Rozpoznanie powietrzne Polski. Czy dodatkowe AWACS-y są niezbędne?

2025-08-22 13:10

Nie ma systemu idealnego, wolnego od słabości, lecz każde rozwiązanie można wzmocnić, by zredukować jego niedoskonałości. Incydent w Łukowie dowiódł, że nie da się całkowicie zapobiec przedostaniu się na terytorium Polski dronów – zwłaszcza gdy Rosja odrzuca je setkami w kierunku Ukrainy. Z kolei zaawansowane systemy rozpoznawcze umożliwiają szybszą identyfikację i reakcję, co pozwala ochronić kraj przed potencjalnie groźniejszymi obiektami, takimi jak pociski manewrujące czy rakiety balistyczne. Wobec tego warto szerzej rozważyć pozyskanie docelowo większej liczby samolotów wczesnego ostrzegania i dozoru powietrznego (AWACS).

  • Nowoczesne samoloty wczesnego ostrzegania AWACS to kwestia bezpieczeństwa państwa
  • AWACS-y to nie tylko „latające radary”, ale też zintegrowane centra dowodzenia
  • Polska w 2023 roku pozyskała dwa samoloty wczesnego ostrzegania Saab 340 AEW&E, jednak jest to tylko wersja pomostwa, a nie docelowa a ich ilość jest zbyt mała
  • Polska potrzebuje minimum cztery samoloty tego typu
  • Państwo, które posiada własne samoloty AWACS, staje się nie tylko odbiorcą bezpieczeństwa, ale też jego eksporterem

Wyzwanie dla bezpieczeństwa państwa

Polska stoi dziś przed jednym z największych wyzwań w swojej powojennej historii, jeśli chodzi o budowę nowoczesnego i w pełni suwerennego systemu bezpieczeństwa. Doświadczenia z wojny w Ukrainie oraz analizy działań Federacji Rosyjskiej jasno pokazują, że kluczem do przetrwania pierwszych godzin konfliktu jest świadomość sytuacyjna, czyli zdolność do wykrywania, klasyfikowania i śledzenia celów powietrznych, rakietowych, a w coraz większym stopniu także bezzałogowych i hipersonicznych. W tym kontekście omówmy samoloty AWACS, czyli powietrzne systemy wczesnego ostrzegania i dowodzenia, które nabierają charakteru strategicznego.

Polska geografia dodatkowo podkreśla wagę tego rodzaju zdolności. Nasz kraj stanowi most lądowy pomiędzy Europą Zachodnią a wschodnią flanką NATO, granicząc jednocześnie z obwodem królewieckim jednym z najbardziej nasyconych militarnie obszarów Federacji Rosyjskiej oraz z Białorusią, która de facto stała się rosyjskim zapleczem operacyjnym.

Rozlokowane tam systemy S-400, Iskandery-M, nowoczesne stacje radiolokacyjne oraz coraz bardziej złożone środki walki elektronicznej sprawiają, że Polska nie może ograniczać się do statycznych, naziemnych radarów. Ich zasięg jest ograniczony przez horyzont radiolokacyjny i ukształtowanie terenu, co oznacza, że nisko lecące cele jak pociski manewrujące czy drony, mogą być wykryte zbyt późno, by skutecznie zareagować. AWACS unosi radar wysoko ponad ziemię, otwierając przestrzeń obserwacyjną na setki kilometrów i eliminując ograniczenia geograficzne.

Nie tylko latający radar, ale ważna część systemu

Równocześnie samoloty AWACS to nie tylko „latające radary”, ale są też zintegrowanymi centrami dowodzenia. Ich wartość tkwi w zdolności do jednoczesnego prowadzenia obserwacji i kierowania działaniami własnego lotnictwa, systemów rakietowych czy marynarki wojennej. W praktyce oznacza to, że w sytuacji nagłego kryzysu na przykład masowego ataku pociskami manewrującymi na infrastrukturę krytyczną polskie dowództwo dysponowałoby nie tylko ostrzeżeniem z dużym wyprzedzeniem, ale także narzędziem do natychmiastowej reakcji, łączenia danych z systemem IBCS.

Obecnie Polska korzysta ze wsparcia NATO-wskiego komponentu, stacjonującego w niemieckim Geilenkirchen, a także posiada dwa samoloty Saab 340 AEW&C Erieye. Zaczynając od pierwszego elementu, możliwość korzystania ze wsparcia NATO w tym zakresie jest cennym elementem sojuszniczej architektury bezpieczeństwa, ale nie rozwiązuje wszystkich problemów. Flota NATO jest ograniczona, obciążona zadaniami globalnymi i wymaga priorytetyzacji w skali całego sojuszu.

