Kontrowersyjne słowa Donalda Trumpa. Gdy zostanie prezydentem, USA nie będą chronić przed Rosją krajów NATO?

2024-02-11 19:00

W związku z prekampanią wyborczą w USA, Donald Trump lubi wiele mówić swoim wyborcom, zwłaszcza to, co chcą usłyszeć. A polityka rządzi się tym, że wiele kontrowersyjnych słów pada, a potem przychodzi rzeczywistość polityczna i wszystko się zmienia. W czasie jednego z wieców Donald Trump zagroził, że gdy ponownie zostanie prezydentem USA, nie będzie chronił przed potencjalną rosyjską agresją krajów NATO, które nie wypełniają swych zobowiązań finansowych wobec Sojuszu. Co więcej, „zachęcał” Rosję do ataku na te kraje. To „przerażające i bezsensowne” - zareagował Biały Dom. Czy rzeczywiście, gdy Donald Trump wróci do władzy, zostawi kraje NATO bez pomocy? Czy może to tylko granie na emocjach dla publiki?

Trump

i

Autor: AP PHOTO Donald Trump

Spis treści

  1. Jak odbierać słowa Donalda Trumpa?
  2. Amerykanie są rozdrażnienie brakiem zaangażowania Europy w bezpieczeństwo
  3. Trump się cieszy w zablokowania pomocy dla Ukrainy
  4. To nie pierwsza tego typu wypowiedź

Były amerykański prezydent regularnie krytykuje sojuszników z NATO za niewystarczające finansowanie tej organizacji. W sobotę 10 lutego, podczas wiecu wyborczego w Karolinie Południowej, Donald Trump zrelacjonował rozmowę z jednym z szefów państw NATO, nie wymieniając jednak jego nazwiska.

"Jeden z prezydentów dużego kraju zapytał mnie: no cóż, proszę pana, jeśli nie zapłacimy i zostaniemy zaatakowani przez Rosję, czy będzie pan nas chronił?” Odpowiedziałem: „Nie, nie będę was chronił. Właściwie zachęcałbym ich [przyp red. Rosję], żeby zrobili z wami, co chcą. Musisz zapłacić”. Chodzi tutaj o wypełnianie zobowiązań sojuszniczych w ramach NATO, czyli przeznaczeniu 2% PKB na obronność, które bardzo często były przez Donalda Trumpa podkreślane nawet podczas swojego urzędowania.

Na słowa Donalda Trumpa natychmiast zareagował Biały Dom. „Zachęcanie do inwazji morderczych reżimów na naszych najbliższych sojuszników jest przerażające i bezsensowne (...) To zagraża bezpieczeństwu narodowemu Ameryki, globalnej stabilności i naszej gospodarce krajowej (...) Zamiast wzywać do wojny i promować chaos, prezydent Biden będzie nadal wspierać amerykańskie przywództwo”. – podkreślił Andrew Bates, rzecznik Białego Domu, w oświadczeniu opublikowanym w sobotni wieczór 10 lutego czasu miejscowego.

Budzące niepokój słowa Trumpa na temat kosztów w partycypacji związanych z obronną w ostatnich miesiącach sprawiły, że w styczniu bieżącego roku jak pisała agencja Reuters, Republika Korei i Stany Zjednoczone zgodziły się na rozpoczęcie rozmów na temat podziału kosztów utrzymania sił amerykańskich w Republice Korei, aby osiągnąć porozumienie przed ewentualną reelekcją Donalda Trumpa na prezydenta. Trump w czasie swojego urzędowania groził wycofaniem wszystkich amerykańskich żołnierzy z Korei Południowej. Była nawet sytuacja, kiedy powiedział, że gdyby miał drugą kadencję, zmusiłby Seul do płacenia miliardów dolarów na utrzymanie obecności wojskowej Stanów Zjednoczonych.

Jak informowała wówczas agencja, negocjacje w sprawie porozumienia o środkach specjalnych utknęły w impasie za rządów Trumpa na wiele miesięcy, a porozumienie zostało sfinalizowane, gdy Republika Korei zgodziła się na zwiększenie swojego wkładu o 13,9%, co stanowi największy roczny wzrost od prawie dwóch dekad. Umowa ma wygasnąć w 2025 roku, a agencja informacyjna Yonhap i serwis informacyjny Newspim, cytując anonimowe źródła dyplomatyczne, twierdzą, że Korea Południowa i Stany Zjednoczone zgodziły się rozpocząć w tym roku rozmowy w sprawie przedłużenia umowy do 2026 roku i później. Rozmowy prowadzone są zazwyczaj tuż przed końcem obowiązującej umowy.

Jak odbierać słowa Donalda Trumpa?

Słowa Donalda Trumpa mogą szokować zwłaszcza teraz, kiedy na Ukrainie odbywa się wojna, którą wywołała Rosja. W Izraelu toczy się wojna z Hamasem, Huti atakują statki w regionie Morza Czerwonego, a za rogu czają się imperialne Chiny. Wszystkie te punkty zapalne zmuszają USA do posiadania zdolności ich gaszenia. A jeszcze na początku tego miesiąca nie udało się opracować porozumienia ws. pomocy dla Ukrainy, co z każdym dniem jest na korzyść Rosji.

Część komentatorów amerykańskiej sceny politycznej zwraca jednak uwagę, że wypowiedzi Trump są podyktowane kampanią wyborczą i tym, co wyborcy chcą usłyszeć. Nie oszukujmy się, ale USA w ostatnich latach przeszły przez poważne kryzysy gospodarcze, wydają najwięcej na zbrojenia, i wszelką pomoc dla świata. Niezadowolenie niektórych Amerykanów w związku z tym rośnie, że władze USA zajmują się światem, niż problemami we własnym kraju jak np. brak kompleksowej opieki zdrowotnej, wyludnianiem się przedmieść i zamykaniem fabryk itp. Dlatego Donald Trump uderza w „tony”, które Amerykanie chcą usłyszeć. Co niestety może budzić niepokój niektórych polityków czy ludzi w Europie, czy na świecie.

Nie zmienia to jednak faktu, że wypowiedzi Trumpa budzą poważne kontrowersje natury dyplomatycznej czy politycznej, ponieważ podważają siłę NATO, której filarem są właśnie USA. Można dla obrony tych słów powiedzieć, że były one skierowane do krajów, które tych 2% PKB nie wydają na bezpieczeństwo, zwłaszcza Niemcy – które uwaga – osiągnęły już ten pułap, jak poinformował minister Niemiec B. Pistorius ale tylko dzięki włączeniu do tego specjalnego funduszu 100 miliardów euro, pytanie otwarte brzmi, co będzie, jak te pieniądze się skończą.

Nie można także wykluczyć scenariusza, że powrót Trumpa, doprowadzi do tego, że USA po pierwsze może zmniejszyć swoje zaangażowanie w Europie, skupiając się na zagrożeniu chińskim, które jest większym priorytetem dla USA. Po drugie powórt Trumpa może doprowadzić, do stworzenia napiętych relacji USA-Europa, które mogą ewoluować do osiągnięcia samodzielności strategicznej Europy bez wyraźnego wsparcia USA. Niedawno w Portalu Obronnym, pisaliśmy o tym, że obawy wśród niektórych polityków europejskich sprawiają, że są pomysły, by Europa zaczęła budować własne zdolności odstraszania zwłaszcza nuklearne w oparciu o Francję i Wielką Brytanie. Jednak nie oszukujmy się, będzie to bardzo trudne, zwłaszcza że Europa ma problemy z osiągnięciem wymaganych 2% PKB na obronne, oraz interesami. Region Europy Środkowej jest bardziej proamerykański, jak pokazują badania. Dlatego kraje w tym regionie raczej nie podążą ścieżka porzucenia silnych relacji z USA na rzecz Europy.

Nie zmienia to jednak faktu, że będąc w Warszawie w 2017 roku, Donald Trump zapewnił, że będzie bronił Polski w ramach artykułu 5 Paktu Północnoatlantyckiego m.in przez to, że wydajemy pieniądze na bezpieczeństwo, teraz 4,2 proc. PKB na obronność.

Amerykanie są rozdrażnienie brakiem zaangażowania Europy w bezpieczeństwo

Jeszcze w połowie stycznia bieżącego roku niemiecki portal Merkur.de pisał, że USA tracą powoli cierpliwość wobec Niemiec za to, że nie przeznaczają 2% PKB na obronne, cytując Michaela Allena, który pracował jako specjalny asystent prezydenta George'a W. Busha i starszy dyrektor Rady Bezpieczeństwa Narodowego, udzielając komentarza Newsweekowi. „Jeśli Europejczycy naprawdę chcą, aby Stany Zjednoczone pozostały ważnym graczem w NATO i oczywiście w bezpieczeństwie europejskim, muszą zaangażować się w konkretny sposób i zasygnalizować amerykańskim politykom: „Nie jesteście jedynymi ludźmi na świecie, którzy płacą rachunek” – mówił Michael Allen.

Jak pisała niemiecki portal, „dziesięć lat temu członkowie NATO zgodzili się w Walii na dozbrojenie swoich krajów. Niewiele się wydarzyło; oraz, jak to często bywa, Amerykanie generalnie narzekają na niższy niż przeciętny udział Europy, a w szczególności Niemiec, w zdolnościach obronnych NATO przeciwko Rosji, która wyraźnie działa jako agresor w wojnie na Ukrainie”.

Sytuacja w Europie jeśli chodzi o wydatki na obronne, nadal jest niezadowalająca. W zeszłym roku NATO opublikowało dane dot. tego, ile państwa przeznaczają PKB na obronne. Według danych zaledwie 11 z 31 państw NATO przekroczyło cel dwóch procent: Polska (3,9 proc.), USA (3,49 proc.), Grecja (3,01), Estonia (2,73), Litwa (2,54), Finlandia (2,45 proc.), Rumunia (2,44), Węgry (2,43), Łotwa (2,27), Wielka Brytania (2,07) i Słowacja (2,03). Dla porównania w 2014 r. wypełniły go tylko trzy państwa członkowskie. Nic więc dziwnego, że coraz bardziej „drażni” to USA, które nie dość, że najwięcej pomagają Ukrainie, to są jeszcze zaangażowane w inne części świata jak Izrael, region Jemenu w związku z atakami Huti czy Pacyfik.

Nie zmienia to jednak faktu, że słowa Trumpa będą pożywka dla rosyjskiej propagandy i potencjalnych imperialnych planów Rosji. Nic bardziej Sojuszu, nie będzie niszczyć jak właśnie, to, że - jeśli Trump wróci do władzy – że Stany Zjednoczone nie staną w obronie sojuszników, bo nowa administracja np. uzna, że może i kraj wydawał te 2 % PBK na obronność, ale przyczepi się do czegoś innego, bo taka też może być sytuacja. Tutaj właśnie nie wiadomo, co może się wydarzyć, ponieważ Trump się zradykalizował i otacza się ludźmi, którzy mają zupełnie inne spojrzenie na politykę USA w świecie.W polityce jest konieczna przewidywalność, i wiara w umowy, inaczej wszystko się rozsypuje. Tak czy inaczej, należy bacznie obserwować to, co się dzieje za oceanem i również samemu inwestować w bezpieczeństwo, bo tylko to daje gwarancje obrony przez potencjalnym zagrożeniem. Bo polityka to niestety tylko interesy, a nie klub przyjaźni.

Trump się cieszy w zablokowania pomocy dla Ukrainy

Podczas wiecu w Karolinie Południowej Donald Trump, prawdopodobny rywal Joe Bidena w listopadowych wyborach prezydenckich, wyraził zadowolenie z zablokowania przez Republikanów w Kongresie ustawy o pomocy dla Ukrainy i imigracji. „Zmiażdżyliśmy projekt tego oszusta Joe Bidena” - oznajmił Trump. Obiecał, że po powrocie do Białego Domu jego priorytetem będzie wydalenie z USA milionów nielegalnych imigrantów.

„Już pierwszego dnia zakończę całą politykę otwartych granic administracji Bidena i rozpoczniemy największą krajową operację deportacyjną w historii USA. Nie mamy wyboru” – zapowiedział Donald Trump.

To nie pierwsza tego typu wypowiedź

10 grudnia ubiegłego roku, na łamach Politico pojawił się tekst cytujący komisarza Thierry'ego Bretona, z którego wynikało, że Donald Trump miał powiedzieć szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen w 2020 r., że nigdy nie przyjdzie z pomocą Europie w razie ataku, a NATO jest "martwe". Mniej więcej tego samego dnia głos zabrał Donald Trump, podczas spotkania wyborczego w formacie townhall w stanie Iowa, który powiedział „to, czy wypełnimy swoje zobowiązania wobec NATO, zależy od tego, jak będą nas traktować”.

Według Politico, komisarz ds. rynku wewnętrznego miał opowiedzieć tę historię podczas wtorkowego wydarzenia, zorganizowanego przez grupę liberałów w Parlamencie Europejskim. Powiedział, że podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos w 2020 r. w prywatnej rozmowie z von der Leyen przekazał, że USA nie pomogą Europie w razie konfliktu.

"Musisz zrozumieć, że jeśli Europa zostanie zaatakowana, nigdy nie przyjdziemy wam z pomocą, by was wesprzeć" - miał ostrzec przewodniczącą KE ówczesny prezydent USA.

"A tak w ogóle, NATO jest martwe i z niego wyjdziemy, wyjdziemy z NATO. I dodał: „przy okazji, jesteście mi winni 400 mld, bo nie zapłaciliście, wy Niemcy, tyle, co musieliście zapłacić za obronę”" - opowiedział Breton. "To był prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki - on może wrócić" - dodał, zaznaczając, że był to dla niego sygnał alarmowy, mówiący że Europa jest zdana na samą siebie.

