Piotr Miedziński, Portal Obronny: Jakie szanse na wygraną ma Donald Trump w przyszłorocznych wyborach? Sondaże są dla niego na razie bardzo optymistyczne i wygrywa nad Joe Bidenem.
Dr Bartosz Rydliński, UKSW: Faktycznie Donald Trump ma szanse na zwycięstwo, to pokazuje coraz więcej badań opinii społecznej. Pamiętajmy, że jeszcze jesteśmy w fazie preprekampanii, jeszcze Donald Trump nie wytoczył wszystkich dział. Natomiast problemem dla J. Bidena, jest nie tyle to, że D. Trump jest aferoodporny, tylko że te afery jego zwyczajnie budują. Za każdym razem, kiedy D. Trump pojawia się w amerykańskich sądach, to wtedy podbija ten argument, że skorumpowane elity polityczne wymiaru sprawiedliwości chcą pozbawić go, czyli jego wyborców, czyli amerykański lud, szansy na to, żeby znowu reprezentować Stany Zjednoczone.
Joe Biden ma oczywiście problem, nie tyle ze spowalniającą gospodarką, ile z tym nieustającym konfliktem z amerykańskim Kongresem. Wiele rzeczy, które zwyczajnie chciałby realizować, jest blokowane. Warto powiedzieć, że J. Biden nie może też liczyć na wsparcie swojej wiceprezydent Kamali Harris, pamiętajmy, że ten drugi „oficer” który leci w samolocie koło pilota też powinien w razie czego przejąć stery. A Kamala Harris - i to wielu badaczy i wielu komentatorów amerykańskiego życia politycznego zwraca uwagę - nie bardzo zdaje egzaminu. A J. Biden, który i tak w tym nie łatwym układzie geopolitycznym i tak zachowuje się w sposób w stosunku do Donalda Trumpa niezwykle przewidywalnie.
Ale pamiętajmy, że to nie globalna opinia publiczna, tylko Amerykanie wybierają swojego prezydenta. Więc oczywiście J. Biden ma o wiele lepsze notowania za granicą niż w kraju. Też wielu Amerykanów z oczywistych względów nie jest zainteresowanych sprawami międzynarodowymi w tym amerykańskiej pomocy militarnej dla Ukrainy, ich bardziej interesują kwestie jakości amerykańskich polityk publicznych.
Z czego wynika te słabe poparcie dla Joe Bidena? W badaniach wyborcy podkreślają, że według nich Trump, by lepiej sobie poradził z gospodarką, inflacją czy przestępczością
Każdy amerykański prezydent, kto by nim nie był czy jest to J. Biden czy byłby to Bernie Sanders czy byłby, to Donald Trump i tak w kontekście tego, co się dzieje na arenie międzynarodowej, globalnej gospodarce, mierzyłyby się z problemem inflacji, droższego paliwa, które przykłada się na droższe usługi pierwszych potrzeb. Również każdy z tych prezydentów musiałby się mierzyć z tzw. paraliżem związanym z amerykańskim Kongresem. Dlatego, że wybory połówkowe zakończyły się pewnym takim „patem” czyli brakiem jednego wygranego i tutaj ten klincz między Demokratami a Republikanami i sam konflikt w ramach partii Republikańskiej, to bardzo utrudnia.
Utrudnia prowadzenie skutecznej polityki markoekonomicznej, a jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Amerykanie przecież wychodzili z dwóch potężnych kryzysów w ciągu ostatnich prawie dwóch dekad. Raz po kryzysie finansowym 2008-2009. Amerykanie ciągle także się nie pozbierali po pandemii COVID-19. Pamiętajmy, że pandemia też była wyzwaniem w szczególności dla osób biedniejszych, czyli jak pokazują badania w większości czarnoskórych Amerykanów i Amerykanów latynoskiego pochodzenia. Więc tutaj można stwierdzić, że USA zwyczajnie potrzebowałby spokoju, pewnej zgody politycznej w fundamentalnych sprawach. Szczególnie, że gdybyśmy nawet postarali się spojrzeć na wyzwania z którymi mierzą się USA to i Biden i Trump, przecież mówili o potrzebie chociażby naprawy, amerykańskiej infrastruktury. Ale tutaj widzimy, że infrastruktura nie jest szczególnie naprawiana, bo podobnie jest w Polsce, mamy olbrzymią polaryzację społeczną, polaryzację polityczną i nie ma zgody na to, że niektóre sprawy w amerykańskiej polityki należy wyciągnąć poza nawias sporu partyjnego.
