Ukraińska mobilizacja. Dlaczego ustawy o mobilizacji oraz o obronie i służbie wojskowej budzą takie kontrowersje?

2024-01-06 13:18

Ukraina potrzebuje żołnierzy i dlatego 25 grudnia 2023 roku rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy o mobilizacji, która jest już przedmiotem obrad stosownej komisji Rady Najwyższej. Prace nad regulacjami mają zostać zakończone - w świetle deklaracji - w tym tygodniu, co oznacza, że być może już niedługo nowa ustawa wejdzie w życie. Nie jest to jednak pewne.

Dlaczego Ukraina potrzebuje nowych żołnierzy?

Jak relacjonowali mediom posłowie, mają oni uwagi do „każdej strony” z 77-stronnicowego projektu, a niektórzy eksperci są przekonani, iż właśnie dlatego, że mamy do czynienia z niesłychanie kontrowersyjnymi propozycjami, w ogóle do uchwalenie ustawy może nie dojść. Tego rodzaju opinie potwierdzają też przecieki z parlamentarnych obrad mówiące o tym, że deputowani zastanawiają się, czy nie wnieść własnego, nowego projektu i nad nim - a nie rządowym - przedłożeniem pracować.

Zanim jednak poświęcę więcej uwagi temu, co zaproponował obóz rządzący Ukrainą w kwestii regulacji zasad mobilizacji, warto odpowiedzieć na pytanie: dlaczego Ukraina potrzebuje dopływu nowych sił na front? Generał Załużny pod koniec ubiegłego roku mówił nawet o konieczności powołania od 450 do 500 tys. rekrutów, co świadczyłoby, że obecny, ochotniczy sposób zasilania armii już nie wystarcza. Powodów jest kilka, ale najistotniejszym jest ten, że walczący muszą być luzowani, mieć czas na odpoczynek i nabranie nowych sił. Ci, którzy zgłosili się do wojska po rosyjskiej agresji, nie mieli takiej możliwości, co oznacza, iż służą już niemal 2 lata. Co prawda w Radzie Najwyższej mówi się o ustawie, która - jeśli zostanie przyjęta - będzie odsyłała automatycznie „do rezerwy” tych, którzy służą 36 miesięcy, ale nie została ona jeszcze uchwalona. Ukraina może w związku z tym potrzebować już niedługo drugiej, można ją nazwać zapasową, armii.

Rosną straty osobowe ukraińskiej armii  wojnie z Rosją

Kolejnym, równie istotnym powodem, są straty osobowe ukraińskiej armii, które już mają negatywny wpływ na zdolności bojowe związków taktycznych. Wywiad ujawnił niedawno w mediach, że w niektórych brygadach liniowych poziom ukompletowania spadł już do 45 %, a w większości oscyluje wokół 60 %.

Ci, którzy walczą w trudnych warunkach z przeważającym wrogiem, są już na tyle zmęczeni, że można mówić o początkach demoralizacji. Jeden z ukraińskich prawników ujawnił niedawno, że liczba tych, którzy zdezerterowali, oddalili się samowolnie z miejsca dyslokacji, to ok. 100 tys. co oznacza, że siły zbrojne, w których po wybuchu wojny znalazło się ok. 950 tys. żołnierzy, zaczynają mieć problem z morale walczących.

Jest jeszcze jeden powód, dlaczego właśnie teraz potrzebna jest mobilizacja. Jak napisał Jack Watling, ekspert wojskowy brytyjskiego think tanku RUSI, siły ukraińskie będą musiały w najbliższym czasie wyszkolić żołnierzy, ale w taki sposób, aby armia była w stanie realizować operacje większymi niż do tej pory związkami taktycznymi. Walcząc tak jak dotychczas prawdopodobieństwo przełamania Rosjan maleje, a jest to zadanie o tyle trudne, że zarówno rosnąca świadomość sytuacyjna obydwu stron, jak i ukształtowanie terenu na teatrze działań wojennych, sprzyjają operacjom, w których zaangażowane są niewielkie siły.