Na te słowa odniósł się tego samego dnia Trump podczas spotkania w Des Moines, w którym pytany, czy utrzyma swoje zobowiązania wobec Sojuszu, były prezydent odparł, że "to zależy, czy będą nas porządnie traktować".

"Oni nas wykorzystywali. Kraje europejskie nas wykorzystywały (...) oszukiwały nas na handlu, wykorzystywały naszą ochronę" - mówił Trump. "Poszedłem do nich i powiedziałem: nie będę was chronił. Oni powiedzieli: „mówisz to poważnie?”. Powiedziałem, że tak. I następnego dnia zaczęły spływać miliardy dolarów" - opowiadał Trump, dodając, że to dzięki niemu państwa europejskie mają środki na pomoc Ukrainie.

Były prezydent ponownie stwierdził przy tym, że gdyby nadal był w Białym Domu, nigdy nie doszłoby do rosyjskiej inwazji. Obarczył też winą za konflikt prezydenta Bidena, bo według niego okazał słabość, a ponadto pozwolił na wzrost cen ropy naftowej, co miało dać Putinowi środki na przeprowadzenie agresji.

W grudniu zeszłego roku, Kongres zatwierdził przepisy, które uniemożliwiłyby jakiemukolwiek prezydentowi wycofanie Stanów Zjednoczonych z NATO bez zgody Senatu lub ustawy Kongresu. Przepis zostały zainicjowane przez senatorów Tima Kaine'a i Marco Rubio, i zostały włączone w corocznej ustawie dot. obrony narodowej.

W dokumencie możemy przeczytać, że żaden prezydent nie może zawiesić, wypowiedzieć lub wycofać się z NATO bez ustawy Kongresu lub zgody dwóch trzecich Senatu USA. Stwierdza również, że prezydent musi powiadomić Kongres 180 dni przed podjęciem planu wycofania się, wśród innych warunków określonych w ustawie.

W grudniu zeszłego roku, The New York Times alarmował, że na stronie wyborczej byłego prezydenta pojawił się dziwny cytat, w którym czytamy: „musimy zakończyć proces, który rozpoczęliśmy pod moją administracją, a który polega na zasadniczej ponownej ocenie celu i misji NATO". Jeden z byłych doradców, John Bolton, wyraził opinię, że Trump wycofa się z sojuszu podczas drugiej kadencji.

W listopadzie ubiegłego roku w Portalu Obronnym opisywaliśmy także sprawę planów Trumpa, który miał plany na temat zerwania więzi z NATO, chyba że jego żądania zostaną spełnione. Jak pisał wtedy portal Rolling Stone, powołując się na zaznajomione ze sprawą źródło – „On [przyp. red. Trump] nadal chce się wycofać [przyp. red. z NATO]”, jednak rozmówca zauważa, że nie jest jasne, czy „rzeczywiście to zrobi. Ale obecnie chce mieć wokół siebie zespół polityczny, który będzie o wiele, wiele twardszy w kwestii NATO niż wcześniej. To jedna różnica”.

Jak informował Rolling Stone zaznajomiony ze źródłami w kręgach byłego prezydenta, Donald Trump chciał wycofać Stany Zjednoczone z NATO podczas swojej pierwszej kadencji, ale doradcy przed tym jego powstrzymywali. Jeśli chodzi o możliwą drugą kadencję w Białym Domu, Trump i jego polityczni sojusznicy zastanawiają się również nad tym, w jaki sposób mógłby radykalnie ograniczyć amerykańskie zaangażowanie w NATO do pozycji, jak to ujął Trump, „czuwania”

Jak pisał portal, kiedy były prezydent prywatnie omawiał w zeszłym roku, rolę Stanów Zjednoczonych w transatlantyckim sojuszu wojskowym, Trump jasno dał do zrozumienia, że nie chce, aby wyższe szczeble jego drugiej administracji były obsadzone przez „miłośników NATO” – jak pisał portal powołując się na dwa źródła, które to słyszały. Były prezydent wypowiadał tego rodzaju uwagi podczas rozmów związanych z trwającą wojną z Rosją na Ukrainie.

Źródła portalu twierdzą, że Trump nadal wyrażał otwartość na całkowite wycofanie USA z NATO. Trump zasugerował jednak, że można temu zapobiec, jeśli sojusz spełni jego żądania. Chodzi tutaj o to, że Trump chce, by członkowie Sojuszu zwiększyli skokowo wydatki na obronne, a także chce ponownej oceny zasady, że atak na jednego członka jest równoznaczny z atakiem na wszystkich.

PM/PAP

Sonda
Czy powrót Trumpa do zagrożenie bezpieczeństwa dla Europy?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki