Sąd Najwyższy USA: Ochrona granicy jest konstytucyjną prerogatywą władz federalnych
Jest to o tyle ciekawe, że niedawno amerykański Sąd Najwyższy stosunkiem głosów 5 do 4 uznał, że ochrona granicy jest konstytucyjną prerogatywą władz federalnych, co oznacza, że administracja Bidena wysyłająca agentów, aby ci demontowali wzniesione zasieki, korzysta ze swych uprawnień. Z formalnego punktu widzenia racja jest po stronie władz federalnych. Przede wszystkim z tego powodu, że teksańska Gwardia Narodowa, budując zasieki z koncertyny w miejscowości Eagle Pass nad rzeką Rio Grande, nie tylko uniemożliwiła dostęp do przejścia granicznego, za które odpowiada federalna Straż Graniczna, ale również ograniczyła prawo własności, uniemożliwiając dostęp do terenów, które należały formalnie do władz miejskich.
Te dwie kwestie, czyli kto odpowiada za obronę granicy i ma prawo do korzystania z własności, były podstawą niekorzystnego dla władz Teksasu orzeczenia Sądu Najwyższego. Ale czy Abbott ma rację, realizując taką politykę? Jest on zdania, że tak i na poparcie swych tez przytacza twarde dane. W czasie realizacji operacji zatrzymano niemal 500 tys. nielegalnych migrantów, aresztowano i postawiono zarzuty 38,7 tys. z nich, skonfiskowano niemal 454 mln dawek fentanylu, syntetycznego opioidu, który przemycany jest z Meksyku do Stanów Zjednoczonych, gdzie zbiera śmiertelne żniwo. Tylko w ubiegłym roku z przedawkowania tej substancji zmarło ponad 100 tys. Amerykanów.
6,3 mln „zdarzeń” z udziałem migrantów na amerykańskich granicach
Od początku kadencji Bidena, czyli od stycznia 2021 do grudnia 2023 roku, na amerykańskich granicach odnotowano 6,3 mln „zdarzeń” z udziałem migrantów. W ten sposób w amerykańskiej sprawozdawczości określa się liczbę zatrzymanych podczas próby nielegalnego przekroczenia granicy. Ta liczba ujawnia skalę zjawiska, ale nie wyjaśnia powodów sporu między władzami Teksasu i Waszyngtonem. Ponad 4 mln migrantów, czyli 58 % całej liczby, próbowało przekroczyć amerykańską granicę państwową właśnie w Teksasie.
Do tych liczb trzeba dodać ok. 1,6-1,8 mln nielegalnych migrantów, którym - w świetle szacunków federalnego Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego - udało się przejść granicę i znaleźć w Stanach Zjednoczonych, nie będąc przez nikogo niepokojonymi. Rzeczywistym źródłem sporu jest, jak się wydaje, polityka władz federalnych i podległych im służb wobec tych, których udało się zatrzymać na granicy. Tylko w 2023 roku (chodzi o rok podatkowy) patrole graniczne zatrzymały i następnie zwolniły niemal 909 tys. migrantów, którzy czekają obecnie na rozprawę i otrzymali nakaz stawienia się przed obliczem sędziego, kiedy przyjdzie ich kolej.
Dodatkowe 372 tys. osób ujętych przez straż graniczną zostało przekazanych do dyspozycji innych agencji federalnych, co w praktyce oznacza podobna sytuację – będąc wolnymi, czekają oni na rozpatrzenie swojej sprawy. Jedynie 583 tys. nielegalnych migrantów zostało zawróconych lub dobrowolnie zrezygnowało z planów przebywania w Stanach Zjednoczonych. Problem polega na tym, że od momentu zatrzymania do stawienia się przed sądem lub rozpatrzenia sprawy przez jedną z agencji federalnych, upływa nawet kilka lat, a na dodatek w Stanach Zjednoczonych nie ma żadnego systemu rejestracji ludności, co oznacza, że migranci nie mający przecież ubezpieczenia społecznego i pracujący często „na czarno”, rozpływają się w tym wielkim kraju. Zdaniem krytyków, taki model radzenia sobie z problemem raczej mobilizuje kolejnych przybyszów, aby ci szukali szczęścia w Stanach Zjednoczonych.
Politykę gubernatora Teksasu wobec migrantów poparł Donald Trump
Jak się wydaje, gubernator Teksasu nie ma zamiaru podporządkować się postanowieniu Sądu Najwyższego i pogodzić z polityka władz federalnych. W specjalnym liście powołał się na „suwerenne prawie do obrony granicy”, pisał też o prawie do „samoobrony przed inwazją”, co ma swój ciężar zarówno polityczny, jak i konstytucyjny, tym bardziej, o czym warto pamiętać, że Teksas - dobrowolnie będąc przez 9 lat niepodległym państwem - przyłączył się w 1845 roku do Unii. Nawiasem mówiąc oskarżył Waszyngton, Bidena i Demokratów, którzy zaczęli domagać się „federalizacji” teksańskiej Gwardii Narodowej, o sprzeniewierzenie się konstytucyjnym obowiązkom, jakim jest ochrona granicy przez inwazją sił obcych.
Kryzys rozwija się, bo w osobnym oświadczeniu 24 republikańskich gubernatorów poparło działania Abbotta, a niektórzy z nich zapowiedzieli wysłanie do Teksasu oddziałów Gwardii Narodowych ze stanów, którymi rządzą. Takie działania zapowiedział np. Ron DeSantis z Florydy. Politykę gubernatora Abbotta poparł też były prezydent Donald Trump. Mamy zatem w Stanach Zjednoczonych do czynienia z eskalującym kryzysem wewnętrznym, niektórzy komentatorzy zaczynają pisać o ryzyku wojny domowej, ale całą sprawę warto też przeanalizować, mając na uwadze wpływ tego, co się dzieje na bezpieczeństwo Europy, zdolności Stanów Zjednoczonych do projekcji siły i przede wszystkim perspektyw Ukrainy.
