Oto omówienie opinii rosyjskiego socjologa opublikowanej m.in. na stronie internetowej Centrum. Zaznaczmy, tytułem wyjaśnienia, że instytucja kierowana przez socjologa Wołkowa wedle prawa Federacji Rosyjskiej jest uznana za „agenta zagranicznego”. Kto lub co zacz? Taki status Ministerstwo Sprawiedliwości Federacji Rosyjskiej nadaje osobom fizycznym, organizacjom pozarządowym, mediom i innym podmiotom, które według władz otrzymują finansowanie z zagranicy i prowadzą działalność polityczną bądź „działają na rzecz interesów zagranicznych sił”.
Od 2022 r. do wpisania na listę nie jest już konieczne faktyczne zagraniczne finansowanie – wystarczy „działanie pod wpływem zagranicznego wpływu”, co interpretowane jest bardzo szeroko i uznaniowo. Uznani za zagranicznych agentów mają prawo odwołania się od decyzji, ale w praktyce prawie wszystkie odwołania były odrzucone. Działalność zagranicznych agentów jest monitorowana przez wspomniane ministerstwo na podstawie m.in. rozpoznania i raportów służb specjalnych FR.
Agenci zagraniczni rejestrowani są w czterech grupach: osób fizycznych, mediów, nieformalnych grup i innych podmiotów bez osobowości prawnej oraz organizacji pozarządowych. W tej ostatniej mieści się Centrum Lewady. Wg informacji przekazanych przez ministra sprawiedliwości FR z początkiem czerwca w rejestrze agentów zagranicznych uwzględniono 953 podmioty, z czego 224 miały status nieaktywnych. Wśród nich nie ma Centrum Lewady…
Przybyło Rosjan opowiadających się za negocjacjami z Ukrainą
W maju 2025 r. odsetek Rosjan opowiadających się za negocjacjami z Ukrainą osiągnął najwyższy poziom od 2022 r. Jednak coraz bardziej prawdopodobne zerwanie dialogu z Kijowem nie wywoła ostrej reakcji społecznej. Większość Rosjan od dawna pragnie pokoju, ale decyzję w tej sprawie pozostawia uznaniu władz. Dyrektor CL w sążnistym komentarzu podkreśla, że „pod ciągłą presją Stanów Zjednoczonych” wydawało się, że wszystko zaczęło zmierzać ku rozwiązaniu konfliktu. Nastawienie w Rosji zmieniło się zasadniczo, gdy w przededniu drugiej rundy rozmów w Stambule Ukraina przeprowadziła ataki dronowe na lotniska położone w głębi Rosji i na bazujące na nich strategiczne bombowce.
To i „obietnica odwetowego ataku ze strony Rosji pokazują, że nadzieje na szybkie zakończenie konfliktu nie są skazane na ich spełnienie” – uważa Wołkow, stawiając ważkie pytanie…

Jak nowa eskalacja konfliktu może wpłynąć na rosyjską opinię publiczną?
„Aby odpowiedzieć na to pytanie, przyjrzyjmy się najnowszym sondażom opinii publicznej na temat nastawienia do konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Przez cały czas trwania konfliktu poparcie dla armii rosyjskiej utrzymywało się na wysokim poziomie – pod koniec maja 2025 r. tak twierdziło 80% respondentów, z czego 47% to zdecydowani, bezwarunkowi zwolennicy, a kolejne 33% to zwolennicy z różnymi zastrzeżeniami.
Stabilność wysokich wskaźników jest tłumaczona przede wszystkim ogólnym poparciem dla „swoich ludzi”, a nie oceną konkretnych wydarzeń – jak często powtarzają respondenci: „Kogo jeszcze powinniśmy wspierać?”. Jest mało prawdopodobne, aby ostatnie wydarzenia mogły cokolwiek zmienić w tych ocenach.
Otwarty sprzeciw wobec polityki rządu pozostaje niski – od lutego 2022 r. waha się w granicach 15–20% Rosjan. W mediach centralnych takie stanowisko jest często utożsamiane ze zdradą, co stopniowo prowadzi do wzrostu publicznego potępienia i odrzucenia dysydentów. Tak więc najnowsze sondaże dotyczące poziomu aktywności protestacyjnej pokazują, że nastawienie do demonstracji antywojennych w społeczeństwie rosyjskim pogarsza się: o ile w połowie 2022 r. o niedopuszczalności ograniczania takich działań mówiło prawie 60% respondentów, to do kwietnia br. odsetek ten spadł do 45%”.
Dyrektor CL wskazuje, że w ciągu roku przybyło zwolenników rozpoczęcia negocjacji z Ukrainą. Za tym opowiada się 64 proc. respondentów. To rekord. Zwolenników prowadzenia wojny w ciągu roku ubyło – z 41 proc. do 28 proc.
Na ile te nastroje silnie wpływają na stanowisko rosyjskiej władzy?
Dlaczego przybywa zwolenników pokoju przy bardzo wysokim poparciu dla… armii rosyjskiej? Zdaniem Wołkowa „powodów takiej dynamiki jest kilka”.
„To zmęczenie psychiczne trwającym rozlewem krwi – przynajmniej tak brzmiało wytłumaczenie w odpowiedziach na otwarte pytanie, dlaczego konieczne jest przejście do negocjacji. To również utajona obawa, że eskalacja może wymagać nowej mobilizacji – to główna obawa przeciętnego człowieka związana z tym konfliktem.
Na te nastroje silnie wpływa również stanowisko władz rosyjskich. Gdy znika nacisk na negocjacje, jak to miało miejsce podczas kampanii wyborczej prezydenckiej na przełomie 2023 i 2024 roku, poparcie społeczne dla negocjacji spada; gdy władze same podkreślają potrzebę dialogu, ich poparcie rośnie. I tutaj wypada powtórzyć: przy całym pragnieniu zawieszenia broni większość respondentów uważa, że decyzję powinny podjąć władze – one wiedzą lepiej, a my jesteśmy małymi ludźmi. Pozostaje nam tylko czekać, aż wszystko „samo się ułoży” i „uspokoi”.
Z badań CL wynika, że 73% zwolenników negocjowania z Ukrainą opowiada się za rosyjską formułą negocjacji: „najpierw zgoda na wyeliminowanie przyczyn konfliktu, a dopiero potem zaprzestanie walk”. Wołkow o tym bezpośrednio nie wspomina, ale można uznać, że dla większości Rosjan miłujących pokój „sprawiedliwość musi być po ich stronie”.
Rozmowy rosyjsko-ukraińskie stoją de facto w miejscu. Według Wołkowa i wyników badań prowadzonych przez CL „Większość respondentów skłania się ku temu, aby winić Ukrainę i Europę za to, że konflikt nie został jeszcze rozwiązany. Stany Zjednoczone zostały ostatnio pominięte w tym równaniu, chociaż do niedawna to właśnie Stany Zjednoczone były postrzegane jako główny podżegacz wojny”.
W tzw. dalszej części komentarza Wołkow sporo uwagi poświęca temu, jak zachowanie Donalda Trumpa w stosunku do Rosji, Rosjan (i w domyśle – do Putina) zmieniło rosyjskie nastawienie nie tylko do prezydenta USA, ale i Stanów Zjednoczonych jako takich. Pod koniec maja pozytywne oceny wystawiało im 37 proc. badanych, a we wrześniu 2024 r. jedynie 15 proc. Mniej więcej na tyle, na ile w owym czasie szacowało się liczbę przeciwników SWO (specjalnej operacji wojskowej).
Będzie czas spokojny, czy będzie więcej wojny?
Wołkow, odpowiadając na pytanie „o wpływ obecnej eskalacji konfliktu rosyjsko-ukraińskiego na opinię publiczną”, nie jest – generalnie rzecz ujmując – optymistą. I wynika to nie tylko z jego poglądów, ale i analiz Centrum: „Nie powinniśmy oczekiwać znaczących zmian w opinii publicznej; w ciągu prawie trzech i pół roku konfliktu główne oceny tego, co się dzieje, zmieniły się niewiele”.
Denis Wołkow widzi jednak tzw. światełko w tunelu: „Obecnie łagodzeniu napięć w społeczeństwie rosyjskim sprzyja zarówno sytuacja gospodarcza, jak i osłabienie konfrontacji z Zachodem – dzięki pewnej normalizacji stosunków z USA”. Czy to będzie stały trend, to zależy – uwaga: nie tyle od Rosji, ale od tego, „jaką pozycję zajmie Donald Trump w stosunku do Rosji w przyszłości”.
Dyrektor Centrum Lewady kończy swoją analizę następująco:
„Jeśli ziści się najgorszy scenariusz – załamanie negocjacji z Kijowem i zbliżenie z Waszyngtonem, to analogicznie do sytuacji po ofensywie wojsk ukraińskich na Kursku możemy spodziewać się pewnego spadku liczby zwolenników przejścia do negocjacji. Jednak efekt ten raczej nie będzie ostry i długotrwały.
W dużej mierze głębokość tego spadku będzie zależała od retoryki władz rosyjskich: jeśli nastawienie do negocjacji się nie zmieni, to zmiana opinii publicznej będzie minimalna. Większość Rosjan od dawna pragnie pokoju, ale rozwiązanie tej kwestii pozostawiają władzom. I takie ambiwalentne stanowisko raczej nie zmieni się w najbliższym czasie”.
Ważne jest to ostatnie zdanie. Pokazuje ono to, co na Zachodzie trudno zrozumieć. W Polsce nas to nie dziwi, ale w Paryżu, Berlinie czy Nowym Jorku mało kto może pojąć, że w Rosji społeczeństwo zwykło słuchać władzy, a nie na odwrót. Taka mentalność, taka jest rosyjska dusza...