Pierwszą część wywiadu z dr Rydlińskim, można przeczytać tutaj
Piotr Miedziński, Portal Obronny: Z czego wynika postawa Republikanów, by ograniczyć pomoc Ukrainie? Jako ważny argument podaje się panującą korupcję na Ukrainie
Dr Bartosz Rydliński, UKSW: Oczywiście problem korupcji w Ukrainie w czasie wojennym absolutnie istnieje. Wielu analityków, ekspertów i wielu oficerów wywiadu amerykańskiego, którzy są na miejscu w Ukrainie, widzą ten niebezpieczny i skandaliczny proceder, że część sprzętu jest sprywatyzowana, kradziona, sprzedawana i tak dalej. A pamiętajmy, że mamy do czynienia z państwem w stanie wojny, które także przed wojną miał poważne problemy z korupcją. W czasie wojny takie rzeczy mają miejsce. Mogę dać przykład, że w czasie drugiej wojny światowej w okupowanej Warszawie też była korupcja dotycząca tego, że można było kupić za pieniądze broń od niemieckiego żołnierza, więc widzimy, że korupcja jest częścią sytuacji wojennej. Natomiast przypuszczam, że ta niechęć względem Ukrainy, ma charakter po pierwsze niezrozumienia, gdzie Ukraina leży, jakie to jest wyzwanie, i że wielu w USA myśli, że to rubieże Europy. A że w ogóle, to jeszcze Rosja ma prawo do swoich wpływów, trochę jak Amerykanie uważają na temat Ameryki Południowej i ich wpływów.
Po drugie przypuszczam, że chodzi o Demokratów i Bidena, że skoro Biden pomaga Ukrainie, to Republikanie muszą być antybidenowscy i nie pomagać Ukrainie. To jest można powiedzieć syndrom plemienny, że skoro jedno plemię pomaga, to drugie nie powinno.
Jest jeszcze jeden argument, który w Polsce i Europie Środkowej schodzi z pola widzenia, że Stany Zjednoczone i tak od dłuższego czasu jeszcze długo przed Trumpem, można powiedzieć, gdzieś na początku drugiej kadencji Obamy, chciały rozpocząć dyskusję o tym, by środki finansowe przekazywane na sprawy zagraniczne i bezpieczeństwa przekierować na politykę wewnętrzną. Czyli na mierzenie się z potężnymi wyzwaniami, które amerykańskiemu społeczeństwu od poniedziałku do piątku i w dni robocze i święta, spędza sen z powiek.
USA mają potężny problem z ochroną zdrowia, mają potężny problem z socjo-ekonomicznymi podziałami rasowymi, mamy też ciągle nieustający „pas rdzy”, wokół wielkich jezior, który powoduje problemy. To społeczne pustynnienie USA szczególnie w tych stanach, które w ciągu ostatnich lat ucierpiały w wyniku wolnorynkowej globalizacji. Wystarczy wyjechać godzinę za Waszyngton i zobaczyć opustoszałe miasta i walące się domy. Mamy też problemy z lekami opioidowymi, które mają charakter narkotyczny, problem z przemocą, jeżeli chodzi o użycie broni.
Więc Stany Zjednoczone muszą wydać potężne środki na to, by właśnie te rany społeczne zwyczajnie zagoić u siebie i przypuszczam, że ten argument, dlaczego dajemy pieniądze na zbrojenia, a nie dajemy na klinikę raka w Georgii, jest jednak chwytliwy wyborczo i ma sens. W pełni rozumiem grono Amerykanów, którzy tak uważają
A kwestia ochrony granicy z Meksykiem? Wielu Republikanów podnosi argument, że to jest ważne dla bezpieczeństwa USA i poprą pakiet pomocowy dla Ukrainy, Tajwanu i Izraela za uszczelnienie granicy
Migracja jest zawsze wyzwaniem dla każdego państwa. Można powiedzieć, że dla USA migracja jest nierozłączną częścią naboru wszelkiego rodzaju kadr. USA jest przecież krajem migrantów, więc trochę głupio mówić, że się nagle odgrodzimy od świata. Pamiętajmy, że te twierdze wyborcze dla Republikanów, to jest amerykańskie południe, więc zakładam, że tutaj faktycznie dla mieszkańców tych stanów, to właśnie napływ migracyjny, który będzie w przyszłości się nasilał, będzie wyzwaniem. Wielu migrantów, którzy przekraczają nielegalnie granicę ze Stanami Zjednoczonymi też zasila gospodarczą szarą strefę.
