułę odpowiedzi na nowe zagrożenia i zastanowić się, jak w nowej sytuacji powinny zachowywać się nasze siły zbrojne.
Na czym polega teoria "strategicznego odstraszania"?
Eksperci RAND, szukając odpowiedzi na te pytania, zbudowali teorię „strategicznego zakłócania”, działania odstraszającego i powstrzymującego agresywnego rywala poniżej progu wojny, w którym główna rolę mają odgrywać siły operacji specjalnych (SOF). Ich obserwacje warte są dostrzeżenia w Polsce co najmniej z dwóch powodów. Graniczymy z Federacją Rosyjską i będąc najważniejszym z punktu widzenia Ukrainy hubem logistycznym, możemy być narażeni na agresję o charakterze asymetrycznym, poniżej sytuacji uzasadniającej uruchomienie art. 5.
Mamy też, co warto docenić, jedne z najlepszych, a na kontynencie europejskim chyba najlepsze, siły operacji specjalnych, których odpowiednie wykorzystanie w budowie NATO-wskiego potencjału odstraszania może być ważnym politycznym atutem Warszawy. Jednak wykorzystanie tego czynnika budowy pozycji wymaga zmian doktrynalnych, co tym bardziej nakazuje skupić się na teorii „strategicznego zakłócania”.
Jak piszą autorzy, raportu operacja w tym zakresie „zaczyna się w momencie podjęcia działań przez siły amerykańskie lub zaprzyjaźnione działania taktycznego lub serii działań taktycznych w ramach kampanii na poziomie operacyjnym, które mają na celu udaremnienie jakiegoś aspektu preferowanej strategii przeciwnika.” Innymi słowy, chodzi o to, aby obserwując przygotowania przeciwnika, być w stanie je wyprzedzić, wybierając dogodne dla nas pola rywalizacji; Zakłócając planowanie strategiczne rywala, narzucić mu naszą logikę starcia.
Operacja "zakłócania strategicznego" zmusza przeciwnika do koncentracji sił i środków w domenie rywalizacji, której nie wybrał
Celem tego rodzaju operacji nie jest doprowadzenie do zmian o charakterze strategicznym, czyli inicjując je raczej nie wygramy wojny, a jedynie koncentrujemy się na opóźnieniu, skomplikowaniu czy w wariancie idealnym, zablokowaniu wrogich działań państwa będącego naszym rywalem strategicznym. Naszą akcją zmuszamy przeciwnika do koncentracji swych sił i środków w takiej domenie rywalizacji, której nie on wybrał. Odwracamy jego uwagę, opóźniamy, a w wariancie idealnym, uniemożliwiamy posiadanie inicjatywy.
Jest to oczywiście działanie proaktywne, w którym aby być skutecznymi, inicjujemy uderzenie, przenosząc rywalizację na obszar państwa szykującego się do ataku na nas. Innymi słowy przestajemy myśleć wyłącznie o obronie, a dopuszczamy sytuacje, w których to my jesteśmy inicjatorami - na naszych warunkach - ograniczonego starcia. Musimy pamiętać, że cały czas poruszamy się poniżej progu wojny kinetycznej, mamy zatem do czynienia z działaniami o ograniczonym charakterze, prowadzonymi w sposób niejawny, pod przykrywką, w których decydujące znaczenie ma zdolność do przeprowadzenia szybkich, zaskakujących i bolesnych operacji.
Białorusko-rosyjska operacja z migrantami na granicach państw NATO to modelowy przykład „strategicznego zakłócenia"
Do tego rodzaju operacji najlepiej nadają się siły specjalne. Modelowym przykładem „strategicznego zakłócenie” jest choćby białorusko-rosyjska operacja związana z migrantami na granicach państw NATO. W jej efekcie zmuszeni zostaliśmy do „przekierowania” liczącej się części naszego potencjału wojskowego na ochronę granic, co w normalnych warunkach jest zadaniem służb ochrony granicy podporządkowanych zazwyczaj nie resortom wojskowym, ale spraw wewnętrznych.
W rezultacie szkolenie, w tym wprowadzanie do służby nowych systemów broni zakupionych w ramach modernizacji technicznej naszych sił zbrojnych, uległo zakłóceniu, a z pewnością opóźnieniu. Musieliśmy część naszych, zawsze ograniczonych zasobów, przekierować na inne niż pierwotnie planowaliśmy cele (budowa bariery), a dodatkowo, w przypadku Polski, udało się inicjującym te działania doprowadzić do pogłębienia polaryzacji wewnętrznej.
Zaabsorbowanie naszego świata polityki i sił zbrojnych kwestiami granicznymi utrudnia też, jeśli nie uniemożliwia, położenia nacisku na potrzebę aktywnych działań. W tym konkretnym przypadku inicjowanie kryzysu granicznego znacząco utrudniło, niezależnie, czy w Polsce dyskutowało się taką opcję, ewentualną decyzję o wysłaniu na zachodnią Ukrainę naszych żołnierzy celem szkolenia czy ochrony miast i szklaków komunikacyjnych. Działania takie jak kryzys migracyjny inicjuje się bowiem nie dlatego, że wiemy, iż strategiczny przeciwnik przygotowuje się do niepożądanej z naszej perspektywy akcji, ale po to, aby ograniczyć jego możliwości i wykluczyć jego niektóre opcje.
Operacje "zakłócania strategicznego" mogą trwać latami i mieć polityczne konsekwencje
Tego rodzaju operacje mogą trwać długo i mają też prowadzić do uzyskania „dźwigni” o charakterze politycznym, którą można użyć w dogodnym momencie. Autorzy raportu powołują się choćby na przykład działań CIA w Tybecie, które prowadzone były w latach 1956-71 i których celem było wzmocnienie oporu przeciwko chińskim okupantom. W efekcie Pekin - po to aby tłumić opór i aby być w stanie kontrolować i stabilizować sytuację, musiał zwiększyć swe siły dyslokowane do Tybetu, a dodatkowo Waszyngton miał narzędzie, które mógł użyć w czasie słynnej podróży Kissingera do Pekinu. Zaowocowała ona zawarciem aliansu strategicznego między Chinami a Stanami Zjednoczonymi.
Podejmujemy takie działania, aby po pierwsze, zyskać na czasie, odbierając rywalowi inicjatywę. Po drugie, aby przenieść rywalizację w domeny, w których jesteśmy silniejsi np. niemilitarne i po trzecie, abyśmy byli w stanie w sposób planowy użyć wszystkich instrumentów „siły narodowej” od potencjału dyplomatycznego, przez strategie narracyjne i komunikacyjne, przez siłę ekonomiczną i wreszcie wojskową. „Wybicie z rytmu” przeciwnika, co jest celem operacji „zakłócenia strategicznego”, daje nam więcej czasu na zbudowanie kompleksowej odpowiedzi co zwiększa jej siłę oddziaływania.
Siły specjalne najlepiej nadają się do "wybicia z rytmu" przeciwnika
Zdaniem autorów raportu, siły operacji specjalnych współcześnie są najlepiej przygotowaną formacja do pełnienia takiej roli. Nie dlatego, że ich militarny potencjał jest większy, ale dlatego, że są one z założenia przygotowywane do realizacji misji „we wrażliwych częściach świata” i z tego powodu dysponują sprzętem, ale również wyszkoleniem, którego pozbawione są inne komponenty sił zbrojnych. Z tego powodu też są przyzwyczajone do działań prowadzonych w tajemnicy, często pod przykrywka, szybkiego reagowania, mają zdolność do przemieszczania się na znaczne odległości i są przyzwyczajone do elastyczności.
Jak piszą autorzy raportu w jego konkluzji, wartość sił operacji specjalnych (SOF) w ramach „strategii zakłócania” sprowadza się do „ich przydatności do udaremniania strategii preferowanych przez przeciwnika za pomocą pięciu unikalnych filarów zdolności — stawiania oporu, wspierania, wywierania wpływu, rozumienia i wyznaczania celów — w celu uzyskania dodatkowego czasu, przestrzeni i możliwości osiągnięcia celów strategicznych w głównych obszarach elementy siły narodowej.”
Stawianie oporu, zdolność wspierania, wywierania wpływu, rozumienie i wyznaczanie celów
Stawianie oporu to przede wszystkim zdolność do organizowania, szkolenia i podtrzymywania ruchów o charakterze irredenty czy powstania na terenach kontrolowanych przez wroga. Zdolności wspierania sprowadzają się do współpracy z siłami sojuszniczymi tak, aby te były skuteczniejsze w prowadzonych przez siebie operacjach. Taką funkcję ma np. szkolenie ukraińskich operatorów SOF.
Działania z zakresu „wywierania wpływu” i „rozumienia” sprowadzają się do pozyskiwania informacji o kluczowym znaczeniu oraz kształtowania „środowiska walki”, zarówno po stronie przeciwnika, jak i państw sojuszniczych. Wreszcie „wyznaczanie celów” „obejmuje wysiłki mające na celu przejęcie, zniszczenie, zakłócenie lub zabezpieczenie kluczowego personelu, sprzętu lub infrastruktury w środowiskach wrażliwych politycznie, spornych lub tam, gdzie toczy się walka i rywalizacja.”
Przedstawiona wizja pozwala nam zrozumieć, w jakiej sytuacji - z punktu widzenia bezpieczeństwa - się znaleźliśmy. Amerykańscy eksperci uważają za celowe zbudowanie aktywnych, również militarnych, narzędzi oddziaływania na sytuację, zdolność do koncentrowania zasobów i politykę przeciwnika, z którym w momencie, kiedy tego rodzaju działania są podjęte, nie jesteśmy formalnie w stanie wojny. Operatorzy SOF nadają się do realizacji operacji „zakłócania strategicznego” zarówno z tego względu, że mają unikalne zdolności, ale również, a może przede wszystkim dlatego, iż potrafią działać skrycie i z zaskoczenia.
Upraszczając nieco ten obraz, w przyszłości, na naszej wschodniej granicy, będącej też wschodnią granicą NATO, w ocenie ekspertów RAND, możemy mieć do czynienia z niewypowiedzianą wojną, kiedy obie strony będą prowadziły aktywne operacje dywersyjne i destabilizacyjne, dążąc do uzyskania wpływu na rachunek strategiczny przeciwnika. Będą to działania poniżej art. 5 i progu wojny kinetycznej, co nie oznacza, że będziemy mieć do czynienia z bezkrwawymi formami rywalizacji. Wręcz przeciwnie - ofiary będą i dlatego musimy dysponować lepszymi zdolnościami, czyli odpowiednio licznymi, wyszkolonymi i wyposażonymi siłami operacji specjalnych.
Listen on Spreaker.