Jak zwraca uwagę Defense News w tekście pt.: „Hiring woes bedevil European nations stocking up on weapons”, problem z rekrutacją nowych żołnierzy nęka siły zbrojne w całej Europie, które starają się budować swoje siły w obliczu rosyjskiej agresji na Ukrainie, działań Chin na odległym Indo-Pacyfiku oraz „rozpalających się” konfliktów w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Ambitne plany, by wydawać więcej na zbrojenia, są przyjmowane przez większości państwa jako jeden z priorytetów, ale nadal nie wymyślono recepty jak sprawić, by ludzie wstępowali do armii w obecnych czasach.
Jak napisano w tekście na Defense News „w sytuacji, gdy kraje europejskie wydają miliardy euro na zakup dodatkowej broni w odpowiedzi na rosyjską inwazję na Ukrainę, pojawia się pytanie, czy ich siły zbrojne będą w stanie zatrudnić wystarczającą liczbę osób do jej użycia. Trudny rynek pracy i pokolenie Z niechętnie zaciągające się do wojska, wpływając na rekrutację wojskową w gospodarkach rozwiniętych, pomimo zwiększonych budżetów obronnych”.
Jak zwrócono uwagę w tekście dla przykładu Wielka Brytania już, ma problem z obsadzeniem stanowiska na okrętach wojennych i zaczęto się zastanawiać nad likwidacją czterech okrętów z powodu niewystarczającej liczby personelu od obsługi tych okrętów. Na początku stycznia portal UK Defense Journal informował, że cele rekrutacyjne brytyjskiej armii od 2010 roku nie zostają osiągnięte. Z kolei jak informował portal Military.com, systematycznie spada także rekrutacja białych żołnierzy. Jak pisze portal: „w 2018 r. ogółem 44 042 nowych rekrutów do armii zostało sklasyfikowanych w służbie jako biali, ale liczba ta, co roku systematycznie spada do najniższego poziomu 25 070 w 2023 r., przy czym najbardziej znaczący spadek wynosi 6% w latach 2022–2023. Żadna inna grupa demograficzna nie odnotowała tak gwałtownego spadku, choć z roku na rok zdarzały się wzloty i upadki”. Jak pisze dalej portal: „w 2018 roku 56,4% nowych rekrutów było rasy białej. W 2023 r. liczba ta spadła do 44%. W tym samym pięcioletnim okresie czarnoskórzy rekruci wzrośli z 20% do 24%, a latynoscy rekruci wzrośli z 17% do 24%”. W 2023 roku Siły Powietrzne ogłosiły, że po raz pierwszy od ponad dwóch dekad nie osiągną progu rekrutacji na rok 2023.
Jak pisze dalej portal Defense News, Holenderskie Królewskie Siły Powietrzne mają trudności z obsadzeniem stanowisk specjalistycznych, co skłoniło urzędników do złagodzenia wymagań rekrutacjach w nadziei na zwiększenie zatrudnienia. Jak powiedział rzecznik ministerstwa obrony Wendy Ryan w wywiadzie dla Defense News: „mamy znaczne niedobory w wielu dziedzinach. Rozluźniając wymagania wstępne, a następnie samodzielnie podnosząc ludzi do odpowiedniego poziomu, uważamy, że możemy znacznie poprawić nasze wskaźniki. Zwiększymy pulę potencjalnych nowych rekrutów”.
Francja z kolei w zeszłym roku alarmowała, że także zmaga się z problemem rekrutacji żołnierzy z powodu większych możliwości sektora prywatnego oraz spadku uznania wartości dodanej z bycia żołnierzem. Dlatego francuska armia spotyka się z problemem coraz częstszych odejść. Według oficjalnych danych zawartych w „jednolitym raporcie społecznym — rapport social unique” Ministerstwa Obrony Francji, liczba personelu wojskowego spadła o 1182 w latach 2021-2022, a tendencja ta ma się utrzymać.
Również niemiecka armia ma problem. Jak alarmowały niemieckie media, Bundeswehra od dawna boryka się z problemem niedofinansowania i braku sprzętu oraz brakiem niewystarczającej liczy chętnych do wstąpienia do armii. W związku z tym jak pisaliśmy na łamach Portalu Obronnego w Niemczech pod przewodnictwem ministra obrony Borisa Pitoriusa, rozpoczęła się debata nad przywróceniem w jakiś sposób, powszechnieje służby wojskowej na wzór Szwecji.
Również Japonia zmaga się z ogromnym deficytem nowych rekrutów. Kraj ten, który ogłosił niedawno największe od czasu II wojny wydatki na zbrojenia, w związku z obawą rozpętania przez Chiny wojny o Tajwan, postanowił zwiększyć budżet obronny. Jak pisaliśmy w Portalu Obronnym, ogromne wydatki na obronne nie sprawią, że młodzi Japończycy zaczną wstępować do wojska, które zmaga się z ogromnymi problemami natury pacyfistycznej, kończąc na molestowaniu, a także jak zwracały uwagę japońskie media, wielu młodych rekrutów marynarki chce mieć dostęp „Wi-Fi na morzu”, co na przykład zapewnia US Navy.