Wrócimy jeszcze na chwilę do Donalda Trumpa. Będę teraz trochę adwokatem diabła, czy ta pewna panika i niepokój, który wiąże się z powrotem Trumpa do władzy, to nie jest trochę przesadzona? Zwolennicy jego mówią, że to co mówi na wiecach jest czymś zupełnie innym, niż jak będzie znowu u władzy. Przeciwnicy jednak mówią, że Trump się zradykalizował, jak to wygląda?
Prawdą jest to, że Donald Trump ma niezwykle szalone pomysły, jeżeli chodzi o sprawy międzynarodowe i bezpieczeństwa. Niedawno mówił o tym, po raz kolejny, że doprowadzi do pokoju na Ukrainie w 24 godziny. Tylko nikt nie wie, czy to znaczy, że on zażąda od Putina wycofania wojsk do linii np. z 2014 roku, czyli zamrożonego konfliktu w Donbasie i aneksji Krymu czy on doprowadzi do pokoju polegającego na tym, że cofanie 100% pomocy militarnej Ukrainie, która wtedy zwyczajnie przegra tę wojnę. Więc nikt nie wie, co autor miał na myśli, mówiąc te słowa.
Natomiast faktycznie w czasie jego kadencji, gdy był prezydentem, ta polityka USA względem Rosji nie była w pełni uległa. W sensie ona nie było taka, że Donald Trump powiedział Putinowi – „słuchaj, zapraszamy na Ukrainę do krajów bałtyckich, nich wojska rosyjskie staną na Bugu na granicy Ukrainy i Polski”. Przecież to Donald Trump był bardzo łasy na wszelkie zapewnienie ze strony rządu Zjednoczonej Prawicy i prezydenta Dudy o budowie tzw. Fortu Trump. To bardzo grało na jego ego i nie mówił, że będzie to prowokowało Federację Rosyjską. Donald Trump nauczył się również tego, że prowadzenie polityki Stanów Zjednoczonych, która byłaby w totalnej kontrze do polityki amerykańskiej prawicy byłaby niemożliwa. Cechą charakterystyczną Republikanów była pewna antyrosyjskość, a wcześniej antysowieckosć.
Donald Trump musi zebrać ludzi do administracji, przypuszczam, że te zapowiedzi na wiecach wyborczych nie byłyby w pełni realizowane także w polityce zagranicznej i bezpieczeństwa. Establishment ekspercki partii Republikańskiej, ma świadomość zagrożeń wynikających dla Stanów Zjednoczonych, a przede wszystkim interesów prywatnych i państwowych firm w kontekście kolejnego gorącego konfliktu między NATO a Rosją. Więc ja też uważam, że rewolucja byłby połowiczna w sensie, że ta rewolucja ewentualnie Donalda Trumpa, bardziej uderzyłaby w spokój europejskich sojuszników państw natowskich. D. Trump już w czasie swojej pierwszej kadencji, mówił słusznie, że amerykańscy podatnicy nie powinni płacić w głównej mierze za europejskie bezpieczeństwo. I mam wrażenie, że gdyby to samo zdanie powiedział J. Biden, albo wcześniej Barack Obama, albo którykolwiek inny z kandydatów mniej populistyczny, mniej prawicowy, mniej nieliberalny to, by Europejczycy by powiedzieli „OK”. pokiwaliby głowami, i tak by z tym nic nie zrobili.
Przecież ten zarzut nie był pod adresem Polski, pod adresem Estonii, nawet Francji, ale pod adresem Republiki Federalnej Niemiec, że Niemcy powinny płacić za swoje bezpieczeństwo i za bezpieczeństwo Europy i że czas darmowych obiadów dla Niemiec się skończył. Przypuszczam, że Donald Trump swojego zdania nie zmieni nade wszystko dlatego, że amerykańscy podatnicy z Alabamy czy Wisconsin nie powinni płacić w tak dużej mierze za bezpieczeństwo mieszkańców Hesji czy Bawarii. Oczywiście powinni to robić Europejczycy, więc zakładam, że D. Trump powtórzy, to jeszcze raz w kampanii wyborczej i w przypadku, gdyby został prezydentem Stanów Zjednoczonych.