Kryzys wewnętrzny w USA. Jak to wpłynie na pomoc Ameryki dla Ukrainy?
Jeśli chodzi o amerykańskie wsparcie dla Kijowa, to ono oddala się. Ameryka - jak napisał komentator "The Wall Street Journal" - „wkracza w najdłuższą” w swej historii kampanię prezydencką, a to z pewnością odbije się na możliwościach kompromisu w kwestii pakietu pomocy dla Ukrainy. Donald Trump chce, aby kryzys graniczny nabrzmiewał, bo to umożliwia jego wykorzystanie w charakterze jednego z głównych tematów wyborczych.
W praktyce już to ma miejsce, co widać na przykładzie listu Mika Johnsona, kierującego pracami Izby Reprezentantów do prezydenta Joe Bidena. Jego ton i treść wskazują na to, że perspektywa kompromisu oddalają się, a trzeba pamiętać, że Johnson, polityk zbliżony do Donalda Truma ma wiele możliwości obstrukcji, może nie poddawać przez długie tygodnie pod głosowanie uzgodnionego porozumienia, nawet jeśli kompromis uda się wynegocjować.
Donald Trump wezwał też republikańskich senatorów, aby ci wysłali podporządkowane sobie oddziały Gwardii Narodowej celem wsparcia Teksasu, co również jest czytelnym sygnałem na temat preferencji byłego prezydenta. Wydarzenia w Teksasie oddalają perspektywę uchwalenia kolejnego pakietu pomocy wojskowej dla Kijowa ze wszystkimi negatywnymi tego konsekwencjami.
Poniżej zobaczycie galerię zdjęć z kryzysu migracyjnego w Teksasie, a dalszą część tekstu pod galerią:
Gwardia Narodowa. Strategiczna rezerwa sił zbrojnych USA czy zaplecze armii?
Ale to nie jedyny wymiar kryzysu. Ma on również znaczenie z punktu widzenia amerykańskiego potencjału wojskowego i zdolności do projekcji siły. Warto w tym kontekście przytoczyć niedawną wypowiedź generała Daniel R. Hokansona, który kieruje biurem ds. Gwardii Narodowej w Pentagonie. Przypomniał on zarówno to, że Gwardia Narodowa licząca 430 tys. funkcjonariuszy, w swych dwóch podstawowych komponentach (lądowym i w lotnictwie) spełnia rolę „strategicznej rezerwy” sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych, jak i to, że jest ona elementem amerykańskich zdolności do „projekcji siły” poza granicami.
22 tys. funkcjonariuszy Gwardii obecnie znajduje się obecnie poza obszarem Ameryki, pełniąc misje o charakterze pomocniczym zarówno na Bliskim Wschodzie, jak i w Europie. W opracowanym jeszcze w 2014 roku przez CSIS raporcie, eksperci tego think tanku, zwrócili uwagę, że Gwardia Narodowa, która miała być rezerwą strategiczną, czyli pewnym zasobem wykorzystywanym jedynie w sytuacji przedłużającej się wojny, w której byłyby zaangażowane amerykańskie siły zbrojne, z czasem zaczęła zmieniać swój charakter i coraz częściej jest wykorzystywana jako zaplecze armii i lotnictwa.
Z finansowego punktu widzenia było to wygodne, bo Pentagon - mogąc liczyć na potencjał Gwardii Narodowej, zwłaszcza w sytuacji, kiedy nie spodziewano się wybuchu intensywnej, długiej wojny z udziałem Stanów Zjednoczonych - mógł uwolnić część środków, które w przeciwnym razie zmuszony byłby wydać na szkolenie rezerwy. To, co się dzieje w Teksasie, nie tylko zagraża zdolności Stanów Zjednoczonych do gwarantowania bezpieczeństwa w wielu odległych częściach świata, tym bardziej, że amerykańskie siły lądowe przeżywają bezprecedensowy kryzys rekrutacyjny i mają najniższy poziom kadrowy od roku 1941 roku, ale również może zmusić Pentagon do postawienia na porządku dnia kwestii odbudowy przeszkolonej rezerwy sił zbrojnych.
Trzeba też pamiętać, że potencjały stanowych Gwardii Narodowych różnią się od siebie. W Teksasie gwardzistów jest 53 tys., na Florydzie 36 tys., Alabama ma ich 18 tys., Luizjana niemal 17 tys., Missisipi 16 tys., Indiana 19 tys. Wymieniłem tylko kilka z 24 stanów rządzących przez republikańskich gubernatorów, którzy w specjalnym liście poparli Grega Abbotta, a niektórzy zaproponowali wysłanie im podległych oddziałów Gwardii do Teksasu.
Może się zatem okazać, że kryzys, który zaczął się w tym południowym stanie rozszerzy się, co negatywnie wpłynie na zdolności Stanów Zjednoczonych do projekcji siły, zmieni preferencje w zakresie wydatków objętych budżetem Pentagonu, a co gorsze - w efekcie nadwyrężenia zaufania do polityki Waszyngtonu - pogłębi jeszcze kryzys rekrutacyjny w amerykańskiej armii, w której większość ochotników wywodzi się ze stanów południa kraju.