Problem z poborem występuje także na Ukrainie, Jak pisał Marek Budzisz w Portalu Obronnym, "Generał Załużny pod koniec ubiegłego roku mówił nawet o konieczności powołania od 450 do 500 tys. rekrutów, co świadczyłoby, że obecny, ochotniczy sposób zasilania armii już nie wystarcza. Powodów jest kilka, ale najistotniejszym jest ten, że walczący muszą być luzowani, mieć czas na odpoczynek i nabranie nowych sił. Ci, którzy zgłosili się do wojska po rosyjskiej agresji, nie mieli takiej możliwości, co oznacza, iż służą już niemal 2 lata". Kraj ten chce także bardzo mocno walczyć z łapówkami, ponieważ ludzie uciekają się od służby.
W naszym regionie ze względu na wojnę na Ukrainie i ciągle wzrastające zagrożenie ze strony Rosji zainteresowanie wstąpieniem do armii występuje. Kraje zwłaszcza starają się zmobilizować do ćwiczeń rezerwistów i zachęcają do wstąpienia do armii. We wrześniu ubiegłego roku, czeski portal IROZHLAS, informował, że podwoiła się liczba osób zainteresowanych wstąpieniem do wojska, pomogła tutaj zwłaszcza nowa strona rekrutacyjna. W 2021 podjęto decyzję o zwiększeniu liczby rezerwistów w Estonii o 10 tys. Rezerwiści otrzymali, wówczas możliwość dobrowolnej rejestracji i wyboru jednostki lokalnej, do której chcą dołączyć. Z kolei Łotwa po prawie dwudziestu latach przywróciła pobór.
W Rumunii na poważnie myśli się nad zwiększeniem liczebności armii z powodu zagrożenia rosyjskiego. Jak przekazał 5 stycznia rumuński minister obrony Angel Tilvar kanałowi telewizyjnemu CNN Antena 3: „chcemy zwiększyć armię rumuńską z 80 000 do 100 000 żołnierzy, biorąc pod uwagę skomplikowany rozwój sytuacji na naszych granicach. Ale zależy to również od budżetu i możliwości, którymi dysponujemy”. Rumuńskie siły zbrojne również doświadczają niedoborów kadrowych oraz braku chętnych wśród młodych.
Jeśli zaś chodzi o Polskę, to gdy powały Wojska Obronny Terytorialnej (WOT) odnotowano znaczny wzrost zainteresowania tą formacją. Sama wojna na Ukrainie sprawiła także, że Polacy coraz częściej zaczęli w badaniach mówić o powrocie obowiązkowej służby wojskowej. Ówczesny minister obrony Mariusz Błaszczak obrał sobie za cel stworzenie 300 tysięcznej armii, która również spotkała się z murem w postaci nie aż takiej dużej liczby chętnych oraz problemu demograficznego i to mimo różnych zachęt czy to finansowych, czy uczestniczenia w różnych formach służenia jak np. wspomniany WOT, czy dobrowolna zasadnicza służba wojskowa.
Dodatkowo odnotowana w naszym kraju sporo odejść z wojska w grudniu zeszłego roku, Rzeczpospolita informowała, o rekordowej liczbie odejść, jak pisała gazeta: „według stanu na 1 grudnia 2023 roku, 4 834 żołnierzy już złożyło wypowiedzenia stosunku służbowego skutkujące zwolnieniem z zawodowej służby wojskowej w 2024 roku (w tym 4 546 w styczniu 2024 roku)".
Polecany artykuł:
Problem jednak rekrutacji będzie narastał i to z powodów demograficznych. W wielu krajach, państwa mogą zwiększać plany powiększenia liczby żołnierzy w związku z zagrożeniem, ale problemu demografii nie przeskoczą. Współczynnik dzietności w 2022 roku w Europie wyniósł 1.61, a do zastępowania pokoleń jest potrzebny współczynnik 2.1. Na razie nie zapowiada się, by ten współczynnik rósł, a prognozy wskazują na jego spadanie. Niektóre kraje mogą się posiłkować migrantami, tylko tutaj znowu pojawia się kolejny problem, a mianowicie obywatelstwo i asymilacja ludzi z takich krajów jak Afryka, Bliski Wchód czy Azja. Problem migrantów w Europie pokazuje, że spora ich część nie chce się asymilować, wielu tych ludzi mieszka w gettach, a nawet nie zna języka kraju, w którym mieszka. Zapewne kraje, które będą chciały zwiększyć liczbę żołnierzy w swoich armiach, będą w końcu musiały sięgnąć po ludzi z innych kultur, którzy będą w pewnym momencie posiadać obywatelstwo danego kraju. Jednak armia wielu krajów będzie musiała sobie postawić za cel stworzenie takiego programu wspólnoty w ramach armii, by tacy ludzie mogli służyć w armii danego państwa. Bo dlaczego, ktoś z korzeniami z Afryki czy Bliskiego Wschodu, bez przynależności do wspólnoty danego kraju, w którym mieszka ma umierać za dany kraj? On tutaj tylko przyjechał, by pracować i mięć lepiej niż w swoim kraju, tak może przecież sobie tłumaczyć.