Ale z całą mocą należy podkreślić, że Donald Trump jest niebezpieczeństwem dla amerykańskiej i światowej demokracji. Trump przecież, nawoływał do zamachu stanu do nieuznania decyzji wyborców z 2020 roku. Nawoływał swoich zwolenników do marszu na Kapitol co zakończyło się nie tylko śmiercią paru osób, ale nade wszystko potężną rysą na tym „gmachu demokracji” pod względem i fizycznym, i symbolicznym.
Czyli według Pana Doktora, jeśli chodzi o kwestię bezpieczeństwa, Europa i świat nie powinny się bać o jego potencjalną wygraną. Tylko też mówi się, że Trump zamierza się otaczać osobami, które raczej nie rozumieją polityki globalnej, jak publicysta Fox News Tucker Carlson czy inni izolacjoniści lub kontrowersyjne osoby, które nie są z tzn. „pnia republikańskiego”. Czy to nie jest niebezpieczeństwo dla USA?
To jest realne zagrożenie, ja tego nie bagatelizuje. Natomiast pamiętajmy, że Stany Zjednoczone, zdały niejednokrotnie egzamin z zasady check and balance czyli trójpodziału władzy, gdzie poszczególne części władzy się kontrolują. W takim wypadku zadam pytanie czy Donald Trump znajdzie w takim razie generałów, którzy będą podzielali szaleńcze pomysły pana Tuckera? Śmiem wątpić. Odbije się od ściany. Wartym przypomnienia jest to, że poprzednie odbicie się przez Trumpa od żelaznej klatki demokratycznej biurokracji prawie nie doprowadziło do jego Impeachmentu. Pamiętajmy, że proces Impeachmentu wiązał się z nadużywaniem amerykańskiej dyplomacji do pozyskiwania informacji, które miałby zaszkodzić konkurentowi Donalda Trumpa czyli J. Bidenowi. I nawet jego ambasador na Ukrainie czy prezydencka ekspertka od spraw bezpieczeństwa i do spraw międzynarodowych zeznawały w tym procesie.
Natomiast Donald Trump może wygrać wybory oczywiście, ale jego szaleńcza i niebezpieczna polityka, przypuszczam spotka się z oporem, bo pamiętajmy, że nawet na amerykańskiej prawicy tej Fox News nie wszyscy podzielają zdanie, że z Rosją należy się dogadać za wszelką cenę. Wielu z tych dziennikarzy oraz ekspertów nawet z Heritage Foundation republikańskiego think tanku, wychowało się w czasach zimnej wojny. Oczywiście to jest zagrożenie, ale wierzę w opór waszyngtońskich i amerykańskich elit względem polityki, która miałby być w pełni izolacjonistyczna.
Natomiast oczywiście już teraz, europejscy sojusznicy Stanów Zjednoczonych w ramach swoich przygotowań na wyzwania 2024 roku powinni analizować scenariusz czy wariant, w którym Donald Trump wygrywa wybory. I wtedy państwa natowskie, Europa i Kanada, nie tylko muszą martwić się o swoje bezpieczeństwo, ale muszą nade wszystko przygotowywać swoją opinię publiczną i sektory zbrojeniowe do pomocy Ukrainie i dostarczania niezbędnego sprzętu do obrony swojego państwa. Ukraińcy nie będą strzelać z kamieni, potrzebują amunicji. Już teraz w jednym z wariantów analizowanych również po zmianie władzy w Polsce, powinno być to, że europejska w tym polska zbrojeniówka, powinny się szykować, by ewentualnie zastąpić zbrojeniówkę amerykańską w dostarczaniu broni i amunicji, sprzętu na wschodni i południowy front Ukrainy.
Dr Bartosz Rydliński: Polski politolog i komentator polityczny. Adiunkt z Instytucie Nauk o Polityce i Administracji UKSW, współzałożyciel Centrum im. Ignacego Daszyńskiego. W 2013 roku na UKSW obronił z wyróżnieniem rozprawę doktorską pt. “Myśl polityczna Naomi Klein w kontekście neoliberalnego kapitalizmu”. Absolwent Studium Polityki Zagranicznej Akademii Dyplomatycznej PISM. Visiting scholar na Uniwersytecie Georgetown w 2014 roku, były stypendysta Carnegie Endowment for International Peace.
Jest członkiem międzynarodowych sieci analityczno-badawczych: Younger Generation Leaders Network on Euro-Atlantic Security (YGLN) przy European Leadership Network (Wielka Brytania) oraz Fresh Look at Eastern European Trends (FLEET) przy FES Regional Office for Cooperation and Peace in Europe (Austria).