Niewątpliwie wojna na Ukrainie i polityka imperialna Rosji sprawiły, że Europa - po długoletnim śnie - zaczęła się budzić i przygotowywać się do wojny. Coraz więcej państw mówi o szkoleniu rezerwistów i zwiększaniu liczebności swoich sił zbrojnych oraz zakupach zbrojeniowych. Politycy i wojskowi mówią o nadchodzącej wojnie. W ostatnich tygodniach nasiliły się ostrzegawcze słowa ze strony Niemiec, Łotwy, Szwecji czy Wielkiej Brytanii. Zdaje się, że żyjemy w okresie pokoju i wojny jednocześnie.
Na mapie świata pojawia się coraz więcej punktów z konfliktami, pojawiają się także wyzwania - jak powrót Donalda Trumpa do Białego Domu, który swoimi ostatnimi wypowiedziami na temat NATO coraz bardziej niepokoi „salon europejski”. Co prawda Stany Zjednoczone przygotowały się na potencjalne plany wyjścia Trumpa z NATO, wprowadzając odpowiednie przypisy utrudniające jemu taki plan. Jednak zagrożenie, że Trump zmniejszy, zaangażowanie USA w Europie istnieje. W Niemczech rośnie także poparcie dla skrajnie prawicowej partii AfD, która mówi o poprawie relacji z Rosją. Koalicja państw zachodnich toczy obecnie konflikt z Huti i trudno zauważyć koniec. Nie zapominajmy także o toczącej się wojnie na Ukrainie, Unia Europejska w związku z tym, że w USA cały czas trwa problem przegłosowania pomocy dla Kijowa, zaczyna brać na siebie odpowiedzialność za wsparcie dla walczącego kraju. Jednak zakończenie wojny nadal jest dalekie.
To wszystko sprawia, że znowu wraca pomysł, by Europa sprawy bezpieczeństwa wzięła we własne ręce i była przygotowana samodzielnie na atak Rosji czy inne zagrożenia. Jak ostrzegł w rozmowie z portalem Politico Manfred Weber, lider Europejskiej Partii Ludowej (EPL), która obecnie ma szansę zająć pierwsze miejsce w czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego; „Europa musi wykorzystać nadchodzące miesiące, aby radykalnie zwiększyć swoją obronę. UE musi przygotować się na scenariusz, w którym Stany Zjednoczone nie będą już bronić kontynentu przed Rosją i jej prezydentem Władimirem Putinem”.
Jak mówił dalej: „chcemy NATO, ale musimy też być wystarczająco silni, by być w stanie bronić się bez niego lub w czasach Trumpa. Niezależnie od tego, kto zostanie wybrany w Ameryce, Europa musi być w stanie działać samodzielnie w zakresie polityki zagranicznej i być w stanie bronić się niezależnie”.
Jak zauważył polityk, obecnie Europa polega na „parasolu nuklearnym” USA. Kraje NATO polegają obecnie w dużej mierze na amerykańskich głowicach nuklearnych, które są rozmieszczone w sześciu wojskowych bazach lotniczych w Belgii, Niemczech, Włoszech, Holandii i Turcji. Dlatego jak mówi polityk: „Europa musi budować odstraszanie, musimy być w stanie odstraszać i się bronić. Wszyscy wiemy, że w razie potrzeby opcja nuklearna jest naprawdę decydująca”.
Od czasu wojny na Ukrainie Putin wielokrotnie straszył Europę użyciem broni nuklearnej. Na początku listopada 2022 roku Putin powiedział, że „oderwanie” rosyjskich terytoriów jest podstawą do zastosowania klauzuli doktryny nuklearnej pozwalającej na uderzenie w przeciwnika. Wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Rosji, a jednocześnie były prezydent Dmitrij Miedwiediew powiedział, że Rosja „ma prawo użyć broni jądrowej, jeśli będzie to konieczne” i „zrobi wszystko”, aby uniemożliwić wrogim sąsiadom — zwłaszcza Ukrainie — jej posiadanie. W październiku ubiegłego roku Rosja wycofała się z traktatu o Całkowitym Zakazie Prób Nuklearnych (CTBT). Chodziły także pogłoski, że Chiny powstrzymały Rosję przed użyciem broni nuklearnej na Ukrainie. Ale na ile to są tylko pogłoski na użytek wojny informacyjnej i chińskiej propagandy, a prawda, to tylko sami przywódcy obydwu krajów wiedzą.
Tak czy inaczej, straszak nuklearny, cały czas odgrywa bardzo ważną rolę zarówno po stronie rosyjskiej, ale także bezpieczeństwa NATO. W związku z tym, także w Europie należy „samodzielnie” zadbać o ten parasol bezpieczeństwa, Manfred Weber, proponuje by „przyjąć ofertę prezydenta Francji Emmanuela Macrona i zastanowić się teraz, w jaki sposób francuskie uzbrojenie nuklearne może być również osadzone w strukturach europejskich. Musimy być teraz konkretni, to ważne” – mówił polityk. Francja posiada około 300 głowic nuklearnych, pozostając drugą potęgą atomową NATO i czwartą na świecie. Fundamentem francuskiej potęgi nuklearnej są cztery atomowe okręty podwodne Le Triomphant, Le Téméraire, Le Vigilant i Le Terrible. Ich kluczową bronią są pociski SLBM (pociski balistyczne wystrzeliwane z okrętu podwodnego) typu M51 o zasięgu do 10 tysięcy km. Drugim filarem francuskich sił atomowych są samoloty Rafale B i ich morska wersja Rafale-M, które są uzbrojone w pociski manewrujące średniego zasięgu ASMP-A (Air-Sol Moyenne Portée-Amélioré) o zasięgu 500 km.
Prezydent Francji Emmanuel Macron przedstawił pomysł europejskiego odstraszania nuklearnego pod francuskim przewodnictwem w 2020 r., kiedy wezwał do „strategicznego dialogu” na temat „roli francuskiego odstraszania nuklearnego w zbiorowym bezpieczeństwie Europy”. Ale Niemcy nigdy nie skorzystały z tej oferty. W 2022 r., Francja ponownie wezwała do dyskusji z Berlinem, mówiąc, że oferta jest nadal aktualna. Według Webera nadszedł czas, aby powrócić do pomysłu umiędzynarodowienia „force de frappe”. „Chciałbym, aby europejski wymiar obrony nuklearnej był celem długoterminowym" - powiedział lider EPL. Drugą europejską potęgą nuklearną - ale poza UE - jest Wielka Brytania, posiadająca mniej niż 260 głowic. Dlatego jak mówi Weber: „UE powinna pomyśleć o ściślejszej współpracy z Londynem. Po latach i dekadzie Brexitu (...) być może teraz należy również rozpocząć zorganizowany dialog z Wielką Brytanią”. Brytyjski arsenał nuklearny stanowią obecnie 4 atomowe okręty podwodne (SSBN) klasy Vanguard.
Jak mówi dalej Weber: „oni również mają trudności z zapewnieniem sobie bezpieczeństwa. Im również kończą się pieniądze na dwa lotniskowce, które posiadają. Mają też trudności z utrzymaniem swoich zdolności. I w tym względzie być może słuszne jest rozpoczęcie zorganizowanego dialogu z Wielką Brytanią”.
Weber przyznał, że choć kontynent jest podzielony w kwestiach takich jak Rosja i obrona, politycy muszą lepiej radzić sobie z określaniem zagrożeń. Bo jak mówi „musimy być szczerzy wobec ludzi” - argumentował. „Nie powinniśmy ukrywać rzeczywistości zagrożenia w obliczu Putina, aby w jakiś sposób stworzyć poczucie, że nie będzie tak źle”.
Poza tym Manfred Weber wskazał na politykę, a nie brak zdolności przemysłowych, jako przyczynę niepowodzenia dostarczenia Ukrainie zadeklarowanej liczby 1 mln pocisków artyleryjskich. „Dusimy się we własnych biurokratycznych przepisach i jesteśmy zbyt powolni, by wspierać Ukrainę. Dlatego też musimy przejść na rodzaj gospodarki wojennej w zamówieniach dla Ukrainy, gdzie Europa decyduje szybko, gdzie ministrowie decydują szybko", w tym poprzez priorytetowe traktowanie zamówień dla Kijowa".
Te ostatnie słowa mogą nawet sugerować, że niektórym politykom w związku z zagrożeniem rosyjskim, marzy się szybsza federalizacji UE, przez co łatwiej będzie ukrócić biurokratyczne przepisy czy decydować szybciej w ważnych decyzjach. W zeszłym roku toczyła się ogromna dyskusja nad zmianami ustroju UE, gdzie to kwestie bezpieczeństwa, obrona zewnętrzna i wewnętrzna, polityka zagraniczna, miały zostać przeniesione z kompetencji narodowych na instytucje unijne.
Jak związku w tym należy odbierać wywiad Manfreda Webera, lidera Europejskiej Partii Ludowej dla Politico? Polityk słusznie zwraca uwagę na to, że Europa powinna być przygotowana na samodzielne bezpieczeństwo. Dziś Europa w dużej mierze jest oparta na amerykańskim parasolu bezpieczeństwa. Słusznie zwracał uwagę liderom europejskim swego czasu Donald Trump o przeznaczaniu 2% PKB na obronność. Trzeba mieć świadomość, że USA nie jest w stanie wszędzie być i zapewniać bezpieczeństwa. Niemniej UE nie może całkowicie oddalić się od współpracy z USA, budowa silnych relacji ze Stanami Zjednoczonymi jest kluczowa dla zapewnienia bezpieczeństwa w obszarze euroatlantyckim. Dlatego w ramach NATO należy budować bezpieczeństwo nie obok, ponieważ wszystkie europejskie próby projektów bezpieczeństwa jak np. PESCO nie wychodziły.
Wojna na Ukrainie pokazała, że jedynie USA i pojedyncze państwa jak Wielka Brytania, Francja, ale także Polska są w stanie szybko pomóc walczącej Ukrainie. Teraz dopiero reszta Europy myśli o zwieszaniu wydatków na armię, zwiększeniu liczebności sił zbrojnych czy przeszkoleniu rezerwistów. Same trudności produkcyjne Europy w kontekście produkcji amunicji dla Ukrainy udowodniły, że Europa ma poważny problem i niech najpierw z takimi rzeczami sobie poradzi, a dopiero potem myśli o budowaniu wspólnego bezpieczeństwa.
Istnieje także poważny problem polityczny, kraje starej Europy jak Francja (z ambicjami rządzenia i odsunięcia przewodniej roli USA w NATO), Niemcy, Włochy czy kraje Beneluksu, chcą budować bezpieczeństwo wspólnie w Europie. Z kolei wschodnia flanka NATO woli budować silne relacje z USA i w ramach NATO, gdzie właśnie w Stanach Zjednoczonych i Sojuszu widzi gwarancje bezpieczeństwa, a nie w europejskich projektach obronnych. Dlaczego? Ponieważ wojna na Ukrainie zwłaszcza jej pierwszy etap, czyli od 2014 roku, pokazał, że państwa Europejskie nie kwapiły się do budowania bezpieczeństwa. Dopiero naciski w ramach NATO wymusiły na krajach starej Europy większa obecność na wschodniej flance. Dlatego w całej tej dyskusji należy podejść racjonalnie i nie robić rewolucji, tylko budować własne zdolności obronne i działań wspólnie w ramach NATO.