Najbliższe sześć miesięcy wojny w Ukrainie będzie kluczowych

Brytyjski ekspert jest przekonany, że w czasie najbliższych 6 miesięcy przesądzi się to, czy strona ukraińska będzie w stanie odbudować swój potencjał, przegrupować siły i po tym, jak otrzyma pomoc z Zachodu - bo to też jest warunkiem sukcesu - będzie mogła wznowić operacje o charakterze ofensywnym. Jego zdaniem, jeśli działania ofensywne zostaną wznowione, to wówczas może pod koniec roku dojść do wymuszonych przez świat rokowań, w których Kijów będzie „grał mocną kartą”.

Jeśli jednak najbliższe miesiące zdominuje obrona i inicjatywę operacyjną będą mieli Rosjanie, to bardziej prawdopodobny jest drugi scenariusz - taki, w którym to Putin zmusi Ukrainę do ustępstw, co będzie oznaczało rosyjskie zwycięstwo.

Jeśli zatem wziąć pod uwagę, że Brytyjczycy w czasie II wojny światowej szkolili swoich rekrutów przez 22 tygodnie, a potem przechodzili oni jeszcze uzupełniające szkolenie w jednostkach, to decyzje o mobilizacji, aby za 6 miesięcy odzyskać inicjatywę operacyjną, muszą być podejmowane już teraz. Co prawda generał Załużny mówił niedawno publicznie, że ukraiński żołnierz szkoli się przez 10 tygodni, ale wydaje się to zbyt krótko i być może wyjaśnia jedną z przyczyn niepowodzeń ostatniej ofensywy.

Ukraina wprowadzi legalne "łapanki" do wojska na ulicach?

Warto teraz nieco uwagi poświęcić zapisom nowej ustawy, a precyzyjnie rzecz ujmując mowa jest o dwóch ustawach, bo rząd skierował do prac parlamentarnych również projekt drugiej przewidującej zmiany w systemie kar administracyjnych i karnych dla tych, którzy na różne sposoby uchylać się będą od służby w siłach zbrojnych.

I to zapisy zaostrzenia kar i sposobu ich funkcjonowania wywołują, jak się wydaje, największe kontrowersje. W świetle nowego prawa każdy, będący w wieku mobilizacyjnym (a planuje się go obniżyć z obecnych 27 do 25 lat), będzie musiał posiadać przy sobie zarówno dokumenty potwierdzające tożsamość jak i te, które wydaje komenda uzupełnień. Jeśli ich mieć nie będzie, to będzie mógł zostać zatrzymany do 3 godzin (dla sporządzenia protokołu) lub 3 dni, jeśli wątpliwości będzie budziło jego „zaświadczenie” w sprawie służby wojskowej czy dokumenty.

Zdaniem prawników może to oznaczać zalegalizowanie „łapanek” na ulicach miast czy w punktach kontroli drogowej. Ponadto znacznie zaostrzono kary za niepoddawanie się regułom mobilizacji. I o ile w świetle obecnie obowiązującego prawa na Ukrainie za „naruszenie reguł ewidencji wojskowej” (np. w postaci niestawienia się na komisję wojskową czy nieodpowiedzenie na wezwanie przez WKU) dostawało się administracyjną grzywnę w wysokości od 510 do 850 hrywien za „pierwszy raz” i od 850 do 1700 za kolejny, to teraz kara ma się zawierać w widełkach od 8,5 tys. do 14 tys. hrywien.

Srogie kary dla łamiących ustawę o obronie i służbie wojskowej

Jeszcze bardziej srogie kary przewidziano dla łamiących ustawę o obronie i służbie wojskowej. W tym wypadku kary mają wynosić od 34 do 85 tys. hrywien, a złamanie prawa w realiach „szczególnego okresu”, czyli tak jak obecnie w czasie wojny, kara ma wynosić od 153 do 204 tys. hrywien.

Projekt ustawy przewiduje też kontrowersyjne zapisy, w świetle których kara pieniężna np. w przypadku poborowego, który nie odpowiedział na wezwanie WKU (a pamiętajmy, że na Ukrainie nie ogłoszono mobilizacji, mamy więc do czynienia z działaniami natury administracyjnej, choćby w postaci uzupełnienia dokumentacji czy wpisania do ewidencji), może być nałożona w ciągu 3 lat po zaistniałym wydarzeniu. Przy czym nie jest niezbędne, aby w przeszłości został sporządzony stosowny protokół.

Prawnicy alarmują, że tego rodzaju uprawnienia mogą stać się polem dla administracyjnych nadużyć czy wręcz będą sprzyjać rozwojowi praktyk korupcyjnych. Jeszcze większe kontrowersja wzbudzają głosy z administracji prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, aby wraz z reformą ustawodawstwa mobilizacyjnego w pierwszym rzędzie do wojska wcielać tych, którzy płacą najniższe podatki, a być może w ogóle zwolnić z obowiązku służby najobficiej zasilających kasę publiczną.

Nowa ustawa mobilizacyjna w Ukrainie. Jakie przyniesie zmiany?

Jakie zmiany zapowiada nowa ustawa mobilizacyjna? Po pierwsze, wprowadza ona obowiązek stawienia się na komisję medyczną, a w przypadku choroby obowiązek leczenia w wojskowej służbie zdrowia. Po drugie, w sytuacji zmiany miejsca zamieszkania zobowiązany do służby musi zgłosić się do komisji w miejscu przebywania. Po trzecie, wprowadzona ma być zasada dostarczenia wezwania w sposób elektroniczny, bo każdy na Ukrainie może mieć dostęp do swego osobistego konta elektronicznego.

W czasie mobilizacji nie będą zwalniani ze służby studenci i uczący się np. na drugim czy trzecim kierunku studiów, tak samo doktoranci. Wezwania dostaną też inwalidzi 3 grupy, dlatego, że nowa ustawa wprowadza precyzyjne reguły zwolnienia od służby wojskowej (ochotnicy, nawet inwalidzi, będą mogli pozostać w armii), ale tylko niepełnosprawnych z 1 i 2 grupy niepełnosprawności.

Wprowadza się przy okazji powszechne przeszkolenie wojskowe młodych ludzi w wieku od 18 do 25 lat, jak i mężczyzn, którzy ucząc się, będą musieli przejść 3-miesięczne „kursy” w tym zakresie. Uchylający się od służby wojskowej mają stać się de facto obywatelami drugiej kategorii. Nie będą mogli wyjechać z kraju, nie otrzymają prawa jazdy, nie będą mogli nabywać i sprzedawać nieruchomości, w ograniczonej formie będą mogli dysponować pieniędzmi, nie uzyskają żadnych ulg państwowych i nie będą mogli zaciągać kredytów.

Nowa ustawa wzbudza ogromne kontrowersje wśród Ukraińców

Mamy do czynienia z legislacją znacznie zaostrzającą dotychczasowe zasady. To wyjaśnia, dlaczego nowa ustawa wzbudza kontrowersje i obawy części obywateli doświadczanych na co dzień samowolą biurokratyczną, łapówkarstwem czy nadużyciami władzy na poziomie lokalnym. Po tym, jak ukraińska ustawa zostanie znowelizowana władze różnych szczebli, w tym najbardziej skorumpowana policja i administracja samorządowa, otrzymają nowe uprawnienia i narzędzia.

Dlatego na Ukrainie jej uchwalenie staje się „kwestią polityczną” i może prowadzić do zmian w nastawieniu opinii publicznej, zwłaszcza jeśli chodzi o popularność polityków. Ci mają tego świadomość i dlatego, jak można przeczytać w ukraińskich mediach, nie spieszą się z przyjęciem ustawy. Jej przesłanie do Rady Najwyższej - a zwłaszcza udział w pierwszym posiedzeniu komisji całego kierownictwa MON z ministrem Umerowem na czele, dowódcami sił zbrojnych i szefem sztabu generalnego - pokazują też w jak trudnym położeniu znalazła się armia. Aby móc nadal walczyć, potrzebuje szybko nowego prawa i ogłoszenia mobilizacji powszechnej. Od tego, co stanie się w najbliższych dniach w Radzie Najwyższej, mogą zależeć koleje ukraińskiej wojny.

Sonda
Uważasz, że Ukraina i Rosja mogą w 2024 r. rozpocząć negocjacje pokojowe?
Portal Obronny - Ekspert o sytuacji Ukrainy w 2024 roku