Administracja Bidena też nie przedstawiła nowej polityki, kierowanej do osób, które przekraczają nielegalnie granicę z USA, czyli jak sprawić, żeby te osoby legalnie aplikowały o możliwość do wjazdu. Żeby amerykańska administracji miała nad tymi osobami kontrolę, żeby zwyczajnie w przyszłości te osoby były podatnikami. Każdemu państwu również Polsce powinno zależeć na tym, żeby proces migracji był kontrolowany i ten argument Republikanie też podnoszą i ciężko dziwić się, że chcą uszczelnienia granicy, ale ten napływ i długość tej granicy jest potężnym wyzwaniem. Przypuszczam, że Stany Zjednoczone będą musiały się mierzyć z tym wyzwaniem. I nie chodzi tutaj wyłącznie o migracje z Meksyku, ale z całej Ameryki Łacińskiej. Nie należy tej granicy totalnie zamykać, bo i tak ludzie znajdą sposób by się przedostać. To oczywiście będzie bardziej ryzykowne i kosztowne, ale tego naporu nie da się zatrzymać. Donald Trump czy Joe Biden nie powinni budować takiego muru jak budował obóz sowiecki na granicy między, wschodnim a zachodnim Berlinem.
Czy jest możliwość, że USA za Trumpa lub innego polityka republikańskiego lub kogokolwiek innego, przyjmą politykę izolacjonistyczną jak USA przed I wojną światową lub II wojną? Mówię to w kontekście tego co się ostatnio mówi, że USA mogą za Trumpa przyjąć bardziej wstrzemięźliwą politykę wobec świata
Nie, bo USA to państwo globalne, bazujące również na światowych połączeniach gospodarczych. No i jest także NATO, które jest potężnym zobowiązaniem, które stanowi też w jakimś sensie amerykański soft power, USA są głównodowodzącym państwem w dziedzinie bezpieczeństwa Europy. Ta piecza stanowi o prestiżu, potędze, znaczeniu Stanów Zjednoczonych na arenie globalnej. Świat fundamentalnie zmienił się od I i II wojny światowej, więc USA oczywiście mogą w prawicowych snach chcieć odgrodzić się od świata, ale będzie to zwyczajnie niemożliwe. Także z powodów technologicznych, oraz to że to usieciowienie Stanów Zjednoczonych świadczy o ich sile politycznej czy globalnej. Zwrócimy uwagę, że USA przez to, że pomagają Ukrainie, Tajwanowi i Izraelowi, pokazują, że są ważniejszym państwem niż Organizacja Narodów Zjednoczonych (ONZ). Co jest smutną konstatacją dla ONZ-u ale faktyczną. Stany Zjednoczone musiałyby naprawdę odciąć wszelkie swoje koneksje ze światem nie tylko zachodnim ale też z częścią państw azjatyckich. Pamiętajmy z drugiej strony o odpowiedzialności USA za bezpieczeństwo Japonii i Korei Południowej. Więc tutaj widzimy, że tych zobowiązań historycznych, które USA na siebie wzięły z których też czerpią korzyści, jest po prostu multum.
Ale czy jeśliby coś się wydarzyło na Indo-Pacyfiku, to według Pana Doktora nadal by Europa miała ten przysłowiowy parasol bezpieczeństwa czy Stany Zjednoczone, by odpuściły i skupiły się tam niż na Europie?
Gdyby tak się stało, to by znaczyło, że USA nie wyciągają wniosków nawet ze swoich deklaratywnych piwotów. Bo Stany Zjednoczone w czasie, Baracka Obamy, dokonały tzw. zwrotu w kierunku Azji. To też było widać w popularności studiów azjatyckich. Wielu studentów w USA, którzy zajmują się sprawami międzynarodowymi zaczęło chodzić na zajęcia czy zapisywać się na zajęcia dot. Azji i Chin. Ale to byłby niewybaczalny błąd również ze względu na europejskich sojuszników. Pamiętajmy, że jako Europejczycy też mamy walory tzn. walory inwestycyjne i ekonomiczne. UE też potrafi pójść na gospodarczy konflikt ze Stanami Zjednoczonymi. Plus my oczywiście jako Unia Europejska, jesteśmy większą organizacją, nas jest zwyczajnie więcej niż Amerykanów pod względem liczebności obywateli, Europejczyków jest pół miliarda a Amerykanów 332 mln.
Nasz potencjał gospodarczy jest znaczący i powinniśmy mieć jako Europa tego świadomość. I dlatego powinniśmy wydawać więcej na zbrojenia. I tutaj Polska jest moim zdaniem świetnym przykładem do pokazywania właśnie tym państwom sojuszniczym na Zachodzie. Szczególnie Republice Federalnej Niemiec, że można wydawać sporą część PKB na politykę bezpieczeństwa, na zbrojenia. Bo żyjemy w interesujących i niespokojnych czasach, oraz że Federacja Rosyjska, stanowi realne zagrożenie dla bezpieczeństwa w Europie.
I ostatnie pytanie, przed jakimi wyzwaniami w nadchodzącym roku stoją Stany Zjednoczone?
Przyszły rok będzie totalnie zdominowany przez kampanię prezydencką. Moim zdaniem ta kampania wejdzie w decydującą fazę na wiosnę, kiedy już wszyscy będziemy śledzić w USA, to co powiedział Biden, a co obiecał Trump, jak jeden skrytykował drugiego. Oczywiście jeden sztab drugiemu będzie zarzucał wiek kandydata.
Nie ukrywam, że wybór Donalda Trumpa, będzie potężnym wyzwaniem dla amerykańskiego społeczeństwa. Byłby to kolejny przykład tego, że prawicowy populizm potrafi się odrodzić i że potrafi znowu stanowić potężne zagrożenie dla jedności USA. Pamiętajmy, że Stany Zjednoczone podzielone, które są zanurzone w konflikcie wewnętrznym są Stanami słabszymi.
My z perspektywy Polski potrzebujemy USA silnych, decyzyjnych, które w razie czego byłyby w stanie realizować swoje zobowiązania sojusznicze. A USA, które raz po raz miałyby ataki różnych grup na Kongres USA, czy na Biały Dom, to Stany słabe, podzielone, więc to będzie największe wyzwanie. Ewentualna wygrana Donalda Trumpa z różnych względów moim zdaniem stanowi dla Stanów Zjednoczonych większe zagrożenie niż reelekcja Joe Bidena.
Pierwszą część wywiadu z dr Rydlińskim, można przeczytać tutaj
Dr Bartosz Rydliński: Polski politolog i komentator polityczny. Adiunkt z Instytucie Nauk o Polityce i Administracji UKSW, współzałożyciel Centrum im. Ignacego Daszyńskiego. W 2013 roku na UKSW obronił z wyróżnieniem rozprawę doktorską pt. “Myśl polityczna Naomi Klein w kontekście neoliberalnego kapitalizmu”. Absolwent Studium Polityki Zagranicznej Akademii Dyplomatycznej PISM. Visiting scholar na Uniwersytecie Georgetown w 2014 roku, były stypendysta Carnegie Endowment for International Peace.
Jest członkiem międzynarodowych sieci analityczno-badawczych: Younger Generation Leaders Network on Euro-Atlantic Security (YGLN) przy European Leadership Network (Wielka Brytania) oraz Fresh Look at Eastern European Trends (FLEET) przy FES Regional Office for Cooperation and Peace in Europe (Austria).