WOT i SOK na kolei. 400 żołnierzy patroluje kluczowe trasy

2025-11-19 8:34

Ponad 400 żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej (WOT) wraz ze Służbą Ochrony Kolei (SOK) patroluje 80 kluczowych odcinków infrastruktury kolejowej w Polsce. Działania te mają na celu wzmocnienie bezpieczeństwa po niedawnych aktach dywersji na trasie Warszawa – Lublin. Minister obrony narodowej, Władysław Kosiniak-Kamysz, zapewnił, że siły zostaną zwiększone, jeśli zajdzie taka konieczność

Żołnierze WOT i funkcjonariusze SOK wspólnie monitorują tory, nasypy, przepusty oraz węzły kolejowe. Jak podkreślił Władysław Kosiniak-Kamysz na platformie X, „Żołnierze wykorzystują wszelki niezbędny sprzęt, w tym drony, a do dyspozycji są także śmigłowce”. Celem tych działań jest wykluczenie ewentualnego zagrożenia dla infrastruktury transportowej i zapewnienie bezpieczeństwa podróżnych. Wspólne patrole będą kontynuowane tak długo, jak będzie to konieczne.

Express Biedrzyckiej - GEN. DUKACZEWSKI | 2025 11 18

Reakcja na akty dywersji

Decyzja o zaangażowaniu WOT w ochronę kolei jest bezpośrednią odpowiedzią na niedawne akty dywersji, które miały miejsce na trasie Warszawa – Lublin. W miejscowości Mika, w województwie mazowieckim, eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła tor kolejowy. Według premiera Donalda Tuska, zdarzenie to „miało najprawdopodobniej doprowadzić do wysadzenia pociągu”. Kolejny incydent miał miejsce niedaleko stacji kolejowej Gołąb, gdzie pociąg z 475 pasażerami musiał gwałtownie hamować z powodu uszkodzonej linii kolejowej.

Śledztwo prokuratury

W związku z tymi wydarzeniami, prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie aktów dywersji o charakterze terrorystycznym. Działania te były „skierowane przeciwko infrastrukturze kolejowej i popełnione na rzecz obcego wywiadu”. Śledztwo prowadzi zespół prokuratorów z mazowieckiego wydziału Prokuratury Krajowej, wspierany przez funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Centralnego Biura Śledczego Policji. Priorytetem pozostaje bezpieczeństwo mieszkańców oraz pełna ochrona kluczowej infrastruktury transportowej.

Portal Obronny SE Google News

Znaki zapytania 

Niewyjaśniona eksplozja na torach kolejowych niedaleko Garwolina wzbudza poważne obawy dotyczące bezpieczeństwa infrastruktury. Śledztwo, prowadzone przez służby, wskazuje na możliwy akt dywersji, choć eksperci nie wykluczają innych scenariuszy. Zdarzenie, które miało miejsce w sobotę 16 listopada, wywołało alarm i postawiło w gotowości Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Według informacji „Gazety Wyborczej”, do eksplozji doszło prawdopodobnie w sobotę około godziny 21. „Jeden z mieszkańców poinformował policję, że słyszał huk, ale nic więcej powiedzieć nie umiał. Policja nie odkryła uszkodzenia torów. W niedzielę do policjantów dołączają funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego” – czytamy. Wstępne oględziny wskazują na akt terroru – ktoś podłożył ładunki wybuchowe. Z trzech ładunków, dwa eksplodowały zgodnie z planem, natomiast trzeci zawiódł, nie powodując tak poważnych zniszczeń. Dzięki temu, mimo uszkodzeń, pociągi nadal mogły przejeżdżać, a żaden się nie wykoleił.

"Fachowa robota" czy amatorzy?

Informator „GW”, który poznał wstępne ustalenia śledztwa, uważa, że była to „fachowa robota”. „Od pirotechników wiemy, że na wojnie w Ukrainie obie strony konfliktu dokładnie w taki sposób wykolejają pociągi. Plastyczny materiał wybuchowy rozmieszcza się co kilkadziesiąt centymetrów przy mocowaniach szyny z podkładem” - napisano.

Jednak Wojciech Wójciński, dowódca patroli rozminowania w misjach wojskowych, w wywiadzie dla telewizji Biełsat (Belsat) nie wyklucza, że aktu dywersji mogli dokonać „zupełni amatorzy”. Podkreślił, że dywersanci mieli „wywołać strach i panikę”. Wójciński zwrócił uwagę, że wybrane miejsce ataku „jest idealne do takiego ataku: zaraz za przepustem, na początku łuku”.

Wójciński ocenił, że stosunkowo nieduże rozmiary uszkodzenia toru były efektem albo za słabego materiału wybuchowego, albo niewłaściwego ułożenia go. Prawdopodobnie szyna „została jedynie wewnętrznie uszkodzona” i dopiero przejazd kilku pociągów ją całkowicie zniszczył. Ekspert podkreślił, że tak zwane wykruszenia główki szyny zdarzają się często, zwłaszcza zimą, i nie są groźne, o ile uszkodzenie nie jest duże.

Zdaniem Wójcińskiego, należy wykluczyć tezę, jakoby dywersantom zależało na wysadzeniu jadącego pociągu. „Żeby wywołać detonację we właściwym momencie, trzeba by być na miejscu, a to jest ryzykowne. Obstawiam więc, że zadaniem było wykruszenie szyny” – stwierdził. Według eksperta, zleceniodawcom aktu dywersji mogło chodzić „o pokazanie: wiemy, że tędy jeździcie i jesteśmy w stanie tu uderzyć, więc miejcie się na baczności”.

Wójciński uważa, że społeczeństwa państw Europy powinny w większym niż dotychczas stopniu wziąć na siebie odpowiedzialność za bezpieczeństwo zbiorowe. „Zależy ono od obywateli, których jest więcej niż służb. Wszystko, co wygląda nienaturalnie, trzeba zgłaszać. Nie wstyd zadzwonić raz za dużo, wstyd zadzwonić raz za mało i przez to nie zapobiec tragedii” – podkreślił.

Na Zachodzie, na liniach kolei dużych prędkości, montuje się światłowody „nasłuchujące częstotliwość drgań szyn”. „Taki światłowód słyszy, czy nie pękła obręcz koła, albo szyna. Ale to są koszty, a u nas dotychczas nie było takiej potrzeby” – powiedział Wójciński, dodając, że „obstawienie całej trasy ludźmi jest na dłuższą metę niewykonalne”.