Departament Stanu USA poinformował w poniedziałek (22 kwietnia), że urzędnicy amerykańscy i południowokoreańscy spotkają się na Hawajach, aby porozmawiać na temat podziału kosztów utrzymania wojsk amerykańskich w Republice Korei. Strona amerykańska w swoim oświadczeniu przekazała, że będzie dążyć do "uczciwego i sprawiedliwego wyniku", który wzmocni sojusz. Według informacji przekazanych przez Departament Stanu, spotkanie odbędzie się w Honolulu od wtorku do czwartku (22-25 kwietnia). Delegacje będą prowadzone przez Lindę Specht i przedstawiciela Korei Południowej ds. podziału obciążeń obronnych Lee Tae-woo.
Kwestia co do kosztów stacjonowania wojsk amerykańskich była dość mocno podnoszona przez byłego już prezydenta USA Donalda Trump, który znowu walczy o fotel prezydenta. W styczniu bieżącego roku jak pisała agencja Reuters, Republika Korei i Stany Zjednoczone zgodziły się na rozpoczęcie rozmów na temat podziału kosztów utrzymania sił amerykańskich w Republice Korei, aby osiągnąć porozumienie, przed ewentualną reelekcją Donalda Trumpa na prezydenta. Trump w czasie swojego urzędowania groził wycofaniem wszystkich amerykańskich żołnierzy z Korei Południowej. Była nawet sytuacja, kiedy powiedział, że gdyby miał drugą kadencję, zmusiłby Seul do płacenia miliardów dolarów na utrzymanie obecności wojskowej Stanów Zjednoczonych.
Jak informowała wówczas agencja, negocjacje w sprawie porozumienia o środkach specjalnych utknęły w impasie za rządów Trumpa na wiele miesięcy, a porozumienie zostało sfinalizowane, gdy Republika Korei zgodziła się na zwiększenie swojego wkładu o 13,9%, co stanowi największy roczny wzrost od prawie dwóch dekad. Na mocy porozumienia Seul płacił około 920 milionów dolarów rocznie. Umowa ma wygasnąć w 2025 roku. Trump domagał się, by Seul płacił nawet 5 miliardów dolarów rocznie. Jak przypomina The Diplomat administracja Moona odrzuciła żądanie Trumpa, a w obliczu pandemii COVID-19 rozmowy utknęły w martwym punkcie. Koreańscy robotnicy przebywający w bazach USA zostali wysłani na tymczasowy urlop z powodu wyczerpania się środków budżetowych.
Jak przypomina agencja, w Republice Korei stacjonuje obecnie ponad 28 000 amerykańskich żołnierzy w ramach działań mających na celu powstrzymanie Korei Północnej, która 22 kwietnia dokonała ćwiczenia wojskowego symulującego „kontratak nuklearny” – podała północnokoreańska agencja państwowa KCNA. Ćwiczenia, w których wzięły udział „bardzo duże wyrzutnie rakiet”, odbyły się 22 kwietnia, a „Kim pochwalił wysokość i precyzję wystrzelenia” rakiet, które „trafiły w cel” z odległości 352 km – jak przekazała KCNA
Korea Południowa zaczęła ponosić koszty rozmieszczenia, wykorzystywane do finansowania lokalnej siły roboczej, budowy instalacji wojskowych i innego wsparcia logistycznego, na początku lat 90-tych. W 2017 r. Seul pokrywał ponad 800 milionów dolarów, czyli prawie 50 procent kosztów rzeczowych i pokrył około 90 procent z prawie 11 miliardów dolarów kosztów budowy Camp Humphreys Stanów Zjednoczonych największej zagranicznej bazy wojskowej. Jak przypomina The Diplomat od lat sześćdziesiątych XX wieku zarówno prezydenci demokratyczni, jak i republikańscy naciskali na większy podział kosztów i obciążeń ze strony Seulu oraz dokonania ponownej oceny sił amerykańskich w Korei Południowej.
Wysoki rangą urzędnik administracji Bidena powiedział Reuterowi w marcu bieżącego roku, że rozmowy są na dobrej drodze, jednak nie nie wiadomo czy zostaną osiągnięte do listopada bieżącego roku. Największą obawą strony koreańskiej jest właśnie zdążenie przed powrotem Trumpa, który może wywindować cenę porozumienia. Co ciekawe wysoki rangą urzędnik prezydencki Korei Południowej powiedział w zeszłym miesiącu, że Seul nie spodziewa się zasadniczej zmiany w stosunkach z USA, nawet jak dojdzie do zmiany w Białym Domu, ale ma nadzieję na postęp w rozmowach na temat podziału kosztów obrony w tym roku.
Polecany artykuł:
Mimo tego pojawiają się znaki zapytania dotyczące np. ceł i handlu, polityki przemysłowej i kontroli eksportu, jednostronnych prób porozumienia z Koreą Północną oraz kwestii podziału kosztów i wspomnianych sił amerykańskich w Korei Południowej – zauważa w swojej analizie The Diplomat. Jak zwraca autor analizy, istnieją poważne obawy, że Trump zakwestionuje nowe porozumienie jeśli zostanie osiągnięte za Bidena. Świadczą o tym bardzo mocno wcześniejsze próby gdy był prezydentem, oraz wspomnienia byłych doradców. Christopher Miller, pełniący obowiązki sekretarza obrony w byłej administracji Donalda Trumpa, powiedział w niedawnym wywiadzie dla lokalnych mediów, że nadszedł czas, aby przedyskutować, czy Republika Korei nadal potrzebuje 28 500 żołnierzy amerykańskich, czy też potrzebne są zmiany. Widzimy także, że pomysł nie zniknął. Obecnie Trump otacza się ludźmi całkowicie lojalnymi, to nie będą już ci sami doświadczeni urzędnicy czy doradcy ze składu Republikanów co wcześniej.
Jak prognozuje autor analizy w The Diplomat, Trump może np. zdecydować się, by wymusić na Republice Korei duże ustępstwa, odwołują kolejne rozmieszczenie 4400-osobowego zespołu Brygady Bojowej Stryker (SCBT - Stryker Combat Brigade Team), którą rozmieszcza się w Republice Korei rotacyjnie co dziewięć miesięcy z różnych lokalizacji w USA.
Co jednak przyniesie przyszłość, to czas pokaże, trzeba mieć nadzieje, że Donald Trump nie będzie podważał porozumienia i nie zdecyduje się na kontrowersyjne ruchy, by osłabić bezpieczeństwo światowe, ale takze i USA. Musimy mieć świadomość, że USA (przynajmniej w teorii) nie może sobie pozwolić na konflikty z sojusznikami oraz ograniczenie swojej obecności w wielu regionach na świecie, ponieważ to by zachęciło rywali do działania i wzrostu swoich wpływów i tym samym osłabienia roli Stanów Zjednoczonych.