Dodatkowo obecne społeczeństwo w Europie z natury jest pacyfistyczne, zagrożenia natury militarnej od czasu zakończenia II wojny i niebezpieczeństwa wybuchu konfliktu w czasach zimnej wojny, spadało do czasu wybuchu wojny na Ukrainie. Nie zmienia to jednak faktu, że dzisiejsze możliwości na rynku pracy sprawiają, że rynek prywatny jest bardziej atrakcyjny niż służba wojskowa. Dodatkowo dochodzimy do problemu infrastrukturalnego, od zakończenia zimnej wojny, jednostki wojskowe były likwidowane, ponieważ nie było już potrzebne koszarowanie, tak dużej liczby żołnierzy. Więc jeśli kraje chcą zwiększyć liczbę zawodowych żołnierzy, muszą stanąć przed problemem stworzenia warunków dla żołnierzy. A także solidnego ich opłacania.
W Polsce ten problem jest najbardziej widoczny, wiele jednostek pamięta czasy głębokiego PRL-u, nie mówiąc o sprzęcie tam użytkowanym, który również pamięta poprzedni ustrój. Rekrut zachęcony ulotkami czy klipami jak to armia używa nowoczesnego sprzętu, spotka się na jednostce z zaskoczeniem jak otrzyma hełm stalowy WZ 67/75 i zobaczy zaniedbane koszary. Problemem jest także mentalności wielu oficerów. Oczywiście obrońcy czegoś takiego powiedzą, że żołnierz musi być gotowy na ekstremalne warunki w czasie wojny, oczywiście ma być gotowy. Jednak armia amerykańska udowodniła, że żołnierz US Army na jednostce ma mieć zapewnione wszystko do normalnego funkcjonowania, a poza koszarami zapewnia się jemu wszystko potrzebne do przetrwania na polu walki.
Wiele krajów dlatego, musi zadać sobie ogromny trud jak sprawić, by te wspomniane problemy przezwyciężyć. Bo możemy wydawać miliardy na sprzęt wojskowy, ale kto będzie go obsługiwał? Skoro staje się on coraz bardziej skomplikowany, a specjalista np. informatyk będzie mógł znaleźć prace za dużo większe pieniądze w sektorze prywatywnym. Nie mówiąc o tym, że będzie mógł nadal być z rodziną, a nie być od rodziny kilkadziesiąt kilometrów. Oczywiście służba wojskowa wymaga poświeceń, jednak tutaj znowu dochodzimy do fundamentalnego pytania, czy chcemy armię na wzór XVII, czy XVIII lub XIX wiecznych państw, gdzie ileś lat służyło się w armii, a potem życie rodzinne czy może bardziej uwspółcześniona wersja w postaci np. aktywnej rezerwy, która co jakiś czas będzie wzywana na porządne szkolenie z obsługi sprzętu, przygotowania na „dzień W” oraz zaznajomienia z życiem w armii.
Dodatkowo stajemy przed wspomnianym wyzwaniem demograficznym, Europa się starzeje i to jest fakt, trudno obecnie ten trend zatrzymać, jesteśmy skazani na migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu, który liczba rośnie, a problemy dotyczące z coraz większą dzietnością w tych krajach, globalnymi zmianami klimatu oraz biedotą w tych krajach sprawią, że ludzie z tych krajów będą migrować do „jeszcze” bogatej Europy. I to oni wyniku zapaści demograficznej wielu krajów, będą musieli te niedobory uzupełnić. Dlatego Europa musi stworzyć plan zachęcenia ludzi do posiadania dzieci. Będzie to jednak bardzo trudne, bo posiadanie dziecka to koszt, nie mówiąc o tym, że wiele ludzie nic chce mieć dzieci z powodu wygody czy pracy, którą wykonują, nie mówiąc o problemie mieszkaniowym, który także jest problemem.
Tak czy inaczej, wiele rządów w wielu krajach będzie musiało zdecydować, czy obecne zagrożenia są na tyle duże, by powiększyć armie i rekrutować więcej ludzi do armii, czy przywrócić zasadniczą służbę wojskową, by uzupełnić braki w rekrutacji i oferować dużo potencjalnym kandydatom, by zostali w armii. Czy może zainwestować w rozwój sztucznej inteligencji, która uzupełni braki kadrowe.
Polecany artykuł: