Dlaczego dla (nie wszystkich) Ukraińców Bandera jest narodowym bohaterem?

2025-12-09 18:00

Prof. Joanna Getka (Instytut Studiów Interkulturowych Europy Środkowo-Wschodniej Wydziału Lingwistyki Stosowanej Uniwersytetu Warszawskiego) ma taką odpowiedź: „Skoro Rosjanie mówią, że Stepan Bandera jest zły, to pewnie jest bohater”. „Czas największej gloryfikacji przywódcy OUN-B już minął” – podkreśla specjalistka ds. Ukrainy Maria Piechowska (Polski Instytut Spraw Międzynarodowych). Jednocześnie to odmienne podejście do historii stara się wykorzystać Rosja, co było podkreślane w wielu tematycznych raportach...

Stepan Bandera Tarnopol

i

Autor: Mykoła Wasylczenko/Wikipedia/Wikimedia/ CC BY-SA 4.0 Pomnik Stepana Bandery w Tarnopolu

• Czy ukraińskie społeczeństwo jest gotowe na pełne ujawnienie i uznanie zbrodni popełnionych przez OUN-B i UPA?

• Na ile wiedza o Wołyniu wśród Ukraińców zmienia się pod wpływem współczesnych relacji z Polską?

• Dlaczego tradycja gloryfikacji Bandery i UPA jest silniejsza w Galicji niż w innych regionach Ukrainy?

Bandera i UPA symbolami walki ze Związkiem Sowieckim

– Na Ukrainie wiedza o Rzezi Wołyńskiej jest bardzo ograniczona. Ukraińcy wiedzą tylko, że Polacy wracają do tego tematu. Natomiast Bandera i UPA są dla nich przede wszystkim symbolami walki z Sowietami, a dziś – z Rosją. Po obu stronach granicy działa podobny mechanizm: Polacy nie rozumieją, dlaczego Ukraińcy gloryfikują nacjonalistę, a Ukraińcy – kim Bandera jest dla Polaków. Do tego dochodzą emocje, które tylko to niezrozumienie pogłębiają – wyjaśnia Maria Piechowska.

Ważne jest to także, co podkreśla wielu politologów, że społeczeństwo ukraińskie, walczące z agresorem, potrzebuje bohaterów.

– Ten szczyt fascynacji bohaterami z okresu II wojny światowej minął. Dziś Ukraińcy mają nowych bohaterów – ludzi walczących teraz, na froncie. Również symbole ulegają zmianie. Czarno-czerwona flaga nie kojarzy im się już z UPA. Dla większości Ukraińców to barwy oporu wobec Rosji. Z naszej perspektywy to brzmi fatalnie, ale wynika z ich niewiedzy.

Ekspertka zwróciła uwagę, że Rosja nie musi wymyślać nowych konfliktów między Polską a Ukrainą.

– Ona tylko wykorzystuje te, które już są. A po obu stronach granicy jest ogromna luka w wiedzy. Przykład: Cmentarz Orląt Lwowskich. Dopóki temat wywoływał emocje, Rosja go rozgrywała. Kiedy nekropolia została otwarta, napięcie opadło i Moskwa straciła narzędzie.

Jak ograniczyć Rosji pole manipulacji? Piechowska wskazała na potrzebę spokojnego dialogu historyków oraz na znaczenie ekshumacji i edukacji. To trudne, bo Ukraińcy są wyjątkowo wrażliwi na wszelkie ślady „imperializmu”.

– Jeśli słyszą „ten wasz bohater jest zły”, odbierają to jako próbę narzucenia narracji. Rosja wykorzystuje nawet to, strasząc ich, że Polska chce odzyskać Kresy.

Dlaczego Ukraina nie przeprasza za Wołyń? Zaskakujące słowa eksperta
Garda: Rosjanie ćwiczą ataki na Polskę

Jak Bandera dla Ruskiego jest „zły”, to znaczy, że dla Ukraińca jest „dobry”

Prof. Joanna Getka podkreśliła, że rosyjska propaganda kierowana do Polaków i do Ukraińców wygląda zupełnie inaczej.