W przypadku równoczesnych napięć, na kilku kierunkach, polskie potrzeby mogą zejść na dalszy plan. Posiadanie własnych samolotów AWACS nie byłoby rezygnacją ze współpracy sojuszniczej, lecz jej uzupełnieniem, dawałoby Polsce niezależność, która gwarantowałaby nieprzerwany dostęp do krytycznej zdolności i pozwalało, aby w razie kryzysu NATO-wskie platformy wzmocniły działania narodowe, a nie je zastępowały.

Polski Saab 340AEW

i

Autor: Saab/ Materiały prasowe

Lekcje częściowo odrobione

Polska w tym wypadku częściowo odrobiła lekcję pozyskując decydując się na pozyskanie wcześniej wspomnianych samolotów Saab 340 AEW&C w trybie pilnej potrzeby operacyjnej, ponieważ od lat brakowało własnych zdolności w tym zakresie, a państwo opierało się wyłącznie na wsparciu sojuszniczych maszyn NATO.

W maju 2023 roku przedstawiciele Sił Powietrznych po raz pierwszy otwarcie wskazali, że szwedzkie maszyny mogą być szybkim i relatywnie tanim rozwiązaniem przejściowym. Już dwa miesiące później, w lipcu, podpisany został kontrakt ze szwedzkim Saabem na dwie maszyny wraz z zapleczem naziemnym i wsparciem logistycznym. Wartość umowy wyniosła około 600 milionów koron szwedzkich, a jej realizację zaplanowano na lata 2023–2025.

Proces przebiegał niezwykle szybko we wrześniu 2023 roku w szwedzkim Linköping pokazano pierwszy samolot przeznaczony dla Polski. Były to wcześniej używane maszyny, które trafiły na rynek wtórny po tym, jak Zjednoczone Emiraty Arabskie zastąpiły swoje Saab 340 nowocześniejszą wersją GlobalEye. Po modernizacji i przygotowaniu do służby zostały przekazane Polsce. W marcu 2024 roku pierwszy samolot wylądował w kraju, a w czerwcu dotarła druga maszyna.

Oba samoloty przyjęto w 43. Bazie Lotnictwa Morskiego w Gdyni-Babich Dołach, gdzie rozpoczęto szkolenie załóg. Już latem 2024 roku pierwsi polscy operatorzy ukończyli kursy podstawowe, a w listopadzie oficjalnie ogłoszono osiągnięcie gotowości operacyjnej. Dało to naszemu państwu czas i możliwość przygotowania się do pozyskania nowoczesnego typu samolotu wczesnego ostrzegania. Jednak trzeba dalej pamiętać, że Saab 340 jest wersją pomostową, a nie docelową a liczba dwóch samolotów jest nie wystarczająca, w stosunku do potrzeb Polski.

Jak powiedział w rozmowie dla Portalu Obronnego analityk wojskowy Jarosław Wolski, trzeba podnieść w dyskursie publicznym kwestie samolotów AWACS, dwa gap filery w postaci wyżej wspomnianych Saab 340 jest dużym wzmocnieniem dla Sił Powietrznych, ale choć jest to warte docenienia, to nie należy ich traktować jako rozwiązania docelowego, a ich liczba jest niewystarczająca. Jak wskazał ekspert:

„To, co moim zdaniem chyba jest wyjątkowo istotne do podniesienia w dyskursie publicznym to kwestia samolotów AWACS. Pozyskaliśmy dwa gap fillery po Szwedach, które mają pewne swoje mankamenty, mimo że to jest z absolutny game changer dla sił powietrznych. Natomiast nie oszukujmy się, to jest znowuż pomost. My potrzebujemy docelowo od trzech do sześciu AWACS-ów, które zapewniłyby właściwe pokrycie radiolokacyjne, zwłaszcza wschodniej Polski, należy zacząć dyskusję po prostu o zakupie docelowych samolotów wczesnego ostrzegania, a nie wiecznego pomostu”. - wskazał Jarosław Wolski.

Ile potrzeba samolotów?

Jeśli spojrzeć na geografię Polski oraz jej sytuację bezpieczeństwa, to potrzeby w zakresie liczby samolotów AWACS można określić w dwóch wymiarach, pierwszym, jaką jest wartość minimalna, konieczna dla zachowania podstawowej suwerenności informacyjnej, oraz optymalnym, która zapewni pełną zdolność do stałego monitoringu, udziału w operacjach sojuszniczych i odporność na straty.

Minimalna liczba jak wskazują eksperci to co najmniej cztery samoloty. Wynika to z konieczności zapewnienia ciągłej rotacji: dwa samoloty wykonują misję operacyjną, trzeci pozostaje w gotowości lub jest w trakcie przygotowania, a czwarty przechodzi obsługę techniczną. Taki układ pozwala na utrzymanie ciągłego dyżuru nad wybranym kierunkiem operacyjnym, przede wszystkim nad wschodnią granicą Polski, gdzie ryzyko agresji jest największe. Cztery maszyny to absolutne minimum, które umożliwią krajowi prowadzenie dyżurów w czasie kryzysu, ale nie pozwala jeszcze na pełną elastyczność.

Tutaj należy przejść do wersji optymalnej, która według analiz i ekspertów powinna wynosić sześć samolotów. W takim układzie Polska byłaby w stanie prowadzić równoczesny monitoring dwóch teatrów działań np. wschodniej granicy oraz Bałtyku, jednocześnie utrzymywać ciągłe rotacje przez dłuższy czas oraz delegować część zdolności do misji NATO bez uszczerbku dla własnego bezpieczeństwa. Sześć maszyn to liczba, która powinna dać strategiczną głębię, pozwala ona na odtworzenie zdolności w przypadku strat bojowych, awarii czy opóźnień serwisowych. Co istotne, sześć AWACS-ów wystarczyłoby, aby Polska mogła stać się regionalnym centrum operacji powietrznych, współpracując z Litwą, Łotwą, Estonią, Rumunią czy nawet Finlandią i Szwecją.

Uwzględniając polską geografię poprzez rozległe terytorium, 650 km granicy z Białorusią i Rosją, a także znaczenie obszaru Morza Bałtyckiego własne samoloty AWACS muszą mieć możliwość prowadzenia nie tylko obserwacji strategicznej w kierunku wschodnim, ale także osłony tras przerzutowych wojsk NATO przez Polskę. Stąd optymalne sześć maszyn daje faktyczną gwarancję, że Warszawa nie będzie uzależniona od dostępności natowskich maszyn i będzie mogła samodzielnie utrzymywać pełne pokrycie w przestrzeni powietrznej.

Wymiar polityczny ma znaczenie

Nie bez znaczenia jest także wymiar polityczno-sojuszniczy. Państwo, które posiada własne samoloty wczesnego ostrzegania, staje się nie tylko biorcą bezpieczeństwa, ale także jego eksporterem. Polska mogłaby realnie wspierać misje sojusznicze nad Bałtykiem, Morzem Czarnym czy nawet na Bliskim Wschodzie, zwiększając swój prestiż i pozycję negocjacyjną w ramach NATO. Takie zdolności byłyby również sygnałem wobec Moskwy, poprzez pokazanie, że Warszawa nie tylko wzmacnia własne zdolności z zakresu rozpoznania, ale też współtworzy regionalną architekturę bezpieczeństwa. To naturalnie wzmacniałoby naszą rolę jako lidera wschodniej flanki.

Nie można też pomijać roli AWACS-ów w codziennej działalności sił zbrojnych w czasie pokoju. Maszyny te pozwalałyby na stały monitoring aktywności rosyjskiego lotnictwa w obwodzie królewieckim i na Białorusi, ułatwiałyby kontrolę szlaków powietrznych nad Bałtykiem, a także wspierałyby ćwiczenia i szkolenia polskiego lotnictwa. Dzięki nim polscy piloci mogliby trenować w warunkach bardziej zbliżonych do realnych działań bojowych, gdzie koordynacja i wymiana danych są równie ważne jak sam manewr w powietrzu. Dlatego debata nad pozyskaniem docelowych samolotów wczesnego ostrzegania i dowodzenia powinna być szerzej omawiana, nie tylko, pod kątem jaki typ maszyny powinien być wybrany jako ten docelowy, ale również ilość, starając się jednocześnie, wzmacniać zdolności polskiego przemysłu zbrojeniowego, przy tym zakupie.

Portal Obronny SE Google News
Sonda
Ile Polska powinna kupić docelowo samolotów AWACS