Przebieg operacji „Pajęczyna” był osobiście nadzorowany przez prezydenta Ukrainy, a bezpośrednio nad jej realizacją czuwał szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Wasyl Maluk wraz z zespołem SBU. „Trafiono łącznie w 34 proc. nosicieli strategicznych pocisków manewrujących na głównych lotniskach w Federacji Rosyjskiej. Był to nie tylko druzgocący cios dla samolotów wroga, ale także poważny policzek dla potęgi i terrorystycznej natury Federacji Rosyjskiej” – powiedział po zakończeniu operacji Maluk. Zdaniem Ukraińców straty Rosjan w postaci 41 uszkodzonych samolotów lotnictwa strategicznego można szacować na ponad 7 mld dolarów.
„Najciekawszą rzeczą - i możemy to już powiedzieć publicznie - jest to, że „biuro” naszej operacji w Rosji znajdowało się bezpośrednio obok biura FSB w jednym z ich regionów” - przyznał Zełenski. „Przygotowywaliśmy tę operację przez ponad półtora roku. Planowanie, organizacja, wszystkie szczegóły były perfekcyjnie przygotowane. Mogę z całą pewnością powiedzieć, że jest to absolutnie wyjątkowa operacja” – dodał.
"Pajęczyna" - operacja, którą Rosjanie zapamiętają na długo
Ukraińcy donoszą o wykorzystaniu 117 dronów typu FPV (ang. First Person View), czyli stosunkowo niedrogich rozwiązań, które można z łatwością modyfikować np. poprzez dodanie do nich ładunku bojowego. Drony te, wykorzystywane zarówno przez Rosjan, jak i Ukraińców są popularnym rozwiązaniem podczas trwającego na Ukrainie konfliktu i jednocześnie sporym zagrożeniem dla sprzętu wojskowego, a nawet siły żywej. Drony FPV dają możliwość sterowania nimi z perspektywy pierwszej osoby, w taki sposób, że operator urządzenia ma poczucie jakby „siedział” w kokpicie bezzałogowca. Dodatkowo obraz z kamery zamontowanej na dronie jest przesyłany w czasie rzeczywistym do gogli FPV, na monitor lub smartfona operatora, dzięki czemu ma on podgląd na to, jaki cel atakuje, a także co dzieje się jego pobliżu.
Drony, które uderzyły w rosyjskie bazy Olenia w obwodzie murmańskim, Dyagilewo w obwodzie riazańskim, Iwanowo w obwodzie iwanowskim, a także Biełaja w obwodzie irkuckim, zostały potajemnie przetransportowane na terytorium Rosji w specjalnie do tego przygotowanych mobilnych kontenerach (niektóre źródła mówią o drewnianych domkach), zamontowanych na ciężarówkach. Dachy tych kontenerów miały zostać zdalnie otworzone, podobnie jak i zdalnie, z wnętrza pojazdów, uruchomiono drony. W ten sposób Ukraińcy mogli przeprowadzić skoordynowane ataki na cele w różnych częściach Rosji. Jak informował Zełenski w oświadczeniu na Telegramie – działali oni w trzech strefach czasowych, co pokazuje, jak rozbudowana była to operacja. Pojawiają się również doniesienia, że drony były wyposażone w sztuczną inteligencję, która pomagała im w identyfikacji właściwych celów.
W mediach społecznościowych pojawiło się nagranie wygenerowane przez sztuczną inteligencję, która pozwala zrozumieć przebieg ukraińskiej operacji "Pajęczyna". Można je zobaczyć poniżej:
"Zgodnie z prawami i zwyczajami wojennymi wyznaczyliśmy absolutnie uzasadnione cele - lotniska wojskowe i samoloty, które bombardują nasze miasta. Faktycznie demilitaryzujemy Federację Rosyjską, ponieważ niszczymy jej cele wojskowe. Nasze ataki będą kontynuowane tak długo, jak długo Rosja będzie terroryzować Ukraińców rakietami i (dronami kamikadze typu) Shahed" - wytłumaczył szef SBU.
Poważne ciosy w rosyjskie lotnictwo
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy informuje, że efektem operacji „Pajęczyna” jest 41 uszkodzonych samolotów rosyjskiego lotnictwa strategicznego, w tym A-50, Tu-95, Tu-22 M3 i Tu-160. Część z nich to nosiciele strategicznych pocisków manewrujących, które Kreml wykorzystywał do ataków na Ukrainie. Do tego dochodzi uszkodzony A-50 Szmiel, czyli samolot wczesnego ostrzegania, często nazywany „oczami rosyjskiej armii”. Warto przypomnieć, że od początku wojny Rosja straciła już dwie takie maszyny (podczas ataków z 14 stycznia 2024 r. nad Morzem Azowskim i 23 lutego 2025 r. nad Krajem Krasnodarskim), a trzecia została uszkodzona podczas ataku sabotażystów na lotnisku w Maczuliszczach na Białorusi w lutym 2023 r. Daje to łącznie co najmniej cztery A-50 wyłączone z użytku spośród około dziewięciu sprawnych A-50 w rosyjskiej armii. Mniejsza liczba tego typu samolotów to poważny cios w możliwości kontroli przestrzeni powietrznej i koordynacji działań lotniczych przez Rosjan.
Do tego dochodzą zniszczone bombowce Tu-95, Tu-22 M3 i Tu-160. Wiele z tych modeli nie jest już produkowanych. Dodatkowo – jak słusznie zauważył już Juliusz Sabak, dziennikarz Portalu Obronnego – samoloty te są powietrznym komponentem tzw. „atomowej triady” Rosji – obok lądowego komponentu w postaci międzykontynentalnych rakiet balistycznych (ICBM) rozmieszczonych w silosach oraz mobilnych wyrzutniach i komponentu morskiego w postaci strategicznych okrętów podwodnych przenoszących rakiety balistyczne (SLBM).
Rosyjskie Ministerstwo Obrony potwierdziło ataki na bazy lotnicze, twierdząc jednak, że w trzech przypadkach udało się je odeprzeć. Mimo to, niezależne źródła i analizy satelitarne wskazują na znaczne zniszczenia w bazach Biełaja i Olenia. Nie można też zapominać, że operacja „Pajęczyna” została przeprowadzona tuż przed planowanymi rozmowami pokojowymi w Stambule, co może świadczyć o próbie wzmocnienia pozycji negocjacyjnej Ukrainy. Bez względu na to, jaki był jej główny cel, stanowi ona przełom w konflikcie rosyjsko-ukraińskim, pokazując zdolność Ukrainy do przeprowadzania skomplikowanych operacji daleko poza linią frontu i zadawania strat wrażliwym elementom rosyjskiej infrastruktury wojskowej. Jej skutki mogą mieć długofalowe konsekwencje dla zdolności Rosji do prowadzenia działań ofensywnych.