– Do nas trafiają przekazy o Wołyniu i o „bratobójczych walkach”. Do Ukraińców – narracja o zdrajcy, który zniszczył szansę na współpracę z „dobrym Związkiem Sowieckim”. W warunkach wojny taki przekaz „odwraca się” i umacnia Banderę jako symbol oporu. Rosjanie mówią, że zły, więc pewnie bohater – tak to działa. Bandera i UPA funkcjonują w świadomości Ukraińców bardziej jako hasło niż jako konkretna wiedza. To jak z Janem Henrykiem Dąbrowskim. Wiadomo, że był wielkim generałem, ale ile osób potrafiłoby powiedzieć coś więcej?

Według prof. Getki popularność Bandery to również skutek braku skutecznej polityki tożsamościowej po 1991 r.

– Ukraina była skupiona na przetrwaniu gospodarczym i politycznym. Próby budowania nowoczesnej tożsamości były rozproszone i często siermiężne. Młodzi ludzie widzieli w internecie atrakcyjny świat, a obok siebie – prowincjonalne słoneczniki i napisy „Ukraina” w sowieckiej estetyce. W takim otoczeniu zaczęło pojawiać się nazwisko Bandery, ale nie oznacza to, że Ukraina jest „obanderyzowana”. Pomników jest niewiele i są skromne. To nie jest sytuacja jak w Polsce z Piłsudskim.

Dla przypomnienia: zbrodnie na Wołyniu i w Galicji Wschodniej, w których zginęło nawet 100 tys. Polaków, były realizacją ideologii OUN-B, choć sam Bandera nie brał w nich udziału, bo w latach 1941–1944 był więziony w obozie Sachsenhausen.

Kolejny rozmówca PAP – tym razem historyk, prof. Jan Pisuliński (Uniwersytet Rzeszowski) uważa, że legenda UPA wynika m.in. z tego, że jej oddziały walczyły najdłużej ze wszystkimi okupantami – także po wojnie. Przypomniał, że gdy w 1939 r. zniknęły wszystkie legalne ukraińskie partie, to właśnie OUN wypełniła pustkę polityczną. Po 1945 r. podziemie walczyło głównie z Sowietami, a ostatnich upowców schwytano dopiero w 1960 r.

To budowało ich mit. Część życiorysu Bandery – pobyt w niemieckim obozie, późniejsza współpraca emigracyjna z wywiadami zachodnimi, zabójstwo przez KGB – czyni go użytecznym symbolem w ukraińskich warunkach. Jednocześnie gloryfikacja nie przekłada się na poparcie dla współczesnych ugrupowań nacjonalistycznych, które mają śladowe wyniki.

Dr Roman Kabaczij z Narodowego Muzeum Ukrainy w II Wojnie Światowej wyjaśnia, że Ukraińcy długo słyszeli, że niepodległość „przyszła sama”.

– Putin pokazał, że o nią trzeba walczyć. Dlatego odwołują się do tych bohaterów, którzy w ich oczach symbolizują walkę o własne państwo. Nazwiska upowców są dziś wykorzystywane przede wszystkim na froncie, choć często ci, którzy noszą ich imiona, nie znają szczegółów ich biografii…

Kilka zdań komentarza

Tym razem będzie ich znacznie więcej. Skróciłem o połowę tę depeszę PAP. Nie ukrywam, z emocjami zapoznałem się z poglądami przedstawionymi przez rozmówców Agencji. Owszem, każdy ma prawo do wygłaszania swoich poglądów, ale to nie znaczy, że trzeba je przyjmować za „pomazane” tylko dlatego, że wygłosili je ludzie nauki. Jest pewne, że niektórych z tych przedstawionych racji nie podzielą wszyscy Polacy.

Tak samo, jak nie wszyscy Ukraińcy mają Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) i jej polityczne przywództwo za swoich „żołnierzy wyklętych”. Zresztą takich w Polsce również nie wszyscy darzą szacunkiem „leśnych”.

Szkoda, że rozmówcy PAP nie podkreślili, że tradycja szacunku dla czarno-czerwonej flagi i Bandery jest obecna tylko na Ukrainie Zachodniej, zwanej Galicją. Dla tych, którzy żyją poza tym regionem, UPA albo nic nie znaczy, albo znaczy co najmniej tyle, co w Polsce. Chyba nikt nie zaprzeczy, że między Bugiem a Odrą nie ma gloryfikatorów czynu zbrojnego UPA? Na marginesie: jej flagę można kupić w polskim Amazonie za niespełna 30 zł.

Nie trzeba być Leszkiem Millerem, b. sekretarzem KC PZPR, a obecnie wręcz guru narodowej prawicy, by ocenić wyjaśnienia rozmówców PAP za zbyt usprawiedliwiające sentymenty historyczne części ukraińskiego społeczeństwa.

Wystarczy zapoznać się z tym co głosi ukraiński IPN o genezie, przebiegu i ocenie tego, co wydarzyło się na Wołyniu. Już w samym nazewnictwie widać ukraińskie podejście do tej części wspólnej historii: Волинська трагедія – Wołińska tragedija.

Prof. Getka uważa, że Ukraina nie jest tak „zbanderyzowana”, jak się to w Polsce może wydawać. Potwierdzeniem tego jest, że banderowsko-upowskich „pomników jest niewiele i są skromne”. Czy to ma być jakimś usprawiedliwieniem? Dla kogo lub czego?

Niczym usprawiedliwienie może zabrzmieć tłumaczenie probanderowskich Ukraińców, że Bandera nie ma nic wspólnego z czystkami etnicznymi, bo w latach 1941–1944 był więziony w KL Sachsenhausen.

Tymczasem istnieją wiarygodne przesłanki, aby stwierdzić, że Stepan Bandera (lub przynajmniej środowisko, które prowadził) – poprzez OUN-B – postulował ideał państwa ukraińskiego opartego na etnicznej jednorodności (jest to sformułowane w dokumencie „Nacjonalizm jako czynnik kształtowania narodu”). Ten model przewidywał, że Ukrainę będą zamieszkiwać głównie – albo wyłącznie – etniczni Ukraińcy, a inne grupy narodowościowe miały być odsunięte, a w skrajnych wypadkach – usunięte fizycznie lub wypędzone.

To, że Bandera siedział w niemieckim kacecie, to jedno. A drugie to, że jego myśl była realizowana w Zachodniej Ukrainie. O tym jednak probanderowscy Ukraińcy nie wspominają.

Gdy tę depeszę PAP, nawet w całości, opublikuje jakaś gazeta i przeczyta ją odbiorca o szkolnej wiedzy historycznej, to może być nią nieco zmanipulowany. W tym sensie, że będzie przekonany, iż jedyną zadrą w historii polsko-ukraińskiej II WŚ była Zbrodnia Wołyńska. Otóż nie była i szkoda, że uczeni rozmówcy PAP nie wspomnieli o tym ani słowem.

Już nie będę wspominał o Legionie Ukraińskim utworzonym (latem 1939 r.) z OUN-owców, na terenie Słowacji, Legionie Ukraińskim. Uczestniczył on w agresji na Polskę. I dopiero 9 września został wcielony do 14. Armii Wehrmachtu.

Wspomnieć jednak należy o innej inicjatywie ukraińskich nacjonalistów: o 14. Waffen Grenadier Division der SS (ukrainische Nummer 1), czyli 14. Dywizji Waffen SS (1. ukraińskiej). A od 19 kwietnia 1945 r. 1. Ukraińskiej Dywizji Ukraińskiej Armii Narodowej.

W Polsce tę ukraińską formację potocznie określa się jako 14. Dywizję Waffen SS-Galizien. Powstała ona po stalingradzkiej klęsce, dopiero 28 kwietnia 1943 r. Z inicjatywy gubernatora Dystryktu Galicja, SS-Gruppenführera Otto Wächtera, wspieranej przez działaczy Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów z frakcji Andrija Melnyka oraz jej Ukraiński Komitet Centralny w Krakowie.

Prawdą jest, że środowiska probanderowskie na Ukrainie może i są głośne, ale nie są znaczącą siłą. Jednak to ich istnienie Moskwa uznała, w swojej propagandzie, za jeden z powodów najazdu na Ukrainę. Warto byłoby, by tego w Kijowie nie bagatelizowano. I na cokoły postawiono bohaterów bez krwawych plam w życiorysach!

Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6.

Sonda
ZBRODNIA WOŁYŃSKA czy WOŁYŃSKA TRAGEDIA?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki