Jak zachowają się USA, jeśli wybuchnie wojna o Tajwan?
Sytuacja jednak bardzo się komplikuje, jeśli wybuchnie wojna o Tajwan, a konflikt na Bliskim Wschodzie nie wygaśnie. Jeszcze gorzej będzie, jeśli będzie on eskalował, jeżeli do walki włączy się Hezbollah dysponujący znacznie większym od Hamasu (jak się uważa) potencjałem wojskowym - głównie rakietowym. Ten scenariusz nie jest nierealny, a przez to zmusza europejskich ekspertów do stawiania trudnych, ale ważnych w nowej sytuacji, pytań. Jak w sytuacji, kiedy Amerykanie będą zaangażowani zarówno na Bliskim Wschodzie, jak i w wojnę o Tajwan, będzie wyglądała obrona przeciwrakietowa naszego kontynentu?
Raport poświęcony temu zagadnieniu opublikował właśnie think tank ECFR, którego eksperci – Rafael Loss i Angela Mehrer, zastanawiają się, w jaki sposób wypełnić „lukę”, która powstanie, jeśli Stany Zjednoczone będą musiały koncentrować swoją uwagę i rozproszyć potencjał na wielu kierunkach. Jak piszą europejscy członkowie NATO, szczególnie na wschodzie, ale nie wyłącznie, bo Rosjanie dysponują pociskami rakietowymi o zasięgu 2,5 tys. km, musimy przygotować się na to, aby radzić sobie z rosyjskim zagrożeniem związanym z atakami rakietowymi.
W kolejnych latach zagrożenie rosyjskim atakiem rakietowym w Europie będzie rosło
Jest to tym ważniejsze, jeśli wziąć pod uwagę dziś rysujące się tendencje. Otóż ich zdaniem Rosjanie utrzymali zdolność do rytmicznej produkcji rakiet. Poza tym doświadczenia wyniesione z wojny na Ukrainie, w czasie której każde przechwycenie rosyjskiej rakiety stanowi lekcję dla jej konstruktorów, powodować będzie przyspieszoną modernizację rosyjskich systemów. Staną się one groźniejsze i trudniejsze do niszczenia, również i z tego względu, że Moskwa wycofując się z porozumień rozbrojeniowych, sygnalizuje w ten sposób gotowość do ich ulepszania.
Trzeba poza tym brać pod uwagę również fakt, że Rosja „oszczędza” swe najbardziej technicznie zaawansowane systemy w rodzaju rakiet 9M729/SSC-8, co może mieć związek z faktem, iż za swego strategicznego przeciwnika uważa NATO, a nie Ukrainę. To skłania ekspertów ECFR do postawienia tezy, że w najbliższych latach zagrożenie rosyjskim atakiem rakietowym będzie rosło, a nie malało.
Europejska tarcza antyrakietowa będzie na wzór Żelaznej Kopuły?
Czy rozwiązaniem tego problemu jest europejska tarcza antyrakietowa, na wzór izraelskiej Iron Dome, o czym mówi się od pewnego czasu? Nie ma szans, aby tego rodzaju rozwiązanie wdrożyć w Europie. Jak argumentują autorzy raportu, „choć obrona przeciwrakietowa musi stanowić część rozwiązania, rozszerzenie skutecznej tarczy antyrakietowej na całe europejskie terytorium NATO byłoby zarówno technicznie niewykonalne, jak i zbyt kosztowne.”
Nie ma zatem szans na zbudowanie szczelnego systemu zwalczającego rosyjskie rakiety. To oznacza, że musimy być przygotowani zarówno na to, że wojna, jeśli wybuchnie, będzie oznaczała skuteczne ataki Moskali na infrastrukturę wojskową i cywilna w państwach NATO. A to, na co będziemy mieć wpływ, to skala strat i uzyskanie możliwości odpowiedzi, co może oznaczać możliwość wywarcia wpływu na to, jak intensywną wojnę rakietową Rosjanie będą chcieli prowadzić.
W opinii ekspertów ECFR powoduje to, że europejskie państwa NATO muszą zbudować system, będący miksem zdolności defensywnych i ofensywnych. Musimy, innymi słowy, mieć możliwość rażenia celów na głębokich tyłach Rosjan, w tym ich infrastruktury krytycznej, zgrupowań wojskowych i zakładów przemysłowych. Bez tego trudno będzie wpłynąć na rachunek strategiczny Kremla.
Czy Europa ma dziś zdolność rażenia celów w Rosji przy użyciu systemów rakietowych?
A jak obecnie wyglądają zdolności państw europejskich w zakresie rażenie przy użyciu systemów rakietowych celów w Rosji? Słabo. Obecnie tylko kilka państw europejskich planuje pozyskanie systemów o zdolności rażenia celów na odległości przekraczające 300 km. Do tej pory w zakresie systemów strategicznych (zasięg powyżej 1 500 km) Europejczycy zdawali się wyłącznie na zdolności amerykańskie, które w związku z faktem niechęci państw naszego kontynentu do przyjmowania na swoje terytorium lądowych systemów o podwójnym przeznaczeniu, są skoncentrowane na okrętach podwodnych patrolujących morza oblewające Europę.
Problem polega wszakże na tym, że w związku z ewentualną wojną o Tajwan mogą one zostać przekierowane w inne rejony świata i Europa pozostanie w obliczu zagrożenia ze strony Rosjan bezbronna. Zdaniem ekspertów ECFR, powinno to skłaniać państwa naszego kontynentu do inwestowania w lądowe, mobilne wyrzutnie rakietowe, których akwizycja pozwoli zrealizować założenia programu, nad którym NATO właśnie pracuje, sprowadzającego się do rozbudowy zdolności rakietowych o zasięgu od 300 do 2000 km.
Eksperci apelują o pilne wdrożenie programów zwiększających europejskie zdolności rakietowe
Tylko że niewiele się w tym obszarze dzieje. Co prawda Holandia planuje pozyskać rakiety Tomahawk, ale mają w nie być uzbrojone ich okręty podwodne (1600 km). Finowie, Niemcy i Holendrzy myślą o nabyciu rakiet manewrujących JASSM-ER, które mają stanowić wyposażenie ich myśliwców F-35. Jednak jeśli chodzi o potencjał lądowy, nie zapowiada niezbędnych zmian i eksperci apelują o pilne wdrożenie programów zwiększających europejskie zdolności. Co ciekawe, proponują nie tyle budowanie europejskich konstrukcji, co zawsze jest czasochłonne i niezwykle kosztowne, ale nabycie systemów sprawdzonych i już obecnie wytwarzanych w dużych ilościach, głównie zresztą amerykańskich.
Cały obszar Polski znajduje się w zasięgu rosyjskich systemów rakietowych
Europejscy członkowie NATO muszą mieć zdolności uderzenia na rosyjskie cele wojskowe znajdujące się w dwóch nowotworzonych okręgach wojskowych – moskiewskim i petersburskim. Formułują też ciekawą myśl - wartą, aby ją dostrzec, bo często pojawiającą się w zachodnich ekspertyzach. Otóż ich zdaniem należy wyciągnąć wniosek z faktu, że cały obszar Polski znajduje się w zasięgu rosyjskich systemów rakietowych.
Jeśli zatem chcemy myśleć o zdolnościach do zadania Moskalom obezwładniającego - a przynajmniej powściągającego ich apetyty - uderzenia rakietowego, to musimy nasz (czyli europejskich członków Paktu Północnoatlantyckiego) potencjał skoncentrować na zachód od Odry. Bo zlokalizowanie go tam oznaczać będzie, że jest on znacznie bezpieczniejszy niż np. w Polsce. Nota bene ten sam argument jest używany przeciw koncepcji włączenia naszego kraju do programu Nuclear Sharing i idei stacjonowania u nas sił zdolnych do przenoszenia broni jądrowej.
Eksperci postulują wpisanie europejskiej polityki w zakresie zdolności rakietowych w plany amerykańskie
To, co interesujące w propozycji formułowanej przez ekspertów ECFR, to postulat wpisania europejskiej polityki w zakresie zdolności rakietowych w plany amerykańskie. I tak operacyjne „serce” systemu miałoby być powiązane z amerykańskim 56. Dowództwem Artylerii w Wiesbaden, a platformy sprzętowe, które Europejczycy winni nabywać, to amerykańskie Tomahawki oraz rakiety systemów Patriot.
To, do czego należy dążyć, to przede wszystkim koprodukcja, wpięcie europejskich producentów w funkcjonujące już łańcuchy zaopatrzenia i produkcji. Za takim rozwiązaniem przemawiają dwa argumenty – czas i pieniądze. Tworzenie rozwiązań europejskich jest niezwykle czasochłonne, nie mówiąc już o tym, że często są one mniej zaawansowane od amerykańskich. W związku z faktem, iż w Stanach Zjednoczonych produkuje się większe ilości jednostkowy koszt każdego systemu czy rakiety jest też mniejszy.
To, na czym winni skoncentrować swą uwagę Europejczycy, to próba budowy własnych zdolności rozpoznania, zwiadu, targetingu, łączności. Dziś w zbyt dużym stopniu i w tym obszarze członkowie NATO z naszego kontynentu uzależnieni są od zdolności dostarczanych przez Amerykanów, co w sytuacji ewentualnej wojny na Pacyfiku powoduje powstanie obszarów ryzyka.
Trwającą właśnie w Parlamencie Europejskim dyskusję na temat potrzeby zwielokrotnienia wysiłków państw naszego kontynentu celem zwiększenia samodzielnych możliwości obrony należy postrzegać właśnie przez pryzmat propozycji ECFR. Są one zbudowane na fundamencie realnych potrzeb i możliwości, ale zawierają w gruncie rzeczy propozycje różnicowania architektury bezpieczeństwa na państwa pierwszej kategorii (zachodniej części Europy) objęte pełnym systemem i te, położone na peryferiach, w przypadku których byłby on niepełny.